Gdy w końcu dopuścimy głosy osób pracujących seksualnie, dostrzeżemy, jak wiele możemy się nauczyć na temat wykluczenia, zgody, wyznaczania granic czy przemocy – mówi Martyna, jedna z aktywistek współtworzących kolektyw Sex Work Polska, który działa na rzecz osób pracujących seksualnie. – Uznanie nas za pełnowartościowe osoby w XXI wieku wciąż nie jest oczywiste.
Kim są pracownice i pracownicy seksualni?
To, najogólniej mówiąc, wszystkie osoby, które świadczą usługi seksualne, zarówno w kontakcie bezpośrednim, jak i pośrednim. Praca bezpośrednia to na przykład masaż, striptiz czy spotkania z klientami. Z kolei praca w kontakcie pośrednim to np. każda forma pracy online – na kamerkach, pozowanie do zdjęć lub występowanie w filmach pornograficznych. Wachlarz usług erotycznych jest tak różnorodny jak nasza seksualność.
Większość pracownic i pracowników seksualnych plasuje się gdzieś pomiędzy tymi podziałami, wykonując często różne rodzaje pracy. Każda osoba wyznacza swoje granice co do zakresu usługi – czy obejmuje seks, jaki to rodzaj seksu, stopnia nagości, liczby i miejsca spotkań itd. Dlatego rodzajów pracy seksualnej jest tyle, ile osób ją wykonujących.
Jak liczna jest to grupa? Kogo obejmuje?
Jedyne znane mi statystyki pochodzą sprzed kilku lat i dotyczą osób umawiających się na spotkania z klientami. Są oparte na źródłach policyjnych, co od razu powinno wzbudzać wiele wątpliwości. Według nich w tej gałęzi branży w Polsce jest ponad 200 tysięcy pracownic i pracowników seksualnych. Według nas te liczby są kilkukrotnie wyższe. Niedokładność statystyk wynika z kilku powodów: po pierwsze, wiele osób nie ujawnia się ze swoim zawodem w obawie przed społecznym piętnem; po drugie, nie prowadzi się badań, które przeprowadzane byłyby w sposób obiektywny i uwrażliwiony; po trzecie, statystyki pomijają osoby, które miały doświadczenie pracy seksualnej, ale nie wykonują jej regularnie, oraz te, które pracują w innych sektorach branży niż osoby umawiające się na spotkania z klientami.
To równie zróżnicowana grupa, jak w przypadku innych zawodów. Znajdziemy tu zarówno kobiety, jak i mężczyzn, osoby binarne, niebinarne i trans, z dużych i małych miast, młode i dojrzałe. W Polsce na pewno przeważają osoby identyfikujące się jako kobiety. Nie lekceważyłabym jednak grona mężczyzn świadczących usługi seksualne. Ważne miejsce w społeczności zajmują również osoby niebinarne i trans, które od zawsze były jej częścią, nierzadko stając na czele walki o prawa osób pracujących seksualnie na całym świecie.
Dlaczego tak wiele osób decyduje się wykonywać pracę seksualną?
W gronie pracujących seksualnie znajdziemy wiele osób z marginalizowanych grup, które są często narażone na wykluczenie z rynku pracy. Dzięki pracy seksualnej mają one środki na przeżycie – samodzielne matki, osoby migranckie, osoby trans, osoby używające substancji psychoaktywnych, w kryzysie bezdomności czy te, które były osadzone. Osoby pracujące seksualnie doświadczają wad i niedostatków neoliberalnego systemu i są zmuszone poruszać w jego ramach. Rzeczywistość pracy seksualnej jest odbiciem kondycji systemu, w którym tak wiele osób jest pozostawionych samym sobie czy który wręcz działa przeciwko nim. Dostrzeżenie tych mechanizmów i zależności oraz ich zrozumienie to punkt wyjścia do zmiany.
Branża usług seksualnych zapewnia dużą elastyczność pracy, dużo większą niż inne prace dostępne na polskim rynku. Pozwala godzić ze sobą różne obowiązki. Gdy nie chcemy lub nie możemy (jak w przypadku pandemii) pracować w kontakcie bezpośrednim, możemy spróbować przenieść się do sieci. Dodatkowo oferuje ona potencjalnie relatywnie wysokie zarobki względem czasu pracy.
Jak praca seksualna jest postrzegana w Polsce?
Obrosła stereotypami i uproszczeniami, które mają źródła w naszym postrzeganiu kobiet, ciała oraz seksualności jako takiej. Polska to kraj, w którym praca seksualna ani nie jest na wierzchu, ani też nie jest skrzętnie ukrywana. Zdaje się być gdzieś obok, za ścianą, która nas od niej oddziela i którą my się od niej i osób ją wykonujących odgradzamy. A tymczasem osoby pracujące seksualnie są częścią naszego społeczeństwa. „Kocham osobę, która pracuje seksualnie” – to hasło ruchu na rzecz osób pracujących seksualnie, które warto zrozumieć i zapamiętać.
