Dojrzałe malarstwo Olgi Dmowskiej to wynik przepracowania traumy z wczesnej młodości, skomplikowanej relacji z matką i doświadczenia molestowania seksualnego.
Sztuka współczesna oderwała się od tradycyjnych schematów. Przełamując kolejne granice, artyści przedefiniowują nasze postrzeganie i wyobraźnię. Aktywując je, stawiamy czoło rozumowi. To właśnie przez wyobraźnię odkrywamy zmysłowość i emocje, które z kolei pobudzają naszą kreatywność. Ponad cztery lata temu kuratorka Natalia Sielewicz podjęła wyzwanie poszerzenia granic odbioru sztuki, prezentując twórczość kobiet na wystawie „Farba znaczy krew” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
Natalia Sielewicz: Kobieta jest nie tylko muzą, ale przede wszystkim twórczynią
Historia sztuki zawsze opierała się na męskich autorytetach, heroicznych tematach, mitach i oczekiwaniach. Sielewicz postawiła ten utarty schemat na głowie, stworzyła wystawę malarstwa kobiet aktywnych i zaangażowanych w grę z własnym wizerunkiem. – Kobieta jest nie tylko muzą, ale przede wszystkim twórczynią. Nie istnieje po to, by sprawiać przyjemność innym, ale po to, by zaspokoić siebie – mówiła kuratorka. Spośród prezentowanych obrazów szczególnie zapadł mi w pamięć „Początek nocy” Olgi Dmowskiej, który wisiał obok „Miłości” Agaty Słowak. Od tego czasu większość artystek uczestniczących w wystawie odniosła sukces rynkowy, natomiast chłodny etap obserwacji twórczości Olgi trwa nadal.
Przeszłość ważnym punktem odniesienia w twórczości Olgi Dmowskiej
Dmowska urodziła się w Pruszkowie w 1983 roku, ukończyła filozofię na Uniwersytecie Warszawskim i dopiero w wieku 27 lat zaczęła malować. Po sześciu latach ukończyła z wyróżnieniem studia licencjackie w pracowni przestrzeni malarskiej prowadzonej przez Pawła Susida i Leona Tarasewicza, a w 2020 roku, również z wyróżnieniem, obroniła dyplom magisterski. Chociaż przeszłość była zawsze ważnym punktem w jej twórczości, to nasze rozmowy skupiały się głównie na teraźniejszości i próbie określenia nowego obszaru interpretacji. Doskonale pamiętam pierwsze spotkanie, kiedy drzwi do mieszkania-pracowni Olgi przy ulicy Mazowieckiej w Warszawie uchyliły się na szerokość dwóch palców. Przez wąski próg zobaczyłem jej lekko pochyloną sylwetkę, uwagę przykuwały wyraziste okulary na jasnej twarzy. Jej nieufność wobec „obcego” była wyraźnie odczuwalna i przez chwilę nie miałem pewności, czy oby na pewno trafiłem pod właściwy adres. Jednak subtelny zapraszający gest Olgi zmienił moje odczucia, a obezwładniający zapach nasączonych farbą tektur, podobrazi, tkanin o nieregularnych kształtach, potwierdzał, że jestem tam, gdzie powinienem.
Świat w obrazach Olgi Dmowskiej został ukazany jako całość
Obrazy Olgi ociekają gęsto nakładaną na płótna farbą w intensywnych barwach. Ostre barwy często kontrastuje z czernią, bielą czy perłową poświatą lakieru do paznokci, aby uzyskać efekt głębi i emocjonalnego napięcia. Na licznych pracach dostrzegłem ślady malowania dłońmi i rzeźbienia w zasychającej, wielowarstwowej materii malarskiej. Powielane kształty rodem z testów Rorschacha, okręgi, znaki nieskończoności wyryte odwrotną stroną pędzla, ujawniają stan najwyższego malarskiego napięcia. Jej dzieła swobodnie „przemieszczają” się po pracowni, wchodzą w kolejne procesy doświadczania, zgniatania, wycierania, kruszenia, a czasem przypadkowego doklejenia przedmiotów, takich jak chusteczka w obrazie „Milcząca”. Inne, takie jak „Otwarcie” czy „Wydobyta”, podkreślają łączność człowieka z otoczeniem, współobecność oraz potrzebę porzucenia eksploatatorskiego stosunku do przyrody. Świat w jej obrazach ukazany jest jako całość, w której jednostka uczestniczy fizycznie i duchowo, poznaje go i działa w nim z pobudek wewnętrznych oraz poczucia wspólnoty i solidarności z innymi. Dmowska skupia się na swoim duchowym centrum, łącząc je z twórczym procesem. Cały świat postrzegany jest przez nią od środka, przez co na licznych pracach odwraca perspektywę widzenia i jest niejako wewnątrz nich.
Nasze ostatnie spotkanie odbywa się w przestrzeni magazynowej, gdzie pośród starannie ułożonych dzieł uświadomiłem sobie, jak bogaty jest jej artystyczny dorobek. Wcześniej widywaliśmy się w mieszkaniu Olgi z wydzieloną pracownią i dopiero teraz zauważyłem, że wówczas brałem aktywny udział w procesie tworzenia jej dzieł. Leżące na podłodze płótna, bez blejtramów, były jej wyznaniem, a deptanie, przekładanie, zaginanie przez odwiedzających – elementem ich życia.
Olga Dmowska: Nie trzeba być poszkodowanym, by doświadczyć bólu. Wystarczy być człowiekiem
Wyznanie i życie są nieodłącznymi elementami jej dojrzałego malarstwa, będącego wynikiem przepracowania traumy z wczesnej młodości, skomplikowanej relacji z matką i doświadczenia molestowania seksualnego. Teraz obrazy Olgi wyrażają zasadę współistnienia z otoczeniem, zarówno żywym, jak i nieożywionym, przekraczają indywidualizm, są dojrzałe, samoświadome i zasługują na szczególną uwagę. Tworzą więź emocjonalną, są przyjazne i pozbawione przemocy jako środka do osiągania celów. Łączą nieagresywność wobec innych z poczuciem własnej godności, niezależności, odrzucając jednocześnie społeczne nakazy i zakazy, by uwolnić skrywane życie wewnętrzne. – Prawda, która do mnie dotarła po latach, uświadomiła mi, że nie trzeba być poszkodowanym, by doświadczyć bólu. Wystarczy być człowiekiem. W tym tkwi potęga malarstwa – mówi artystka.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.