Moda daje projektantce Dorothee Schumacher energię do życia

Kobiecość oznacza dla mnie równowagę między siłą a delikatnością. Prawdziwa moc nie może funkcjonować bez wrażliwości – mówi Dorothee Schumacher, która w 1989 roku założyła niemiecką markę. Prowadzi ją z sukcesem do dziś. Projektantka typuje trendy na wiosnę 2025 roku, dzieli się swoimi przemyśleniami o modzie i przepowiada przyszłość branży.
Jakie elementy stałe dla pani marki znalazły się też w nowej kolekcji?
Printy należą do DNA naszej marki. Wszystkie powstają w naszym atelier. Na ten sezon przygotowaliśmy wysmakowane, wyrafinowane hafty, które ozdobiły nasze zapierające dech w piersiach sukienki.
Moda polega na wyrażaniu siebie i swoich emocji. To zewnętrzne odbicie tego, co nosimy w środku. Świat jest w ciągłym ruchu, dlatego moda też nie może pozwolić sobie na zatrzymanie.
W mojej szafie zawsze znajdzie się miejsce dla ponadczasowych elementów garderoby, takich jak biała koszula, biały garnitur, idealna para jeansów, ale moda staje się ekscytująca, gdy dostosowuję stylizację do potrzeb chwili. Kim dzisiaj jestem? Dziewczyna boho w skórze i jedwabiu? Czy bizneswoman w garniturze i koszuli? Jak chcę się czuć? Wybieram look, zadając sobie te pytania, i odpowiadam zgodnie z aktualnym nastrojem. Gdy patrzę na siebie w lustro, widzę o wiele więcej niż ubrania, które noszę. Czuję, jak zmienia się moje podejście do życia, ożywia mnie energia, odkrywam nową wersję siebie. Nie muszę nic mówić, by zostać zrozumianą.

Jakie ubrania i dodatki wydają się pani w tym sezonie kluczowe?
Zadaj sobie pytanie, co ty nosisz, jak się czujesz, gdzie mieszkasz. W mojej kolekcji znajdziesz wszystko, czego potrzebujesz na każdą okazję. Tą właściwą dla ciebie będzie ta, w której czujesz się najlepiej.
Jaką stylizację traktuje pani jak pewniak na co dzień i na specjalną okazję?
To zależy od tego, co planuję. Moja stylizacja oddaje mój nastrój, więc mogę wybrać wszystko – od cekinów po garnitury. A na specjalną okazję? To zależy od tego, jak ją zdefiniujemy. Dla mnie oznacza czas spędzony z dziećmi, wyjazd, kolacja. Czasami sam odświętny strój tworzy okazję.
Jaką dekadę w modzie lubi pani najbardziej?
Tę, w której aktualnie żyję. Inspiruję się każdą epoką w modzie – elegancją lat 60., wolnością lat 70., popem lat 80. XX wieku. Najchętniej mieszam te estetyki, by stworzyć coś zupełnie nowego. Każda z tych dekad wniosła do mody coś nowego. Analizuję nie tylko trend, lecz także kontekst społeczny mody danych czasów. Odeszliśmy daleko od standardowego zestawu zasad. W ciągu ostatnich lat odzyskaliśmy modę dla siebie. Teraz służy naszym indywidualnym potrzebom. Dlatego kocham żyć tu i teraz.
Jakie zmiany w modzie uważa pani za najważniejsze? Jak zmieniła się rola projektanta?
Gdy zakładałam markę w 1989 roku, należało dostosować się do dress code’u. Brakowało miejsca na piękno przeciwieństw. Należało podporządkować się regułom. Dziś widzę w modzie więcej wolności.
Modę rozumiem dziś nie tylko jako to, co nosimy, lecz także to, jak żyję, jak tworzę mój własny świat. W ciągu ostatnich 35 lat poznałam siebie. Stałam się odważniejsza, także w modzie. Zawsze wiedziałam, że moje kolekcje powinny oddawać wielowymiarowość kobiet, pokazywać ich wiele twarzy. Ubiór ma podkreślać jej osobowość, a nie o niej decydować. Widzę w kobietach ich indywidualność.
Co rozumie pani pod pojęciem zrównoważonego rozwoju?
Zrównoważony rozwój w naszej firmie dotyczy nie tylko finalnego produktu, lecz także całego procesu. Codziennie dążymy do tego, by osiągnąć kolejne kroki w tym kierunku. Od początku budowaliśmy oparte na zaufaniu relacje z naszymi dostawcami i rzemieślnikami. I szukamy partnerów zaangażowanych w zrównoważony rozwój tak jak my. Manteco, producent tkanin z Włoch, należy do liderów branży, działając zgodnie z „Agendą 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju”. Firmie przyznano wyróżnienie „Radical Green”. Dbamy o przejrzystość łańcucha dostaw, z uważnością wybieramy materiały. Wszystko musi się zgadzać.

