Trudno o lepszy prezent na 60. urodziny jaskółki, niż okładka „Vogue'a”.
W filmie chyba trąciłoby to tandetą.
Oto Warszawa, niespełna dwadzieścia lat po wojnie. Polską, już poodwilżową, rządzi Władysław Gomułka – pierwszy sekretarz partii, który na czele cnót miał skromność. I to widać na ulicach. Jest 1963 rok, do niedawno zbudowanego bloku przy Tamce 49 wprowadza się Moda Polska. To świetny adres – mieszkają tu artyści i dziennikarze, m.in Irena Kwiatkowska czy Wanda Chotomska; Zofia Nasierowska ma pracownię fotograficzną. Wzorcownia Mody Polskiej zajmuje pomieszczenia na dole. Amfilada, żadnych drzwi i żadnych biurek – zamiast nich ciosane siekierką meble z Cepelii: stołki, taborety, mały stolik. I stojąca czarna półka – tam leżały żurnale.
Opowiada projektantka Mody Polskiej Kalina Paroll: – Tam wczołgiwała się brać dziennikarska. Wertowali te żurnale jak abecadło.
„Jardin du Mode”, „Linea Italiana” i oczywiście „Vogue”.
Cięcie.
Oto Warszawa, rok 2018. Co kiosk to „Vogue”, na okładce Christy Turlington. W klapę płaszcza projektu Jacquemusa ma wpiętą jaskółkę Mody Polskiej.
W filmie nie wiadomo, w życiu tak się właśnie zdarzyło.
Przypomnijmy skąd wzięła się jaskółka. Był 1958 rok, Biuro Mody „Ewa” łączyło właśnie siły ze sklepami „Gallux”, by wspólnie stworzyć markę Moda Polska. Potrzebny był znak graficzny. Współpracująca z zawiadującą Modą Jadwigą Grabowską, Xymena Zaniewska zamówiła – jakbyśmy powiedzieli dziś – identyfikację graficzną u Jerzego Treutlera. Niedawny absolwent warszawskiej ASP, wówczas autor kilku plakatów filmowych, m.in. do „Dachu” Vittorio de Siki, tak to wspomina: – Dziś istnieje poważna literatura na temat znaku – czy w kontrze, nie w kontrze, prosto, pochyło, na bieli, na czerni. Wtedy nie było żadnego oprzyrządowania, przynajmniej ja nie posiadałem. Miałem kartkę brystolu i narysowałem znak plus zmniejszenie i napis. Tej czcionki - panaeuropa, specjalnie nie kocham, ale ze znaku byłem zadowolony. Oni też.
Trochę myślał o tym, że amarantowy łebek jaskółki ma być na przekór socjalistycznej szarości, nieco o tym, że jaskółka – jak w założeniu Moda Polska – zwiastuje nowe. Ale tak naprawdę zbyt długo nie zastanawiał się – PRL nie był czasem rozbuchanych praw autorskich: sprzedawało się znak raz i, na to że będą z niego neony, broszki i opakowania, nie miało się już żadnego wpływu. Ani z tego profitów. Jerzy Treutler zainkasował 1200 złotych – więcej niż za okładkę książki, ale mniej niż za plakat (te wyceniano na 1800 zł) i wrócił do dalszych prac. Przez większość zawodowego życia projektował plakaty i książki.
Jaskółka tymczasem przyjęła się nadzwyczajnie – stała się nie tyle logo, co synonimem Mody Polskiej.
Kiedy wiosną tego roku na dobre ruszyły prace nad wystawą o Jerzym Antkowiaku i Modzie Polskiej, którą w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi szykuje projektant Tomasz Ossoliński, z miejsca było wiadomo, że jaskółka będzie istotnym elementem scenografii. Wkrótce premierę miała książka Ewy Rzechorzek „Moda Polska. Warszawa”. A Rzechorzek okazała się nie tylko zręczną autorką, ale też kolekcjonerką powojennych ubrań i drobiazgów związanych z Modą Polską. W swoim czasie upolowała kilka jaskółek-broszek.
Stąd już tylko krok na okładkę „Vogue”.
– Okładka numeru wrześniowego to w „Vogue” ważna rzecz. Zależało mi bardzo, żeby robiła wrażenie i w Polsce, i na świecie. Na pięknym ubraniu z międzynarodowych kolekcji, ale i na polskim akcencie. A że Moda Polska obchodzi w tym roku sześćdzięsięciolecie, jesienią zaczyna się poświęcona jej wystawa, której patronujemy, to jaskółka Jerzego Treutlera wydała się idealnym rozwiązaniem. Wciąż stanowi mocny, graficzny znak, a jako dodatek do ubioru przykuwa uwagę – mówi Filip Niedenthal, redaktor naczelny „Vogue”. – Na planie sesji wszyscy zachwycali się broszką, pytając o nią i z ciekawością słuchając jej historii.
Plan owiany był wielką tajemnicą. Tomasz Ossoliński wiedział, że ma nie eksploatować jaskółki, Ewa Rzechorzek wiedziała, że pożycza ją na okładkę, ale nie znała szczegółów. Wszystko wyszło na jaw w piątek, gdy okładka pierwszego polskiego September Issue pojawiła się w social mediach. U Tomasza Ossolińskiego trwała akurat narada na temat wystawy. Ewa Rzechorzek zazwyczaj bierze w nich udział, tym razem była na wakacjach. Zadzwoniła poruszona: – Widziałeś to?! Christy Turlington i jaskółka!
Kiedy „Vogue” ukazał się w kioskach, powiedziała: – Powieszę tę okładkę na ścianie. Christy to ikona mojego dzieciństwa, pamiętam teledysk George’a Michaela i moje pierwsze marzenia o modzie. I jeszcze jaskółka z moich zbiorów! Moja siostra powiedziała, że mogę już iść na emeryturę, bo niczego więcej nie osiągnę.
Tomasz Ossoliński: – Wiedziałem, że „Vogue” ma poważne plany związane z jaskółką, ale gdy zobaczyłem tę okładkę, miałem gęsią skórkę. Zrozumiałem, że dzieje się coś przełomowego.
Jerzy Treutler, rocznik 1931, jest spokojniejszy. – Jest mi bardzo przyjemnie. Fajna kobieta na okładce, fajne zdjęcie. No i to bardzo miłe, że jaskółka ciągle żyje i pulsuje.
Jerzy Antkowiak chwali kompozycję, pięknie skrojone proporcje. Pytam o wzruszenia, ale zastaję go akurat w drodze z załatwiania spraw z telefonią komórkową. Ma nastrój zasadniczego dyrektora, tak też – jak przystało na artystę – potrafi: – Życie odarło mnie ze wzruszeń, jestem na to za stary.
Choć raczej nie wątpi, że trudno o lepszy prezent na 60. urodziny jaskółki, niż okładka „Vogue”.
6 października w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi rozpocznie się wystawa poświęcona twórczości Jerzego Antkowiaka i Modzie Polskiej, której kuratorem jest Tomasz Ossoliński. Projektant pracuje też na filmem o Antkowiaku. „Vogue” objął nad przedsięwzięciami patronat.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.