Znaleziono 0 artykułów
23.06.2024

Jak bieganie stało się ulubionym sportem kobiet i generacji Z

23.06.2024
(Fot. Getty Images)

Bieganie jest zdrowe i tanie. Nie bez powodu jest ulubionym sportem kobiet i ceniącej self-care generacji Z. Biegaczki amatorki z dnia na dzień zostają gwiazdami mediów społecznościowych. Sprawdzamy, czy moda na bieganie pomoże zmienić patriarchalny świat.

Do maratonu w Chicago, który odbędzie się w połowie października 2024 r., zgłosiła się rekordowa liczba chętnych – ponad 120 tysięcy. Organizatorzy imprezy musieli odrzucić ponad połowę zgłoszeń, bo taka liczba byłaby zbyt dużym logistycznym wyzwaniem. Na odbywający się wiosną w Londynie półmaraton Hackney Half zabrakło wejściówek. Najbardziej zdeterminowani szukali biletów z drugiej ręki, ale te osiągały zawrotne ceny, nawet 300 funtów za wejściówkę – aż cztery razy więcej niż bazowa opłata za udział w biegu. Przyszłoroczne Hackney Half już jest wyprzedane. A to i tak nic w porównaniu z kwietniową edycją London Marathon, do której zgłosiło się prawie 600 tys. osób, najwięcej w historii maratonów. Organizowany od 43 lat londyński bieg trafił do Księgi rekordów Guinnessa.

Czy to znaczy, że wszyscy biegają?

Bieganie jest łatwo dostępne

Na pewno wszyscy mogą. W czasach kurczących się portfeli bieganie pozostaje jedynym sportem relatywnie dostępnym. To oczywiście mit, że nic nie kosztuje. Memy o tym, że biegacz czy biegaczka w sezonie żywi się głównie marzeniami o osiągach, bo cały budżet poszedł na wejściówki i stylizacje, nie wzięły się przecież znikąd. Marka Hoka, popularny producent butów i ubrań biegowych w ostatnich latach, chwali się najwyższymi z dotychczasowych przychodów.

Biegacze i biegaczki lubią gadżety. Zegarki do pomiaru parametrów podczas treningu, wysokiej klasy sportowe okulary przeciwsłoneczne... Ale można biegać bez drogich akcesoriów. Wbrew temu, co twierdzi ten śmieszny reels z Instagrama, bieg, którego nie zarejestrował rozładowany zegarek, też się liczy. W zasadzie jedyną konieczną inwestycją są porządnej jakości buty. Nie trzeba karnetu na siłownię i trenera personalnego. Podstawowe informacje, które wesprą początkującą osobę biegającą, można znaleźć w internecie, chociażby na blogach.

Próg wejścia jest więc naprawdę niski. Niezależnie od wyjściowej kondycji, generalnego usportowienia, wieku i wagi biegać naprawdę może każde ciało (chyba że lekarz zdecydowanie odradza) – wysokie, niskie, małe, duże, dwudziestoletnie, czterdziestoletnie i po sześćdziesiątce. Nie trzeba szybko, nie trzeba daleko. Każdy biega tak, jak potrafi. Wśród biegowych influencerek, oprócz tych żyjących dla maratonów, jak Brytyjka Emily Ann Willcox (@emilyannwillcox, 237 tys. followersów), są też zrelaksowane wyznawczynie powolnego biegania, jak Amerykanka Kristen (@runningfitkristen, 38,3 tys. followersów).

Dlaczego bieganie zyskuje popularność

Statystyki wskazują, że szukamy dziś aktywności fizycznych, które działają kompleksowo – poprawiają nasz dobrostan, wzmacniając ciało i wietrząc głowę z intruzywnych ruminacji. Joga – praktykowana w wymuskanych, designerskich studiach – straciła powab doświadczenia duchowego, zaś popyt na pilates wywindował ceny za pojedyncze zajęcia. Odkąd Gwyneth Paltrow została potentatką rynku wellness, narzędzia holistycznej troski o siebie stały się produktem wysoce luksusowym, często dostępnym wyłącznie dla szczęściarzy uprzywilejowanych ekonomicznie.

Nic więc dziwnego, że tak wiele osób chcących zadbać o zdrowie fizyczne i psychiczne zwraca się dziś w zupełnie inną stronę. I pędzi tam sprintem.

Pokolenie Z jak zdrowie

Badania mierzące wydatki, wyznawane wartości i ochoczo wprowadzane nawyki potwierdzają, że generacja Z to generacja zdrowa. A ujmując sprawę precyzyjnie: to pokolenie praktykujące szeroko rozumiany self-care. Pewnie dlatego, że to także pokolenie dotknięte epidemią depresji i kryzysów psychicznych.

