Znaleziono 0 artykułów
19.03.2025

Spektakl „Anioły w Warszawie” powraca do tragicznych początków epidemii AIDS w Polsce

19.03.2025
(Fot. Karolina Jóźwiak)

Po słynnych „Aniołach w Ameryce” nadszedł czas na „Anioły w Warszawie”. Panoramę Warszawy lat 80., nad którą zawisł śmiertelny wirus przynoszący lęk i wykluczenie, ale też przejawy najgłębszego człowieczeństwa, pokaże 22 marca nowy dyrektorski duet Teatru Dramatycznego: dramaturżka Julia Holewińska i reżyser Wojciech Faruga.

W latach 80. byli dziećmi. Oboje mieszkali przy podzielonej na pół ulicy Chmielnej, po dwóch stronach Pałacu Kultury i Nauki. Julka w części śródmiejskiej (wtedy była to ul. Rutkowskiego), Wojtek od strony Woli, gdzie do dziś mieszkają jego rodzice. Chodząc na zajęcia do Pałacu Młodzieży, musiał zawsze minąć Dworzec Centralny.

Powiedzieć, że jestem dzieckiem Centralnego, to może za dużo, ale jest to na pewno przestrzeń zmitologizowana, pociągająca, a zarazem stabuizowana, będąca ważnym toposem mojego dzieciństwa – opowiada Faruga, rocznik ’81. – W moim domu zabraniano mi się zbliżać do dworca, bo tam czyhają „narkomani i strzykawki”. Jednak żeby dojść do hotelu Marriott, namiastki lepszego świata leżącej po drugiej stronie Alei Jerozolimskich, gdzie mogliśmy znaleźć zagraniczne puszki i pudełka po papierosach do naszych kolekcji, musieliśmy z kolegami przez ten dworzec przejść. Cała ta opowieść związana z legendą o chłopięcej prostytucji na dworcu, AIDS i osobach uzależnionych od heroiny jest mocno we mnie odciśnięta przez to, że mieszkałem tuż obok. Jakie jest wspomnienie Julii (rocznik ’83) z tego czasu? – Pamiętam, jak mama brała mnie na ręce, bo na naszej klatce schodowej leżało pełno zużytych strzykawek. Takie rzeczy odznaczają się w pamięci dziecka na zawsze – mówi Holewińska.

Osobiste konotacje pozwoliły twórcom zanurzyć się w nieopowiedzianą do końca Warszawę tamtych lat, pogrążoną w marazmie po stanie wojennym, a przed upadkiem komuny. Okres 1985-1989 to moment pojawienia się wirusa HIV w Polsce, czas brutalnej akcji „Hiacynt” wymierzonej w nieheteronormatywną społeczność i heroinowej mgły nad smutną Polską końca PRL-u.

AIDS po polsku

(Fot. Karolina Jóźwiak)

Już sam tytuł sztuki odsyła oczywiście do głośnych „Aniołów w Ameryce”, kultowego dramatu Tony’ego Kushnera z 1993 roku, zaadaptowanego w 2003 roku na sześcioodcinkowy serial przez Mike’a Nicholsa (w obsadzie Meryl Streep, Al Pacino, Emma Thompson, Patrick Louis i wielu innych), a nad Wisłą zaznaczonego pamiętną wersją sztuki w Nowym Teatrze, w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego.

„Anioły” to był kultowy serial, na którym się wychowaliśmy, tak samo jak spektakl Krzyśka Warlikowskiego – wspomina Julia Holewińska. – Nie miałabym śmiałości mierzyć się z dramatem Kushnera, jest to więc tylko swoisty ukłon, nawiązanie w tytule i tematyce, natomiast sama historia jest całkowicie autonomiczna.

Kushner wykonał pracę, podjął temat, który był niedostępny, i teraz my w pewnym sensie próbujemy zastosować jego strategię na naszym podwórku – mówi Wojciech Faruga. – Fascynujące, że o ile sporo mamy w polskich serialach interesujących narracji dotyczących czasów transformacji lat 80., o tyle jeśli chodzi o polski dramat, nie mówiąc o tematyce związanej z AIDS, mam wrażenie, że było to dotychczas zupełnie niezagospodarowane terytorium.

Między dworcem a pałacem

(Fot. Karolina Jóźwiak)

W warszawskich „Aniołach” zamiast nowojorskiej fontanny z aniołami znajdziemy więc fontannę z delfinami stojącą przed PKiN-em (była dziecięcą fascynacją Wojtka). Są tu dalekie powidoki wątków amerykańskiego dramatu, jak ten z historią małżeństwa, gdzie mąż jest gejem, czy postać geja-konserwatysty (u Kushnera to prawnik, u Holewińskiej – znany reżyser filmowy). Jak mówi autorka sztuki, lata 90. są w Polsce dużo lepiej rozpoznane pod kątem sytuacji z HIV, choćby przez działalność Monaru i Marka Kotańskiego czy księdza Arkadiusza Nowaka. To wtedy miały miejsce głośne podpalenia ośrodków dla chorych, ataki i demonstracje, powstał o tym film Piotra Łazarkiewicza „Pora na czarownice”. – Wszystko to mamy w zbiorowej pamięci, natomiast niewiele wiemy o tym, co się działo, kiedy wirus w 1985 roku tu dotarł – opowiada Holewińska. – Mimo że powstało kilka książek na ten temat: „Ojczyzna moralnie czysta” Bartosza Żurawieckiego, „Gejerel” Krzysztofa Tomasika, naukowe „HIVstorie” Justyny Struzik i Agaty Dziuban czy też książka o akcji „Hiacynt” Remigiusza Ryzińskiego. I udany film Piotra Domalewskiego.

