Specjaliści od zwierząt z dyplomem i pasją. Kim są petsitterzy?
Petsitting, kiedyś popularny sposób na dorywczy zarobek choćby na studiach, dzisiaj jest oficjalnym zawodem. Wymaga pasji i serca do zwierząt, ale coraz częściej także specjalistycznej wiedzy, certyfikatów, referencji. Psie ciocie i kocie nianie z sukcesem prowadzą biznesy z misją. Wspierają człowieka w przetrwaniu rozłąki z najlepszym przyjacielem, edukują opiekunów i zwiększają społeczną świadomość potrzeb zwierząt.
Z danych FEDIAF wynika, że już w co drugim domu w Polsce jest pies, a odsetek gospodarstw z co najmniej jednym kotem wynosi 40 proc. To znacznie więcej niż europejska średnia. Wraz ze wzrostem liczby czworonożnych członków rodzin rośnie też świadomość ich potrzeb. Potwierdza to dr Agata Kokocińska, zoopsycholożka i trenerka zwierząt. – Coraz częściej przyjmując zwierzę pod swój dach, bierzemy pod uwagę jego podmiotowość, specyfikę rasy, temperament i uczucia zwierzęcia, a także jego potrzeby, nie tylko fizjologiczne. Chcemy zapewnić psu czy kotu komfort, nie rezygnując jednocześnie z własnego stylu życia. Kiedy wychodzimy do pracy czy wyjeżdżamy na wakacje, obecność zaufanego petsittera jest zbawienna – mówi.
Petsitter z dyplomem
Rynek usług petsitterskich w Polsce dynamicznie się rozwija, o czym świadczy ogromna liczba internetowych grup i portali z ogłoszeniami. Petsitterem teoretycznie może zostać każdy. Nie istnieją formalne wymagania co do wykształcenia i kompetencji w tym zawodzie. Jednak duża konkurencja sprawia, że coraz więcej psich i kocich opiekunów decyduje się na kursy i szkolenia, aby zyskać wiarygodność w oczach klientów. – Coraz ważniejsze jest to, aby osoba, pod której opiekę powierzamy ukochane zwierzę, miała wiedzę i kwalifikacje. Kiedy kilkanaście lat temu wybierałam ścieżkę edukacji, nie było jeszcze takiego kierunku studiów jak behawiorystyka zwierzęca. Dzisiaj sama oferuję kursy zawodowe i szkolenia poszerzające kompetencje także petsitterskie – mówi dr Kokocińska. W Ethoplanet, założonym przez nią w Czarnowcu w województwie mazowieckim Etologicznym Centrum Szkoleniowo-Doradczym, kurs na dyplomowanego opiekuna psów i kotów trwa trzy miesiące i obejmuje m.in. podstawy wiedzy behawioralnej, umiejętności trenerskich czy higieny i pielęgnacji zwierząt, a także praktyki zawodowe.
Szeroką gamę kursów dla behawiorystów, trenerów, lekarzy weterynarii, profesjonalnych opiekunów i właścicieli zwierząt oferuje polski oddział COAPE, największej na Wyspach Brytyjskich organizacji kształcącej behawiorystów zwierzęcych. Materiały szkoleniowe tej instytucji to źródło wiedzy wykorzystywanej przez wiele osób zajmujących się opieką nad zwierzętami i szkolących innych opiekunów. Także przez Lilię Smolar, która pod koniec 2019 r. ze wspólniczką wystartowała z Alvis, serwisem internetowym oferującym profesjonalne usługi petsitterskie.
Nie wystarczy utworzyć tam profilu i ogłaszać się ze swoimi usługami. Kandydatki i kandydaci na opiekunów przechodzą wieloetapową rekrutację obejmującą wypełnienie formularza i rozmowę kwalifikacyjną. Następnie odbywa się szkolenie online, a potem spotkanie na żywo z mentorem i jego psem. Na dziesięć osób pracę otrzymuje jedna. – To często studentki i studenci, ale też osoby, które są elastyczne czasowo i wykonują pracę petsitterską obok innych obowiązków zawodowych. Podstawą jest miłość do zwierząt, ale osoba, która z nimi pracuje, podlega też standardom etyki zawodowej. W żadnym wypadku nie powinno się powierzać opieki nad zwierzęciem osobie niepełnoletniej. Nie każdy opiekun będzie też w stanie poradzić sobie z psem lękliwym czy agresywnym – mówi założycielka Alvis. Półgodzinne wyprowadzenie psa przez profesjonalną petsitterkę kosztuje 73 zł, taniej jest w abonamencie. Po spacerze właściciel otrzymuje raport zawierający zdjęcia i trasę gps. Alvis działa w większych miastach, gdzie zatrudnia łącznie ponad 700 opiekunów.
Z miłości do sierści
Zuzanna Wiech o tym, że można zarabiać na spacerach z psami, dowiedziała się w Anglii, dokąd wyjechała po studiach. – Petsitting jest tam bardzo popularny, a ja szukałam swojej drogi zawodowej. Zaczęłam zgłębiać temat opieki nad zwierzętami i założyłam profil w jednym z internetowych serwisów. Po kilku miesiącach rzuciłam pracę w fabryce i zostałam petsitterką – opowiada. Do Polski wróciła z nowym zawodem. – Mam dom na wsi w Małopolsce, gdzie z pomocą rodziców postanowiłam otworzyć psi pensjonat. W rodzinie zawsze były psy, ale kiedy podróżowaliśmy, mieliśmy problem ze znalezieniem odpowiedniego miejsca, w którym mogłyby zostać. Chciałam więc stworzyć to, czego mi wtedy brakowało – mówi.
