Znaleziono 0 artykułów
16.09.2024

Agata Tuszyńska: Artystki surrealistki, czyli rzekome równouprawnienie wyobraźni

16.09.2024
Fot. William Karel/Sygma via Getty Images

Według surrealistów sztuka niosła w sobie moc wyzwolenia. Jednak na otwartej niedawno retrospektywnej wystawie „Surréalisme” w Centre Pompidou w Paryżu słychać głównie męskie głosy, widać męską perspektywę. Odkryciem tej olbrzymiej ekspozycji było dla mnie kilka obrazów kobiet wcześniej mi nieznanych lub znanych mniej.

W Paryżu tłok. Wszędzie. Na lotnisku czekałam pół godziny, żeby kupić bilet na pociąg jadący do miasta. W kawiarniach zajęte stoliki, trudno o miejsce i uwagę. Ulice przepełnione wielojęzycznym gwarem, wśród którego króluje angielski. Wszędzie znaki niedawnych igrzysk olimpijskich, zmęczone bulwary i brzegi Sekwany. Śmieci więcej niż kiedykolwiek. Znużona stolica, w której jednak nie niknie przyrodzony rytm intelektualnych i artystycznych fajerwerków. Nieustannego zdziwienia, mimo znajomości sąsiedztwa i języka. Wracam do Paryża jak do domu, a jednak inaczej. Bogatsza o dystans od lokalnych spraw. I inspiracje.

Hemingway twierdził, że tylko w domu i w Paryżu można być szczęśliwym. Mieszkał tam młody, biedny i zachłanny na wszystko. Życie stało przed nim otworem. Staram sobie przypomnieć własne podobne początki w tym mieście, kiedy żywiłam się tylko bagietką, pracowałam w barze i próbowałam sobie uświadomić, kim jestem i czego chcę. A chciałam „całego życia”, jak Zofia Nałkowska i Irena Krzywicka, choć z tą ostatnią jeszcze się wtedy nie spotkałam. Miało to nastąpić niedługo później. Emancypantka i gorszycielka znad Wisły uczyła mnie odwagi, co przydało mi się bardziej niż myślałam. Francuzek już nie gorszyła, pokazywała światu uśmiechniętą twarz mimo trudów życia. I stale przypominała o konieczności codziennego rozwoju.

Pociąg mija Drancy. Te same myśli od lat. Stąd francuscy Żydzi transportowani byli do obozów zagłady. Po pierwszych zatrzymaniach w Paryżu, po obławie Vel’ d’Hiv latem 1942 roku. Kto z pasażerów to pamięta? Komu tych kilka liter grzęźnie w gardle i nie pozwala do końca cieszyć się perspektywą zwiedzania Miasta Świateł. Jadą turyści, po wieżę Eiffla i Pigalle, po spacer Polami Elizejskimi i zaułkami Dzielnicy Łacińskiej. Jadą mieszkańcy z przedmieść do pracy. Zatopieni w telefonach, z resztką snu w oczach, przesuwają palcami fotografie na małych ekranach. Patrzę na kobiety, zmęczone.

Myślę o tych, które miały szczęście i wbrew latom przyzwyczajeń osiągnęły coś w rodzaju spełnienia. Myślę o debacie Kamali Harris, o znaczeniu, jakie ma dla Ameryki i całego świata, ale także dla kobiet, których już nikt nigdy nie zatrzyma w nauce i stawianiu na swoim. W Polsce ciągle jeszcze chyba nie jest możliwe wybranie kobiety na prezydentkę, nawet posada premierki wydawała się problematyczna, choć to się zdarzyło. Wysokie stanowisko polityczne, pozycja z nim związana, prestiż (choć odpowiedzialność już mniej) należą się mężczyznom. Zwyczajowo. Merkel i Meloni, a nawet Čaputová i Cichanouska to wyjątki potwierdzające regułę. Z tym większą rozkoszą obserwowałam nieustraszoną kandydatkę demokratów w pojedynku z karykaturą przywódcy, kłamcą D.T. Te amerykańskie wybory są kluczowe dla losów świata.

Dominacja mężczyzn obowiązywała w niemal wszystkich zawodach i na każdym polu, także sztuki. Dopiero ostatnie lata pozwalają uzupełnić historię o nazwiska kobiet – w każdej z dziedzin, również artystycznej.

W Centre Pompidou – propozycja lektury wieku XX. Na otwartej niedawno retrospektywnej wystawie „Surréalisme” słychać głównie męskie głosy, widać męską perspektywę. Szczególnie na początku, kiedy krystalizował się surrealistyczny manifest, a André Breton, filozof i poeta, wedle Freuda „szaleniec integralny”, zajmował się tworzeniem jego alfabetu.

Artyści traktowali surrealizm jako sposób wyzwolenia ducha. Marzenie senne jako wzór do jego transformacji. Wszelka obserwacja, opisywanie rzeczywistości, pozostawanie w jej okowach trąciło mieszczaństwem i banałem. Krytykowali ubóstwo intelektualne i moralne człowieka zaprzężonego do kieratu życia. Rządził nimi bunt. Automatyczny zapis miał odtwarzać „rzeczywisty bieg myśli”. Ta krążyć mogła swobodnie i niezobowiązująco między marzeniem a rzeczywistością. Komunikując się ze wszystkim, co nadrealne. 

Sztuka miała być przestrzenią wolności bez granic. Oparta na zaskakujących skojarzeniach, absurdalnych zbitkach, poetyckich absurdach, pozwalała przywoływać to, co nieoczekiwane, niesamowite, nieoczywiste i dziwne. Była na usługach wyobraźni nieograniczonej. Zarówno życie, jak i sztuka niosły w sobie moc wyzwolenia.