Właśnie obchodzimy 40. rocznicę tej niechlubnej akcji, ale nadal wiemy o niej mało, a przecież punktem zapalnym dla niej było m.in. właśnie AIDS. – Tak więc zajęliśmy się tym tematem w naszej sztuce – tłumaczy Julia. – Ale zajmujemy się też tamtą Warszawą. A właściwie jej różnymi grupami społecznymi, bo na warszawskiej mapie spotykają się reżyser i bokserzy, ubek i sex workerka, lekarka i ksiądz, chłopak, który sprzedaje się na Dworcu Centralnym, a nawet warszawska Syrenka. Cała akcja rozgrywa się dokładnie tutaj, w kwartale pomiędzy Dworcem Centralnym a pałacem.

Warszawa lat 80. domaga się opowiedzenia

(Fot. Karolina Jóźwiak)

„Anioły w Warszawie” to najdłuższy dramat, jaki Holewińska kiedykolwiek napisała. Jak mówi, zwykle jej sztuka liczy około 50 stron tekstu, a „Anioły” mają 115 stron! – To są opowieści o tym mieście, o jego lękach, o wszystkich tych wielkich niewiadomych, które nad nami zawisły – mówi dramaturżka. – To także oddanie głosu tym, którzy tego głosu wtedy nie mieli, bo kiedy mówimy o okresie 1984-1989, to myślimy o opozycji i działaczach, a zapominamy o mniejszościach nieheteronormatywnych, które też doznawały represji.

Twórcy podkreślają, że pokazują tę historię lokalnie – po polsku i po warszawsku. Zupełnie inaczej wyglądało traktowanie AIDS w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii albo we Francji. – Tam choroba doprowadziła do ogromnej konsolidacji środowiska i powstania społecznej samopomocy wewnętrznej – wyjaśnia Julia. – U nas przebiegało to kompletnie inaczej. Na początku najwięcej zachorowań w Polsce było wśród osób uzależnionych, dochodziło do nich poprzez wspólne używanie igieł w strzykawkach. Wśród pierwszych ofiar były też oczywiście osoby nieheteronormatywne, ale i kobiety zarażone przez partnerów czy zakażeni podczas transfuzji krwi, co dotyczyło np. chorych na hemofilię.

Jak mówi reżyser warszawskich „Aniołów”, pracując od kilku lat w duecie twórczym z Julią Holewińską, zawsze szukają historii, które budują naszą tożsamość i domagają się opowiedzenia. – Historia to temat, któremu trzeba się notorycznie przyglądać z różnych perspektyw – podkreśla Faruga. – I nigdy nie twierdzić, że to jest dane raz na zawsze, tylko cały czas rozgrzebywać, bo tak naprawdę dużo rzeczy ważnych dla nas teraz znajduje się w tych opowieściach o przeszłości. Te opowieści o tożsamości będą, jak myślę, ważne także dla tego miejsca, które od listopada wspólnie zaczęliśmy tworzyć, czyli dla Teatru Dramatycznego w Warszawie.

Za wizję plastyczną scenicznego świata odpowiada specjalistka od efektownych kadrów, scenografka i kostiumografka Katarzyna Borkowska. – Najbardziej zależało mi na oddaniu aury lat 80. bez przywoływania jakichś konkretnych miejsc – tłumaczy. – Ponieważ są to lata mojego dzieciństwa, mam bardzo dużo sensualnych wspomnień i korzystałam z nich w tym projekcie. Pomimo że mieszkałam wtedy w Krakowie, zima, która jest również bohaterką naszego spektaklu, we wszystkich polskich miastach wyglądała podobnie… Zalegający na ulicach brudny śnieg, specyficzne światło latarni i jakiś przejmujący smutek. Sięgając do tych wspomnień, starałam się prostymi gestami plastycznymi przywołać tamtą atmosferę. Będzie to jednak przestrzeń abstrakcyjna z subtelnymi elementami rzeczywistości sprzed kilku dekad. To już raczej kostium osadzi nas w konkretnym czasie. Postacie będą bardzo realistyczne, a tłem dla nich będzie melancholijna, zimna i pozbawiona kolorów przestrzeń z czułością opowiadająca lata 80.