Zrównoważony rozwój przejawia się także w podejściu do projektowania – każdy z elementów powinien być ponadczasowy i pasować do ubrań z poprzednich kolekcji. Tak myślałam o modzie już wtedy, gdy projektowałam pierwszą kolekcję z dżerseju. Wierzę, że ubrania powinny przetrwać wiele lat, by móc przekazywać je z pokolenia na pokolenie. Moja córka uwielbia szukać w mojej szafie ubrań, których nie chciałam kiedyś oddać. Daje im nowe życie.
A jakie trendy biznesowe pojawiły się w ostatnich latach?
Branża mody wciąż się zmienia. Platformy cyfrowe zmieniły jej oblicze i kształtują jej przyszłość. Podobnie jak sztuczna inteligencja, która staje się narzędziem wspierającym sprzedaż, pomagając nam lepiej zrozumieć klientki. Podoba mi się współpraca między starszymi a młodszymi pracownikami mojej firmy – starsi dzielą się z młodszymi doświadczeniem, młodsi uczą korzystać z nowoczesnych narzędzi. Praca z młodymi ludźmi mnie cieszy, bo dzięki nim wiem, co mnie czeka w przyszłości.
Kluczowe w rozwoju okazały się też media społecznościowe. Jedno zdjęcie potrafi wyrazić tyle, co tysiąc słów. Media społecznościowe inspirują, wzbudzają emocje, pozwalają nam komunikować się z klientami. Pogłębiamy relację, budując krąg „Friends of Dorothee”. Nasza marka zyskuje głos, tworzy społeczność, opowiada historie.
Jak zmieniła się pani definicja kobiecości?
Kobiecość oznacza dla mnie równowagę między siłą a delikatnością. Prawdziwa siła nie może funkcjonować bez wrażliwości. Moja definicja kobiecości ewoluowała właśnie w kierunku tego balansu – lubię już w sobie i tę moc, i tę subtelność.
Czym potrzeby niemieckich klientek różnią się od polskich?
Polki są niezwykle kobiece, a jednocześnie lubią power dressing. Świetnie odnajdują się i w życiu prywatnym, i zawodowym. Ten dualizm wpływa na jej podejście do mody. Polki szanują dziedzictwo i rzemiosło. Niemki uczą się tej równowagi.
Kogo uważa pani za ikonę stylu?
Nie ma jednej takiej osoby. Każda z nas jest wyjątkowa – nosi w sobie elegancję, odwagę, żywiołowość. Fascynuje mnie indywidualizm – te cechy, które odróżniają nas od innych. Im więcej ludzi spotykam, tym więcej radości czerpię z tych różnic. Moimi ikonami stylu są kobiety, które poznaję. Ich spojrzenia, gesty, śmiech – to one mnie inspirują do pracy.
Co kocha pani w modzie najbardziej?
To, że idealnie dobrana stylizacja dodaje mi energii. Moda wpływa nie tylko na jedną konkretną osobę, lecz na całe jej otoczenie. Uwielbiam to, że moje projekty tworzą aurę wokół osoby, która je nosi. Dzięki ubraniom inni mogą zobaczyć także, co dzieje się w moim wnętrzu. Moda otwiera nas na innych.
Co panią uszczęśliwia?
Postęp. Gdy coś dobrze zaplanowanego uda się też dobrze zrealizować. Dobrze, a nawet lepiej, niż to sobie wyobrażałam. Cały proces tworzenia – od konceptu po moment, w którym ożywa – daje mi ogromną satysfakcję.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.