Znaleziono 0 artykułów
04.03.2025

Czy bywamy tak okropne dla przyjaciółek jak bohaterki „Białego Lotosu”?

04.03.2025
Trzeci sezon „Białego Lotosu” pokazuje kobiecą przyjaźń w krzywym zwierciadle. Czy bywamy tak okropne dla przyjaciółek? (Fot. materiały prasowe)

Jaclyn (Michelle Monaghan) zaprasza na wakacje przyjaciółki z dzieciństwa, Kate (Leslie Bibb) i Laurie (Carrie Coon). Gwiazda telewizji funduje kumpelkom pobyt w luksusowym ośrodku. W trzecim sezonie „Białego Lotosu” satyra na kobiecą relację wydaje się bardziej zjadliwa niż żarty z bogaczy. Czy naprawdę wciąż się obgadujemy i sobie zazdrościmy? Gdzie się podziało siostrzeństwo? 

Stare przyjaźnie działają według schematu. Role zostały dawno rozpisane. Zachowania się powtarzają. Śmieszek pozostaje śmieszkiem, buntownik – buntownikiem. Nawet jeśli śmieszkowi wcale nie do śmiechu, a buntownik już się poddał. Dynamika paczki przyjaciółek wydaje się jeszcze bardziej skomplikowana – zmieniają się alianse, niektóre dziewczyny wcielają się w udzielne księżne czy też Queen Bees, inne wolą pozycje dwórek. Nieprzypadkowo za jeden z najtrafniejszych popkulturowych obrazów przyjaźni uchodzą „Wredne dziewczyny”. Choć często zarzuca się filmowi, że rysuje niefeministyczny portret dziewczęcych relacji, zawsze uważałam, że ta satyra na dojrzewanie uchwytuje istotę dziewczyńskich przepychanek. Dzięki nim stajemy się w pełni sobą, znajdujemy swoje miejsce w świecie, konfrontujemy się z własnymi ograniczeniami.

Mam 40 lat i boję się, że moje przyjaźnie będą wyglądały jak z „Białego Lotosu”. Czy kobiety muszą się obgadywać?

W liceum utworzyła się moja paczka przyjaciółek. Trwałyśmy przy sobie, na dobre i na złe, na studiach, w pracy, w różnych miastach i krajach, przez śluby, rozwody, narodziny dzieci, żałobę. Spotykałyśmy się wszystkie razem, w podgrupach, po dwie, po trzy. Wspierałyśmy się i obgadywałyśmy, kochałyśmy się i wkurzałyśmy, podziwiałyśmy i krytykowałyśmy. Coś zmieniło się dopiero w okolicach czterdziestki. Może nasze życia zbyt się dziś od siebie różnią? Może każda z nas za bardzo się zmieniła? A może same nie wiemy, czy dobrze wybrałyśmy? Nieuchronnie nadszedł czas podsumowań. W tabelce każda z nas może wpisać to, co już ma, co straciła, co jeszcze może zyskać, a czego nigdy już nie będzie miała. Ten bilans nie zawsze się zgadza, a może raczej nigdy do końca się nie zgadza, bo przecież każdemu czegoś brakuje. Frustracja, zazdrość, żal. W wieloletnią relację wkrada się resentyment. A może zawsze tam był, tylko w młodości łatwiej obrócić go w żart?

Właśnie dlatego, że mierzę się z przeformułowaniem przyjaźni, w trzecim sezonie „Białego Lotosu” najbardziej poruszył mnie wątek Jaclyn, Kate i Laurie. Aktorka z telewizji (Michelle Monaghan) zaprasza swoje przyjaciółki z młodości – mieszkającą w Teksasie mężatkę Kate (Leslie Bibb) oraz prawniczkę i rozwódkę z Nowego Jorku Laurie (Carrie Coon). Jaclyn gwiazdę zgrywała, na długo zanim osiągnęła sukces. To ona musiała podrywać najprzystojniejszych chłopaków, to ona musiała mieć najlepsze ciuchy, to ona musiała robić największe wrażenie. Kate godziła się z tym dla własnych korzyści – lubiła kąpać się w blasku przebojowej przyjaciółki, schlebiała jej, pasowała jej pozycja oportunistki. Laurie uchodziła za buntowniczkę – trochę nieprzewidywalną, niesforną, odrobinę obciachową. Po czterdziestce przyjaciółki umocniły się na swoich pozycjach, lecz każda skrywa o wiele więcej sekretów, nieszczęść, grzechów. 

