Zdrowie znaczy więcej niż brak choroby. Ciało nie osiągnie harmonii bez kontaktu z duchem. W kilkunastu rozmowach z naukowcami, lekarzami i psychologami, które przeprowadziła na potrzeby książki „Holistyczne ścieżki zdrowia. Bądź”, Orina Krajewska otwiera czytelnikom oczy na medycynę integralną. Temu pogłębionemu przewodnikowi daleko do prostego poradnika. Krajewska i jej mistrzowie uczą, jak lepiej żyć.
„Holistyczne ścieżki zdrowia. Bądź” to książka dla zdrowych i dotkniętych chorobą, młodych i dojrzałych, świadomych siebie i tych, którzy dopiero wkraczają na ścieżkę samopoznania. Jej autorka, Orina Krajewska obala mity dotyczące medycyny integralnej, radzi, żeby wziąć odpowiedzialność za swoje ciało, duszę i umysł, a na koniec daje narzędzia, które pomagają zmierzyć się z problemami życia codziennego – od jesiennej chandry, przez spiętrzony stres, aż po ciężką chorobę.
Z Oriną rozmawiam kilka dni po premierze książki. Nie zeszło z niej jeszcze radosne napięcie. I wciąż nie może uwierzyć w to, że półtoraroczna praca dobiegła końca. – Wraca do mnie teraz to, co mówił profesor Li Jie o odosobnieniu. Czas pisania był dla mnie introspektywny i intymny. Teraz wychodzę z moją książką w świat. To moment wybuchu, mnóstwa nowych bodźców, wystawienia się na ocenę innych – mówi Krajewska. Jej książka jest przedsięwzięciem wieloetapowym, wielopłaszczyznowym i wielowymiarowym. Po pierwsze, nie powstałaby bez stuprocentowego zaangażowania autorki. Aktorka, córka legendy polskiego kina, prowadzi Fundację Małgosi Braunek „Bądź”, która zajmuje się medycyną integralną i komplementarną, i szerzej, holistycznym podejściem do zdrowia. Nadrzędnym celem fundacji jest reforma medycyny onkologicznej w Polsce, począwszy od profilaktyki, poprzez zintegrowane metody leczenia, aż po rekonwalescencję i zapobieganie nawrotom choroby. Motto fundacji głosi, że „człowiek jest jednością ducha i ciała – cudowną, tajemniczą, niepodzielną. Lekarz, który to rozumie, leczy całego człowieka, usuwając przede wszystkim źródła chorób, a nie tylko ich objawy i skutki”. Książka prezeski „Bądź” to kolejny krok w jej działalności.
Książki nie byłoby też bez ciekawych rozmówców Krajewskiej. – Oddaję głos ekspertom, ale to nie znaczy, że nie czuję się odpowiedzialna za całość. Osoby, z którymi rozmawiam, to autorytety w swoich dziedzinach. Moim i ich celem nie było namawianie nikogo do radykalnej zmiany, tylko inspirowanie i edukowanie. To, co ktoś z książki wyciągnie, zależy od niego. Dla mnie słowa wszystkich rozmówców były motywacją do tego, żeby zmieniać moje życie. W pracy fundacyjnej i przy książce, dając głos różnym podejściom, stawiam na dialog, a nie na konflikt. Nie ma tu głosów, które by się wzajemnie znosiły. Antagonizacja to pokłosie czasów, w których żyjemy. Uważam, że najwyższy czas na zmianę, na to by nauczyć się łączyć i słuchać siebie nawzajem. Dopóki się tego nie nauczymy, będziemy zagubieni i stawiani wobec wyboru, po której stronie barykady stawać, a to nie służy zdrowiu – mówi Orina.
Zaprosiła więc do rozmów m.in. prof. Hiraokiego Tanakę, który opowiedział jej o slow joggingu, cancer coacha Annę Borzeszkowską, prof. Lie Je od medycyny chińskiej i dr Preeti Agrawal od medycyny holistycznej. Od genetyka prof. Jana Lubińskiego dowiadujemy się o genetyce prozdrowotnej, profilaktyce, badaniach i wpływie czynników zewnętrznych na ryzyko zachorowania na raka. Wojciech Eichelberger pokazuje rolę duchowości w procesie zdrowienia. Natomiast Franciszek Ruciński poleca najważniejsze zioła zdrowotne – korzennik, ostropest, majeranek.
– Część ekspertów poznałam na naszym pierwszym Kongresie Medycyny Integralnej „Bądź integralny w zdrowiu”, który odbył się w lutym w Warszawie. Medycynę chińską znałam wcześniej fragmentarycznie. Teraz zbliżyłam się do jej głębi. Najważniejszą nauką, która wypływa z rozmów, jest dla mnie to, że nie ma jednej odpowiedzi, nie ma jednej metody, która wyleczy nas wszystkich. Na początku liczyłam na to, że wszystkie rozdziały złożą się na jedną receptę dbania o siebie. Ale nauczyłam się, że nie ma żadnych gwarancji, jest za to różnorodność. Jesteśmy wszyscy inni, każdy z nas powinien znaleźć swoje metody, które będą go wspierać i stworzyć swoją mapę zdrowia. Olśnieniem było dla mnie to, co powiedziała mi terapeutka Levana Marschall. Lojalnie wytłumaczyła, że tak naprawdę niewiele wiemy. I może na część pytań nigdy nie znajdziemy odpowiedzi, ale najważniejsza jest droga ich poszukiwania. Na to mamy wpływ. A gdzie ta droga nas zaprowadzi, to zupełnie inna kwestia. Mamy wpływ na to, żeby poprawić jakość naszego życia. Ale kluczowa jest też akceptacja tej niepewności, a odpowiedzią na nią jest personalizacja. Każdy powinien znaleźć swoją indywidualną drogę ku zdrowiu. Mam nadzieję, że ta książka będzie do tego punktem wyjścia – mówi Orina.