Dyskusje dotyczące pracy seksualnej są bardzo podobne do tych, które toczą się wokół aborcji. Choć praca seksualna jest dużo bardziej powszechna, niż się wydaje, nie mówi się o niej wprost. Pojawia się w publicznym dyskursie zazwyczaj w pejoratywnym kontekście, gdy ma kogoś obrazić albo pełnić funkcję straszaka, a jeżeli trafi już do mainstreamu, to jest prezentowana w uromantyczniony czy egzotyczny sposób, by zafascynować, ale jednocześnie zdystansować lub nie budzić kontrowersji i nie „gorszyć” odbiorców. Mówienie wprost o pracy seksualnej, dawanie głosu osobom pracującym w tej branży to jedyny sposób, żeby to zmienić, by pokazać ją w pełni i zapewnić realne wsparcie społeczności osób pracujących seksualnie.
Jak mówić o pracy seksualnej? Jakie terminy są właściwe, jakie piętnujące?
Kluczowe terminy to „praca seksualna” lub „świadczenie usług seksualnych”, które wprowadzają nas w porządek pracy. Słysząc je, od razu wiemy, że jest to forma zarobku, zawód, z którym wiążą się określone obowiązki, ale również prawa. Te sformułowania oddają to, czym praca seksualna jest, a jest pracą! Dlatego najważniejszymi terminami dla nas są „pracownik”, „pracownica” lub „osoba pracująca seksualnie”.
Słowami, które muszą zniknąć z naszych słowników, są „prostytucja”, „prostytutka” i wszystkie ich wariacje. Są one stygmatyzujące, wykluczające, wiktymizujące i kryminalizujące przez samą obecność w kodeksie karnym. Margo St. James, założycielka COYOTE (Call Off Your Old Tired Ethics) i działaczka na rzecz praw osób pracujących seksualnie, argumentowała, że używanie słowa „prostytutka” utrwala opozycję między „dobrą” a „złą” kobietą, „niewinną” a „upadłą”, „domowym aniołem” i „ulicznym demonem”. Za tym jednym słowem stoi cała historia dyscyplinowania, dzielenia i antagonizowania kobiet. To opowieść o tym, że kobieta nie ma prawa wybierać, z kim chce uprawiać seks i na jakich warunkach to robi. Podobny los powinien spotkać zwroty typu „dziewczyny do wynajęcia”, „dziewczyna na telefon” itd. Używanie w tym wypadku słowa „dziewczyna”, a nie „kobieta” jest formą infantylizowania, odbierania podmiotowości, sprawczości, prawa do decydowania o samej sobie.
Bardzo nie lubię terminów „seksworkerka” i „sekswork”, nie jestem też przekonana do terminów typu „eskortka” czy „camgirl”, bo myślę, że służą one budowaniu dystansu i egzotyzowaniu pracy seksualnej jako tej przychodzącej z zewnątrz, „z Zachodu”. Tworzymy w ten sposób wrażenie obcości, a także budujemy podziały i hierarchie pomiędzy osobami pracującymi seksualnie. Posiłkujemy się nimi, bo język polski nie wytworzył własnych odpowiedników. Wiele jest jeszcze do przepracowania i zrobienia w tej kwestii.
Kultura przyzwyczaiła nas do określonego obrazu pracownic i pracowników seksualnych. „Pretty Woman”, „American Gigolo” czy „Showgirls” bazują na stereotypach. Co jest z nimi nie tak?
„Pretty Woman” utrwalił znane stereotypy i wyobrażenia na temat pracy seksualnej na ogromną skalę i niestety, przez miejsce w popkulturze, nadal to robi. Vivian nie odnajduje się w pracy seksualnej, chce ją zmienić. Jest zabawna i piękna, przedsiębiorcza i zmotywowana, by zmienić swoje życie. Jej przeciwieństwem jest Kit, która jest niejako skazana na tę pracę przez swoje „lenistwo” i brak sprawczości.
Tym, co najbardziej kłuje w oczy, jest syndrom patriarchalnego białego zbawcy, którego reprezentuje Edward. Ostatecznie to on „ratuje” Vivian, to związek z nim jest jej ocaleniem i spełnieniem marzeń. „Pretty Woman” to film na miarę swoich czasów, ale nawet wtedy twórcy mogli zaczerpnąć wiedzę u osób pracujących seksualnie i podejść do tematu z większą wrażliwością do społeczności, dzięki której osiągnęli sukces. Równie źle zestarzało się wiele serialowych produkcji, np. „Seinfeld”, „Ostry dyżur” czy „Przyjaciele”, w których pojawia się wiele whorefobicznych żartów.
