Fotobudka, prosecco z mobilnego baru, zespół muzyków, harfistka, wypożyczony samochód – te elementy przyjęć ślubnych z powodu oszczędności bywają usuwane z listy wydatków. Narzeczeni coraz częściej decydują się na muzykę z płyt, niewielki poczęstunek, pomoc znajomych, rodziny. Rozmawiamy z przyszłymi pannami młodymi o tym, z czego nie chcą rezygnować przy planowaniu własnego ślubu oraz na czym oszczędzają.
Wymarzonym dniem ślubu Klaudii Chudyby była sobota, 22 lipca, dzień urodzin jej przyszłego męża. Ponieważ lokal, na jaki się zdecydowali, wymagał tego dnia zbyt wysokich opłat, zmienili termin na tańszy, na niedzielę. Ale nie zrezygnowali z marzenia, żeby przyjęcie odbyło się latem.
Klaudia Chudyba: Buty upolowałam na wyprzedaży, welon zamówiłam na AliExpress
Nasz idealny ślub to taki we włoskim klimacie – dużo prosecco, kwiaty, świece, piękna plenerowa ceremonia. La dolce vita. Organizujemy ślub cywilny w plenerze, a wesele w okolicach Warszawy. Ja pochodzę z Małopolski, z okolic Brzeska, Mateusz jest spod Garwolina, dlatego sporym wyzwaniem było wybranie miejsca, bo nasi bliscy oddaleni są od siebie o ponad 300 kilometrów. Wiedzieliśmy, że części rodziny będziemy musieli zapewnić nocleg, dlatego wybierając salę, braliśmy pod uwagę miejsca noclegowe w dobrej cenie. Poza tym, że zmieniliśmy datę ślubu z powodów finansowych, ograniczyliśmy także dekoracje kwiatowe do minimum. Mateusz pracuje w branży IT, ja jestem fotografką i graficzką, dlatego zaproszenia, winietki, karty menu i powitalne tablice robimy sami, co znacznie obniża cenę organizacji wesela. Rezygnujemy też z takich atrakcji, jak bańki mydlane, zimne ognie, fotobudka, księga gości czy animatorka dla dzieci. Nie będziemy robić poprawin, chociaż bardzo mi na nich zależało.
Wymarzoną suknię ślubną udało mi się znaleźć w świetnej cenie, buty upolowałam na wyprzedaży, a welon zamówiłam na AliExpress. DJ-em będzie nasz kolega, wiemy, że jest świetny w tym, co robi, a dzięki znajomości mamy też niższą cenę. Długo też szukaliśmy miejsca, które oferuje alkohol w najlepszej cenie, i zamówiliśmy go wcześniej, dzięki czemu uniknęliśmy tegorocznych podwyżek.
Wiemy, że wesele to dość droga impreza, i staramy się szukać oszczędności wszędzie, ale też dbać, żeby przyjęcie było w naszym stylu i żebyśmy mogli wspominać je do końca życia. Wspierają nas rodzice, za co jesteśmy im bardzo wdzięczni, bo bez ich pomocy finansowej zdecydowanie trudniej byłoby nam wszystko zorganizować i na pewno nie udałoby się nam zrobić tego w rok. Pewne elementy ślubu są dla nas bardzo ważne, jak choćby profesjonalny fotograf i pyszne jedzenie. Na nich nie oszczędzamy.
Marta Witecy: Pilnujemy budżetu, rozpisanego w Excelu
Oboje pochodzimy ze Śląska, dlatego nasz ślub, w drugiej połowie czerwca, odbędzie się w Gliwicach, a wesele robimy w Bytomiu. Ja jestem początkującą kosmetolożką w trakcie magisterki, narzeczony jest w trakcie doktoratu z fizyki. Nasz wymarzony ślub odbyłby się pewnie w plenerze, na plaży lub w lesie, a wesele, z dobrą muzyką i pysznym jedzeniem, też gdzieś w naturze, z najbliższymi.
Od samego początku priorytetem były dla mnie sala oraz wedding planner. Kiedy tylko udało mi się zarezerwować termin, zaczęłam szukać DJ-a, zespołu, fotografa i kamerzysty w przystępnej cenie. Staramy się zaoszczędzić na wszystkim. Mam zamiar kupić suknię ślubną z drugiej ręki, a nie zamówić szytą na miarę, rezygnuję z welonu, obrączkę mam po babci, a obrączka Alfreda będzie przetapiana z rodzinnego złota. Papeterię zrobię sama, tort i stół z deserami przygotuje siostra świadkowej, więc zapłacę połowę ceny rynkowej. Szukamy lokalnych usługodawców, żeby nie płacić za ich noclegi i przejazdy, a takie dodatki, jak plan stołów, dekoracje sali i domu czy pudełko na obrączki staramy się zdobyć z drugiej ręki. W ramach upominków dla gości planujemy rozdawać domową nalewkę, którą zrobi brat narzeczonego. Zrezygnowaliśmy z wypożyczania i strojenia samochodu. Nie zdecydujemy się też najprawdopodobniej na dekorację kościoła, sesję plenerową po ślubie i niektóre z usług dodatkowych, takich jak mobilny bar z prosecco, fotobudka, wielkie napisy „LOVE” czy strefa chilloutu w ogrodzie.
