Na hasło łazienka myślimy przede wszystkim o prozaicznej codziennej higienie, ale i o przyjemnościach: pielęgnacyjnych czy upiększających rytuałach. Jednak nie możemy zapominać, że łączy się to z hektolitrami zużywanej wody oraz mnóstwem chemii koniecznej do utrzymywania czystości. I od nich właśnie zaczynają się eko-rewolucje. Z pomocą przychodzą nam zarówno kosmiczne technologie, jak i sposoby, które stosowały nasze babcie.
– „Mój syn nie będzie miał samochodu, nie będzie jadał steków ani brał długich kąpieli” – usłyszałam na jednej z konferencji dotyczącej wyzwań, jakie niesie przyszłość. To bardzo obrazowe zdanie – mówi Katarzyna Andrzejczyk-Briks, ekspertka od teorii designu, wykładowczyni na warszawskim Uniwersytecie SWPS i w poznańskiej School of Form. Nasza codzienność zmieni się szybciej, niż to sobie wyobrażamy. Będziemy podróżować przede wszystkim transportem publicznym, sięgniemy po alternatywne źródła białka i zaczniemy szanować czystą wodę, bo jej deficyt będzie oznaczał głód i wojnę. – Czysta woda, podobnie jak czyste powietrze, stają się towarem premium, choć nie wszyscy to zauważają – dodaje ekspertka. Liczby potwierdzają tę tezę: woda zdatna do picia, do której mamy dziś dostęp, to tylko jeden procent całych zasobów Ziemi (za U.S. Geological Survey). Ta wiedza zmienia podejście architektów, inżynierów, ale i ekspertów pracujących dla przemysłu kosmetycznego, którzy są przekonani, że jednym z miejsc, które czeka rewolucja, jest właśnie łazienka.
***
Krany napowietrzające strumień wody, by wydawał się większy, czy systemy elektroniczne informujące o ilości wyprodukowanych przez domowników ścieków to już standard. Realna oszczędność wody wymaga bardziej zaawansowanych technologii, przeniesionych, dosłownie, ze statków kosmicznych NASA. Mehrdad Mahdjoubi, projektant wzornictwa przemysłowego zaangażowany w amerykańską ekspedycję na Marsa, wyszedł od idei, by „całkowicie zamknąć obieg wody”. Opatentował rozwiązanie, które zastosowała szwedzka firma od armatur Orbital System. W czasie kąpieli pod prysznicem woda jest na bieżąco przetwarzana przez domową minioczyszczalnię ścieków i zanim zdąży wystygnąć, trafia ponownie do kranu. Producent twierdzi, że taki system można zainstalować w każdej łazience. Efektywność jest imponująca – oszczędzamy ok. 90 procent wody i 80 procent energii (brak podgrzewania). Wyniki można monitorować za pośrednictwem specjalnie stworzonej aplikacji.
Za marnotrawstwo wody odpowiada też toaleta. Jakim wyzwaniem jest dla projektantów zmiana tradycyjnego systemu „spłukiwania”, świadczy projekt Billa Gatesa „Reinvent the Toilet Challenge”. Amerykański wizjoner przyznaje duże granty naukowcom pracującym nad ekologiczną i ekonomiczną toaletą, która zmieniłaby codzienne życie dwóch miliardów ludzi, już teraz pozostających bez dostępu do czystej wody. Z pewnością ten wynalazek wpłynie również na funkcjonowanie naszych łazienek.
***
Troska o środowisko to również minimalizowanie środków chemicznych, z których korzystamy na co dzień. – Czy to będą skomplikowane receptury kosmetyków do pielęgnacji skóry, czy agresywne środki czyszczące, wszystko w rezultacie trafi do wody – tłumaczy Katarzyna Andrzejczyk-Briks. Wiele świadomych osób już dziś sięga po produkty o prostych i naturalnych składach, a tak zwaną chemię domową zaczynają produkować samodzielnie. – To nie jest trudne, wystarczy soda, kwasek cytrynowy czy ocet – przekonuje ekspertka.
Coraz popularniejszy trend na ekologiczne – zwrotne albo nadające się do recyklingu – opakowania wkrótce stanie się oczywistością, a innowacją będzie „zero waste”, czyli w ogóle brak opakowania, co uwolni wszystkich od potrzeby transportowania, czyszczenia i przetwarzania odpadów. Kluczem okazuje się uruchomienie wyobraźni i odejście od tradycyjnych konsystencji, np. szampon z powodzeniem da się wyprodukować w kostce (robi tak polska firma Cztery Szpaki), podobnie jak dezodorant (choćby stożki marki Lamazuna).
– Warto się zastanowić, czy potrzebuję kremu zapakowanego w butelkę, pudełko, bibułkę i papierową torbę i co z tego trafi zaraz na śmietnik – dodaje Katarzyna Andrzejczyk-Briks.
***
Jestem pewna, że z czasem zredukujemy liczbę produktów do niezbędnego minimum. Zamiast trzech kremów będziemy używać jednego wielofunkcyjnego i bez problemu podzielimy się kosmetykami z innymi członkami rodziny. Jeśli dziś mamy jeszcze wątpliwości, z pomocą przyjdą nam naukowcy. Np. ekologiczny dezodorant w słoiku marki Purite został tak skomponowany, żeby jego zapach nie był odbierany ani jako damski, ani męski. Jest neutralny i może służyć wszystkim domownikom, zwłaszcza że nakłada się go palcami lub szpatułką.
„Mniej” oznacza też koniec z jednorazówkami, które w formie patyczków do uszu, wacików, golarek skolonizowały nasze łazienki i zaśmieciły oceany. Niebawem powinny je wyprzeć m.in. rozwiązania z przeszłości. Przecież drewnianych patyczków z watą, materiałowych płatków kosmetycznych czy metalowych golarek z wymienną żyletką używali nasi rodzice czy dziadkowie. W tym zestawieniu zastępujący tampony silikonowy kubeczek menstruacyjny wydaje się awangardą, ale tylko do momentu, kiedy poznamy jego historię. Pierwsze modele wykonane z gumy opatentowano już w latach 30. ubiegłego wieku. Jak się okazuje, wielorazowe produkty mają nie tylko długą tradycję, ale też stoją za nimi lata testów i udoskonaleń. Są trwałe, tanie i zawsze pod ręką. – Z tendencją odchodzenia od jednorazówek mamy jeden problem. Ich wielorazowe odpowiedniki wymagają od nas więcej czasu i uwagi, a ludzie są po prostu wygodni, bo tego nauczyła ich kultura „weź i wyrzuć” – przyznaje Andrzejczyk-Briks. Trzeba o nie dbać – regularnie prać, odkażać, suszyć. Jeśli chcemy żyć naprawdę ekologicznie, musimy zwolnić i zaangażować się w czynności, które do tej pory wydawały nam się bez sensu.
Cały artykuł można przeczytać w „Vogue Uroda”, wydaniu specjalnym Vogue Polska.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.