Nowa tożsamość TFH Koncept
Wiele osób przyjeżdża do Warszawy specjalnie dla niego. Warszawski TFH Koncept działa nieprzerwanie już od 2012 roku, a miewa się coraz lepiej. Znajdziemy tu marki z Polski i z innych krajów Europy, przede wszystkim środkowo-wschodniej, streetwear, a także selekcję vintage.
Mogłoby się wydawać, że wraz z zamknięciem kultowego butiku Colette w Paryżu pod koniec 2017 roku era concept store’ów niechybnie dobiegnie końca. Nic bardziej mylnego. Colette utorował drogę wielu kolejnym, którzy zamiast dobierać asortyment ściśle komercyjnie, a co za tym idzie, często przypadkowo i niezbyt trafnie, decydują się na węższe, ale za to bardziej sprecyzowane grono stałych klientów. Warszawski TFH Koncept obrał zaskakującą ścieżkę. Ale być może właśnie dzięki temu działa nieprzerwanie już od 2012 roku, a miewa się coraz lepiej.
W inną stronę
Podczas gdy polski rynek mody, z nielicznymi wyjątkami, wciąż zapatrzony jest na Zachód, Bartłomiej Magoch i Tomas Pozlevic uparli się, by podążyć w przeciwnym kierunku. Bo owszem, Zachód Wschodem się fascynuje, ale już sama Polska niekoniecznie. Wnioski z rozmów, które odbywam z różnymi osobami, są podobne. Złe skojarzenia z blokowiskami lat 80., dość stereotypowe, ale niedalekie od rzeczywistości pojęcie ówczesnego stylu, sprawiają, że moda tamtej epoki budzi niechęć. Niesłusznie, bo na wschód od naszej granicy dzieje się dużo i dzieje się dobrze. Przynajmniej w kwestii młodych marek. Bartek i Tomas podkreślają, że TFH zaczął się od polskiej mody (jest najdłużej działającym warszawskim concept store’em), lecz na niej nie zatrzymał. Dość szybko za ubraniami przyszedł czas na dizajn, a za dizajnem – otwarcie na kraje sąsiednie. Z pewnością pomógł tu pochodzący z Litwy Tomas, który świetnie zna tamtejszy rynek. Ilu młodych zdolnych zdecydowało się stworzyć swoje marki w ostatnich latach? W TFH widzimy dosłownie cząstkę. Ale gdy pytam o proporcje, właściciele zgodnie odpowiadają, że to co najmniej jedna trzecia całego asortymentu.
Zasada kontrastów
Warszawa jest częścią tożsamości TFH. W końcu butik znajduje się w samym sercu stolicy, w zabytkowej kamienicy Emila Wedla. Jej eklektyczny styl w zaskakujący sposób pasuje do ultranowoczesnych i nierzadko awangardowych witryn (ostatnio została zaaranżowana jak pokój hotelowy na potrzeby performance’u „Hotel Cisza” artysty Ivana Bambalina) oraz tego, co wewnątrz. To także niepisana bohaterka letniej sesji wizerunkowej sklepu, stworzonej we współpracy z młodą fotografką Anną Buteniną oraz stylistą Tarasem Gembikiem. Zastane tło, pełne pozrywanych plakatów, hałd piachu czy kontrastującej ze sobą architektury, wszystkie odcienie chodnikowych szarości i piaskowego beżu, uwydatniają stylizacje śmiałe, przebojowe i nieoczywiste. Połączenia starego z nowym, codziennego z odświętnym. Doskonale też trafiają do potencjalnych klientów butiku. Bo choć odrobinę klasyki też można znaleźć, TFH Koncept skupia się na oryginalności. Nie tej z pustych sloganów, tylko tej, która naprawdę pozwala wyrazić siebie. To tylko delikatna zachęta, prowokująca do eksperymentowania.
