Znaleziono 0 artykułów
05.03.2019

„Roma”: Więcej muzyki!

05.03.2019
Ścieżka dźwiękowa filmu „Roma” (Fot. materiały prasowe, Sony)

Twórca jednego z najwybitniejszych filmów minionego roku, Alfonso Cuarón, wyprodukował także album „Music Inspired By The Film Roma”. Patti Smith, Michael Kiwanuka i nastoletnia córka reżysera Bu zaśpiewali piosenki inspirowane nostalgiczną atmosferą oscarowego zwycięzcy.

Przed Oscarami wszyscy nagle stają się krytykami filmowymi. Nominują, typują, przewidują, co wygra i co według nich wygrać powinno. I tak też było w tym roku, w większym nawet stopniu niż w latach minionych. Spekulacjom o szansach „Zimnej wojny” w starciu z „Romą” nie było końca. Dołożę się post factum i ja. Gdybym był hollywoodzkim Akademikiem, zjawiskowa pod każdym względem „Roma” otrzymałaby ode mnie Oscara w kategorii najlepszy film. Laur za film nieanglojęzyczny bez wahania przyznałbym wstrząsającemu dziełu Nadine Labaki „Kafarnaum”. Przy całym uwielbieniu dla talentu Glenn Close, kreacja Olivii Colman w praktycznie pominiętej podczas gali „Faworycie” była po prostu mocniejsza, a najlepszym aktorem drugoplanowym powinien zostać Richard E. Grant za „Can You Ever Forgive Me”.

Kadr z filmu Roma / (Fot. Materiały prasowe Netflix)

„Roma” Alfonso Cuaróna to natomiast bezapelacyjny zwycięzca w każdej kategorii, o czym świadczą, oprócz Oscarów, wszystkie inne nagrody z BAFTA-mi, Złotymi Globami i weneckimi Lwami na czele. O „Romie” napisano i powiedziano już praktycznie wszystko, a mnie niezmiernie cieszy to, że epickie kino artystyczne inspirujące się wielkimi widowiskami włoskiego neorealizmu tak mocno się wybiło w czasach zuniformizowanej we wszystkich dziedzinach popkultury. To dowód na to, że wielka sztuka obroni się zawsze, choć nawet ja spotkałem się z, na szczęście pojedynczymi, głosami malkontentów syczących coś o nudnym i długim czarno-białym snuju.

Kadr z filmu „Roma” (Fot. Materiały prasowe Netflix)

Ale „Roma” niespodziewanie odkryła przede mną jeszcze jedną tajemnicę. Kilka dni temu kurier zwyczajowo przyniósł mi przesyłkę z płytami do recenzji. Po otwarciu koperty ukazał mi się znajomy kadr filmowy. Przekonany o tym, że otrzymałem po raz drugi rewelacyjną ścieżkę dźwiękową do „Romy”, odłożyłem płytę z zamiarem ofiarowania jej komuś w prezencie. Jakież było moje zdziwienie, gdy ponownie wziąłem album do ręki. Tajemniczy tytuł brzmiał „Music Inspired By The Film Roma”. Z dopiskiem, że album wyprodukowany został przez samego Alfonso Cuaróna. Zaintrygowany, natychmiast włączyłem krążek. I uszom mym objawił się nowy świat, od którego nie mogę się już uwolnić. Rzadko zdarza mi się ustawić odtwarzacz na program „repeat all”. Już sam pomysł stworzenia przez reżysera kompilacji muzycznej inspirowanej filmem wydał mi się niezwykle ciekawy, ale efekt przeszedł moje wszelkie oczekiwania.

Kadr z filmu „Roma” (Fot. Materiały prasowe Netflix)

Słyszymy „Romę” alternatywną i współczesną, cudownie dziwną i zaskakującą, przy zachowaniu klimatu filmu. Triphopowo-soulową i latynosko-psychodeliczną. To ten sam film, ale odsłaniający nieoczekiwanie swoją podskórną warstwę, którą wyczuwaliśmy wcześniej tylko intuicyjnie. Zaproszeni przez reżysera artyści, obracający się w odległych od meksykańskiej muzyki z lat 70. galaktykach, skomponowali na potrzeby filmu piosenki. Wspólnie stworzyli album całkowicie zintegrowany z obrazem. Zaraz po otwierających płytę oryginalnych dźwiękach Mexico City pojawia się protoplastka punk rocka Patti Smith w coverze swojego utworu „Wing” z 1996 roku. Po niej Beck, także w zaskakującym coverze „Tarantula” z repertuaru brytyjskiej grupy Colourbox, który zaistniał również na płycie „Filigree & Shadow” kultowego projektu This Mortal Coil wydanego w 1986 roku przez równie kultową wytwórnię 4 AD. Mroczny klimat wprowadza nastoletnia, coraz bardziej popularna w gronie inteligentnych postmilenialsów i nie tylko, Billie Eilish w  wyróżniającej się kompozycji „When I Was Older”. Ustępuje ona z kolei miejsca córce reżysera, 14-letniej Bu Cuarón, której autorska piosenka „Psycho” świadczy nie tylko o jej talencie, lecz tak jak w przypadku poprzedniej wykonawczyni, także o nadejściu fali coraz młodszych przedstawicielek inteligentnego popu. Żeby tego było mało, zespół UNKLE raczy nas przestrzennym soul trip hopem, który wokalnie uświetnia sam Michael Kiwanuka. Nie sposób nie wymienić większości wykonawców tej naprawdę niesamowitej, zaskakującej i po prostu pięknej płyty, bo nie mogę pominąć tu najnowszej tripfolkowej wersji piosenki „Those Were The Days” Laury Marling, którą w oryginale Raya Conniffa słyszeliśmy w filmie, czy zawsze rozdzierającego mi na krwawiące strzępy duszę i serce Asafa Avidana we wstrząsającej kompozycji „Between The Hands”. Jak dodamy do tego jeszcze francusko-kubańskie bliźniaczki Ibeyi, DJ-a Shadowa czy psychodeliczną cumbię formacji Sonido Gallo Negro, ukaże nam się obraz kompilacji idealnej, istniejącej z filmem w perfekcyjnej symbiozie. Doskonale radzi sobie również osobno. Dziwne to, niezwykłe i fascynujące. Ten album to także fantastyczny hołd złożony przez znakomitych artystów wielkiemu twórcy, jakim jest człowiek orkiestra Alfonso Cuarón. A swoją drogą, bardzo ciekawy jestem, czy pomysł tworzenia obok klasycznych soundtracków albumów z muzyką inspirowaną danym dziełem będzie kontynuowany przez innych twórców. Uważam go za wysoce trafiony, o ile spełnione zostaną wszystkie wymogi potrzebne do stworzenia arcydzieła, jakim jest nie tylko w moim przekonaniu „Roma”. Kto następny?

 

Maciej Ulewicz
  1. Kultura
  2. „Roma”: Więcej muzyki!
Proszę czekać..
Zamknij