Znaleziono 0 artykułów
25.08.2024

Queerowe opowieści o ikonach tańca, czyli „Threesome/Trzy” w Nowym Teatrze

25.08.2024
Wojciech Grudziński w spekraklu „Threesome/Trzy” / (Fot. Julie Folly / Belluard Bollwerk)

Na początek sezonu warszawski Nowy Teatr planuje przywołać queerowe życiorysy baletmistrzów doby PRL-u, ucieleśnione w spektaklu „Threesome/Trzy” przez współczesnego tancerza i choreografa Wojciecha Grudzińskiego. Autor tego swoistego tanecznego „seansu spirytystycznego” pyta w nim m.in. – czy da się squeerować i uwolnić z narodowego kostiumu oberka?

Zanim podamy odpowiedź, trzeba zacząć od nazwisk: Gerard Wilk, Wojciech Wiesiołłowski, Stanisław Szymański. Legendarni tancerze powojennej Polski zanurzeni w komunistycznych realiach. Na scenie stołecznego Teatru Wielkiego kreowali baletowe fantasmagorie ze swych perfekcyjnie wyćwiczonych ciał: od polskich tańców ludowych, przez klasyczne „Jezioro łabędzie” Piotra Czajkowskiego, po „Popołudnie fauna” Igora Strawińskiego (którego pierwszą choreografię zaprezentował światu Wacław Niżyński, inna queerowa legenda baletu). Niedościgli w klasyce, chętnie eksperymentowali z innymi rejonami tańca: Wilk i Wiesiołłowski zdecydowali się w pewnym momencie na emigrację i tańczyli m.in. w słynnym zespole Mauricea Béjarta, z kolei Szymański – w telewizyjnych etiudach tanecznych reżyserowanych przez Witolda Grucę. Brali udział w sztukach teatralnych, filmach, spektaklach rozrywkowych i pierwszych teledyskach. Lansujący kwieciste marynarki Wilk stał się wręcz swego rodzaju celebrytą peerelowskiej kultury: wystarczy przypomnieć jego występ z Krystyną Mazurówną w kultowym klipie do piosenki Piotra Szczepanika „Kochać” czy filmowe role u Stanisława Barei („Małżeństwo z rozsądku" i „Przygoda z piosenką”) oraz Andrzeja Wajdy („Przekładaniec” na podstawie opowiadania Stanisława Lema). Nie wspominając o bywaniu modelem w popularnej rubryce modowej „Przekroju” prowadzonej przez Barbarę Hoff.

Grudziński i Ostrowska: jak odzyskać queerowe biografie

Wojciech Grudziński w spekraklu „Threesome/Trzy” / (Fot. Julie Folly / Belluard Bollwerk)

Pracując nad spektaklem „Threesome/Trzy” z dramaturżką i badaczką queeru Joanną Ostrowską, nie kwestionujemy ich poczesnego miejsca w polskim tańcu – tłumaczy pomysł na solo o trzech tancerzach Wojciech Grudziński. – Wychodzimy natomiast z założenia, że te życiorysy w ogóle nie istnieją w kontekście queer-historii. I to było dla nas interesujące: w jaki sposób możemy to odzyskiwać, mówić o tym i przywracać pamięć o tych osobach właśnie od strony ich usuniętej w cień queerowości?

W tym projekcie tancerz i dramaturżka zapragnęli odejść od gejowskiej twardej męskości w stronę bardziej queerowej płynności, która w polskiej historii jest prawie całkowicie niezauważalna. – Ich życiorysy były już znane, ale rzadko wspomina się, że Wiesiołłowski najprawdopodobniej zmarł z powodu powikłań związanych z AIDS – mówi Joanna. – Szymański nadal pozostaje w powszechnym odbiorze całkowicie neutralny, wręcz przezroczysty, jeśli chodzi o jego seksualność. A przecież kiedy patrzysz na jego zdjęcia i filmy, to bez względu na to, czy istniało wtedy pojęcie queer, czy nie, on je wtedy realizował! I to chyba najmocniejszy impuls do tego, żeby poprzeciągać odrobinę te granice.

Wojciech Grudziński: przeglądam się w cudzych życiach

Spektakl sięgający do tych biografii kiełkował w głowie choreografa od 2018 roku, gdy współpracował z Haną Umedą nad historią legendarnej japońskiej tancerki Sady Yakko. Zainspirowany tym doświadczeniem sam zaczął się zastanawiać, jakie biografie dla niego jako tancerza miałyby tak ogromne znaczenie.

