Jestem optymistą. Technologia zmieni branżę mody na lepsze – mówi Pascal Brun, Head of Sustanability H&M. Wcześniej zasiadał w zarządzie Better Cotton Initiative, Organic Cotton Accelerator i Zero Discharge of Hazardous Chemicals, obecnie w Sustainable Apparel Coalition Inżynier wzornictwa przemysłowego, magister chemii, ekspert w dziedzinie zrównoważonego rozwoju chce zrobić wszystko, by szwedzka marka działała w sposób bardziej przyjazny dla środowiska.
Fashion Revolution uplasowało H&M na pierwszym miejscu najbardziej transparentnych marek na świecie. Ale to nie znaczy, że jest najbardziej ekologiczną firmą, prawda?
Bycie transparentnym oznacza szczerość. Otwarcie mówimy o tym, co dzieje się w firmie – z jakich tkanin korzystamy, jak i gdzie produkujemy i jaki pozostawiamy ślad węglowy. Można być transparentnym, ale nie zrównoważonym, albo cechować się jednym i drugim.
Jak bardzo zrównoważone jest więc H&M?
Zmieniamy się. Jesteśmy liderem, który prowadzi modę w kierunku cyrkularności i zrównoważonego rozwoju. To jest w naszym DNA, to nasza misja, cel i wizja przyszłości. Dążymy do neutralnej klimatycznie mody. Czy można powiedzieć, że zawsze w stu procentach jesteśmy zrównoważeni? Nie, dlatego że w pozytywnych dla środowiska zmianach nie ma ostatecznego celu. Zawsze da się zrobić więcej. Na pewno jesteśmy na dobrej drodze. W zeszłym miesiącu oficjalnie zostaliśmy zweryfikowani przez SBTI (Science Based Targets initiative). A to wszystko ze względu na nasz cel, czyli by zostać neutralnym klimatycznie do 2040 roku.
Kiedy rozpoczął się w H&M ten proces przemian?
O zrównoważonym rozwoju zaczęliśmy myśleć już 25 lat temu, kiedy większość marek nie znała tego słowa. Pierwszą, ekologiczną i organiczną kolekcję, wówczas nazwaną „Nature”, wypuściliśmy w 1997 roku. Mamy pewną przewagę w tym temacie, a co za tym idzie, poczucie odpowiedzialności. Chcemy być częścią rozwiązań systemowych.
Jak do tego dążycie?
H&M jest orędownikiem zmian legislacyjnych. Mamy zespół w Brukseli, który jest tam po to, by w Unii Europejskiej zmiany zachodziły możliwie jak najszybciej.
Najbardziej istotne jest wprowadzenie standaryzacji działań. Obecnie to największy problem. Każdy na własny sposób liczy ślad węglowy. Powinny istnieć regulacje dotyczące produkcji i standardy, które będą określać to, co uznajemy za przyjazny środowisku produkt. Dla mnie najważniejsze są współprace z rządami, fundacjami, organizacjami pozarządowymi. W zeszłym tygodniu byłem razem z moim teamem we Włoszech, aby przedyskutować kwestie zrównoważonego rozwoju z tamtejszymi luksusowymi markami. Tylko wspólnie będziemy mogli wprowadzić prawdziwe zmiany.
A jak działa u was cyrkularność?
Dążymy do tego, by wykorzystać pełen łańcuch wartości danego produktu – od początku jego życia, czyli przetworzenia istniejących materiałów, po całkowite zakończenie użytkowania i wprowadzenie go ponownie w obieg. Może to być upcyckling, wymiana czy kupno z drugiej ręki, czym zajmujemy się już w Szwecji, w Niemczech oraz – dzięki współpracy z Sellpy – na 22 innych rynkach. Może warto także wypożyczać ubrania? Razem z fundacją Ellen McArthur opracowaliśmy wewnętrzne narzędzie, które nazwaliśmy „circulator”, zaprojektowane w taki sposób, by brało pod uwagę sposób, w jaki odzież jest wykonana, aby była trwalsza, produkowana z myślą o ponownym przetworzeniu i z jak najniższym śladem węglowym.
H&M stanie się kiedyś marką w pełni cyrkularną?
To zależy od tego, jak szybko możemy przejść z linearnego modelu produkcji w cyrkularny i jak szybko namówimy naszego klienta do korzystania z second handu, wymiany, naprawy albo wynajmu. I z jaką prędkością jesteśmy w stanie rozwijać technologie usprawniające proces recyclingu materiałów. Obecnie 18 proc. wykorzystywanych przez H&M tkanin podchodzi z recyklingu, co w 2022 roku jest świetnym wynikiem.
A czy to nie sprawi, że wzrosną ceny?
