Jest jednym z najciekawszych współczesnych aktorów. Dzieciństwo w sekcie religijnej, życie w cieniu tragicznej śmierci genialnego brata, uzależnienia, artystyczne skandale – życie Joaquina Phoenixa naznaczone jest tragediami, które mogłyby stać się punktami zwrotnymi w rewelacyjnym scenariuszu. Aktor przekłada sumy swoich doświadczeń na monumentalne role, a sławę przekuwa w aktywizm.
Dzieci Boga
W jednym z wywiadów zdenerwowany Joaquin Phoenix przyznał, że o jego rodzinie powiedziano tak wiele wyssanych z palca bzdur, że zawsze będzie musiał je prostować. Rzeczywiście, historia rodziny Phoenixów nie należy do standardowych opowieści o amerykańskich rodzinach z przedmieść. Arlyn Jochebed, córka węgierskich Żydów, oraz John Lee Bottom, z irlandzkimi korzeniami, byli parą zakochanych w sobie hipisów, którzy niefortunnie wpadli w sidła sekty Dzieci Boga, działającego od lat 60. ruchu religijnego prowadzonego przez pastora Davida Berga. Jako misjonarze wyjechali do Ameryki Południowej razem z pierworodnym synem Riverem, gdzie głosili słowo Berga, m.in. na ulicach Wenezueli i Portoryko. Właśnie tam, w San Juan, 28 października 1974 r. na świat przyszedł Joaquin.
River często wspominał trudy życia w Ameryce Południowej, a ówczesny dom rodzinny nazywał „szałasem”. W 1977 r. Bottomowie na dobre zerwali z Dziećmi Boga po tym, jak na światło dzienne wypłynęły skandaliczne doniesienia – członkowie sekty mieli dzielić się partnerami w ramach wolności seksualnej, ale nie to wywołało oburzenie społeczne. Pastor Berg miał nie tylko namawiać nieletnich członków do oferowania usług seksualnych w zamian za przystąpienie do wspólnoty, lecz także dawać przyzwolenie na wykorzystywanie seksualne dzieci we wspólnocie. River wyznał, że po raz pierwszy został wykorzystany w wieku czterech lat. Joaquin nigdy nie zabrał głosu w tej sprawie.
Nowe początki
Po opuszczeniu sekty rodzina Bottomów powróciła do Stanów Zjednoczonych, osiedlając się na Zachodnim Wybrzeżu. W ramach nowego początku i uwolnienia się od Dzieci Boga postanowili zmienić nazwisko na Phoenix – co było odniesieniem do mitycznego ptaka, który odradza się z popiołów. W 1978 r. państwo Phoenix mieli już piątkę dzieci – byli nimi River urodzony w 1970 r., Rain w 1972 r., Joaquin w 1974 r., Liberty 1976 r. i Summer w 1978 r. Ojciec podjął pracę jako stolarz, mamie udało się zatrudnić na stanowisku sekretarki w stacji NBC. Żyli biednie w wynajętym pokoju w Los Angeles, śpiąc razem w jednym łóżku.
River i Joaquin niejednokrotnie musieli prosić przechodniów o drobne lub coś do jedzenia jeszcze na ulicach Portoryko. Chcąc wspomóc rodzinny budżet, bracia wychodzili w poszukiwaniu szczęścia także na ulice LA, gdzie śpiewali przeboje Beatlesów, a z czasem dołączyły do nich siostry. Los uśmiechnął się do całej piątki, kiedy zainteresowała się nimi najlepsza ówczesna agentka dziecięcych gwiazd – Iris Burton. Według jednych źródeł wypatrzyła utalentowaną grupę podczas ich występu w Mieście Aniołów, inne źródła podają, że to ich mamie, pracującej w NBC, udało się zainteresować agentkę swoim potomstwem. Kiedy Burton zatrudniła całą piątkę, która miała zacząć karierę od reklam, rodzice postawili jeden warunek – dzieci mogą reklamować wyłącznie wegańskie produkty (cała rodzina była weganami; wychowali się w ogromnym szacunku do natury i zwierząt), przez co na start odpadła im większa połowa ofert. Jednak nie było to przeszkodą w rozwojach ich karier.
Pierwsze kroki przed kamerą
Mimo że aktorstwo było początkowo marzeniem tylko Rivera, młodszy brat równie szybko zaczął zdobywać role. Joaquin w wieku ośmiu lat zadebiutował w jednym odcinku serialu NBC „Siedem narzeczonych dla siedmiu braci”, w którym już grał River, po czym pojawił się epizodycznie w kilku innych produkcjach. Cztery lata po debiucie zagrał w filmie „Kosmiczny obóz”, dzięki któremu stał się rozpoznawalny przez widzów, a producenci zaczęli patrzeć na niego jak na rodzący się młody talent.
