„Zakulisowe sekrety Clintona w połączeniu z geniuszem Pattersona tworzą polityczny thriller dekady”. Szykuje się jazda bez trzymanki.
Już nazwiska autorów sprawiają, że książkę uznano za gorącą. Bill Clinton to w końcu były prezydent Stanów Zjednoczonych – wydawcy informują, że to jego debiut fabularny, czyli można się spodziewać następnych powieści. James Patterson należy zaś do najchętniej czytanych twórców literatury sensacyjnej; miał swego czasu największą liczbę bestsellerów na liście „The New York Timesa” i sprzedał bez mała 400 mln egzemplarzy książek tłumaczonych na wiele języków. Inny majster sensacji, Lee Child, napisał, że „zakulisowe sekrety Clintona w połączeniu z geniuszem Pattersona tworzą polityczny thriller dekady”. Słowem – szykuje się jazda bez trzymanki.
Mamy więc w „Gdzie jest prezydent” intrygę stulecia: w wyniku ataku bezlitosnych i genialnych hakerów w USA może zniknąć wszystko, co ma jakikolwiek związek z siecią i komputerami. Zabraknie dostępu do zdrowej wody, zgasną żarówki, gdyż nie będzie prądu, nie będą działać telefony ani karty kredytowe, banki zatrzasną podwoje, bo nie będą wiedziały, komu wypłacać pieniądze, szpitale przestaną operować, umrze system obrony, a atomowa potęga Stanów Zjednoczonych będzie warta tyle co kłonica. Słowem – Amerykę i Amerykanów czekają chaos i anarchia, w efekcie których ludzie wyjdą na ulice, wybuchną zamieszki i nastanie piekło na ziemi. Więcej – skoro USA łączą z całym światem miliony interesów (oraz, co oczywiste, miliardy łączy internetowych), piekielny bałagan uderzy w sojuszników USA, a więc wolny świat zostanie wydany na pastwę wrogów wolności spod każdego znaku. Wszystko to za sprawą zmyślnie napisanego wirusa komputerowego, odpornego na zniszczenie, który ma się uruchomić konkretnego dnia o konkretnej godzinie, a wówczas zacznie się apokalipsa. Można ją zatrzymać, jeśli… No właśnie, komputerowi terroryści, choć od samego początku z grubsza wiadomo, kim oni są, nie stawiają żadnych żądań. Może powoduje nimi czysta nienawiść do Ameryki, która nie potrzebuje żadnych doraźnych zysków ani okupów. A może coś innego, czego nie można sobie wyobrazić. Zwłaszcza że, choć znamy personalia hakerów, nie wiemy, kto za nimi stoi. Wiemy jednak, że podobny zamach można przeprowadzić tylko za naprawdę ogromne pieniądze.
Na kartach powieści Clintona i Pattersona mamy na dodatek islamistów z Azji Mniejszej, Kaukazu i Półwyspu Arabskiego. Najemników zdobywających wojenne szlify podczas wojny w byłej Jugosławii (Bill Clinton był tym amerykańskim prezydentem, który wydatnie przyczynił się do zatrzymania rzezi na Bałkanach). Zagubioną życiowo młodzież, przed którą jednak wirtualny świat i klawiatura laptopa nie mają żadnych sekretów. Płatną zabójczynię z listą ofiar tak długą jak zwoje Biblii. No i konieczne w takiej intrydze tajne służby nie tylko z Ameryki. Oraz światowych przywódców, z których większość dobrze życzy USA, ale inni wręcz przeciwnie.
Akcja thrillera toczy się zaś wartko jak woda w górskim potoku, a czytelnik nie ma ani chwili na wytchnienie. Od czasu do czasu może mu przyjść do głowy, że intryga książki „Gdzie jest prezydent” to wymysł do kwadratu, lecz gdy się chwilę zastanowi, pomyśli: „A dlaczego nie?”. Wszak nawet najbardziej oporni i, by tak rzec, komputerowo zacofani, nie wyobrażają sobie codziennego życia bez internetu, sieci, informatyki. Co więc mają powiedzieć ci bardziej wtajemniczeni? Naprawdę – bez komputerów nie ma życia, niezależnie od tego, czy mieszkamy gdzieś w bieszczadzkiej głuszy, czy jesteśmy administratorami serwisów społecznościowych. Patterson nadaje powieści sensacyjne prawdopodobieństwo; wszak jest Amerykaninem, więc wyobraźnię może mieć globalną. Clinton zaś uwiarygadnia opisy Białego Domu, procedur związanych z rządzeniem supermocarstwem, reguł bezpieczeństwa obowiązujących amerykańskiego prezydenta. Wie, o czym mówi, bo przez osiem lat był lokatorem nieruchomości przy Pennsylvania Avenue 1200 w Waszyngtonie, a jeśli coś zostało przedstawione po łebkach, znaczy to najpewniej tyle, że o tych sprawach nawet były prezydent mówić nie może.
Bierzemy więc do ręki książkę zgrabną i wciągającą. To nie wysublimowane pisarstwo, lecz nie tego spodziewamy się po thrillerach (chyba że autorem jest John le Carré). Niektórzy nazwą powieść Clintona i Pattersona literaturą wagonową, ale w mojej opinii to komplement, bo kto powiedział, że w pociągach trzeba czytać marną sensację. „Gdzie jest prezydent” zabije nudę tak w wagonie, jak i w salonie. Zapewnia po prostu dobrą rozrywkę. Okazuje się, że o Billu Clintonie można powiedzieć, że był nie tylko dobrym prezydentem USA.
Bill Clinton, James Patterson, „Gdzie jest prezydent”, tłumaczenie Karolina Rybicka, Wydawnictwo Znak
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.