Znaleziono 0 artykułów
29.09.2024

Czy Selena Gomez swoim wyznaniem zmieni dyskusje wokół macierzyństwa?

29.09.2024
(Fot. Kurt Krieger - Corbis/Corbis via Getty Images)

Zawsze była szczera, choć ostatnie wyznanie Seleny Gomez jest szczególnym dowodem uczciwej komunikacji. Spowiedź gwiazdy, która przyznała, że nie może urodzić dziecka, ma szansę wpłynąć na wynik wyborów prezydenckich w USA i przy okazji zmienić bieg dyskusji wokół macierzyństwa i dobrowolnej bezdzietności.

Zero zaskoczenia, że wszystkie media cytowały akurat ten fragment obszernego wywiadu, którego Selena Gomez – amerykańska aktorka i piosenkarka – udzieliła „Vanity Fair”. – Nigdy wcześniej o tym nie mówiłam, ale niestety nie mogłabym donosić ciąży. Mam sporo problemów natury medycznej, które powodują, że zarówno moje życie, jak i życie dziecka byłyby zagrożone – powiedziała w okładkowej rozmowie. – Myślałam, że zostanę matką tak jak wszystkie [kobiety] zostają matkami. To błogosławieństwo, że są ludzie gotowi na surogację czy przekazanie dziecka do adopcji. Oba te rozwiązania są realne w moim przypadku, jestem więc wdzięczna, że istnieją inne możliwości dla osób, które pragną zostać matkami. Bo sama jestem taką osobą – dodała.

Fakt, że Selena Gomez ze względów zdrowotnych nie będzie mogła samodzielnie urodzić dziecka, okazał się wyjątkowo klikalnym newsem, choć dużo ważniejsze jest to, co z tego newsa wynika. Przeciwnicy liberalizacji przepisów aborcyjnych czy osoby generalnie nieufne wobec koncepcji cielesnej autonomii kobiet (to bardzo dyplomatyczne określenie) twierdzą, że dostępna, legalna aborcja jest przeznaczona dla tych wszystkich nieczułych hedonistek i karierowiczek, które nie chcą rodzić. Tymczasem Selena Gomez – kobieta z największymi zasięgami na Instagramie – przypomina, że w dyskusji o szlachetnie dzietnych i egoistycznie bezdzietnych być może za mało uwagi poświęca się kobietom, które chciałyby mieć dziecko, ale z jakiegoś powodu nie mogą.

Bez wstydu o chorobach, by uzdrowić świat?

Zasięgi Seleny Gomez mają znaczenie. Na samym Instagramie obserwuje ją 424 mln kont – to rekordowy wynik, jakiego nie przebiła żadna inna kobieta obecna na tej konkretnej platformie społecznościowej. Powiedzieć, że Gomez jest popularna i lubiana, to w zasadzie nic nie powiedzieć. I chociaż gwiazdy swoim prawem do używania sławy w słusznej sprawie szastają na prawo i lewo, jej akurat można zaufać. Gdy publicznie dzieli się swoją historią medyczną, skutecznie uwrażliwia na stereotypową ocenę kobiecego ciała i kruszy tabu wokół kryzysów psychicznych. Diagnoza tocznia sprzed 10 lat, podłej choroby autoimmunologicznej, pośrednio uruchomiła słuszną refleksję, że nigdy nie wiesz, jaka historia stoi za zmianą w czyimś wyglądzie. Gomez na zmianę przybierała i traciła na wadze, więc regularnie padała ofiarą body shamingu. I pewnie jeszcze będzie padać, bo to zjawisko zbyt rozległe i społecznie akceptowane, by jedna celebrytka wyrugowała je całkowicie z przestrzeni publicznej, ale przynajmniej tych kilkaset milionów osób obserwujących Selenę Gomez na Instagramie przeszło kurs empatii i manier. Nie twoje ciało, nie twoja sprawa.

Gdy rozpoznano u niej tocznia, musiała odwołać koncerty i przejść intensywną kurację. Doszła do siebie, a jej triumfalny powrót do formy i na scenę rejestrowały kamery, jednak kręcony w tym czasie dokument o gwieździe, która po kryzysie wraca silniejsza, okazał się w rzeczywistości filmem o gwieździe na skraju załamania nerwowego. „Selena Gomez: Nic o mnie beze mnie” to rzecz mocno obnażająca, uchwycone z bardzo bliska studium kryzysu. Gomez cierpi na stany lękowe i ataki paniki, wreszcie lekarze diagnozują u gwiazdy chorobę afektywną dwubiegunową. Film dokumentalny miał swoją premierę w 2022 roku, a aktorka w wywiadzie dla „Vanity Fair” przyznała, że na chwilę przed nią chciała go wycofać. – Już nawet włączyli się prawnicy, ale okazało się, że kontrakt nie pozwala na takie ruchy… Gdy film się ukazał, przez kilka dni nie czytałam newsów i bałam się wyjść z domu – powiedziała.