Problemem nie jest samo przedstawienie, ale brak jego problematyzacji. Dlatego tak ważne są produkcje, które nie pokazują pracy seksualnej w czerni i bieli. Dobrym przykładem jest „Mandarynka” Seana Bakera, który zaangażował w proces twórczy osoby z doświadczeniem pracy seksualnej. Polecam również „Pose” (choć tu pojawia się problem tzw. whorerarchy, czyli wewnętrznych podziałów i hierarchii) i „P-Valley”, w którym twórcom udało się oddać różnorodność doświadczeń osób pracujących seksualnie.
Jednak dorobek osób pracujących seksualnie przenika do mainstreamu.
Niezwykle frustrujące jest obserwowanie, jak wiele osób korzysta z dorobku osób pracujących seksualnie przy jednoczesnym wymazywaniu ich wkładu w kulturę. Na przykład popularny w ostatnich latach pole dance ma oczywiste początki w klubach ze striptizem. Mimo to wiele osób hobbystycznie zajmujących się tańcem na rurze kategorycznie odcina się od tych korzeni. To idealny przykład budowania kapitału na plecach osób pracujących seksualnie, przy ich jednoczesnej stygmatyzacji.
Podobnie ma to miejsce w wielu książkach i artykułach, w których podejmuje się temat pracy seksualnej, ale zupełnie pomija się głos i perspektywę osób pracujących w tej branży i w rezultacie stygmatyzuje się je czy wiktymizuje. To temat, który zawsze wywoła „sensację”, więc na pewno się „kliknie” i „sprzeda”. Praca seksualna jak w soczewce łączy wiele różnych kwestii, jest punktem przecięcia różnych mechanizmów społecznych. By to zrozumieć, trzeba być częścią naszej społeczności lub być otwartym na jej głos.
Kto tworzy Sex Work Polska?
To około 30 osób w różnym wieku, o różnych doświadczeniach, z różnych części kraju, a także kilka mieszkających za granicą. Większość z nas ma doświadczenie pracy lub nadal pracuje seksualnie. Jesteśmy kolektywem niehierarchicznym, wszystkie decyzje podejmujemy wspólnie. Każda z nas łączy zaangażowanie w kolektyw z pracą i innymi obowiązkami.
Jakie są wasze postulaty?
Dekryminalizacja, destygmatyzacja i uznanie. Uznanie osób pracujących seksualnie za pełnowartościowe osoby, co w XXI wieku wciąż nie jest oczywiste. Uznanie rozumiane jako możliwość równego uczestnictwa w życiu społecznym. Uznanie naszej pracy za pracę. Uwidzialnienie naszej społeczności, usłyszenie naszych głosów i branie ich pod uwagę w dyskusji społecznej. Chcemy dla osób pracujących seksualnie tych samych praw, które są dostępne innym. Wobec aktualnej sytuacji politycznej może to brzmieć utopijnie, ale nie poddajemy się. Mówimy: „Jesteśmy tutaj i żądamy, by nas dostrzeżono i usłyszano”.
Mówicie: „dekryminalizacja, nie legalizacja”. Jaka to różnica?
Świadczenie usług seksualnych nie jest w Polsce kryminalizowane. Jednak mimo pozornej niekaralności policja wykorzystuje różne przepisy kodeksu wykroczeń, żeby nakładać na osoby pracujące seksualnie mandaty czy dokonywać aresztowań. Dodatkowo prawo karze osoby organizujące i ułatwiające pracę seksualną. W rezultacie osoby pracujące seksualnie funkcjonują w skryminalizowanych miejscach pracy i relacjach pracowniczych, co pozbawia je ochrony prawa i naraża na przemoc i wyzysk. Dlatego domagamy się dekryminalizacji pracy seksualnej, czyli zniesienia wszystkich zapisów prawa, które prace seksualną wpychają w nielegalność.
Legalizacja „wyjmuje” pracę seksualną z rynku pracy i tworzy dla niej specjalne regulacje i nadzór, nierozwiązujące problemów, z którymi musi mierzyć się społeczność, tworzy za to nowe. Model dekryminalizujący kategoryzuje pracę seksualną jako pracę i aplikuje do niej przepisy już istniejące dla rynku pracy. Dla nas oznacza to wzięcie pod uwagę naszych postulatów w konstruowaniu prawnego kontekstu naszej pracy, a więc objęcie naszej grupy parasolem praw chroniących nas przed przemocą i wyzyskiem w miejscu pracy. Dekryminalizacja to uznanie i wzmocnienie dla osób pracujących seksualnie. Idzie w parze z destygmatyzacją.
