Raport Międzyrządowego Panelu do spraw Zmian Klimatu: Możemy się uratować, ale to ostatni moment
Nowy raport naukowców z Międzyrządowego Panelu do spraw Zmian Klimatu sekretarz generalny ONZ António Guterres określił jako „przewodnik przetrwania dla ludzkości”. Sprawdzamy, co to oznacza i co się stanie, jeśli największe zagrożenia nie postawią na nogi rządzących.
Naukowcy z Międzyrządowego Panelu do spraw Zmian Klimatu (IPCC) podczas konferencji w Genewie, która odbyła się 20 marca 2023 roku, opublikowali wyniki raportu podsumowującego aktualny stan wiedzy na temat zmian klimatu na świecie.
Wnioski z niego są przerażające. Ale naukowcy wyraźnie starają się podać je w jak najbardziej pozytywny sposób, bo wiedzą, że przerażenie paraliżuje, odbiera chęć działania, a na to nie możemy sobie teraz pozwolić.
Niebezpiecznie wysoki wzrost temperatury Ziemi na skutek emisji gazów cieplarnianych ze spalania węgla, gazu i ropy jest już prawie pewny. Granica wzrostu, której do tej pory planowano nie przekraczać, czyli 1,5°C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej (sprzed lat 1850–1900), może być przekroczona nawet krótko po 2030 roku. Teraz trzeba walczyć, by ten wzrost nie był większy.
Zwycięstwo w tej walce nie będzie proste, ale autorzy raportu apelują, by nie załamywać rąk, bo ciągle jeszcze możemy, i powinniśmy, działać. Tylko dzięki działaniu możemy się jeszcze uratować. Albo uratować to, co się da. „Wybory dokonane w ciągu najbliższych kilku lat odegrają kluczową rolę w decydowaniu o przyszłości naszej i przyszłych pokoleń” – alarmują. I apelują, by przy okazji dbania o klimat dbać też o „sprawiedliwość klimatyczną”. To ważne także dlatego, że jeśli zaniedbamy tę sprawę, obok ekstremalnych zjawisk atmosferycznych czekają nas także ekstremalne problemy społeczne.
Nowy raport IPCC: „Do tej pory zrobiliśmy dla klimatu za mało”
Opublikowany 20 marca 2023 roku raport to Szósty Raport Oceniający stan klimatu na świecie (Sixth Assessment Report). Można go określić jako „megaraport”, bo podsumowuje wyniki sześciu mniejszych raportów opublikowanych przez IPCC w latach 2018–2022. Szczególnie istotne znaczenie ma w jego nazwie słowo „oceniający” – bo, jako pierwszy, raport ten ocenia działa rządów, które w porozumieniu paryskim z 2015 roku zobowiązały się do zahamowania wzrostu średniej globalnej temperatury właśnie do poziomu 1,5°C.
Jest to jednocześnie pierwszy raport, w którym IPCC jasno stwierdza, że odpowiedzialność człowieka za obecne globalne ocieplenie jest niezaprzeczalna. Działający już od 1988 roku panel w pierwszym swoim raporcie (z 1990 roku) jedynie podejrzewał ludzkość o wpływ na zmiany klimatu. W ostatnim raporcie (z 2013 roku) podsumowywał z kolei, że nauka jest „na 95 proc. pewna, że za zmiany klimatu odpowiada człowiek”. Teraz naukowcy nie mają wątpliwości.
Jak wynika z najnowszego raportu, wszystko, co do tej pory jako ludzkość zrobiliśmy dla ratowania klimatu, i działania zaplanowane przez rządy na kolejne lata to zdecydowanie za mało, by utrzymać ocieplanie się planety na założonym poziomie. Emisje gazów cieplarnianych stale rosną, zmierzamy więc do ocieplenia aż o 2°C. A wbrew pozorom pół stopnia to dramatyczna różnica, bo oznacza między innymi znacznie więcej ekstremalnych zjawisk pogodowych (fale upałów, susze, ulewne opady i powodzie), wzrost zachorowań na choroby zakaźne, w tym te o pochodzeniu tropikalnym (takie jak gorączka krwotoczna), znacznie szybszy wzrost poziomu mórz i oceanów na skutek topnienia czap lodowych na biegunach czy znacznie kwaśniejszy odczyn wody morskiej.
Ale pamiętajmy, może być jeszcze gorzej. Nawet jeśli wszystkie państwa świata zrobią to, co zadeklarowały w kwestii redukcji emisji gazów cieplarnianych, do końca stulecia globalne ocieplenie sięgnie aż 3,2°C. A jeśli nie zrobią tego, co deklarowały? Może spełnić się najczarniejszy scenariusz, wspomniany w szóstym raporcie IPCC, zgodnie z którym globalne ocieplenie na początku kolejnego wieku przekroczy aż 5°C. A to oznacza, że – jeśli chodzi o stan temperatury – cofniemy się w czasie o kilka milionów lat, do epoki, w której nie pojawili się jeszcze na Ziemi pierwsi ludzie, a średni poziom morza był o 5 do 25 metrów wyższy od obecnego. Ten fakt – oznaczający na przykład zniknięcie pod wodą Gdańska czy Elbląga – jest tylko jednym z bardzo wielu problemów, z jakimi musielibyśmy się w takiej sytuacji zmierzyć.