„Biały Lotos” pokazuje przyjaciółki z piekła rodem

Jaclyn kocha sławę, ma męża młodszego o 10 lat, dużo zarabia. Obawia się jednak, że za chwilę i telewizja, i partner wymienią ją na młodszy model. Nie potrafiąc uwolnić się od przymusu grania, nie jest autentyczna w żadnej sytuacji. Trudno nasycić jej samouwielbienie. Przyjaciółki traktuje jak lustra, w których może się przejrzeć, jak klakierki, które wciąż biją jej brawo, jak brzydsze, mniej doskonałe, nieznane siostry. Na wakacje nie zabiera przecież koleżanek z planu serialu, tylko funduje wyjazd Kate i Laurie, natychmiast ustawiając je w służebnej wobec siebie pozycji. 

Kate chyba głosuje na Trumpa (a w każdym razie nie ma nic przeciwko temu, żeby inni na niego głosowali), chodzi do kościoła, uczestniczy w życiu lokalnej społeczności –białej, konserwatywnej, bardzo w stylu amerykańskiego Południa. Na pewno okazuje się dwulicowa – z wdziękiem obgaduje Laurie z Jaclyn i Jaclyn z Laurie, dla własnej korzyści rozsiewając plotki o jednej i drugiej. „Ach ta Jaclyn, nic się nie zmieniła, znowu musiała poderwać ci chłopaka”, „Ach ta Laurie, ciągle zagląda do kieliszka, czy ona kiedyś zmądrzeje”. Sącząc jad, rozgrywa dwie, pozornie silniejsze, przyjaciółki.

Laurie trochę do Jaclyn i Kate nie pasuje. Niby ma równie eleganckie ciuchy, świetnie zarabia, mieszka w centrum świata. Ale po pierwsze: pije, po drugie: rozwiodła się, po trzecie: średnio radzi sobie z wychowaniem dziecka, po czwarte: nie awansowała, choć powinna. Właściwie nie wiadomo, po co Laurie przyleciała do Tajlandii. Żeby uciec od problemów? Żeby dać się upupić przyjaciółkom, z którymi ma już niewiele wspólnego? Z czystej ciekawości? 

Czy relacje między kobietami naprawdę wyglądają jak w serialu „Biały Lotos”?

Na wyspie przyjaciółki zajmują się dbaniem o siebie (w końcu ośrodek Biały Lotos słynie z odnowy biologicznej), przebieraniem się, podrywaniem i plotkowaniem. Obsesyjnie powracają do tematu młodości, która powoli im się wymyka. Przekonują się nawzajem o tym, jak młodo wyglądają, pragną „młodzieżowych” rozrywek, przeglądają się w oczach młodszych mężczyzn. Łączy je lęk przed utratą przywilejów związanych z młodością. Co, jeśli przestanę być piękna? Co, jeśli przytyję? Co, jeśli faceci nie będą mnie już uważać za atrakcyjną? Ten strach rodzi agresję. Przyjaciółki zawsze ze sobą konkurowały, ale teraz gotowe są stoczyć walkę na śmierć i życie. Walczą na pasywno-agresywne komentarze, obelgi opakowane w komplementy, pomówienia, sekrety z przeszłości. Wygrywają, gdy czują Schadenfreude, pognębiając przeciwniczkę. 

Twórca „Białego Lotosu” Mike White potrafi dotknąć tam, gdzie boli najbardziej. – Wymyśliłem postaci przyjaciółek – trzech blondynek, które z pozoru na początku niczym się nie różnią – mówił scenarzysta. 

Zjadliwym portretem rozpadającej się przyjaźni nie oskarża kobiet. Zdaje się pokazywać, że to nie one są winne toksycznej dynamice, w jakiej funkcjonują. Konkurują ze sobą, o siebie nawzajem, o uwagę innych, bo w patriarchalnym systemie zasób dóbr – pozycji, piękna, pieniędzy – możliwych do zdobycia przez kobiety jest wciąż ograniczony. 

Anna Konieczyńska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Czy bywamy tak okropne dla przyjaciółek jak bohaterki „Białego Lotosu”?
Proszę czekać..
Zamknij