Rodzimi projektanci podbijają światową scenę dizajnu. To dzięki takim osobom, jak Jan Garncarek, Olga Bielawska, Przemysław Cepak czy Anka Sanetra meble z metką „Made in Poland” stały się nową definicją luksusu.
Jan Garncarek
Okulary. Wykonane z mosiądzu oprawki były całkiem udane, choć zupełnie bezużyteczne – zbyt cienkie, by umieścić w nich szkła, zbyt ciężkie, by je nosić. Dlatego szybko skończyły na półce w warsztacie dziadka. To był pierwszy udany projekt nastoletniego Jana Garncarka. Po nim przyszły kolejne – zabawki, drobne dekoracje i pieczęci do lakowania poczty, które okazały się sprawdzonymi walentynkowymi upominkami dla koleżanek z klasy. Dryg do rzemiosła jest częścią DNA Garncarka. Oprócz dziadka rzemiosłem zajmowała się również jego mama, która prowadziła szwalnię, a rzemieślnicze tradycje przekazywane były w rodzinie od pokoleń.
Nic więc dziwnego, że gdy nadszedł czas wyboru studiów, Garncarek zdecydował się na wzornictwo w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Przez pewien czas myślał o architekturze, ale potrzeba pracy z przedmiotem okazała się silniejsza. Naukę kontynuował na Politecnico di Milano w pracowni Michelego de Lucchiego i Andrei Branziego. We Włoszech odkrył bogactwo dizajnerskiego dziedzictwa, pieczołowicie doglądanego przez tamtejszych projektantów i akademików. Po powrocie do Warszawy zaczął zgłębiać polską historię dizajnu, która okazała się zupełnie inna – postrzępiona i nieciągła, ale zawsze fascynująca. Dorastając, słuchał opowieści dziadków o przedwojennej Warszawie, mieście, które zniknęło. Ten brak napędzał jego wyobraźnię. – Jako projektant pełnię funkcję łącznika między przeszłością a teraźniejszością. Moim zadaniem jest przypominać o pięknie tego, co było, zapewnić pamięci dalsze życie w przedmiotach, które pozostaną.
Po studiach doświadczenie zdobywał w Towarzystwie Projektowym, szybko jednak zdecydował się działać na własny rachunek. Studio otworzył w 2017 roku. W pracy podąża za własną intuicją. – Zawsze wyobrażam sobie powstający przedmiot: jaki jest, jaką ma fakturę, z czego został wykonany. Co czuję, gdy go używam – opowiada.
Jednym z jego najbardziej rozpoznawalnych projektów jest linia lamp Metropolis. – Zamysłem było stworzenie współczesnego odpowiednika ogniska domowego. Stąd wybór mosiądzu, którego obły kształt i kolor przygaszonego złota przywołują wspomnienia rodzinnego ciepła.
Cały tekst znajdziecie w pierwszym wydaniu „Vogue Polska Living”. Do kupienia w salonach prasowych i online.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.