Młode malarki Ewa Czwartos i Karolina Żądło na swoich obrazach portretują kobiety – superbohaterki, wojowniczki, przyjaciółki. – Malowane przeze mnie kobiety przechodzą przemianę. Przestają być ofiarami – mówi Żądło, igrając ze stereotypami na temat płci.
Twórczość Ewy Czwartos z domu Dzidek, urodzonej w 1998 roku, i Karoliny Żądło, urodzonej w 1999 roku, funkcjonuje w binarnym kontekście politycznym. I jak faktem jest, że obie są spowinowacone z Ignacym Czwartosem, malarzem wysoko wyniesionym przez poprzedni układ prawicowy, tak trudno jest się zgodzić z próbą umniejszenia ocen dorobku obu artystek ze względu na pozycję ich teścia. Nikt z osób krytykujących całą tę rodzinę nie zdecydował się na bezpośrednie spotkanie z młodymi absolwentkami Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W trakcie mojej czerwcowej wizyty w ich pracowni zadałem im konkretne pytania o światopogląd i obie malarki zaoferowały ciekawą wizję sztuki, która podejmuje bieżące dyskursy, ale jednocześnie oddaje hołd klasycznym nurtom.
Ewa Czwartos: Maluję głównie kobiety
Ewa przy okazji swojej pracy dyplomowej „Maluję, bo usta mam zamknięte” napisała: „Gorset mnie dusi. Próbuję złapać oddech. Uśmiecham się i potakuję. Udaję, że coś wiem, że na czymś się znam. W końcu jestem artystką, malarką. Jestem? Maluję kobiety. Głównie kobiety. Intuicja. Może one są mną. Może ja nimi jestem. Uciekający wzrok. Skrępowane. Hybrydy. Lubię wprawiać w ruch swoje obrazy i rysunki, a później je zatrzymywać. Może wynika to z pragnienia wyrwania się z jednego miejsca? Podróżować. Wędrować między wieloma punktami, a później wracać do jednego. A może po prostu wynika to z fascynacji multiplikacją?”. Kinga Nowak w recenzji do jej pracy pisze: „To manifest emancypacji i wolności. O stawaniu się kobietą, artystką, malarką. Manifest sformułowany i wypowiedziany krystalicznie czysto i mocno. Obrazy są skonstruowane na zasadzie powtarzalności, rytmu”.
Karolina Żądło: Malowane przeze mnie kobiety przechodzą przemianę. Przestają być ofiarami
Z kolei Karolina wyznaje: – Malowane przeze mnie kobiety przechodzą przemianę. Przestają być ofiarami. Święte i męczennice, których kościelne wizerunki wyryły mi się w pamięci, zmieniają się w rycerki. Ja razem z nimi. Oswajam się z myślą, że nie muszę powielać schematu. Mogę żyć inaczej niż moje poprzedniczki, mam wybór. Długo bałam się wykorzystywać
w obrazach elementy uznawane za typowo kobiece. Łatwiej umieścić w obrazie strzały niż perły. Zastanawiam się, dlaczego to, co podoba się kobietom, uchodzi za głupie, infantylne. Róż, perły, suknie nie są tak poruszające. Czy w ogóle można za ich pomocą opowiedzieć o rzeczach ważnych? Jak oddać złożoność kobiecego doświadczenia, żeby nie wylądować w segregatorze z napisem „sztuka kobiet?”. (Nie jestem przeźroczysta).
Ewa Czwartos i Karolina Żądło rozbudzają drzemiącą w kobietach siłę
Ewa i Karolina malują przyczajone heroiny, ukryte superbohaterki, które do złudzenia przypominają klasyczne wizerunki kobiet znane z renesansu, baroku, kościelnych ołtarzy, ale również współczesnych produkcji serialowych – „Gry o tron”, „Rodu smoka”, „Opowieści podręcznej”. Uwikłane w tajemnicze działania konspiracyjne, pozorne rytuały, pełne gry póz i gestów, które, bardziej od natychmiastowej rewolucji, gotowe są na długi maraton przemian. A może jest to tylko sytuacyjny kamuflaż? Drzemiąca w kobietach siła jest przez malarki niespiesznie rozbudzana, wydobywana i porządkowana, tak jak u Ewy – w taneczne pochody, czy u Karoliny – w pełne skojarzeń scenki rodzajowe.
Malarki portretują kobiety – bojowniczki, bohaterki, przyjaciółki
Pierwsza warstwa ich malarstwa jest dosłowna, estetyczna, uwodzi i odstrasza jednocześnie. Starannie utkane podwiązki, żaboty, kolorowe kwiatuszki, perełki, halki, gorsety, falbanki, szklane pantofelki i zbroje jednocześnie. Za tą pozorną, wręcz infantylną fasadą osadzoną w przyjemnych kolorach, kryje się głębsza, symboliczna warstwa. Drobne gesty dłoni, grymasy na twarzach i bezpośredni kontakt wzrokowy z widzem zdradzają faktyczne zamiary wywołanych na scenę kobiet. Coś je ewidentnie uwiera, a wybudzone ze snu nagie rycerki w tiulach gotowe są walczyć o sprawiedliwość. Ukwiecone boginie grupują się do działania, wtórują im zdeterminowane gimnastyczki, przyjaciółki, orantki, mistyczki, pozornie czułe opiekunki, wnikliwe obserwatorki rzeczywistości, dawczynie życia z zaciśniętymi pięściami.
Artystki polemizują ze stereotypowymi rolami płciowymi
Artystki próbują rozpisać nowe możliwe scenariusze dla obecnych i przyszłych pokoleń kobiet, jednocześnie oferując pewną ciągłość wobec dokonań takich artystek jak Beata Ewa Białecka, Elżbieta Jabłońska, Zofia Kulik czy Magdalena Moskwa. Ich malarstwo, choć formalnie powściągliwe, pielęgnujące detal, operujące linearyzmem i zdyscyplinowane, przesiąknięte jest emocjonalnością i polemiką ze stereotypowymi rolami płciowymi.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.