Kobiety odgrywały w tym środowisku swoje role muz, które i tak wydawały się wielu dwuznaczne. Bywały natchnieniem, inspiracją, ciałem zaspokajającym potrzeby erotyczne i estetyczne. Rzadko twórczyniami mającymi prawo odrębnej artystycznej wypowiedzi. Często latami musiały walczyć o swoją artystyczną autonomię i uznanie. 

Salvador Dalí, Giorgio de Chirico, Max Ernst, Hans Arp, Marcel Duchamp, René Magritte – to nazwiska i płótna bezbłędnie rozpoznawalne i latami utrwalane w naszej podręcznej pamięci. Co innego Leonora Carrington, Dora Maar, Dorothea Tanning czy Edith Rimmington. Na malarki przyjdzie dopiero czas, może poza kilkoma wyjątkowo wyrazistymi, jak Frida Kahlo czy Leonor Fini. Dla mnie odkryciem tej olbrzymiej wystawy w Centre Pompidou było kilka obrazów kobiet wcześniej mi nieznanych lub znanych mniej. Ich rozmach, kolorystyka, brawurowe skojarzenia i zadziwiające pomysły przekonały mnie, że jest jeszcze wiele do zgłębienia w tej dziedzinie.

Ich zainteresowanie sztuką i jej surrealistyczną odsłoną po części wynikało z fascynacji uznanymi mistrzami. Leonora Carrington uległa sile Maxa Ernsta, którego poznała w 1937 roku. Zostali parą. „Nie miałam czasu być niczyją muzą… Byłam zbyt zajęta buntowaniem się przeciwko mojej rodzinie i uczeniem się bycia artystą” – wyznała. Jej talent rozwinął się już po zerwaniu z Ernstem w Meksyku. Stworzyła świat niezależny, walcząc o prawa kobiet, także w życiu. Jej pozycja rynkowa stale rośnie. Amerykanka Dorothea Tanning poznała Ernsta w 1942 roku, kiedy był żonaty z Peggy Guggenheim. Pobrali się cztery lata później. Dopiero niedawna wystawa w Tate Modern potwierdziła jej wyjątkową pozycję. A jeszcze Unica Zürn, niemiecka pisarka i rysowniczka, druga żona surrealisty Hansa Bellmera, przyjaciółka Mana Raya i Ernsta. I Suzanne van Damme, Belgijka, żona włoskiego surrealisty Bruno Capacciego, przyjaciółka Bretona, Éluard, Cocteau. I Remedios Varo, hiszpańska malarka, żona francuskiego poety surrealisty Benjamina Péreta. 

Uznanie zdobyły znacznie później niż mężczyźni, z którymi były związane, i dużo większą zapłaciły za nie cenę. Kultywowały wzajemne siostrzane przyjaźnie, co niekiedy stanowiło ostatnią deskę ratunku w świecie, w którym rzekomo rządziło równouprawnienie wyobraźni.

Koniec długiej drogi przez labirynty nieokiełznanej fantazji. Zostają we mnie wnętrza ich głów i tułowi, tuziny oczu, szkielety muszli i ryb, nieme usta, pociągi i parasole. Zatrzymałam widoki z okien, perspektywy szaf i szuflad, tłumne profile i akty, ptaki i ogrody, po stokroć zaczarowane, brzuchy pełne różności, sępa, grzebień na łóżku i gwiezdną papkę.

Trzeba wracać do rzeczywistości. Rozświetlone kawiarnie. Zmierzch przed Centre Pompidou. I nagle pod nogami przebiega mi pokaźny szczur. Pierwszy od lat. Przez chwilę myślałam, że zszedł z któregoś z surrealistycznych płócien. Obok ktoś mówi, że w Paryżu jest sześć milionów szczurów, dwa razy więcej niż ludzi. „Szczur – zwiastun dżumy” – myślę. Ciągle bardziej boję się żmij. Niestety, nawiedzają mnie w snach. Nad wyraz rzeczywistych.

Agata Tuszyńska – pisarka, poetka, reportażystka. Autorka biografii Isaaca Bashevisa Singera, Ireny Krzywickiej oraz Wiery Gran, a także osobistych „Rodzinnej historii lęku” i „Ćwiczeń z utraty”. W ostatnich latach wydała m.in.: „Oskarżona: Wiera Gran” (2010), „Narzeczona Schulza” (2015), „Jamnikarium” (2016), „Bagaż osobisty. Po Marcu” (2018), „Mama zawsze wraca” (2020), przeniesioną na scenę Muzeum POLIN, oraz „Ćwiczenia z utraty. Po 15 latach” (2021). W 2022 roku miały premierę jej „Żongler. Romain Gary” oraz tomik wierszy „Niesny”. W kwietniu 2023 roku, przy okazji 80. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim, nakładem wydawnictwa Osnova ukazała się „Czarna torebka”. – Bohaterką wszystkich moich książek jest PAMIĘĆ. Znikające światy i odchodzący ludzie. Zapisuję, żeby to wszystko nie przestało istnieć. Wierzę w ocalającą moc słowa – mówi Agata Tuszyńska, laureatka Nagrody Polskiego PEN Clubu im. Pruszyńskich za wybitne osiągnięcia w dziedzinie reportażu i literatury faktu. W 2015 roku została uhonorowana srebrnym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” i francuskim Orderem Literatury i Sztuki. Jej książki przetłumaczono na kilkanaście języków. Od marca 2022 roku jest felietonistką Vogue.pl.

Agata Tuszyńska
  1. Ludzie
  2. Opinie
  3. Agata Tuszyńska: Artystki surrealistki, czyli rzekome równouprawnienie wyobraźni
Proszę czekać..
Zamknij