Autorka nie chce więc tworzyć podziałów, a wręcz przeciwnie, budować pomost między medycyną konwencjonalną a alternatywną. Co więcej, jest świadoma, że „alternatywa” może się kojarzyć z piramidami Kaszpirowskiego, rękami, które leczą i talizmanami od astrologów. Orina, nie odrzucając bynajmniej medycyny konwencjonalnej, proponuje wyjście poza nasz krąg kulturowy. Rozumie, że zdrowie to nie brak choroby, a szerzej – dobrostan, harmonia, komfort. A, co najważniejsze, podkreśla, że nad zdrowiem, jak nad szczęściem, można pracować. Pierwszym krokiem tej pracy u podstaw jest wzięcie za siebie odpowiedzialności. Orina chętnie tego słowa używa. Nie chce myśleć o chorobie jako o dopuście bożym, który powoduje paraliżujący strach. Mówi, że możemy mieć na nią wpływ, nie oferując jednak łatwych rozwiązań. Propaguje życie zgodne z naturą, harmonię między ciałem a duchem, tak często przez zachodnią medycynę zaniedbywaną, mindfullnes pozwalający obserwować swoje ciało, być z nim w kontakcie, polubić je. Jak to zrobić? Choć jej książka nie ma być poradnikiem, tylko przewodnikiem, to na końcu każdego rozdziału znaleźć można zestaw konkretnych narzędzi przydatnych do osiągnięcia dobrostanu. Eksperci polecają ćwiczenia do stosowania w domu, przepisy dietetyczne i lektury.
Nie ma cudów
„Bądź” – fundacji i książki – nie mogłoby też być bez mamy Oriny, Małgosi Braunek. Aktorka, która wśród znajomych nazywana była doktor Quinn, bo w jej domu pełno było lekarstw, zachorowała na raka jajnika pięć lat temu. Lekarze dawali jej trzy miesiące życia. Dzięki zaangażowaniu wszelkich dostępnych metod walki o zdrowie była z rodziną jeszcze rok. „Mama zaczynała dzień kilkugodzinnymi praktykami duchowymi, relaksacyjnymi, prozdrowotnymi – ćwiczeniami oddechowymi, medytacjami, wizualizacjami. Zmieniła dietę, przyjmowała odpowiednie suplementy, wzmacniała swój system immunologiczny, codziennie praktykowała jogę śmiechu i bardzo czynnie pracowała nad swoim charakterem. Zrobiła się asertywna i mocna, wiedziała, czego chce. Była pełna siły, dobroci i światła. Być przy niej w tym czasie to był zaszczyt” – pisze Orina we wstępnie do książki.
– Pierwszym impulsem do pracy nad książką było towarzyszenie mojej mamie w chorobie. Potem moja własna dojrzałość. To nierozerwalny ciąg wydarzeń – mówi. Opiekując się mamą, zrozumiała, czego medycynie zachodniej, a także jej pozbawionym często empatii szafarzom w białych fartuchach, brakuje. Ale także dlaczego nie przynosi rezultatów chwytanie się wyłącznie metod alternatywnych. Odpowiedzią okazało się indywidualne podejście. Choć nie ma tabletki, która czyni cuda, jakość życia zawsze można poprawić. Nasze zdrowie w ogromnej mierze jest w naszych rękach. – Kluczowa jest profilaktyka. Żeby zabrać się do tego, zanim jest czas. Moją dewizą jest rozwój. Jego potrzeba nigdy się nie kończy. To łączy się z gotowością do tego, żeby się sobie przyglądać. I wprowadzać zmiany – mówi Orina.
Przede wszystkim więc, książki nie byłoby bez wezwania „bądź”. Tu i teraz, świadomie, uważnie. Bez dostrojenia się do duchowości nie można osiągnąć dobrostanu. – Dla mnie najważniejsze w rozwoju są duchowość i psychologia. Miałam szczęście wychować się w domu, w którym zwracano na to uwagę. Perspektywa buddyjska jest dla mnie kluczowa. Tu introspekcja jest początkiem na drodze do obudzenia samoświadomości. Natomiast terapia to bycie blisko siebie. Według mnie powinna działać jak profilaktyka. Pójście na terapię było jedną z najlepszych i najważniejszych decyzji, jakie podjęłam w życiu. Świadomość tego, nad czym powinniśmy pracować, pomaga znaleźć konstruktywną część siebie – mówi Orina.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.