Świat, który znamy, odchodzi. Giną gatunki i całe ekosystemy, zmieniają się wzorce pogodowe, niestabilność staje się codziennością.
Rok 2019 zaczynałam felietonem o kolorze żyjącego koralowca i o tym, że w ciągu 30 ostatnich lat straciliśmy ponad połowę światowej rafy koralowej. kilkanaście miesięcy po pierwszym felietonie sytuacja tylko się pogorszyła. NOAA (amerykańska Narodowa Służba Oceaniczna i Atmosferyczna) ogłosiła, że 2020 był najgorętszym rokiem od czasu prowadzenia pomiarów globalnej temperatury. Australijska Wielka Rafa Koralowa straciła ponad połowę koralowców, gdzie indziej wymarło ponad 90 procent raf. Kolejne lata 2021 i 2022 nie odwracają tendencji.
Portrety zwierząt, które tracimy
Joel Sartore, fotograf współpracujący z „National Geographic”, od 2004 roku robi portrety zwierząt trzymanych w zoo i rezerwatach przyrody. Jego projekt „Photo Ark” ma na celu stworzenie archiwum różnorodności życia na ziemi. Do tej pory Sartore sfotografował ponad 10 tysięcy gatunków – od kameleona karłowatego wielkości paznokcia po afrykańskiego słonia. Nierzadko przed jego obiektywem staje ostatni znany przedstawiciel gatunku. Jak Toughie, słynna rzekotka z Panamy, która została symbolem wymierania, kiedy w kilka lat wszystkie osobniki zmarły zainfekowane grzybem. Został tylko Toughie, samotna brązowa żaba ze skórą w złote plamki, trzymana w akwarium w zoo w Atlancie. Na zdjęciu Sartorego Toughie patrzy prosto w obiektyw. Przednie nogi podkula pod siebie, nie widać błony między palcami, która pozwala mu na fruwanie z drzewa na drzewo. Za to na czarnym tle dobrze widać złote plamy na skórze. Jednak największe wrażenie robią jego oczy. Duże, wyłupiaste i brązowe. Z pewnością nie smutne, ale ja widzę w nich mój własny smutek, bo wiem, że patrzę na zdjęcie żaby, której już nie ma. Toughie umarł w 2016 roku. Ten gatunek, który szybował między drzewami, który pohukiwał jak sowa i warczał jak pies i którego kijanki dorastały w wypełnionych wodą dziuplach pilnowane przez ojców karmiących ich własną skórą (to jedyny taki przypadek wśród żab i ropuch) – zniknął z powierzchni ziemi.
Wydany przez Sartorego album „Vanishing” to zbiór portretów zwierząt, które tracimy. Podczas 15 lat trwania projektu „Photo Ark” za wymarłe na wolności uznano ary modre (których populacja ogranicza się do 70 ptaków trzymanych w zoo w Katarze i Berlinie), populacja ropuchy z wodospadu w Tanzanii zmalała z 17 tysięcy do 500, doliczono się zaledwie 135 osobników rzecznego krokodyla z Filipin, praktycznie wyginęły morświny kalifornijskie (na wolności żyje zaledwie 12 osobników). Według Czerwonej księgi gatunków zagrożonych ponad jedna czwarta ze 100 tysięcy opisanych gatunków jest zagrożona wyginięciem.
Żadne zwierzę nie jest dla Sartorego zbyt mało ważne. Obok imponujących tygrysów, słodkich koali, pociesznych pingwinów Sartore fotografuje robaki, ryby, ropuchy, owady i pająki. Opowiada fascynujące historie – jak choćby tę o europejskim węgorzu (w świetle obiektywu Sartorego ma złotą poświatę), który przepływa cały Atlantyk, żeby na Bermudach złożyć jaja. Młode płyną z powrotem przez cały ocean – do naszych rzek i jezior.
