Podlaskie miasteczko stało się w ostatnich latach popularnym kierunkiem podróży. Turyści uciekający od wielkomiejskiego zgiełku docenią bliskość natury, spragnieni kultury, a stęsknieni za miejscem trochę z innej epoki – nostalgiczny klimat Wschodu.
Właściwie do końca XX wieku był Supraśl jednym z wielu cichych, spokojnych i prowincjonalnych podlaskich miasteczek. Znałem go dobrze od dzieciństwa, bo tu i w sąsiednich wsiach mieszkała spora część mojej rodziny. Dzisiaj, z dziadkami włącznie, równie duża część leży na tamtejszym cmentarzu, a senny Supraśl odchodzi w zapomnienie. W XXI wieku stał się tak popularnym kierunkiem podróży, że Roman Gutek w 2017 roku zaczął tu organizować Podlasie SlowFest łączący sztukę z naturą. Slow trafnie opisuje Supraśl. Czas biegnie tak wolno, jak rzeka, od której miasteczko wzięło nazwę (dokładnie rzecz biorąc, od słowa „sprząśla”, oznaczającego sprzęgające się w jedną rzekę leśne i polne strumienie).
Metamorfoza, jaką Supraśl przeszedł w ostatnich latach, nie zmieniła charakteru miasteczka. To klimat prowincji w najlepszym tego słowa znaczeniu. Prowincji, którą cenią sobie nie tylko sami mieszkańcy, ale i turyści z całej Polski. Kiedy się ich spyta, co najbardziej lubią w Supraślu, odpowiadają, że właśnie tę uroczą małomiasteczkowość, naturalność i wschodniość.
Supraśl: Dlaczego warto się tu wybrać
Atutem Supraśla jest położenie w samym środku Puszczy Knyszyńskiej, które gwarantuje świeże powietrze, ścieżki rowerowe (z Białegostoku do Supraśla można przyjechać fantastyczną ścieżką rowerową, jedną chyba z najdłuższych w Polsce) i trasy kajakowe. W Supraślu można się zatrzymać w jednej z niezliczonych kwater czy spróbować pysznego jedzenia bez ryzyka rychłego bankructwa. Zadziwiająca jak na rozmiary tego miejsca jest jego infrastruktura kulturalna. Supraśl, który nie liczy nawet 5 tysięcy mieszkańców, ma swój publiczny teatr (teatr Wierszalin), kino (kino Jutrzenka w Domu Ludowym, będącym pięknym przykładem drewnianej architektury modernistycznej), muzea (Muzeum Ikon, oddział Muzeum Podlaskiego w Białymstoku oraz Muzeum Sztuki Drukarskiej i Papiernictwa), Centrum Kultury (z biblioteką publiczną i galerią) czy Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych im. Artura Grottgera (do niego jeszcze wrócę). Prawdziwym klejnotem Supraśla jest górujący nad nim prawosławny monastyr. To od niego pół tysiąca lat temu wszystko się zaczęło.
Historia miasteczka
Początki Supraśla sięgają dokładnie roku 1500, kiedy to Aleksander Chodkiewicz, do którego rodziny należały lasy między Polską a Litwą, ściągnął tam mnichów ze słynnej kijowskiej Ławry Peczerskiej. Tak powstała obronna cerkiew Zwiastowania Najświętszej Marii Panny, która nie raz odbudowywana stoi tam, gdzie stała. W 1596 roku wcale nie tak daleko od Supraśla, bo w Brześciu Litewskim (dzisiaj to po prostu Brześć, miasto na Białorusi), doszło do zawarcia unii (tak zwanej unii brzeskiej) między Cerkwią a Kościołem rzymskim. Oznaczała ona dla prawosławnych (przynajmniej tych będących za unią) uznanie zwierzchności papieża z jednoczesnym zachowaniem obrządku bizantyjskiego. Tak właśnie na świecie pojawili się unici, do dzisiaj kość niezgody między katolicyzmem i prawosławiem. Był to jednak znaczący impuls rozwojowy dla supraskiego klasztoru, który z unickimi bazylianami począł rozbudowywać się na potęgę. W XVII wieku powiększył się o kolejne budynki gospodarskie, warsztaty, browar, cegielnię, papiernię, tartak, oficynę wydawniczą i szpital, a w XVIII wieku o Pałac Opatów i budynki klasztorne, które możemy oglądać również dzisiaj. W XIX wieku Polska była już od jakiegoś czasu rozebrana przez trzech zaborców, co dla supraskiego klasztoru skończyło się najpierw rządami pruskimi, a wkrótce rosyjskimi. Symbolicznym końcem kwitnącego przez wieki klasztoru był carski ukaz z 1839 roku, który unieważniał unię brzeską i oddawał supraski monastyr w ręce rosyjskiej Cerkwi prawosławnej. W kolejnych latach zdemontowano olśniewające barokowe wyposażenie świątyni, zlikwidowano jej bogaty księgozbiór, a podczas I wojny światowej wywieziono do Rosji cudowny obraz Matki Boskiej i cenne przedmioty liturgiczne.