Wojciech Grudziński w spekraklu „Threesome/Trzy” / (Fot. Julie Folly / Belluard Bollwerk)

– Pierwszy raz usłyszałem o Stanisławie Szymańskim podczas lekcji tańca klasycznego jako uczeń trzeciej klasy warszawskiej szkoły baletowej. Podsłuchałem wtedy wymianę zdań pomiędzy moim nauczycielem a akompaniatorem – wspomina Wojtek, który tak samo jak jego bohaterowie zaczynał od baletu, by potem kontynuować naukę współczesnej choreografii w Rotterdamie i Amsterdamie. – Panowie prowadzili rozmowę trochę prześmiewczą, trochę drwiącą, dotyczącą charakteru i „przegiętego” sposobu zachowania Stanisława Szymańskiego. To doświadczenie bardzo mnie poruszyło i już ze mną zostało. Było też impulsem do myślenia o mojej tożsamości queerowej.

Historie Wiesiołowskiego oraz Wilka również pojawiały się podczas edukacji Wojciecha w szkole baletowej i oprócz statusu gwiazd baletu właśnie ich niejasna tożsamość była dla dojrzewającego tancerza pociągająca. – Po dyplomie w amsterdamskim DAS, który był pracą grupową, poczułem, że chciałbym znów zająć się pracą solową i wróciłem do eksplorowania tych trzech biografii. Doświadczenie wyjazdu z Polski zmieniło moje spojrzenie na losy tych tancerzy. Zauważyłem podobieństwo z nimi w tym, jak wygląda moja trajektoria artystyczna, ale też ta tożsamościowa. Lustrzane odbicie mnie samego w historiach Wilka, Wiesiołłowskiego i Stanisława. Taki był punkt wyjścia.

Joanna Ostrowska: „Threesome” to choreograficzny cruising i obopólna nauka

Wojciech Grudziński w spekraklu „Threesome/Trzy” / (Fot. Julie Folly / Belluard Bollwerk)

W tej artystycznej podróży po raz kolejny (po „Rodos” w Komunie Warszawa i „Dance Mom” w Nowym Teatrze) towarzyszyła Grudzińskiemu badaczka historii queer Joanna Ostrowska (autorka głośnych książek „Przemilczane” i „Oni”) – tu jako dramaturżka oraz sparring partnerka w tworzeniu konstrukcji spektaklu.

­ Nie chcieliśmy odtwarzać materiału historycznego czy wcielać się w te postacie, tylko spróbować sięgnąć po technikę wynikającą z samej queerowej historii, czyli z tego, co nazywamy cruisingiem – intymnego krążenia po parkach, miejscach spotkań, pikietach – opowiada Joanna. ­– Chcieliśmy pokazać, że nie zawsze chodzi o rekonstrukcję biografii, a o pewne impulsy, które z tych biografii wychodzą i wpływają na to, co dzieje się dzisiaj. Także na Wojtka jako osobę queerową oraz artystę, ale i na mnie jako dramaturżkę zajmującą się tym tematem.

Wojciech Grudziński w spekraklu „Threesome/Trzy” / (Fot. Julie Folly / Belluard Bollwerk)

Wojtek tak widzi ich twórczą relację: – Dla mnie obecność Joanny w projekcie jest o partnerstwie, zaufaniu i przyjaźni. To osoba, do której zawsze mogę się zwrócić z pytaniem, przedyskutować to, w jakim kierunku projekt zmierza, jak się zmienia.

– To opiera się na ciągłym ping-pongu intelektualnym i nauce z dwóch stron – mówi z kolei Joanna. – Daję od siebie cały background naukowy i podstawę teoretyczną, więc jeżeli Wojtek potrzebuje czegoś z klasycznego queerowego archiwum, służę mu wiedzą. Ale z drugiej strony, pojawiam się w tych projektach także jako ktoś w rodzaju montażysty w odniesieniu do tempa, klimatu, rytmu scenicznej opowieści. Kiedy Wojtek performuje, ja siedzę na widowni i patrzę na to zewnętrznym okiem.

Grudziński: moje ciało jako medium dla innych queerowych ciał

Wojciech Grudziński w spekraklu „Threesome/Trzy” / (Fot. Julie Folly / Belluard Bollwerk)

Warszawska premiera to kolejny etap tego projektu, który powstał w międzynarodowej koprodukcji ze szwajcarskim festiwalem Belluard Bollwerk. Rodził się zaś na paru kilkumiesięcznych rezydencjach – w ośrodku kultury Frascati w Amsterdamie i w Centre national de la danse w Paryżu, gdzie z tancerzem współpracował Igor Cardellini. Miał też już swoje pokazy we Francji i w Szwajcarii.

Jak tylko zaczęliśmy pracować nad tą produkcją, wiedziałem, że będzie powstawać w kilku miejscach, z kolejnymi pokazami, więc to wszystko będzie się rozwijać, żyć – mówi Grudziński. – Teraz z Joanną mamy następny etap pracy przed polską premierą i na pewno wiele się jeszcze zmieni.

