Znaleziono 0 artykułów
24.04.2025

Ostatni sezon serialu „Ty” igra z oczekiwaniami fanów. Puenta was zaskoczy

24.04.2025
Piąty i ostatni sezon serialu „Ty” z Pennem Badgleyem na Netflixie zaskoczy nawet wiernych fanów (Fot. materiały prasowe)

Joe Goldberg nie zasługuje na to, by żyć długo i szczęśliwie. Jaki los spotkał w finale serialu Netflixa „Ty” z Pennem Badgleyem mordercę, który uważa się za romantyka? 

Historia Joe Goldberga mogła zakończyć się na kilka sposobów. Psychopata uważający się za romantyka mógł zginąć z rąk jednej z niedoszłych ofiar, popełnić samobójstwo, trafić do więzienia za swoje haniebne czyny, kontynuować swój zbrodniczy proceder albo przejść cudowną metamorfozę, znaleźć tę jedyną, żyć długo i szczęśliwie. Nie zdradzę wam, który ze scenariuszy spełnił się w piątym sezonie serialu Netflixa „Ty”. Przekonajcie się sami. W finałowej scenie  Joe po raz ostatni zwraca się do kogoś na „ty”. Tym razem jednak adresatką jego monologu nie jest nowa ukochana, na której punkcie ma obsesję. „Ty” to dla bohatera każdy z widzów, którzy przez pięć sezonów z wypiekami na twarzy śledzili losy seryjnego mordercy. „Ty” zmienia się w „wy” – społeczeństwo zafascynowane przemocą, zbrodnią, złem. Tani to chwyt. Ale szeroko otwarte oczy Joe, które w zależności od okoliczności przypominają wzrok zranionego zwierzęcia albo drapieżnika na polowaniu, działają i na bohaterów snutej przez niego opowieści, i na nas po drugiej stronie ekranu. Czy te oczy mogą kłamać? Czy ten skrzywdzony chłopak naprawdę krzywdzi innych? Czy nieśmiały, rycerski, uroczy księgarz zabija kobiety, które kocha?

Dyskretny luksus życia mordercy

W piątym sezonie na moment narrację przejmuje Bronte (Madeline Brewer z „Opowieści podręcznej), a tak naprawdę Louise, której Joe nadał nową tożsamość, nawiązującą do ich ulubionych wiktoriańskich powieści. To ona – zahukana dziewczyna zaczytująca się w powieści Beck, pierwszej ofiary Joe – ma zdekonspirować mordercę, ale oczywiście wpada w jego sidła. Trudno ją za to winić. Skoro w Goldbergu zakochiwały się już pisarki, malarki, miliarderki… Dzięki bogaczce Kate, którą Joe poznał w Londynie, na początku piątego sezonu bohater wiedzie wymarzone życie. Pławi się w luksusie, uśmiecha się z okładek magazynów, z nową żoną wychowuje syna ze związku z pierwszą, Quinn, którą otruł. Życie małego Henry’ego wydaje się niemal idealne, zupełnie inne niż dorastanie Joe, który nie zaznał miłości. Henry dostał szansę, której Joe nie miał nigdy. Niekochany, sam nie potrafi kochać, myli zakochanie z obsesją, zamiast chronić – naraża na niebezpieczeństwo. Tak w każdym razie tłumaczy to sobie Joe, a otoczenie mu ulega.

Sezon zaczyna się jak „Sukcesja” – od ujęć szklanych wieżowców Nowego Jorku, do którego bohaterowi udało się powrócić, scen z obrad zarządu wielkiej korporacji, czerwonych dywanów, rautów i przyjęć. Kończy w klimacie gore – brudem, krwią, makabrą. Jak zwykle w serialu „Ty”, i te sekwencje na szczycie, i te na dnie wydają się umowne. Jakby wszystko tak czy siak działo się w chorej głowie Joe. To on nakłada na kamerę filtr, przez który oglądamy świat – czy to jego ukochany Nowy Jork, czy oślepiające słońcem Los Angeles, czy mglisty Londyn. Joe’emu nigdzie – nawet w penthousie za dziesiątki milionów dolarów, u boku pięknej żony, podczas zabawy z synem – nie udało uciec się od samego siebie. Serial wciąż szuka dla niego usprawiedliwień, zastawiając na widza pułapkę tak, jak w sidła Joe wpadają kolejne kobiety. 

Toksyczna męskość w krzywym zwierciadle

Bronte wyraża to jasno – Joe pod płaszczykiem nieśmiałego uwodziciela kryje ohydne oblicze mizogina. Mówi kobietom, co mają myśleć, mówi im, jakie są w jego oczach i jakie mają być. Wydaje mu się, że je buduje, kreuje, wymyśla, podczas gdy odbiera im głos, sprawczość, życie. „Ty” to utrzymana w klimacie pulp fiction, bliska filmom typu „Prawdziwy romans”, kampowa krytyka patriarchatu. Nie każdy mężczyzna dusi jak Joe, ale wielu tłamsi. Nie każdy mężczyzna sięga po broń jak Joe, ale wielu stosuje przemoc psychiczną. Nie każdy mężczyzna osacza, stalkuje, śledzi jak Joe, ale wielu uprzedmiotawia kobiety. W „Ty” w krzywym zwierciadle oglądamy toksyczną męskość. I kobiety, które tak bardzo pragną miłości, tak bardzo czują się niedoceniane, tak bardzo potrzebują się przytulić, że ignorują czerwone flagi. Wszystko w imię wymarzonego „I żyli długo i szczęśliwie”. Joe jako szaleniec, który dla ukochanej zrobi wszystko, udowadnia po raz kolejny szkodliwość mitu romantycznej miłości, którą tak łatwo wynaturzyć. 

Anna Konieczyńska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Ostatni sezon serialu „Ty” igra z oczekiwaniami fanów. Puenta was zaskoczy
Proszę czekać..
Zamknij