Lilia Smolar z Gdańska, szukając dodatkowego zajęcia na studiach, odpowiedziała na ogłoszenie dotyczące wyprowadzania psów. – Nie dostałam tej pracy, ponieważ okazało się, że brakuje mi wiedzy i doświadczenia. Wówczas istniało jeszcze przekonanie, że wystarczy mieć swoje zwierzę, żeby wiedzieć, jak zająć się innymi – mówi. Razem z tatą, który ma duże doświadczenie z psami, przeszli szkolenia i wpadli na pomysł, aby stworzyć serwis, który nie tylko pośredniczy w łączeniu właścicieli zwierząt z opiekunami, lecz także zapewnia tym ostatnim edukację. – Z badań rynku, które przeprowadziliśmy, wynikało, że choć wiele osób nie wiedziało, czym właściwie jest petsitting, zapotrzebowanie na indywidualną opiekę nad zwierzętami było bardzo duże. Od początku chcieliśmy podejść do sprawy profesjonalnie: sprawdzać kompetencje opiekunów i zajmować się ich kształceniem, aby uniknąć ryzyka, że ktoś skrzywdzi zwierzę albo zachowa się nieodpowiedzialnie w relacjach z klientami – mówi.
Joanna Szopińska nie miała zwierząt w dzieciństwie, pierwszego kota adoptowała jako dorosła osoba. Teraz podobizna Franka zdobi logo jej firmy. – Wchodziłam na rynek w Warszawie w momencie, w którym usług petsitterskich dla psów było już na nim dużo. Postanowiłam, że wyspecjalizuję się w kotach – mówi. Zaczynała sama, jednocześnie pracując w branży IT. Kiedy działalność zaczęła przynosić zyski, postawiła wszystko na kocią kartę.
Przede wszystkim relacje
Zuzanna Wiech założyła Psitulny Pensjonat poza miastem, ale zadowoleni klienci przyjeżdżają z miejsc oddalonych nawet o godzinę. Jej zdaniem empatia to najważniejsza kompetencja w tym zawodzie. – Skończyłam kurs petsittingu, ale najwięcej nauczyłam się w praktyce. Kiedy pies się boi, potrafię leżeć z nim na podłodze przez dwie godziny, aż się przekona, że jestem fajną ciocią. Zależy mi na tym, żeby zwierzę miało u mnie jak w domu. Tego też oczekują klienci.– mówi.
Joanna Szopińska, właścicielka firmy Do góry kotami, stworzyła zespół kilkunastu osób profesjonalnie opiekujących się kotami. Ceny wizyt domowych zaczynają się od 70 zł. W sezonie wakacyjnym bywa ich nawet 1000 w miesiącu. Oprócz catsittingu firma oferuje też podawanie zwierzętom leków czy towarzyszenie im u weterynarza. – To nie jest tylko praca, to jest styl życia. Pod telefonem jestem właściwie przez cały czas, ponieważ kot nie da nam urlopu. Klienci dzwonią do nas nie tylko, kiedy wyjeżdżają, lecz również gdy mają problem ze zwierzęciem i potrzebują pomocy – mówi.
Jednak to nie psy czy koty, ale ich właściciele bywają największym wyzwaniem w branży, która opiera się na zaufaniu. – Od innych opiekunek dowiedziałam się, że płatności najlepiej pobierać z góry. To ważna informacja, ponieważ jestem osobą, która dla dobra zwierzęcia byłaby gotowa pracować za darmo – mówi Zuzanna Wiech. Doba w Psitulnym Pensjonacie kosztuje 90 zł. Wciąż zdarzają się klienci, którzy uważają, że to za drogo. – Niektórzy myślą, że petsitting to szybki, łatwy pieniądz, a na rynku pełno jest osób, które oferują swoje usługi po bardzo niskich cenach. Pozostaje liczyć na świadomość właścicieli zwierząt – dodaje. – Kierowanie się wyłącznie ceną w wyborze petsittera to przepis na katastrofę – uważa właścicielka Do góry kotami. – Lepiej unikać też osób, które działają w szarej strefie, ponieważ umowa zabezpiecza zarówno klientów, jak i opiekunów – dodaje.
Firma Lilii Smolar zaczęła się dynamicznie rozwijać w pandemii, a osoby, które wówczas były na kwarantannie, dzisiaj są stałymi klientami. – Zdarzają się sytuacje, że właściciel psa zachoruje, jest w szpitalu albo nie może chodzić po operacji. Często osoby starsze nie są w stanie wychodzić na dłuższe spacery i my ich w tym wyręczamy – mówi współwłaścicielka Alvis. To, że opiekunowie przywiązują się do swoich zwierzęcych podopiecznych, jest oczywiste, ale silna więź często wytwarza się też między ludźmi. – Pomagamy zarówno kotom, jak i ich właścicielom przejść przez rozłąkę. Niektórzy nasi klienci po raz pierwszy od dłuższego czasu wyjechali na wakacje, ponieważ wcześniej bali się zostawić z kimś swoje ukochane zwierzę – mówi Joanna Szopińska.
Miłość zwierząt i wdzięczność ich właścicieli to najlepszy prezent dla petsitterów. – Niektórzy piszą do nas, że pies ma lepsze wakacje niż oni – mówi Lilia Smolar. Miłe są też drobne gesty, jak woda w lodówce w upalny dzień czy coś do zjedzenia. Czasem wystarczy kartka z napisem: „dziękuję”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.