Poradnik z biblioteki życia
Choć Sartore pokazuje piękno łusek, piór, pazurów, włosów, kłów, futra, za dużych uszu i za krótkich nóg, to najważniejsze są oczy. Czy to krewetka, pająk, aligator, ropucha, lew, wąż, czy żuraw – zawsze widzę oczy fotografowanego zwierzęcia. Jakby Sartore chciał, żebym spojrzała w oczy tym, którzy odchodzą. Bo album Sartorego to album straty. I choć pojawiają się historie zakończone sukcesem – jak chociażby tchórza czarnołapego, którego populacja z 18 osobników w latach 80. zwiększyła się do 223 tchórzy żyjących na wolności – to jednak więcej jest tu śmierci niż życia.
Każde zwierzę, które stanęło przed obiektywem Sartorego, stworzyło własny przepis na życie. Oryks szablorogi żyje na pustyni, bo potrafi napoić się wodą z liści roślin. Polujący na ryby kotek kusy z Indonezji dzięki blisko siebie osadzonym oczom świetnie widzi, co dzieje się pod wodą, a jego błoniaste łapy służą mu za płetwy. Fenki mają ogromne uszy, pozwalające im chłodzić ciała. Powolne małpiatki z Jawy produkują truciznę, którą smarują swoje futro, żeby chronić się przed drapieżnikami. Żaby z jeziora Titicaca (na wysokości 3812 metrów nad poziomem morza) zwiększyły do granic możliwości powierzchnię oddechową skóry – wyglądają jak origami. Nawet gigantyczne małże wymyśliły własny sposób na życie – hodują algi, które służą im za dodatkowy pokarm.
We wstępie do albumu Sartorego Elisabeth Kolbert pisze, że każdy gatunek to inna odpowiedź na pytanie, jak żyć na ziemi. Tracąc gatunki, tracimy jeden z manuali z biblioteki życia. Sartore dodaje, że każdy gatunek, który wymiera, to dowód na to, jak bardzo źle traktujemy planetę. Giną przez ścieki, zatrute powietrze, wycinane lasy, tamy, pestycydy, rozbudowujące się miasta, zbyt częste połowy, zakwaszony ocean, kłusownictwo, zmiany klimatu. Giną, bo nie mają czym oddychać, czego jeść i gdzie mieszkać. Jakbyśmy nie zdawali sobie sprawy, że również nasze życie zależy tylko i wyłącznie od zdrowej planety – czystego powietrza, czystej wody i jedzenia. Może i nowy telefon, daleka podróż i szybki samochód poprawiają jakość życia. Ale co nam po jakości, kiedy zabraknie warunków do istnienia dla naszego gatunku?
Kryzys to szansa
Jedne z najważniejszych słów, jaki usłyszałam w tym roku, padły podczas mojej rozmowy z Janną Diamond, terapeutką z Nowego Jorku, której pacjenci coraz częściej przychodzą z depresją klimatyczną, żalem po stracie środowiska i ogromnym niepokojem wywołanym kryzysem klimatycznym. Janna mówi, że kryzys to szansa. Bo zmiany są tak duże, że już nie możemy dłużej chować pod dywan naszych lęków i traum. Wreszcie musimy stanąć z nimi twarzą w twarz. Dzięki temu możemy zbudować silniejsze, dojrzalsze i bardziej wspierające społeczeństwo.
Na koniec rozmowy Janna poprosiła mnie, żebym zadała sobie pytanie, czemu tak bardzo martwi mnie znikanie gatunków. Czemu przejmuję się losem koralowców? Czemu rozpaczam po żabach, arach i tygrysach? – Bo nie chcę ich stracić. – Pytaj dalej – mówi Janna. – Czemu nie chcesz ich stracić?
Jeśli to pytanie zada się sobie kilka razy, na końcu, jako odpowiedź, pojawia się miłość.
To z tego miejsca, miejsca miłości i czułości – dla tego, co odchodzi, dla tych, których tracimy – możemy ciągle jeszcze zmienić siebie i świat.
Album Joela Sartorego „Vanishing. The World’s Most Vulnerable Animals” w ramach projektu Photo Ark wydało National Geographic. Więcej o samym projekcie można przeczytać na stronach www.joelsartore.com/photo-ark i www.nationalgeographic.org/projects/photo-ark. Projekt jest częścią zabiegów National Geogrpahic Society o objęcie ochroną 30 procent planty do 2030 roku. Każdy może dołączyć do dyskusji o ochronie gatunków, używając hashtagu #SaveTogether.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.