
Sean Baker otrzymał cztery Oscary za kontrowersyjną „Anorę” z Mikey Madison. W swoich filmach, „Mandarynce”, „Florida Project” czy „Red Rocket”, reżyser przygląda się osobom wykluczonym. Sam otarł się o dno, gdy walczył z uzależnieniem.
– Mama wprowadziła mnie w świat kina, gdy miałem pięć lat. Dziś obchodzi urodziny. Wszystkiego najlepszego, mamo. Kocham cię. Dziękuję za wszystko. To dla ciebie – mówił Sean Baker, odbierając Oscara za reżyserię „Anory”. To piąty film reżysera, w którym portretuje osoby zajmujące się pracą seksualną. Amerykanin kieruje kamerę na ludzi, od których inni odwracają wzrok.
Sean Baker od dziecka pragnął kręcić filmy. Jego karierę mogło przekreślić uzależnienie
Matka reżysera, która pracowała jako nauczycielka (ojciec był prawnikiem), zabrała syna do biblioteki Millburn, gdzie pokazywano słynne w latach 50. filmy o potworach Universala. To doświadczenie okazało się dla Bakera transformacyjne. – Pamiętam dźgniętą włócznią mumię i Draculę, który wstawał z grobu. Była też scena z płonącym wiatrakiem z końcówki „Frankensteina”. Następnego ranka oznajmiłem mamie, że chcę kręcić filmy – opowiadał dziennikarzowi NJMonthly.
Zauroczenie kinem nie mijało. Jako uczeń liceum Gill St. Bernard’s w Gladstone Baker zatrudnił się na stanowisku operatora projektora w teatrze Wellmont w Montclair. Nie mógł nawet marzyć, że w przyszłości będzie świętował premierę filmu w tym właśnie kinie. Pracował też przy montażu reklamówek dla wielkich firm, filmów z wesel i ślubów, zajmował się też zgrywaniem i kopiowaniem VHS-ów i DVD.
Na studiach na Tisch School of Arts w Nowym Jorku odkrył brytyjskie kino zaangażowane spod znaku Kena Loacha i Mike’a Leigh, w którym twórcy oddawali głos osobom nieuprzywilejowanym. Sięgnął po narkotyki – najpierw opiaty, potem heroinę. Z uzależnieniem zmagał się kilka lat. W tym czasie mieszkał nad chińską restauracją, w której pracowali głównie nielegalni imigranci. Dostał od nich wsparcie, kiedy otarł się o dno.

W pierwszych filmach Sean Baker przyglądał się ludziom wykluczonym
Pamiątką po tamtych czasach jest jego debiut „Four Letter Words”, w którym pokazał całonocną balangę. Pijackie wygłupy przeplatają się na ekranie z przemyśleniami ludzi, którzy bojąc się wziąć odpowiedzialność za swoje życie, ogłuszają się muzyką i alkoholem. Materiał nakręcił Baker w 1996 roku, ale zmontował go dopiero na przełomie wieków, kiedy zaczął wychodzić z uzależnienia.
– Straciłem przyjaciół. Straciłem wszystko. Nie miałem już żadnych kontaktów. Wszyscy, z którymi chodziłem do szkoły, pracowali już w Hollywood. Todd Phillips, z którym studiowałem, kręcił już swój pierwszy film, a ja wychodziłem z uzależnienia od heroiny – mówił w rozmowie z agencją AP.
Tamten okres dokumentuje także „Take Out” (2004), w którym sportretował jednego ze swoich chińskich sąsiadów, dostawcę jedzenia. Niczym bohater „Długu” wpada w spiralę zadłużenia wobec przemytników – jego dług podwaja się z wybiciem północy. Sensacyjny aspekt filmu ustępował miejsca analizie środowiska, z którego wywodzi się bohater. W filmie pojawiły się improwizowane rozmowy, zdjęcia powstały w autentycznych lokacjach, przed kamerą wystąpili naturszczycy.