Wojciech Grudziński w spekraklu „Threesome/Trzy” / (Fot. Julie Folly / Belluard Bollwerk)

Pewne jest, że to spektakl nie tylko o tych trzech biografiach, ale i przyczynek do rozmowy o innych queerowych życiach. Choreograf wybrał te postacie z uwagi na to, że były obecne w publicznej świadomości i w jego własnej edukacji szkolnej, ale nie opowiada życiorysów, a jedynie przepuszcza je przez siebie. Jego ciało staje się medium dla innych queerowych ciał z przeszłości. – Dużo było spekulacji na temat tego, jak ich życie mogło wyglądać, ale podstawowym założeniem było opowiedzieć to z mojej własnej perspektywy – stwierdza. – Nie ustawiam się tu w pozycji osoby, która teraz objaśni, jak queerowa historia tych osób wyglądała naprawdę, bo nie mam do tego prawa ani wiedzy. Mogę natomiast poprzez swoją własną historię uruchomić dyskusję na temat tożsamości tych ludzi.

Joanna mówi, że w „Threesome” Wojtek jednocześnie wciela się w trzech tancerzy i ich ucieleśnia. ­– Wyobrażam to sobie jako rodzaj dybuka. Oni wstępują w niego na chwilę, przyklejają się do niego, więc on w każdym momencie jest jednym z nich albo całą trójką, trochę jak w układzie intymnym, seksualnym. Oddaje się im, żeby wyperformować nie tyle postacie, ile wyobrażenia, które mamy na temat bohaterów i które poprzez ciało performera próbujemy przepisać, przetransponować na tu i teraz.

Squeerować oberka

Wojciech Grudziński w spekraklu „Threesome/Trzy” / (Fot. Julie Folly / Belluard Bollwerk)

Format pracy pozwolił choreografowi wejść we współpracę także z innymi artystami. Spektakl składa się z dwóch części połączonych literackim mostem napisanym przez Klaudię Hartung-Wójciak, muzykę do pierwszej części skomponował Lubomir Grzelak, autorem muzyki do drugiej jest Wojciech Blecharz. Za reżyserię świateł odpowiada Jacqueline Sobiszewski, za projekcje wideo – malarz i rzeźbiarz Rafał Dominik, który swoją fantazję połączył tu z archiwalnym researchem.

Kostiumografkę Martę Szypulską Grudziński poprosił o włączenie do kostiumów jasnoniebieskiego koloru baby blue i koronek. I tu dochodzimy wreszcie do kwestii tytułowego oberka. – Ludowe koronki łączą się z folkiem, a punktem wyjścia dla myślenia o drugiej części spektaklu była dekonstrukcja podstawowego kroku oberka – opowiada artysta. – To fizyczna praca nad tym, by squeerować oberka i nie dać mu się pochłonąć przez to, co narodowe. O to samo walczy w swojej muzyce Wojtek Blecharz. Temat odzyskiwania jest tam dla mnie cały czas obecny. Chciałem, żeby balet nie pożarł tych trzech biografii, ich wielowymiarowej, skomplikowanej pełni. To jest też opowieść o performerskiej odwadze.

Grudziński i Ostrowska: queer to rodzaj wolności

– To jest praca solowa, ale cały czas pytam też siebie: czym jest pojęcie „threesome” w tym spektaklu? – deklaruje Wojtek. Wybrany przez niego wspólnie z Joanną tytuł to nie „trójkąt” i na pewno nie „w trójkącie”. Chodziło o oddalenie się od lawiny skojarzeń, choćby z różowymi trójkątami z okresu drugiej wojny światowej, dlatego szukając polskiego ekwiwalentu, zdecydowali się na możliwie inkluzywne „Trzy” w tytule – po queerowemu płynne i otwarte, bez wyraźnego odniesienia w języku do tej czy innej płci.

Wojciech Grudziński w spekraklu „Threesome/Trzy” / (Fot. Julie Folly / Belluard Bollwerk)

Co znaczące, owi „trzej gracje” z centrum opowieści zanurzeni byli w balecie klasycznym, ale nie trzymali się kurczowo jednego kanonu, zajmowali się też tańcem współczesnym. Ich queerowość objawiała się właśnie w tym, jak wymykali się kategoriom, jak wychodzili ze sztywnej struktury zarówno tańca, jak i modelu życia. Kategoria queerowości otwiera się przecież na inne perspektywy i o tym również jest ta opowieść.


„Threesome/Trzy” – koncepcja, choreografia i wykonanie Wojciech Grudziński. Warszawska premiera spektaklu 7 września 2024, Nowy Teatr w Warszawie

Koprodukcja: Belluard Bollwerk, Nowy Teatr

Spektakl powstał dzięki współpracy: Cité Internationale des Arts Frascati, Centre national de la danse Paris

Anna Sańczuk
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Queerowe opowieści o ikonach tańca, czyli „Threesome/Trzy” w Nowym Teatrze
Proszę czekać..
Zamknij