Poznałyśmy się, gdy byłam nastolatką. Dawno już rozstaliśmy się z jej synem, wychodzę za mąż w innym kraju, a my nadal jesteśmy blisko. Okazuje się, że nie ma przyzwolenia społecznego na to, żebyśmy miały tak serdeczną relację – Katarzyna opowiada o blaskach i cieniach zażyłości z matką byłego chłopaka.
Poznałyśmy się, kiedy byłam nastolatką. Jej syn Michał przyprowadził mnie pewnego dnia do ich domu i powiedział, jak gdyby nigdy nic: „Mamo, to moja dziewczyna”. Pamiętam ścisk w żołądku i obawę, czy jego mama mnie zaakceptuje.
Na początku rozmawiałyśmy z Iwoną w locie – w kuchni podczas robienia herbaty, w przedpokoju, kiedy wchodziliśmy lub wychodziliśmy. Ale nawet wtedy nie była to kurtuazyjna wymiana zdań. Tematy nam się nie kończyły i po prostu nie mogłyśmy się nagadać. Z czasem Iwona zaczęła do mnie dzwonić: „Mam chwilę na kawę, może masz ochotę się spotkać?”. Albo mówiła, że jedzie na zakupy i pytała, czy nie mam ochoty dołączyć. Zawsze inicjatywa wychodziła od niej – ja czułam, że nie wypada mi składać takich propozycji mamie mojego chłopaka. Później zaczęły się całodzienne wypady – tylko ja i ona i niekończące się rozmowy o wszystkim. Zawsze, gdy miała urodziny, własnoręcznie robiłam dla niej kartkę. Dbałam o to, by na rocznicę ślubu Michał miał dla niej i jej męża jakiś miły prezent. Ona często pytała mnie o zdanie, a kiedy Michał miał problemy w szkole, prosiła mnie o pomoc.
Więcej niż eksdziewczyna
Trzy lata później Michał mnie zostawił. Mieliśmy po 19 lat i planowaliśmy razem wyjechać na studia do Warszawy. Nasi rodzice wpłacili na spółkę kaucję za wynajem wspólnego mieszkania, kupiliśmy pościel i talerze. Tuż przed przeprowadzką Michał powiedział, że z nami koniec, bo zakochał się w mojej koleżance. Byłam w szoku. Iwona była pierwszą osobą, do której zadzwoniłam. „Michał ma inną, właśnie mnie zostawił” – płakałam. Ona w pierwszej chwili próbowała to wyprzeć: „Uspokój się, na pewno tak nie jest. Coś źle zrozumiałaś”. Jakiś czas później dowiedziałam się od przyjaciół Michała, że wpadła wtedy w rozpacz. Zadzwoniła do niego, krzyczała i płakała. W ich domu nastały ciche dni. Nie dlatego, że Michał mnie zostawił. Chodziło o sposób, w jaki to zrobił. Iwona stanęła po mojej stronie. Dla mnie to był sygnał, że mogę liczyć na jej wsparcie.
Michał, który kiedyś cieszył się, że mamy taki dobry kontakt, teraz robi wszystko, by nas poróżnić. Dla niego i jego nowej dziewczyny nasza znajomość okazała się problemem. Próbowałyśmy wyciszyć kontakty. Nie dzwoniłyśmy do siebie, nie pisałyśmy. Ale po jakimś czasie któraś odzywała się do tej drugiej: „Dawno ze sobą nie rozmawiałyśmy…”. Zdarzało się, że krótkie życzenia na urodziny kończyły się dwugodzinną rozmową. Iwona powiedziała mi nawet: „Zawsze żałowałam, że byłaś pierwszą dziewczyną Michała, a nie ostatnią”.
Substytut matki, substytut córki
Myślę, że wzajemnie wypełniamy swoje emocjonalne luki. Ona, mając dwóch synów, zawsze była spragniona córki. Ja miałam bardzo trudne relacje z moją mamą. Brakowało mi ciepła, miłości, zrozumienia. Kogoś, kto będzie dla mnie wzorem do naśladowania. Iwona dała mi to, czego szukałam: wsparcie i bezwarunkową miłość. Dzięki niej skończyłam studia – mocno mnie do tego dopingowała.