Kolejne filmy powstawały podobnie. W „Prince of Broadway” (2008), w którym sportretował emigranta z Afryki handlującego podrabianymi torebkami, obsadził przypadkowo poznanego Ghańczyka. Zdjęcia do „Gwiazdeczki” (2012), filmu o nietypowej przyjaźni starszej kobiety i młodziutkiej imprezowiczki, powstały na planie filmu porno.
Kolejne filmy powstawały podobnie. W „Prince of Broadway” (2008), w którym sportretował emigranta z Afryki handlującego podrabianymi torebkami, obsadził przypadkowo poznanego Ghańczyka. Zdjęcia do „Gwiazdeczki” (2012), filmu o nietypowej przyjaźni starszej kobiety i młodziutkiej imprezowiczki, powstały na planie filmu porno.
– To właśnie tam poznałem pracownice seksualne, zaprzyjaźniłem się z nimi, powierzyły mi wiele swoich historii. Zacząłem zdawać sobie sprawę, że jest milion historii do opowiedzenia na ten temat, bo istnieje tak wiele różnych aspektów pracy seksualnej, a każda pracownica seksualna to kolejna opowieść – tłumaczył. Kultową już „Mandarynkę” (2015) Baker nakręcił, gdy odkrył, gdzie pracownice seksualne spotykają się w Hollywood. Jako że znów dysponował ograniczonym budżetem, zamiast wypożyczać drogie kamery, nakręcił swój film iPhone’em. Festiwale filmowe promowały „Mandarynkę” jako nowinkę technologiczną i zarazem odważną opowieść o transpłciowej prostytutce o wdzięcznym imieniu Sin-Dee Rela, która szuka zemsty na sutenerze zdradzającym ją z cis-kobietą.
Choć Baker zapuszcza się w swojej twórczości w niebezpieczne rejony, nie uderza w minorowe tony. Nie interesują go pornografia biedy ani wywoływanie współczucia. Nie ma dla swoich bohaterów litości. Wielowymiarowe postaci czasem wkurzają, czasem bawią, a czasem po prostu jest nam ich szkoda. Baker nie ucieka się do emocjonalnych szantaży. Nie musimy ruszać bohaterom na ratunek i wybawiać ich z piekła ich codzienności.
Tak samo było, gdy nakręcił „The Florida Project” (2016) o młodej matce i jej córce. Bohaterki mieszkają w podrzędnym motelu, którym kieruje postać grana przez Willema Dafoe (u Bakera rzadko pojawiają się uznani aktorzy). Dafoe za rolę dostał nominacje do Oscara i Złotego Globu.
Potem była opowieść o przebrzmiałym gwiazdorze porno, który po latach spędzonych w Kalifornii wraca do Teksasu, by pojednać się z żoną. „Red Rocket” (2021) debiutował w Cannes, a jego gwieździe, Simonowi Rexowi, przyniósł nagrodę Independent Spirit.

Sean Baker osiągnął ogromny sukces dzięki „Anorze”, ale oscarowy film wywołuje kontrowersje
Chyba nawet najwięksi fani reżysera nie spodziewali się tak ogromnego sukcesu „Anory”. Zaczęło się od Złotej Palmy w Cannes, a kończy na pięciu Oscarach. Cztery odebrał Sean Baker (za montaż, scenariusz oryginalny, reżyserię i film), przechodząc do historii jako jedyny twórca, który otrzymał tyle statuetek za jeden film.
Film, który wspiera jedną społeczność, szkodzi jednak innej. Baker obsadził w filmie rosyjskich aktorów, w tym nominowanego do Oscara Jurija Borisowa znanego z putinowskich filmików propagandowych, w których grał m.in. prostodusznego żołnierza, wynalazcę AK-47 Michaiła Kałasznikowa czy Aleksandra Puszkina.
Choć podczas oscarowej nocy miał ku temu okazję, Baker nie potępił Rosji ani ze sceny Dolby Theatre, ani w pokoju prasowym. Przestrzegał natomiast przed zagrożeniami, z jakimi mierzą się filmy niezależne. Szkoda, że nikt mu nie przypomniał, z jakim niebezpieczeństwem w Ukrainie wiąże się dziś wyjście do kina.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.