Bunt na pokładzie
Młodego klienta TFH przyciągnął już kilka lat temu, bo to właśnie tutaj można było kupić kolekcje Local Heroes w momencie największej świetności marki. Projekty wciąż są w sklepie dostępne, natomiast niezobowiązująca wersja streetwearu, którą reprezentują, w międzyczasie zatoczyła szerszy krąg, ściągając więcej podobnych twórców. W rezultacie całe pierwsze piętro należy do szeroko pojętej mody ulicy i zabiera nas w podróż do Wilna oraz Moskwy. Oglądając te propozycje, nie sposób nie przywołać nazwiska Goshy Rubchinskiy’ego. Rosyjskie Yunost i Volchok Moscow to dwie najbardziej charakterne marki na wieszakach, łączące estetykę ulicznych lat 80. z nowoczesnym wzornictwem i technologią nadruków. Neonowe bluzy z kapturem, zdobione napisami czy naszywkami plecaki i nerki, bardziej lub mniej dyskretne nawiązania polityczne i światopoglądowe (flaga Unii Europejskiej, tęczowe pasy, łańcuchy) składają się na to, o co dawniej w modzie ulicznej chodziło – komunikatywny język. Zaraz obok – tiule i satyny od Mild Power, marki stworzonej przez Mildę Griksaite z Wilna. „I don’t believe in influencers, unless you are Billy Idol” – pisze Milda na swoim Instagramie, tym samym podkreślając przewrotny charakter swoich projektów. Tu jest zabawnie, kolorowo i wręcz scenicznie. Elementy strojów bokserskich łączą się z baletowymi tutu, sporo tu upcyklingu, choćby w postaci patchworkowych dżinsowych elementów, czy ubrań vintage pociętych i zszytych na nowo. Z kolei Dash My Buttons to wspaniały przykład fanartu prosto z Białorusi. Twórczyni marki, Daria Bambalina, stosuje patent już sprawdzony: tworzy wariacje na temat logo znanych marek, łącząc lekką odmianę snobizmu z przyjemnym poczuciem humoru. Bestsellery z pierwszego piętra? Odpowiedź pada natychmiast: Warsaw Saints. To marka skupiona na elementach bazowych, w tym kultowych już skarpetkach z zawadiackimi napisami: „Remove Before Sex”, „Hotter Than Your Ex” czy „Thank God I am Influencer”. Powstały również rowery, m.in. z napisem „Fast As Fuck” we współpracy Warsaw Saints z Antymaterią. Do kupienia na miejscu, w końcu koncept na ubraniach się nie kończy.
Miszmasz kontrolowany
Parter to już bardziej stonowane miejsce, wypełnione projektami rodzimych marek oraz bardziej konceptualnymi propozycjami z zagranicy. MoMi-Ko, Dilligent, Modapolka, Nenukko, Enugo dzielą przestrzeń z duńskim Levete Room (esencja obecnej skandynawskiej mody), litewskim Gretes (jedwabne akcesoria do włosów) czy Ericą Hoc (litewska marka minimalistycznych skórzanych torebek). A obok ceramika, staranna selekcja kosmetyków, albumy i książki. Bartek i Tomas dobrze wiedzą, co w trawie piszczy, dlatego zdecydowali się na oddanie całej piwnicy na asortyment vintage. Specjalnej selekcji dokonał sklep Cukier Puder Vintage. I na 100 procent nie znajdziemy tam nic, co w definicję słowa się nie wpisuje. Ubrania mają przynajmniej 20 lat. O dobrym stanie nie wspominam, bo to dla prowadzących TFH Koncept podstawa. – Perełki z ubiegłych dziesięcioleci niejednokrotnie stają się oryginalnym dopełnieniem stylizacji, a ich długowieczność nie wzięła się znikąd. Stoją za nią ponadczasowe kroje oraz tkaniny odporne na ząb czasu – mówią właściciele TFH. A ja z trudem powstrzymuję się przed zakupem prostokątnej torebki, łudząco podobnej do Celine Clasp Bag, lecz z pewnością o wiele starszej (i tańszej o mniej więcej 10 tysięcy złotych…). Przy kasie czeka jeszcze jedna niespodzianka. Kącik z kolekcją Levi’s Made & Crafted, czyli rzeczami marki przerobionymi w oryginalny sposób, bardzo często niepowtarzalnymi lub w mocno limitowanej liczbie egzemplarzy. Znalazły się tu krótka szarpana kurtka uszyta ze spodni, taliowana sukienka z gigantycznej kurtki „truckerki” czy hybryda kurtki z kolorowym meksykańskim ponczo. Bardzo często tych rzeczy nie można już znaleźć nigdzie indziej, więc TFH Koncept dodatkowo zyskuje na atrakcyjności.
Wiele osób przyjeżdża do Warszawy specjalnie dla TFH. Powracają klienci zachwyceni daną marką lub całą ideą sklepu, regularnie ewoluującym wystrojem, czasowymi wystawami przygotowywanymi we współpracy z awangardowymi artystami nie tylko z Polski. Charakterne wnętrze, pełni zaangażowania i entuzjazmu właściciele i wnikliwie przemyślana selekcja przyciągają na dłużej. Czyli wszystko działa tak jak w przypadku takiego butiku działać powinno.
Autorzy sesji:
Anna Butenina, rocznik 1997; fotografka pochodząca z Ukrainy, studiuje w Warszawskiej Szkole Filmowej.
Taras Gambik, rocznik 1996; artysta, stylista pochodzący z Ukrainy, aktualnie mieszka w Warszawie, gdzie współpracuje z Muzeum Sztuki Współczesnej. Szuka granicy pomiędzy kobiecym i męskim światem.
Modele:
Sandra Jakubczak, Model Plus