– Biżuteria spełnia określoną funkcję, ale ma też symboliczną moc – mówi dyrektor kreatywna marki Swarovski Nathalie Colin. Z Francuzką, która z legendarnym producentem biżuterii związana jest już od ponad 12 lat, spotykam się w miejscowości Wattens, w nowo otwartej i liczącej ponad siedem tysięcy metrów kwadratowych manufakturze marki.
„Everything you want is on the other side of fear” – wypowiedź Daniela Swarovskiego, wyeksponowana w formie podświetlanej instalacji, zajmuje centralne miejsce w hali otwierającej manufakturę Swarovskiego w Wattens – austriackiej miejscowości, która jest dla marki domem od końca XIX wieku. Przedstawiciele Swarovskiego nazywają ją kryształowym atelier na miarę XXI wieku. Pod jednym dachem zamknięto bowiem wszystkie etapy produkcji, otwarto nowoczesne laboratorium prototypów i dział projektów specjalnych. Manufaktura wyraża patrzenie przez austriacką markę w przyszłość. Równie mocno jest ona jednak zakorzeniona w przeszłości.
W Wattens, razem z dziennikarzami z całego świata, spędzam prawie trzy dni. Każdy z nich poświęcono innemu rozdziałowi w historii marki. Pierwszego dnia pracownicy Swarovskiego przygotowują nam inspirującą podróż w głąb historii. Opowiadają o wizji założyciela marki, Daniela Swarovskiego. Zapraszają do przepastnych archiwów i pokazują pierwsze, datowane nawet na koniec XIX wieku prototypy kryształowych form, przedstawiają najbardziej przełomowe dla marki projekty. I, ku mojemu rozczarowaniu, zakazują robienia zdjęć. Trudno, muszę słuchać jeszcze uważniej. Po drodze mijamy kreacje, które na przestrzeni lat we współpracy ze Swarovskim stworzyli Christian Dior, Elsa Schiaparelli i Hubert de Givenchy. Podziwiamy edytoriale z różnych edycji „Vogue’a”, w których austriacka biżuteria była równie dużą gwiazdą co najlepsze modelki tamtych lat. I podglądamy rodzinne albumy, w tym zdjęcia pierwszego laboratorium i oficjalne portrety familii z 1898 roku. Dzięki temu wiem, że Nathalie Colin, dyrektorkę kreatywną Swarovski (pełni tę funkcję od 2007 roku), z którą mam się spotkać ostatniego dnia, zapytam nie tylko o to, jak prognozuje trendy i pracuje nad rozwojem marki.
Pamiętasz swój pierwszy dzień w firmie?
Pamiętam, że był bardzo stresujący! Miałam w tym czasie własną firmę, z której musiałam zrezygnować, żeby na 100 procent zaangażować się w pracę dla Swarovskiego. Czekały mnie więc zmiana środowiska i spotkanie z zespołem, którym miałam kierować, a nie wiedziałam o nim absolutnie nic. Oni zresztą również traktowali mnie wtedy jak wielką niewiadomą, bo przede mną marka nigdy nie miała dyrektora kreatywnego. Nie było jednej osoby, która sprawowałaby pieczę nad wszystkimi kolekcjami, dlatego wspólnie musieliśmy zadać sobie pytanie o to, kim tak naprawdę jest dyrektor kreatywny. Od początku starałam się działać tak, by jak najlepiej zrozumieć wizję pracujących ze mną osób i sprawić, by one zrozumiały moją. Zgodziliśmy się, że musimy nieco unowocześnić markę, skierować ją bardziej w stronę mody i trendów. Oczywiście, znalazły się osoby, które nieco opornie podeszły do tych pomysłów. Ostatecznie jednak wypracowaliśmy wspólne stanowisko.
Zupełnie inaczej patrzę na postęp i nowoczesność po dwóch dniach spędzonych w archiwach marki. Wiem, że dla ciebie jej historia i dziedzictwo także odgrywają istotną rolę. Jak godzisz więc poszanowanie dla przeszłości z dostosowaniem oferty Swarovskiego do potrzeb młodych klientów?
Wyznaję zasadę, że zawsze należy myśleć o kolejnym pokoleniu. A żeby zrobić to efektywnie, musisz być niezwykle otwarta i otaczać się przedstawicielami młodszych pokoleń. Mam 53 lata i nie mogę udawać, że podoba mi się to co 18-latkom. Trzeba być otwartym na pomysły zarówno milenialsów, jak i przedstawicieli pokolenia Z, odkrywać cyfrowe platformy, analizować, co się dzieje w mediach społecznościowych, które odgrywają dziś w naszej pracy naprawdę kluczową rolę.
To znaczy, że research do swojej pracy robisz w pierwszej kolejności na Instagramie?
