Wczoraj w Los Angeles odbyła się premiera nowego filmu Quentina Tarantino „Pewnego razu… w Hollywood”. W rolę Romana Polańskiego wcielił się Polak Rafał Zawierucha, który na czerwony dywan włożył garnitur projektu Rodrigo De La Garzy.
Kiedy informacja, że Rafał Zawierucha zagra u Quentina Tarantino, obiegła świat, od razu stał się najgorętszym polskim nazwiskiem w Hollywood. Pierwsze kroki w aktorstwie Zawierucha stawiał w teatrze, zagrał w kilku serialach i filmach (m.in. „Miasto 44” i „Księstwo”), jednak to właśnie rola Romana Polańskiego otworzyła nowy rozdział w jego karierze.
Projektant Rodrigo De La Garza zaczynał natomiast jako hodowca alpak w rodzinnej firmie, ale to moda zawsze była jego pasją, dlatego w 2010 roku stworzył swoją markę. Oferuje szyte na miarę garnitury, wykonane z najwyższej jakości materiałów. Jego ubrania noszą takie gwiazdy jak Borys Szyc i Marcin Prokop, a teraz do listy dołączył Rafał Zawierucha, który projekt De La Garzy wybrał na hollywoodzką premierę „Pewnego razu… w Hollywood”.
– Zostaliśmy sobie przedstawieni przez naszą wspólną znajomą, która napisała do mnie, że jej przyjaciel, aktor, potrzebuje garnituru na bardzo ważne wydarzenie i zastanawia się, czy to ja mogę go stworzyć – wspomina projektant. – Początkowo miałem przygotować garnitur na festiwal filmowy w Cannes, ale nie udało nam się zgrać grafików. Kilka tygodni temu wpadliśmy na siebie na mieście. Stanęło na tym, że Rafał założy garnitur mojego projektu na premierę w Hollywood – mówi De La Garza.
Garnitur dla aktora składa się z prostej marynarki zapinanej na dwa guziki oraz zwężanych, lekko skróconych spodni. – Najważniejszym elementem był kolor, nad którym myślałem najdłużej. Miał być odważny, niecodzienny, a jednocześnie elegancki – zdradza projektant. Wybór padł na wyrazisty odcień niebieskiego.
– Lubię kolory i odważne połączenia. Dużo podróżuję, dlatego moje ubrania muszą być przede wszystkim wygodne – mówi Zawierucha. – W garniturze czuję się sobą. Męsko, odważnie, ale nie poważnie – dodaje. Dla aktora był to ważny wieczór, wieńczący wyjątkowy projekt. – [Quentin Tarantino] to twórca, który wie czego chce. Nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. To była niezwykła lekcja dla mnie, móc obserwować go przy pracy. – wspomina aktor.
Jak mówi, możliwość zagrania Romana Polańskiego u boku takich gwiazd jak Margot Robbie, Leonardo DiCaprio i Brad Pitt wiele go nauczyła. Zawierucha zwraca jednak uwagę na to, że w bezpośrednim kontakcie aktorzy są normalnymi ludźmi, z którymi można się pośmiać i porozmawiać o życiu. – Będąc w Stanach, wielokrotnie słyszałem, żeby mówić o swoich korzeniach i nie bać się mówić, skąd pochodzę. W Hollywood każdy jest skądś, każdy jest przyjezdny.
Zawierucha nie ma zamiaru zwalniać tempa. Niedawno skończył zdjęcia do „Najmro”, opowiadającego historię króla ucieczek Zdzisława Najmrodzkiego. Teraz pracuje nad filmem „Orzeł. Ostatni patrol”, a niedługo do kin trafi „The Soviet Sleep Experiment”, niezależna amerykańska produkcja, w której aktor zagrał główną rolę.
Premierowo na Vogue.pl prezentujemy kulisy przygotowań do hollywoodzkiego czerwonego dywanu. „Pewnego razu… w Hollywood” trafi do polskich kin 16 sierpnia.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.