II Rzeczpospolita oddała monastyr we władanie Kościoła katolickiego – cerkiew zamieniono na kościół, a budynki klasztorne na zakład wychowawczy ojców salezjanów. Kiedy w 1924 roku powstał Autokefaliczny Kościół Prawosławny, natychmiast upomniał się o monastyr, jednak bezskutecznie (z przegranym procesem sądowym włącznie). Katolicy mający już w Supraślu kościół Świętej Trójcy nie zamierzali oddawać prawosławnym klasztoru. Piętnaście lat później przejęli go Sowieci, którzy we wrześniu 1939 roku wespół z Hitlerem zaatakowali Polskę. Salezjanów i ich wychowanków wyrzucili i urządzili sobie w monastyrze koszary oraz magazyny, dewastując przy tym kompletnie wnętrza. Wspaniały ikonostas cerkwi Zwiastowania Najświętszej Marii Panny został przez nich porąbany, w dobudowanej za czasów carskich mniejszej cerkwi Jana Teologa urządzili wychodek, a Pałac Opatów na odchodne podpalili. Niemcy, którzy wkroczyli do Supraśla w 1941 roku, pozwolili salezjanom wrócić do klasztoru, a uciekając trzy lata, później zburzyli cerkiew.
Po wojnie komunistyczne władze Polski znów wygnały salezjanów, cerkiew pozostawiły jako „trwałą ruinę”, a w klasztorze urządziły Szkołę Mechanizacji Rolnictwa, która działała tam do początku lat 80., kiedy to Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny odzyskał monastyr, zaczął jego odbudowę i ponownie sprowadził mnichów. Dzisiaj supraski klasztor jest nie tylko jednym z najważniejszych centrów polskiego prawosławia, ale także jedną z największych, a może największą atrakcją turystyczną Supraśla. To w nim działa wspomniane już Muzeum Ikon.
Architektoniczne atrakcje
Architektonicznych atrakcji jest w drewnianym w większości Supraślu znacznie więcej. Te drewniane to choćby stojące przy ulicy 3 Maja (dawniej Głównej) tak zwane Domy Tkaczy (połowa domu była ongiś mieszkaniem, a połowa warsztatem). W jednym z nich działa kultowa „Jarzębinka”, gdzie serwowana jest tradycyjna podlaska kuchnia. Jest to niewielki rodzinny biznes, do którego kolejka nigdy nie ma końca. Każdy przybywający do Supraśla wie, że babka ziemniaczana lub kartacz w „Jarzębince” to rzecz właściwie obowiązkowa. Można z niej powędrować prosto w okolicę eklektycznego pałacu Buchholtzów, którego obecność w Supraślu może dziwić, gdyż to budowla jakby żywcem przeniesiona z fabrykanckiej Łodzi. Zresztą rodzina Buchholtzów była spowinowacona ze słynnymi łódzkimi fabrykantami – Scheiblerami i Geyerami.
Przed Buchholtzami do Supraśla dotarli jednakowoż Zachertowie rodem ze Zgierza. Wilhelm Fryderyk Zachert przybywa na Podlasie w 1834 roku i zaczyna budować pierwszy zakład przemysłowy. Za nim wkrótce przybywają Adolf Buchholtz i inni. To moment, w którym przyklasztorna osada nie tylko zmienia się w miasteczko, ale także staje się coraz bardziej wielobarwna religijnie, bowiem do katolików, prawosławnych i Żydów dołączają luteranie o niemieckich korzeniach. Dlatego właśnie w Supraślu stoją tuż obok siebie, co często dziwi turystów, dwa kościoły. Dzisiaj oba są katolickie, ale historycznie katolicki był tylko jeden, oddany wiernym do użytku w 1863 roku kościół pw. Świętej Trójcy, stojący u wylotu znanej już nam ul. 3 Maja. Obok niego, 20 lat później, rosnąca społeczność protestancka zbudowała własny kościół pw. Zmartwychwstania Pańskiego, który opustoszał z wiadomych przyczyn wraz z wybuchem II wojny światowej. Luteranie musieli wyjechać do Niemiec, a Żydów wymordowano. Synagoga została zburzona (dzisiaj w jej miejscu stoi pamiątkowy kamień z inskrypcją), a największa w okręgu białostockim fabryka Samuela Hirsza Cytrona – podpalona (po Cytronach została straż ogniowa, którą założył syn Samuela, Chaim). Od tego czasu Supraśl zamieszkują głównie katolicy i prawosławni.
Ale wróćmy jeszcze do pałacu Buchholtza, gdzie od 1959 roku działa Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych. Warto zajrzeć do tej byłej fabrykanckiej rezydencji, bo jest ona prawdziwym architektonicznym klejnotem. Od innych podobnych rezydencji ów pałacyk różni się tym, że na szybie jego windy wielkie gniazdo mają bociany – wiadomo, Podlasie. Przybyszów zadziwiać może także to, że na niewielkim wiejskim cmentarzu stoją dwie imponujące kaplice grobowe: Zachertów i Buchholtzów. Jedna z nich – kaplica grobowa Buchholtzów – jest naprawdę spektakularnym przykładem neogotyckiej architektury sepulkralnej.
Podobnych, bardzo ciekawych miejsc jest w malutkim Supraślu znacznie więcej: od Domu Ogrodnika do Świętej Sosny, od plaży nad dziką rzeką do stadniny koni, od Przysmaków Tatarskich w Domu Kleina do Sękaczowni (sękacz to kolejny wschodni specjał). Supraśl, noszący od lat status uzdrowiska, wydaje się tym wszystkim, czego oczekuje dzisiaj coraz więcej osób uciekających z metropolii.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.