W tym czasie wystąpił także w jednym z odcinków serii „Alfred Hitchcock przedstawia”, gdzie zagrał głuchego 10-latka, który po tym, jak został świadkiem zbrodni, planował szantażować mordercę. Ten mroczny klimat od razu przypadł Joaquinowi do gustu.
W braterskim blasku
W czasie, gdy 12-letni Joaquin dawał pierwsze aktorskie popisy, jego starszy brat został już okrzyknięty następcą Jamesa Deana, po świetnych rolach w „Stań przy mnie” i filmie „Stracone lata”, za który dostał nominację do Oscara. Już w 1987 r. rodzina Phoenixów była na ustach wszystkich głównie za sprawą dwóch utalentowanych braci, z których to przystojny i tajemniczy River wyrastał na bożyszcze. Sławę traktował jako naturalną kolej rzeczy, był na nią niemal gotowy. Dla Joaquina była skutkiem ubocznym aktorstwa. Nigdy nie przepadał za byciem w świetle reflektorów, niechętnie udzielał wywiadów i przede wszystkim – nie chciał dzielić się swoją prywatnością. Tak zostało do dziś.
Jednak sława ma swoje dobre strony, do których z pewnością należą pieniądze. Dzięki sukcesowi braci, w szczególności Rivera, sytuacja rodziny zmieniła się. Po roli w „Moje własne Idaho” Gusa Van Santa, w wieku 21 lat River stał się największą gwiazdą swojego pokolenia. Mógł pozwolić sobie na kupienie rodzinnej posiadłości w Los Angeles i jeszcze jednej, w Kostaryce. W tym czasie rozkręcała się także kariera Joaquina, który zagrał razem z siostrą Summer w całkiem nieźle przyjętych „Ruskich na plaży” i „Spokojnie tatuśku”, gdzie na planie spotkał się z Keanu Reevesem, który partnerował Riverowi w „Moje własne Idaho”.
Nastoletni Joaquin nie zazdrościł bratu wielkiego sukcesu. Grał w filmach bez presji, gdyż z jednej strony popularność Rivera zmieniła ich sytuację finansową, a z drugiej – nie był pewny, czy to jego droga. Ale River nie miał wątpliwości co do przyszłości młodszego brata – był przekonany, że Joaquin stanie się kiedyś wielkim aktorem i mocno wspierał go na drodze do tego celu.
Wydawało się, że cała rodzina wszystkie nieszczęścia ma już za sobą, a zdolne rodzeństwo, którym zachwycała się cała hollywoodzka śmietanka, podbije świat. Ich szczęście, marzenia i plany na przyszłość zostały bezpowrotnie przerwane w 1993 r.
Najgorsza noc życia
Właśnie w tym roku River miał już status gwiazdy, przygotowywał się do roli dziennikarza w „Wywiadzie z wampirem”, a Joaquin zastanawiał się nad studiowaniem biologii. Dwa dni po swoich 19. urodzinach, 30 października, wybrał się razem z siostrą Rain i Riverem do „The Viper Room” na Sunset Strip w West Hollywood, klubie należącym do Johnny’ego Deppa. Tego wieczoru River miał być jego najważniejszym gościem. To miał być wieczór jak jeden z wielu, jednak na zawsze odmienił historię rodziny aktorów. W pewnym momencie imprezy Joaquin wyszedł przed klub, gdzie zobaczył Rivera wijącego się w drgawkach na chodniku. Natychmiast zadzwonił po karetkę, ale niestety medycy nie zdołali pomóc 23-letniemu Riverowi, który zmarł na rękach brata.
Wówczas Joaquin twierdził, że brat nie miał problemów z używkami, jednak po jego śmierci na jaw wychodziły ciemne strony młodzieńczej sławy. Przyczyną śmierci aktora okazała się mieszanka kokainy i heroiny podana w drinku przez znajomego muzyka, o czym River miał nie wiedzieć, pijąc jak się okazało – śmiertelną mieszankę. Za oficjalną przyczynę jego śmierci podano przedawkowanie.
Po tym wydarzeniu cała rodzina musiała nauczyć się żyć na nowo. Nagranie, na którym Joaquin dramatycznie woła o pomoc do dyspozytora pogotowia, miesiącami było odtwarzane przez amerykańskie media, wzmagając rodzinną traumę. Doszły do tego plotkarskie teorie spiskowe, które zmusiły rodzinę do wyjazdu z Los Angeles do Kostaryki, gdzie w domu kupionym wcześniej przez Rivera mierzyli się z rodzinną tragedią. Joaquin porzucił wówczas aktorstwo na kilka dobrych lat.
