Tłem dla nowej kolekcji Robotów Ręcznych stał się bezkresny las, a inspiracją stylizacje Lady Di. Zobaczcie najnowsze propozycje polskiej marki.
Marta Iwanina-Kochańska 11 lat temu postawiła sobie cel: chronić lokalne rzemiosło. Choć jest coraz trudniej o specjalistów i surowce, wciąż wskrzesza plecionkarstwo i dziewiarstwo, wzbogacając obie te dziedziny o pierwiastek mody.
– W poprzednim sezonie zrobiliśmy nietypową dla nas sesję w domowym studiu. Kadry były zatrzymane, tak jak my wszyscy, zamknięci wtedy w bezruchu – opowiada założycielka i projektantka marki Marta Iwanina-Kochańska. Choć w pracy Robotów Ręcznych zmieniło się niewiele – ich projekty od lat powstają w pod Warszawą w rodzinnym domu z ogrodem – założycielka marki odczuła tęsknotę za podróżami w miejsca spokojne i bezpieczne. W weekendy gubiła się więc z rodziną w pobliskim lesie.
W rezultacie bezkresny las stał się tłem kampanii nowej kolekcji. Scenografią są tu rytmiczne rzędy brzozowych pni, trawy, porozrzucane wśród nich szyszki i zaparkowany w bezkresie stary samochód. Całość wydaje się zatrzymana w czasie. – Od zawsze staramy się, żeby nasze kolekcje i kampanie wymykały się sezonom. Lubię patrzeć na nie po latach i odkrywać, że pozostają aktualne – mówi Marta Iwanina-Kochańska.
Stylizacji nie zainspirował już lockdown, lecz słynne looki Lady Di. – Jej styl wszedł już do kanonu, a my postanowiliśmy się nim trochę zabawić. Diana pasowała nam też do motywu samochodu, bo bardzo często tak ją fotografowano – tłumaczy projektantka. Nowe produkty wpisały się zarówno w sielski obrazek, jak i w klimat lat 90. – Nie ma tu rewolucji. Ciągle robimy to samo – szukamy nowych form dla koszyków, zmieniamy rozmiary, eksperymentujemy ze swetrami – odświeżamy je, wynajdujemy nowe sploty i kroje. Charakter naszych rzeczy się nie zmienia, mają tworzyć komplementarną całość, nowe pasować do tych sprzed wielu lat. Chcemy utrwalać rzemiosło i walczyć z modą na chwilę – Marta dodaje, że sama w projektach z pierwszych kolekcji Robotów będzie chodzić do zdarcia, czyli jeszcze długo.
W tym sezonie uwagę zwracają ażurowe modele swetrów, w znakomitej większości wykonane ze stuprocentowo naturalnych przędz. Zdobią je motywy botaniczne. – Dekoracyjne sploty to wariacje na temat listków w różnych odsłonach. Przetestowaliśmy wiele wariantów, w końcu zostały trzy – mówi. Ten delikatny akcent nie tylko tworzy faktury bardzo interesującymi, ale przede wszystkim odpowiada na powszechną tęsknotę za naturą.
Swetry są całoroczne, ale przewiewne. Założone na gołe ciało kojarzą się z ciepłymi letnimi popołudniami. Uzupełniają je akcesoria – ręcznie robione drewniaki ze skóry i koszyki. Torebki zyskują nowe wykończenia ze skóry i nowe duszki. Płócienne worki można dodawać, wyjmować i wymieniać, tym samym nieco zmieniając funkcję i charakter ulubionych modeli. – Potrzebę wielofunkcyjności mam zakodowaną od czasów studenckich. Mój dyplomowy projekt był zestawem pudełek dla współczesnego nomady. Miały służyć do przechowywania i przewożenia przedmiotów, ale także stanowić elementy konstrukcyjne do budowy przepierzeń, meblościanek, stolików – wspomina Marta Iwanina-Kochańska i podkreśla, że w świecie nadmiaru bardzo potrzebujemy dobrego przemyślanego designu.
Zupełną nowością są rączki i paski z brązowej skóry oraz worek Diana wykonany z surówki bawełnianej. Można dopiąć do niego eleganckie rączki, a w razie potrzeby wyprać. – To praktyczna propozycja, która świetnie sprawdzi się w podróży. Zajmuje niewiele miejsca, a jest szalenie pakowna. Można dopiąć do niej nawet długi pasek – mówi. Ten model to także odpowiedź na problemy z dostępem do rzemieślników i surowców. – Popyt na koszyki jest duży, a ja niestety już wiem, że koszyków zabraknie i również w tym sezonie istnieje potrzeba stworzenia listy oczekujących. Twórców jest coraz mniej, coraz mniej też rogożyny – objaśnia. Pałka wodna, która rośnie w stawach to podstawowy obok wikliny surowiec, którego używa. Jest niestety notorycznie niszczona jest przez przypadkowe osoby, które koszą nabrzeża, a sama jej obróbka to trudny wieloetapowy proces.
Marta Iwanina-Kochańska nauczyła się pokory i cierpliwości dla procesu i pracy ludzkich rąk. Dziś stara się edukować klientki, że warto poczekać cztery tygodnie na najwyższej jakości sweter i nawet dłużej na torebkę, która choć bywa, że wygląda podobnie do tych sprzedawanych przez sieciówki, jakością przerasta je o niebo. – Na szczęście coraz więcej naszych klientek poluje na takie unikaty. Doceniają wyjątkowość przedmiotów, których nie można mieć od ręki – mówi.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.