Walka z globalnym ociepleniem. Co powinniśmy zrobić?
Warto podkreślić, że towarzysząca raportowi IPCC informacja dla mediów została sformułowana w taki sposób, by nie epatować negatywnym przekazem. Zwykle konfrontacja z nadmiarem negatywnych informacji powoduje, że przestaje się wierzyć, że jakiekolwiek działanie ma sens. Odbiorcy takich informacji zaczynają negować to, co słyszą, lub pogrążają się w niemocy, w depresji klimatycznej.
I rzeczywiście, czytając o tym, z jak wielkimi zagrożeniami wiąże się wzrost temperatur, trudno nie poczuć przygnębienia. Naukowcy przypominają, że już dziś ludzie na całym świecie umierają z powodu ekstremalnych upałów, a wynikający ze zmian klimatu brak zabezpieczenia zapasów żywności i wody albo dostępu do nich będzie się zwiększał wraz ze wzrostem temperatury. Zagrożenia te łączą się też, co istotne, z innymi, takimi jak pandemie i konflikty (jedną z istotniejszych przyczyn wojny w Syrii były właśnie ekstremalne susze, nawiedzające ten rejon w XXI wieku). – Niemal połowa ludzkości żyje w miejscach mocno narażonych na zmiany klimatu – zauważa dr Aditi Mukherji, klimatolożka z Międzynarodowego Instytutu Zarządzania Wodą i współautorka opublikowanego właśnie raportu IPCC.
Twórcy raportu podkreślają jednak, że „nadal jesteśmy w stanie zapewnić wszystkim zrównoważoną przyszłość zapewniającą możliwość życia”. Aby powstrzymać globalne ocieplenie, do 2030 roku musielibyśmy zredukować emisje gazów cieplarnianych o połowę, a do połowy wieku – do zera. To jest fizycznie możliwe, ale skala wyzwania jest tu olbrzymia, biorąc pod uwagę fakt, że wciąż aż 80 proc. energii uzyskujemy, spalając węgiel, ropę i gaz.
Najbardziej optymistyczna prognoza? Jak czytamy w raporcie, prawdopodobieństwo osiągnięcia w XXI wieku 1,5°C różnicy temperatur w stosunku do epoki przedprzemysłowej wynosi 66–100 proc. To oznacza, że nadal mamy nawet 34% szans na to, że ten scenariusz się nie zrealizuje. Marta Palińska z Greenpeace Polska przekonuje, że da się to zrobić, jeśli tylko „sprawiedliwe i szybkie wycofanie się z węgla, ropy i gazu” będzie priorytetem dla rządzących". Ale też ostrzega przed wyborczym populizmem i greenwashingiem uprawianym przez polityków. – Nie da się nadal wydobywać węgla i przeprowadzić transformacji energetycznej, jak na potrzeby kampanii wyborczej mówił Donald Tusk. Musimy jak najszybciej zakończyć uzależnienie od paliw kopalnych we wszystkich sektorach gospodarki i przejść na odnawialne źródła energii – mówi.
Co istotne, dla zachowania „sprawiedliwości klimatycznej” ważne jest, by państwa realizowały postanowienia, zgodnie z którymi bogate gospodarki dofinansowują przystosowanie do zmian klimatu w krajach rozwijających się i zrekompensują im szkody wywołane przez zjawiska, takie jak powodzie, huragany czy susze. Chodzi tu o uzgodniony międzynarodowo już w 2009 roku (nigdy w pełni niezrealizowany) plan wspierania przez państwa globalnej Północy państw rozwijających się kwotą 100 miliardów dolarów rocznie (suma ta miała pomagać w radzeniu sobie ze skutkami zmian klimatu).
Raport IPCC apeluje o „rozwój odporny na zmianę klimatu”, czyli o to, by działania służące dostosowaniu się do zmiany klimatu zapewniały społeczeństwom także szersze korzyści. Naukowcy podkreślają, że to możliwe. Ograniczenie emisji łączy się, jak argumentują, z poprawą zdrowia ludzi (zwłaszcza kobiet i dzieci), szerszymi możliwościami zatrudnienia i zwiększeniem równości.
Miejmy nadzieję, że rządzący tym razem wezmą sobie do serca te wytyczne, zamiast – jak zwykle – kierować się krótkoterminowymi celami oraz interesami politycznymi. To może być nadzieja płonna, ale przecież trzeba mieć nadzieję. Twórcy raportu IPCC zdecydowanie są tego zdania.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.