Jak Feniks
Pogrążony w żałobie nie chciał wracać do kina, a już na pewno chciał być daleko od medialnego szumu – po śmierci brata szczerze znienawidził media, a ukojenie odnajdywał w bliskości natury.
Jako czterolatek postanowił zmienić imię na Leaf, by podobnie jak rodzeństwo mieć imię związane z przyrodą. Co ciekawe, porzucił je dopiero w wieku 16 lat i na kilku z jego mniej znanych filmów widnieje jako Leaf Phoenix.
Do powrotu przed kamerę namówił go przyjaciel Rivera, reżyser Gus Van Sant, u którego wystąpił u boku Nicole Kidman w „Za wszelką cenę” w 1995 r. Świetnie zbudowana postać mrocznego i bezwzględnego nastolatka zapewniły mu doskonałe recenzje. Może właśnie wtedy poczuł, że River miał rację – jego przeznaczeniem było zostać aktorem. I to wielkim.
W 1997 r. zagrał wśród hollywoodzkiej śmietanki: Seana Penna, Jennifer Lopez, Johna Voighta, Billy’ego Boba Thorntona i Nicka Noltona w filmie Olivera Stone’a „Droga przez piekło”. W tym samym roku pojawił się także w produkcji „Abbottowie prawdziwi”, gdzie na planie po raz pierwszy spotkał Liv Tyler, jedną ze swoich wielkich miłości. Para była ze sobą przez kilka lat.
Kolejna większa rola przyszła w 1999 r., kiedy to pojawił się u boku Nicholasa Cage’a w „Ośmiu milimetrach” Joela Schumachera. Jednak prawdziwy przełom nastąpił w 2000 r., kiedy genialną rolą Kommodusa w „Gladiatorze” Ridleya Scotta rozmył wszystkie wątpliwości, co do swojego talentu. Ta rola przyniosła wówczas 26-letniemu Joaquinowi pierwszą nominację do Oscara i otworzyła drzwi do jeszcze ciekawszych ról. W takich filmach, jak „Buffallo Soldiers”, „Wszystko dla miłości”, „Znaki”, „Hotel Ruanda”, „Osada” czy „Płonąca pułapka”, mógł udowodnić, że nie da się zaszufladkować.
W 2005 r. przyszła kolejna wielka rola. Sam Johnny Cash dał swoje błogosławieństwo Joaquinowi, by aktor zagrał go w biograficznym filmie „Spacer po linie” Jamesa Mangolda, która zdecydowanie jest jedną z najlepszych w jego dorobku. Phoenix sam wykonał wszystkie utwory Casha, przez pół roku przygotowując się wokalnie, miał możliwość poznać legendę country, co z pewnością było wielką pomocą w przygotowaniu do roli, tym bardziej że jest zwolennikiem całkowitego poświęcania się roli. Niestety w przypadku przygotowań do grania Casha skończyło się to dla niego problemami z alkoholem i narkotykami, a po zakończeniu produkcji musiał udać się na odwyk. To Liv Tyler miała pomóc mu wyjść z nałogów. Film zdobył pięć nominacji do Oscarów, w tym drugą dla Joaquina, a partnerująca mu Reese Witherspoon zdobyła statuetkę dla najlepszej aktorki. Mówi się, że nie dostał wówczas nagrody przez swój komentarz tuż po nominacji, kiedy nazwał Oscary nic nieznaczącym marketingiem.
Otwórzcie oczy
Pojawiał się także w nieco skromniejszych, ale również wartych uwagi produkcjach, jak „Kochankowie” czy „Królowie nocy”. Po nich w jego karierze zadziało się coś dziwnego i niezrozumiałego zarówno dla fanów, jak i środowiska filmowego. Zaczęło się od pojawienia w programie Lettermana w 2008 r. – był bardzo poddenerwowany, zarośnięty, wyglądał na zaniedbanego i przestraszonego, a całe spotkanie było mieszanką cringe’u i nieporozumienia. Aktor ogłosił kilka dni później, że zawiesza karierę aktorską i postanawia zostać raperem. Rzeczywiście zorganizował kilka równie dziwnych, co nieudanych koncertów, chociaż wiadomo było, że talent muzyczny ma. Zaczęto otwarcie mówić, że aktor prawdopodobnie jest już skończony. Maskarada trwała do 2010 r., kiedy do kin trafił paradokument „Jestem jaki jestem” wyprodukowany z Caseyem Affleckiem – ówczesnym szwagrem Phoenixa. Cała historia okazała się performance’em dyskredytującym media, które wierzą we wszystko, byle tylko było sensacją.