Staramy się zorganizować wesele według naszych potrzeb oraz marzeń, ale w jak najniższej cenie. Wspierają nas rodzice, którzy zapłacą za „talerzyki” rodziny, czyli około 30 procent wszystkich kosztów. Pilnujemy budżetu, który mam rozpisany w Excelu, i jeżeli będzie taka możliwość, zdecydujemy się na fotobudkę, harfistkę, fryzjera i profesjonalny makijaż, a jeśli ceny podskoczą tak, że nie damy rady, zamiast fotobudki będzie pożyczony Instax, na ślubie zaśpiewa znajoma, fryzurę zrobi mi świadkowa, a makijaż przyjaciółka.
Karolina Banasiak: Zrezygnowaliśmy z wesela w Polsce
Ślub bierzemy w maju, w mieście Cheongju w Korei Południowej. Jestem Polką, a mój przyszły mąż Hyunyl – Koreańczykiem. Nasz wymarzony ślub spędzilibyśmy wspólnie z obiema rodzinami, otoczeni pięknymi naturalnymi dekoracjami, muzyką na żywo i niecodziennym jedzeniem. Niestety realia nie są tak kolorowe, dlatego zdecydowaliśmy się zrezygnować z wesela w Polsce, którego koszty są ogromne. Pobierzemy się w Korei Południowej, co jest po prostu dużo tańsze. Taki ślub znacznie różni się od polskiego, ale podoba nam się ten kompromis. Planujemy niedługą ceremonię i posiłek w formie bufetu, a po powrocie do Polski urządzimy obiad dla mojej rodziny.
Oszczędzamy przede wszystkim na liczbie gości, dzięki czemu nie musimy wynajmować sali weselnej z muzykami na całą noc, co sporo kosztuje. Przeciętnej parze ciężko byłoby w tych czasach opłacić wszystko, więc mimo mniejszych kosztów wesela w Korei, niż gdyby odbywało się w Polsce, finansowo wspierają nas rodzice.
Nie oszczędzamy jednak na strojach. Ja moją po moją wymarzoną suknię – całą świecącą i bardzo długą – przejechałam ponad 200 kilometrów, a Hyunyl będzie miał na sobie jasny szary garnitur szyty na miarę. Nie chcemy też oszczędzać na zdjęciach z ceremonii ślubnej, mają być dla nas pamiątką. Jesteśmy właśnie w trakcie szukania dobrego fotografa, który będzie potrafił oddać atmosferę i emocje, towarzyszące nam tego dnia.
Aneta Woźniak: Do ślubu pojedziemy własnym samochodem
Pochodzimy z Warszawy, dlatego zdecydowaliśmy się na wynajęcie sali weselnej 40 kilometrów od stolicy. Mój narzeczony pracuje jako międzynarodowy kierowca, a ja jestem urzędniczką państwową w sektorze kultury. Nasz wymarzony ślub to nie dodatki, bujnie ozdobiona sala, wymyślne atrakcje czy stroje od znanych projektantów, ale przede wszystkim towarzystwo naszych najbliższych, szczera przysięga, udana zabawa.
Ponieważ sami zbieramy pieniądze na ślub, musimy dość mocno zaciskać pasa. Najprawdopodobniej zmuszeni będziemy zrezygnować z transportu dla gości, prosząc ich o dojazd we własnym zakresie. Rezygnujemy też z poprawin, popularnych w ostatnim czasie barów z drinkami i najprawdopodobniej z fotobudki. Nie będziemy dekorować kościoła, a żeby zaoszczędzić na dekoracji sali, skorzystamy z usług naszej znajomej, która dopiero rozpoczyna pracę w tej branży. Wiele rzeczy przygotujemy też sami: winietki, ściankę za parą młodą, drewnianą tablicę z miejscami gości, numery na stoły. Aby zaoszczędzić, suknię planuję wypożyczyć z komisu, a do ślubu pojedziemy własnym samochodem.
Jedyną rzeczą, na której nie oszczędzamy, jest sala. Nie zrezygnowaliśmy z niej – mimo podniesienia opłaty za nią o 15 procent, w związku z inflacją. Zakochaliśmy się w tym miejscu, w klimacie drewnianego dworku, ciszy i lesie dookoła. Z perspektywy czasu myślę, że ta cała otoczka nie ma dla mnie znaczenia, po prostu cieszę się, że moi bliscy po niemal 10 latach naszego narzeczeństwa doczekają się wesela i że – mimo wszelkich trudności – będzie to najpiękniejszy dzień w moim życiu. Ślub bierzemy 11 sierpnia.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.