Tremę przed nadmierną ekspozycją ukoiły reakcje widowni, bo dokument czytano jako krzepiący i ważny głos w dyskusji o wadze ochrony zdrowia psychicznego. Selena Gomez zresztą w ramach fundacji działającej pod parasolem jej marki kosmetycznej Rare wspiera finansowo organizacje niosące pomoc młodym osobom w kryzysie psychicznym.

Breaking news: Zdrowie kobiety jest najważniejsze

Toczeń jest najpewniej głównym powodem potencjalnych problemów zdrowotnych, które mogą pojawić się, gdy Gomez zajdzie w ciążę. Mogłaby o nich nie mówić i dyskretnie skorzystać z usług surogatki lub ośrodka adopcyjnego. Zamożni i uprzywilejowani załatwiają takie sprawy po cichu, w najdroższych klinikach przestrzegających zasad poufności, prawda? Tyle że Selena Gomez zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo polityczne okazuje się w rzeczywistości to, co na pierwszy rzut oka jest wyłącznie prywatne. Wyznanie Gomez sprawia, że kobiety nieobecne w dyskusji o prawach reprodukcyjnych zyskują głos.

Feministyczna walka o uznanie i normalizację dobrowolnej bezdzietności jest ważna, ale równie ważne jest, by nie wartościować decyzji kobiet i nie zapędzić się w tej walce, a także by pamiętać, jak różne i złożone są kobiece postawy wobec macierzyństwa. Nie wszystkie mają te same motywacje, nie każda mierzy się z tymi samymi wyzwaniami. Przytomne organizacje aktywistyczne edukujące na temat aborcji i działające na rzecz powszechnego prawa do dobrowolnego przerywania ciąży – jak polski Aborcyjny Dream Team – podkreślają, że ludzkich ustaw aborcyjnych potrzebują zarówno te kobiety, które nigdy nie planują zostać matkami, jak i te, które chcą mieć dzieci albo już je mają. A więc też takie jak Selena Gomez.

Aktorka opowiada, że ciało nie pozwoli jej donosić dziecka bez ryzyka, ale na szczęście są inne metody – mówi w ten sposób coś, co trudno zaakceptować tym wszystkim oszołomom od bezwzględnej ochrony płodu, gotowym poświęcić matkę, byle tylko urodziła. Mówi, że życie kobiety jest ważniejsze. To bardzo potrzebny komunikat również w Stanach Zjednoczonych, gdzie w ostatnich latach podwoiła się liczba zgonów okołoporodowych. W 2021 roku w USA zmarło ponad 1200 kobiet – w zagrożonych ciążach, w trakcie porodu albo już po przerwaniu ciąży, ale terminowanej zbyt późno, by uratować ciężarną.

Bezdzietne kociary idą głosować

Październikowe wydanie „Vanity Fair” z Seleną Gomez na okładce ukazało się kilka tygodni przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych. Nie ma przypadków, są tylko nadzieje na wygraną Kamali Harris. Dlaczego? Po uchyleniu orzeczenia w sprawie Roe v. Wade, które dawało Amerykankom konstytucyjne prawo do aborcji, wiele stanów drastycznie zaostrzyło przepisy aborcyjne, więc prawa reprodukcyjne są jednym z najważniejszych punktów kampanii prezydenckiej.

Selena Gomez w wywiadzie dla „Vanity Fair” nie deklaruje poparcia dla Kamali Harris, ale opowiadając o swoim trudnym położeniu, przypomina, że liberalne ustawy chronią zdrowie i życie również tych kobiet, które pragną macierzyństwa – i te kobiety też nie znajdą wsparcia w administracji Donalda Trumpa, jeśli ten ponownie zostanie prezydentem USA. Wyznanie Gomez może mieć więc nieoczekiwany wpływ na wynik listopadowych wyborów. Wiemy przecież, że zasięgowe gwiazdy mobilizują opieszałych czy niezdecydowanych wyborców. Taylor Swift tuż po debacie prezydenckiej oficjalnie oddała głos na Harris i podpisała się pod postem na Instagramie „Childless cat lady”, bo tak próbował obrazić kobiety J.D. Vance, republikański kandydat na wiceprezydenta. Gomez też puszczała oko do „bezdzietnych kociar” w żartach podczas tegorocznej gali rozdania nagród Emmy, choć zazwyczaj jej wypowiedzi o macierzyństwie trafiają do znacznie szerszego grona kobiet, w tym także tych przywiązanych do tradycyjnej definicji rodziny i matki. I to one po lekturze wywiadu w „Vanity Fair” mogą zagłosować na kandydatkę, która sprzyja kobietom.

Angelika Kucińska
  1. Styl życia
  2. Społeczeństwo
  3. Czy Selena Gomez swoim wyznaniem zmieni dyskusje wokół macierzyństwa?
Proszę czekać..
Zamknij