Kolejna głośna rola przyszła w 2012 r., kiedy zagrał u boku Philipa Seymoura Hoffmana w „Mistrzu” Paula Thomasa Andersona. Rola straumatyzowanego wojną Freddiego, który daje się wciągnąć do sekty religijnej (bardzo czytelne nawiązanie do scjentologów i ich przywódcy), stając się jej gorącym wyznawcą i prawą ręką przywódcy, dała mu trzecią nominację do Oscara. Po „Mistrzu” zagrał w „Imigrantce”, potem dał piękny popis wrażliwości w niewystarczająco docenionej roli pisarza Theodore’a w filmie Spike’a Jonze’a „Ona”.
Ona
To na planie tego filmu po raz pierwszy spotkał się z Rooney Marą – swoją obecną partnerką i matką urodzonego w 2020 r. syna, któremu dali na imię River, na cześć zmarłego brata aktora. Oboje są weganami i aktywistami na rzecz planety i praw zwierząt. W przyszłym roku zobaczymy ich w filmie Pawła Pawlikowskiego „The Island”.
Oboje są niezwykle skromnymi osobami, które nade wszystko cenią swoją prywatność. Nieczęsto można zobaczyć ich na ściankach, nie przeczytamy o nich w plotkarskich portalach. Jeśli w mediach pojawiają się wzmianki o parze, to zwykle w kontekście wspólnych produkcji (w 2018 r. zagrali główne role w „Marii Magdalenie” – Rooney tytułową, Joaquin wcielił się w Jezusa) lub pojawienia się na protestach związanych z walką o ochronę środowiska naturalnego lub praw zwierząt.
Czyste szaleństwo
O „Jokerze” Todda Phillipsa mówiło się od dnia ogłoszenia startu projektu, a najmniejsze przecieki z planu momentalnie obiegały świat. Jednak to, co mogliśmy zobaczyć na ekranach kin, prawdopodobnie i tak przeszło najśmielsze oczekiwania. Phillips przyznał, że pisał tę rolę specjalnie z myślą o Joaquinie Phoenixie i gdyby ten odmówił, zrezygnowałby z filmu. Aktor nie od razu się zgodził. W końcu czuł, że jest w dobrym miejscu w swoim życiu za sprawą Rooney Mary i chciał odpocząć od mrocznych postaci. Kilka miesięcy trwało, nim Phillips dał aktorowi odpowiedzi na wszystkie nurtujące go pytania, po których mógł usłyszeć, że Phoenix wchodzi w to.
Mówi się, że to najlepsza rola w jego dorobku. I w końcu został doceniony Oscarem. Po raz kolejny zobaczymy go w roli Jokera w kontynuacji produkcji „Joker: Folie à deux”, gdzie w rolę Harley Quinn wcieli się Lady Gaga.
Przed nami rok, w którym czekają nas bardzo ciekawe kinowe doświadczenia z udziałem Phoenixa – najpierw zobaczymy go w horrorze z komediowym rysem „Beau is Afraid” w reżyserii Ariego Astera („Midsommar”). Jednak to dotrzymanie słowa danego mu przed 23 laty przez Ridleya Scotta będzie głośniejszą produkcją. Na planie „Gladiatora” reżyser miał powiedzieć Joaquinowi, że jeszcze zagra u niego wielką historyczną postać. Słowa dotrzymał, obsadzając go w roli Napoleona.
Czuły buntownik
Joaquin Phoenix to aktor, którego nie sposób porównać ani do żadnego innego przed nim, ani nikogo po nim. Nie gra, lecz staje się postacią. Ważniejsze niż sława nadal są dla niego wartości, dlatego bardziej niż promocji własnej osoby poświęca się rodzinie i walce o środowisko naturalne oraz prawa zwierząt jako rzecznik PETA. Zawsze dba, by jego kostiumy sceniczne nie były stworzone z materiałów pochodzenia zwierzęcego.
Znając historię jego życia,trudno oprzeć się wrażeniu, że choć tragicznie zmarły brat wywróżył mu genialną karierę aktorską, to nie wróżby stanowią o sukcesie Joaquina, a doskonale przemyślane decyzje, wielki talent i niespotykana wrażliwość, którą musiał widzieć w nastoletnim bracie River. Przypadku nie ma też w tym, że to właśnie najbardziej skomplikowani i mroczni bohaterowie przynieśli mu największy rozgłos.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.