Z opublikowanego w 2024 r. raportu „Future Of Wellness” agencji McKinsey wynika, że to właśnie gen Z inwestują najwięcej w dbanie o siebie, a aż 56 proc. przepytanych w ankiecie konsumentów z tego pokolenia wskazuje fitness jako jeden z najważniejszych priorytetów w życiu. Wciąż młodzi wykazują zaskakująco wysokie zainteresowanie, mówiąc oględnie, zdrowym starzeniem się czy profilaktyką chorób trzeciego wieku. Statystyczna zetka różni się od dwudziestolatków z poprzedniej epoki, którzy beztrosko nadużywali życia, w ogóle nie zajmując się przyszłością, z naciskiem na przyszłość własnego ciała.

Zetki podróżują według kalendarza maratonów, korzystają z aplikacji treningowych i zapisują się na kursy gotowania bazującego na produktach roślinnych. FitTok, czyli kawałek TikToka poświęcony tematyce fitnessowej – od porad treningowych po przepisy na zdrowe jedzenie – cieszy się gigantyczną popularnością, a treści z tej kategorii liczą już 64 mld wyświetleń (według raportu McKinsey).

Gen Z uchodzi też za trzeźwą generację. Młode osoby na całym świecie rezygnują z regularnej konsumpcji alkoholu. Brytyjskie media donosiły niedawno o fali zamykania klubów i pubów, które tracą klientów i klientki. Powody są dwa. Po pierwsze, rosnące koszty życia sprawiają, że jeśli ktoś pije, to woli napić się w domu, a na mieście wydać pieniądze na jednego drinka. Po drugie, zetkom alkohol kojarzy się z przemocą. Wiedzą, że jest silnym depresantem, więc wybierają trzeźwe życie. I dzięki temu w niedzielę rano mogą biegać, a potem wrzucać relacje na TikToka z hashtagiem #quarterlifecrisis. Kryzys ćwierćwiecza?

Bieganie przeciw patriarchatowi

Złośliwi szydzą, że ludzie, którym nie starczyło odwagi na terapię, zapisują się na maratony w złudnym przekonaniu, że traumie i problemom można uciec. Bieganie rzeczywiście może być próbą ujarzmienia komplikującej się rzeczywistości.„Przebiegnięcie 42,195 km [to dystans maratoński – przyp. red.] jest nie lada wysiłkiem. Ale niesie za sobą obietnicę głębokiego poczucia kontroli, atrakcyjną zwłaszcza dla osób wchodzących w dorosłość. Niegdysiejsze atrybuty dojrzałości – małżeństwo, dzieci, stabilna kariera, własna nieruchomość – dla wielu współczesnych dwudziestokilkulatków są nieosiągalne” – pisała niedawno w „The Atlantic” Maggie Mertens, dziennikarka i autorka książki „Better Faster Farther: How Running Changed Everything We Know About Women” (Lepiej Szybciej Dalej: Jak bieganie zmieniło wszystko, co wiemy o kobietach). W tej książce Mertens stawia tezę, że bieganie kobiet to dowód triumfu feminizmu nad patriarchatem, który robi wszystko, by kobiety zatrzymać.

Potwierdzają to dane aplikacji treningowej Strava: młode kobiety są najszybciej rosnącą grupą wśród używających jej osób.

Bo bieganie może być rewolucyjne. Powstaje coraz więcej feministycznych i queerowych klubów biegowych, które stanowią bezpieczny azyl dla osób, które chcą uprawiać sport, ale nie czują się komfortowo w oparach testosteronu wypełniających osiedlową siłownię. W skali mikro bieganie reorganizuje życie osoby biegającej, daje poczucie sprawczości i satysfakcję z sukcesów.

Haj biegacza to nie bujda. Wiem, o czym mówię. Niespełna rok temu po raz pierwszy poszłam pobiegać i dziś nie wyobrażam sobie bez tego życia. Półmaraton jeszcze mnie onieśmiela, ale we wrześniu startuję w biegu Warszawska Dycha. Biegam na wakacjach. W piątek wieczorem trudno wyciągnąć mnie z domu, bo w sobotę rano idę biegać. Kryzys ćwierćwiecza w moim przypadku już dawno nie wchodzi w grę, ale nawet jeśli to kryzys wieku średniego, to zniosę go z godnością. Choć z lekką zadyszką.

Angelika Kucińska
  1. Styl życia
  2. Społeczeństwo
  3. Jak bieganie stało się ulubionym sportem kobiet i generacji Z
Proszę czekać..
Zamknij