Nie, u podstaw wszystkich naszych pomysłów leży rozmowa. Jesteśmy bardzo patchworkowym zespołem. Specjalizujemy się w różnych dziedzinach, mamy różne gusta. To samo w sobie jest fantastycznym źródłem inspiracji. Na Instagramie spędzam jednak sporo czasu. Wynajduję tam ciekawych artystów i osobowości, z którymi moglibyśmy potencjalnie nawiązać współpracę.
Co jest twoim zdaniem najważniejsze w projektowaniu biżuterii?
Świadomość, że z jednej strony spełnia ona określoną funkcję, ale z drugiej – ma też symboliczną moc. W przypadku pierwszego aspektu niezbędne jest pragmatyczne myślenie – zwrócenie uwagi na wagę czy komfort noszenia. W przypadku drugiego – unikatowość. Każda ozdoba nosi w sobie jakiś emocjonalny ładunek. Sztuką jest więc zrozumienie symboliki, ale też śmiałe bawienie się nią. Biżuteria nigdy nie jest neutralna.
Sporo symboliki zawarłaś w najnowszej, jesienno-zimowej kolekcji. Masz swoich faworytów?
Uwielbiam ozdoby wykończone sztucznym, kryształowym futerkiem! To taka nasza autorska interpretacja wegańskiego futra. Kocham też naszyjnik, który mam na sobie w tej chwili: galaktyczny zbiór konstelacji gwiazd i księżyca. Jest w nim coś dziecinnego: trochę magii, trochę naiwnych wyobrażeń o kosmosie. Na sezon świąteczny polecam natomiast barokową broszkę w rozmiarze XXL.
Pamiętam naszyjnik, który pokazywałaś nam wczoraj i który możesz obrócić na drugą stronę, by otrzymać w ten sposób zupełnie nowy model. To wyraz twojego zrównoważonego i wielofunkcyjnego podejścia do biżuterii?
Zdecydowanie. Staram się projektować rzeczy, które nie tylko cieszą oko, ale są też ponadczasowe i łatwe do wystylizowania na różne sposoby. Poza tym lubię się bawić biżuterią.
Dla wielu osób kupno tak drogocennej biżuterii jest formą inwestycji. Gdyby więc ktoś cię zapytał, na który jeden element z oferty Swarovskiego postawić, co byś wybrała?
Coś, co można nosić zarówno w ciągu dnia, jak i wieczorem. Coś, co będzie przyciągało uwagę, ale nie zdominuje całej stylizacji. Postawiłabym na bardzo charakterystyczny pierścionek Nirvana, który swoją premierę będzie miał jesienią, a wystąpi w aż siedmiu wersjach kolorystycznych. Jest wyrazisty, ale jednocześnie bardzo łatwy w noszeniu. Możesz zestawić go z dżinsami i T-shirtem, ale też z koktajlową sukienką.
Myślisz już o kolejnych sezonach? Kolekcja na jesień-zimę 2019-2020 lada chwila pojawi się w sklepach.
Oczywiście. Jestem krótko po spotkaniu z działem marketingu. Przedstawiłam im swoją wizję na zimę 2020-2021.
Nie mogę nie zapytać cię o przeszłość. W końcu tyle o niej rozmawialiśmy przez te ostatnie trzy dni. Masz już jakieś ulubione wspomnienie związane z marką? Pracujesz tu przecież od ponad 12 lat.
Mam ich wiele, ale ostatnie bije chyba je wszystkie na łopatki. Kilka tygodni temu byłam w Korei. Mieliśmy tam małą, otwartą dla publiczności prezentację. Wśród gości była ośmioletnia dziewczynka, której towarzyszyła mama. Chwilę porozmawiałyśmy i zdradziła mi, że chciałaby zostać projektantką. Powiedziałam więc: „To fantastycznie! Jeśli kiedykolwiek będziecie w Paryżu, dajcie znać, a postaram się zorganizować wizytę w naszym atelier”. I dosłownie dwa tygodnie temu przyleciały do Paryża. Tak jak obiecałam, zorganizowałam dla niej całodzienną wizytę w atelier, pokazaliśmy jej prototypy modeli w 3D i pozwoliliśmy naszkicować własne projekty. Największą radość sprawia mi, gdy mogę się przyczynić do realizacji czyichś marzeń – czy to dzieci, czy dorosłych. Z mojej strony był to przecież mały gest, a ją być może zachęcił do podążania za własnymi marzeniami.
Takie sytuacje to najlepszy aspekt twojej pracy?
Na pewno jeden z najlepszych. Cieszę się, gdy mogę przekładać pomysły na realny produkt. I gdy kolekcje, które dzięki nim tworzę, sprawią komuś radość. Nie ma nic piękniejszego niż utożsamienie biżuterii z momentami, w których czujemy się naprawdę szczęśliwi.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.