To nie ma żadnego wpływu na cenę. Oczywiście, zrównoważony rozwój ma swój koszt, ale wprowadzenie modelu cyrkularnego nie będzie wiązało się z drastycznym podniesieniem wartości ubrania. Najtrudniej pod tym względem jest z obniżeniem śladu węglowego. Pracujemy nad tym, by nie miało to wpływu na finalny koszt produktu. Doskonale wiemy, że to, co jest naszą siłą, to konkurencyjność pod względem cen.
Wspominałeś, że zrównoważony rozwój jest w DNA marki H&M, ale na przestrzeni lat miała ona też sporo potknięć – mówię o nadprodukcji czy szkodliwej dla środowiska utylizacji niesprzedanej odzieży. Jak do tego podchodzisz?
Przez lata nie było praw ani regulacji. Jako lider naciskaliśmy na standaryzację w świecie bez jakichkolwiek standardów, więc często działamy metodą prób i błędów. Nie jesteśmy perfekcyjni, ale się staramy. Tu też jesteśmy absolutnie szczerzy.
Co odpowiedziałbyś osobom, które zarzucają H&M greenwashing?
To absolutnie nietrafiony zarzut. Przecież nie mówimy wyłącznie o tym, co mamy zamiar zrobić, ale realnie działamy. Inwestujemy w nowe technologie, przy produkcji korzystamy z odnawialnej energii, angażujemy się w Green Climate Fund, pomagając finansowo dostawcom, którzy chcą wprowadzić mądre zmiany. Tuż przed początkiem pandemii byłem w Bangladeszu nadzorować pewne kwestie związane z działaniami marki. Będąc u jednego z naszych dostawców, zobaczyłem tłumy gromadzące się pod fabryką. Moją pierwszą myślą był strajk. Byłem w błędzie. Okazało się, że ludzie – nie wiedząc, że ta konkretna fabryka działa dla H&M – chcieli otrzymać tam pracę, bo dowiedzieli się, że firma oferuje lepsze warunki, wyższą wypłatę i mniejszą produkcję, czyli godzinowo krótszy dzień pracy. A to oznacza, że zrobiliśmy coś dobrego. Jestem dumny z tego, co robimy. Będąc u dostawców, pytam samego siebie, czy chciałbym, żeby moje córki pracowały w takich warunkach. I to mi przyświeca.
A jak jest z klientami? Zoomersi bardzo różnią się od milenialsów?
Zoomersi są bardzo wymagający – domagają się ekologicznych rozwiązań. Ale czy zachowują się w taki sposób, jaki deklarują? Jeszcze nie.
Czy to znaczy, że mówią jedno, a robią drugie?
Dokładnie tak. I moim zdaniem to nie jest ich rola, by się zmieniać. To my powinniśmy dostosować te zmiany pod nich. Jeśli chcą kupować w bardziej ekologiczny sposób, powinniśmy im to zapewnić. Nie dawać innej, bardziej szkodliwej dla środowiska opcji. To nasza rola, by ułatwić podejmowanie mądrych decyzji. I dla pokolenia TikToka musi to być łatwe, cyfrowe i z odpowiednią dawką zabawy. Jeśli połączymy te trzy kwestie, myślę, że generacja Z to doceni i chętnie stanie się częścią świata, który chcemy zbudować.
Gdzie widzisz H&M za 10 lat?
Trudno prorokować, bo zmiany następują niezwykle szybko. Pięć lat temu nikt nie myślał o metawersie, a od dwóch lat to jeden z wiodących tematów. W 2030 roku będziemy bliscy naszego celu związanego z wykorzystaniem zrównoważonych tkanin. W naszym podejściu będziemy działać w mocno cyrkularny sposób.
Za dziesięć lat widzę branżę, która opracowała technologie recyklingowe, by można było przetworzyć maksimum tkanin. Będzie też więcej innowacji. Ostatnia, która zrobiła na mnie niezwykłe wrażenie, to opracowany przez paryski startup system pozwalający tworzyć tkaniny z dwutlenku węgla. Do tej pory udało się wyprodukować jeden T-shirt, ale możliwe, że za 10 lat będą powstawać całe kolekcje z dwutlenku węgla.
Innowacje dają mi nadzieję. Podobnie jak rozwój biodegradowalnych tkanin. Już mamy tencel, piękną satynową tkaninę z celulozy drzewnej i – obecnie wykorzystywane w kolekcjach H&M – Orange Fiber, czyli tkaninę z pozostałości po produkcji soku z cytrusów, Mycotex – syntetyczny, kompostowalny materiał, który jest „skórą” z grzybów. Wierzę, że w przyszłości będziemy mogli też tworzyć bawełnę w laboratoriach, bez negatywnych skutków dla gleby czy pod kątem zużycia wody.
Za 10 lat będziemy mieli rozwiązania, o których nawet nam się nie śniło. Jestem optymistą.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.