Czym zajmuje się kolektyw?
Pełnimy funkcję rzeczniczek, mówimy o rzeczywistościach osób pracujących seksualnie, o naszych potrzebach i doświadczeniach. Działamy na rzecz naszej społeczności online i offline. Przygotowujemy materiały edukacyjne, zbieramy i udostępniamy informacje ze sprawdzonych źródeł. Pieniądze na działania pozyskujemy z grantów. Tych skierowanych do nieformalnych kolektywów działających w polu pracy seksualnej nie ma niestety zbyt wiele. Często dokładamy się z własnych kieszeni. W marcu, w związku z pandemią, wystartowałyśmy ze zrzutką na „Fundusz Kryzysowy dla osób pracujących seksualnie w Polsce”. Uruchomiłyśmy również grupę licytacyjną na Facebooku, z której wpłaty wpływają na konto zrzutki. Do dziś udało nam się pomóc ponad 180 osobom.
Drugim ważnym wymiarem naszej działalności jest outreach, czyli spotkania z osobami pracującymi seksualnie w miejscach pracy. W ramach outreachu bezpłatnie udostępniamy materiały zwiększające bezpieczeństwo i komfort pracy (najczęściej są to prezerwatywy, lubrykanty czy tampony gąbkowe), pomagamy organizować pomoc prawną, konsultacje z psycholożkami, wsparcie księgowych i innych specjalistek i specjalistów, polecamy sprawdzonych lekarzy czy punkty testowania. Mamy telefon, na który można dzwonić z każdym problemem czy potrzebą pomocy. Kiedy rozpoczynamy dyżur, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czym będziemy się zajmować. To może być prośba o pomoc w wypełnieniu dokumentów, ale również kryzysowe sytuacje, jak gdy ktoś zostaje okradziony, traci dach nad głową. Zawsze powtarzamy osobom, które spotykamy: „Gdyby coś się działo, zadzwoń do nas, a my zobaczymy, jak możemy cię wesprzeć”.
Trzeci obszar, to sieciowanie osób pracujących seksualnie, które bardzo często są marginalizowane i alienowane, zdane same na siebie. Służy temu na przykład „Doświadczalnik” – publikacja wydana przez Nieformalną Grupę Pracownic Seksualnych. Autorki przybliżają w nim cały wachlarz doświadczeń osób pracujących seksualnie. To zbliżanie do siebie różnych społeczności i osób o różnych doświadczeniach, wspólne działania, świadomość, że możemy na siebie liczyć, jest bardzo ważne. Poczucie wspólnoty daje napęd do dalszej pracy.
Co powinno się zmienić w postrzeganiu pracownic i pracowników seksualnych?
Pomóc może jedynie osoba, która rozumie i wspiera. Dlatego warto zacząć od edukowania samych siebie. Czytajmy, rozmawiajmy, uwrażliwiajmy się. Skonfrontujmy się z własnymi uprzedzeniami i stereotypami. Zwracajmy uwagę na słowa, których używamy. Zadajmy sobie pytanie, dlaczego widzimy pracowników i pracownice seksualne tak, a nie inaczej – skąd taki obraz, czym jest poparty, skąd się wziął? Spójrzmy szerzej, dostrzegajmy społeczne mechanizmy, które się pod tym kryją. Szukajmy informacji u źródła. Słuchajmy głosu osób pracujących seksualnie, wpuśćmy je do naszej bańki. Nie mówmy im, jak mają mówić o swoim doświadczeniu, jakie mają być, jak mają zabiegać o swoje prawa, i nie oczekujmy, że będą nas edukować. To my powinniśmy starać się poznać i zrozumieć ich rzeczywistość.
Gdy dopuścimy do siebie głosy osób pracujących seksualnie, dostrzeżemy, jak ich doświadczenie może wiele wnieść do dyskusji na temat wykluczenia społecznego czy ekonomicznego, zgody, wytyczania granic, przemocy, kryminalizacji i penalizacji naszego życia, a także działań policji i środków przymusu.
Skorzystajmy z portali społecznościowych, by oddać głos osobom pracującym seksualnie, nie rozmawiajmy o nich bez nich. Podawajmy informacje dalej, uwrażliwiajmy się nawzajem, rozmawiajmy z rodziną, bliskimi. Mówmy wprost: „praca seksualna to praca”. Wiem, że wiele osób chce być sojusznikami osób pracujących seksualnie, ale nigdy nie mówią o tym głośno. Czas na stanie z boku się skończył, pora zająć stanowisko, reagować. Zdobądźmy się na tę odrobinę „odwagi”. Komentarz wsparcia czy udostępniony post może wiele znaczyć.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.