Staram się być dla niej wsparciem. Jakiś czas temu bardzo przeżyła to, że musiała oddać swoją mamę do domu opieki. To, że zadzwoniła do mnie, żeby powiedzieć, jak się z tym czuje, a nie do swoich synów, wiele dla mnie znaczy. Kiedy miała operację, odwiedzałam ją w szpitalu, żaden z synów nie znalazł na to czasu.
Sama jestem zaskoczona, że nasza relacja jest tak silna. Jesteśmy trochę jak matka i córka, trochę jak uczennica i mistrzyni, ale z całą pewnością nie jesteśmy przyjaciółkami. Odkąd trzy lata temu przeniosłam się na stałe do Stanów Zjednoczonych, rozmawiamy przez telefon. Nie za często – mniej więcej raz w miesiącu. Wysyłamy sobie prezenty na Dzień Matki, Dzień Dziecka i na święta.
Gdy jestem w Polsce, zawsze wpadam do niej na kawę z moim narzeczonym. Iwona i jej mąż traktują go jak chłopaka ukochanej córeczki. W sierpniu będą gośćmi na naszym ślubie. Żałuję tylko, że to nie oni będą moimi teściami.
Co w tym złego
Zawsze, gdy spędzamy razem czas, czujemy się tak, jakbyśmy robiły coś złego, bo – okazuje się – nie ma przyzwolenia społecznego na to, żebyśmy miały tak serdeczną relację. Gdybym formalnie była jej ekssynową, a ona moją eksteściową, wszyscy pewnie zachwycaliby się, że tworzymy taką zgodną, patchworkową rodzinę. Ale jestem tylko dziewczyną, z którą jej syn spotykał się, gdy był nastolatkiem. Po co utrzymywać znajomość z kimś takim?
Michał wmawia swojej mamie, że utrzymuję z nią znajomość, żeby wyciągać od niej pieniądze. Albo dlatego, że chcę go odzyskać. Moje przyjaciółki uważają, że utrzymywanie tej znajomości jest chore. Ich zdaniem to źle na mnie wpływa, bo nie pozwala mi uwolnić się od Michała. Widziały, jak bardzo cierpiałam i jak trudno było mi stanąć na nogi. Jednak przecież stanęłam, minęły lata i planuję ślub na innym kontynencie. I to właśnie Iwona pomogła mi pozbierać się po rozstaniu. Dawała mi wsparcie emocjonalne i nigdy przy tym nie krytykowała swojego syna. Kiedy wspomniałam, że nadal czekam na przeprosiny z jego strony, zawsze zmieniała temat.
Wiem, że bardzo chciałaby, żebyśmy mieli poprawną relację, może nawet kiedyś się zaprzyjaźnili. Na razie jest to niemożliwe. Na ulicy mijamy się jak obcy ludzie.
Na przekór wszystkim
Czasem, kiedy o tym wszystkim myślę, czuję się jak strasznie toksyczna osoba. Podejrzewam, że Michałowi musi być naprawdę ciężko. Zakończył związek ze mną, wszedł w nowy, a tymczasem mijają lata, a ja nadal jestem obecna w życiu najbliższych mu osób. Jego mama nazywa mnie córką, tata traktuje jak członka rodziny, a babcia ma przy łóżku w domu opieki moje zdjęcie.
Nieraz zastanawiałam się, jak ja zareagowałabym na miejscu jego albo jego dziewczyny. Na pewno czułabym zazdrość i byłoby mi z tym źle. Szkoda, że nigdy nie zapytali, jakie mam intencje ani nie powiedzieli, jak oni czują się z tym, że nadal mam kontakt z Iwoną. Myślę, że to oczyściłoby atmosferę między nami.
Mnie po latach wydaje się oczywiste, że moja relacja z Iwoną już dawno nie ma nic wspólnego z Michałem. Wbrew temu, co uważają moje przyjaciółki i jej syn, łączy nas coś wyjątkowego, co warto pielęgnować. Dla mnie Iwona jest rodziną i zawsze nią będzie – bez względu na to, co myślą o tym inni.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.