Wojciech Faruga: Stygmatyzacja wczoraj i dziś

(Fot. Karolina Jóźwiak)

Jak wyjaśnia reżyser, łącznikiem między tą historią a tym, co wydarza się dzisiaj, jest pojęcie stygmatyzacji. – Spektakl ma zadawać pytania dotyczące tego, czy rzeczywiście nastąpił progres w tej kwestii – podkreśla. – Stygmatyzacja odnosi się w tej opowieści do AIDS w latach 1985-1989, ale to temat, który się rozlewa na inne sfery. Wiadomo, że epidemia dotknęła najbardziej środowiska gejowskie, jeżeli więc chodzi o orientację psychoseksualną i stygmatyzację z nią związaną, to oczywiście się nimi zajmujemy, i to nie tylko w przypadku osób nieheteronormatywnych, lecz także ich rodzin.

Stygmatyzacja to niestety kwestia nadal aktualna i wciąż powracająca w różnych odsłonach, uważa Faruga. – Nasza historia jest oparta na pogłębionym historycznym researchu, którego dokonała Julka, ale opowiadamy ją dzisiaj i to, co dzisiaj czujemy, widzimy, jest elementem, który pozwala nam rozłożyć w niej akcenty – dodaje.

Twórcy opowiadają w spektaklu o tym, jak się zmieniała relacja wokół HIV i AIDS. – Lata 80. to potworny lęk – mówi Holewińska. – To tworzenie się legend miejskich o tym, że narkoman wbił komuś strzykawkę w rękę na ulicy albo komar kogoś ugryzł i zaraził go HIV. Jest to historia sprzed 40 lat, ale wciąż bardzo żywa, bo to choroba obarczona stygmą, a my wszyscy mamy za sobą czas pandemii. Patrzymy, jak to się wszystko zmieniało, i chcemy też dać spektaklem widzialność temu tematowi i jakąś nadzieję.

Julia Holewińska: Fikcyjne postacie i prawdziwa historia

(Fot. Karolina Jóźwiak)

Warszawska opowieść Holewińskiej i Farugi ma znamiona społecznego fresku i wymagała solidnej podbudowy historycznej. – Wiele miesięcy spędzam w archiwach i w bibliotece, na rozmowach z ludźmi – opowiada Julia. – Jest cała literatura, przez którą przeszłam, odbyłam wiele rozmów z organizacjami, ale i z osobami, które są HIV-pozytywne. Dla mnie jest ważne, by włączać w ten proces te osoby, a cykl działań dodatkowych wokół spektaklu też będziemy opierać na budowaniu prewencji i wsparcia. Zwłaszcza że zlekceważony HIV dziś powraca, co wiemy z badań.

Pośród bohaterów sztuki nie spotkamy jednak realnych osób znanych z imienia i nazwiska. – Mówimy o tym tak: te postaci nie żyły naprawdę, ale ich historie są prawdziwe – wyjaśnia Julia. – To moja trawestacja, moje wymysły, całość to fikcja, natomiast jest tam bardzo dużo historycznej prawdy.

Obsada „Aniołów w Warszawie”, jak na epicki obraz przystało, jest spora, to 13 osób aktorskich plus dwie dublury. Są wśród nich osoby znane z Dramatycznego: Katarzyna Herman, Agnieszka Wosińska, Paweł Tomaszewski, Łukasz Wójcik czy związana z Dramatycznym od 56 lat Małgorzata Niemirska. Są aktorzy nowo przyjęci Anita Sokołowska i Marcin Bosak (to jego powrót do Dramatycznego).

Jak mówi reżyser/dyrektor: – Wspaniale, że możemy szybko zacząć pracować z zespołem i się poznawać. Kontakty formalne i zebrania dyrekcja – zespół to zupełnie inna jakość porozumienia i kontaktu niż w momencie, gdy stajemy razem na scenie. Proces pracy nad spektaklem to trzy miesiące, kiedy ludzie są prawie cały czas ze sobą i naprawdę mogą dobrze poznać siebie i swój sposób pracy. Ale też zespół może nas poznać w różnych sytuacjach i widzieć, że po prostu staramy się za każdym razem znaleźć dobre rozwiązanie, bez wywierania presji.

Twórcom zależało na tym, żeby „Anioły w Warszawie” to była panorama społeczna drugiej połowy lat 80. – Tu nie ma jednego bohatera, mamy do czynienia z wielością opowieści i historii – podkreśla Faruga. – I to rzeczywiście z jednej strony jest wspaniałe, fascynujące, ale realizacyjnie do najłatwiejszych nie należy, bo materiał jest ogromny.

Dzięki temu mogliśmy się spotkać z zespołem w możliwie największym składzie i zobaczyć, jak oni wszyscy wypadają na scenie – dodaje Holewińska. – To mozaika losów. Te postaci się pojawiają, spotykają i przecinają w pewnych wątkach. A przewodnikiem po tym dramacie jest wirus. Patrzymy, jak infekuje on nie tylko organizmy i krew, lecz też serca i mózgi. Oraz samo miasto. „Anioły w Warszawie” to jest hołd złożony temu miastu i tamtym czasom.

„Anioły w Warszawie”, reżyseria: Wojciech Faruga, tekst i dramaturgia: Julia Holewińska. Premiera 22 marca w Teatrze Dramatycznym w Warszawie.

Anna Sańczuk
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Spektakl „Anioły w Warszawie” powraca do tragicznych początków epidemii AIDS w Polsce
Proszę czekać..
Zamknij