„Czy pani sobie poradzi?”, słyszały, kiedy startowały w wyborach. Dziś są prezydentkami Gdyni, Gliwic, Kielc. Wykorzystują narzędzia, jakie mają do dyspozycji, by zmieniać swoje miasta na lepsze. Działają na rzecz praw kobiet, osób LGBT+, edukacji, opieki społecznej.
Aleksandra Kosiorek, prezydentka Gdyni, wnosi do polityki świeże spojrzenie
„Wspólnie osiągnęliśmy sukces, który jest niezwykłym dowodem na siłę demokracji i zaangażowania obywatelskiego. Pora napisać nowy rozdział w historii naszego miasta. Liczę, że zrobimy to wspólnie!” – takimi słowami Aleksandra Kosiorek zwróciła się do gdynianek i gdynian tuż po oficjalnych wynikach wyborów samorządowych, kiedy jasne stało się, że obejmuje fotel prezydentki. Podkreśliła też gotowość do działania z innymi politykami i polityczkami, by wprowadzić w mieście niezbędne zmiany. Od lat działa w Gdyńskim Dialogu, jednoczącym mieszkańców i mieszkanki, społeczników, społeczniczki, aktywistów, aktywistki w celu poprawy jakości życia w Gdyni.
Do czasów kampanii prezydenckiej 39-letnią Aleksandrę Kosiorek mieszkańcy i mieszkanki kojarzyli głównie jako organizatorkę protestów pod sądami i liderkę Strajku Kobiet w 2020 roku. Był to dla prezydentki moment przełomowy. – Zaczęłam otwierać oczy na problemy, które mnie otaczają, nie tylko w kwestii praw kobiet – mówiła w wywiadzie dla lokalnej „Gazety Wyborczej”. Przestała postrzegać swoje miasto jak miejsce z prospektów reklamowych – najlepsze do życia, skoncentrowane na nieustannym rozwoju, dbające o gdynian i gdynianki. Niezwłocznie przeszła do angażowania się w sprawy lokalne, na przykład zgłaszając projekty obywatelskich uchwał, między innymi dotyczące finansowania in vitro z miejskiego budżetu. Projekt, wraz z tym dotyczącym bezpłatnego korzystania z miejskiej komunikacji przez dzieci i młodzież, przepadł w głosowaniu. Kosiorek usłyszała, że to „lewackie fanaberie”.
Kiedy w 2020 roku pojawił się pomysł, by wystartowała w prezydenckim wyścigu, nie była przekonana. Na pewno miała chęć zawalczyć, ale obawiała się, że nie pogodzi tego z życiem zawodowym i prywatnym. Poza działalnością polityczną zajmowała się m.in. sprawami związanych z prawem medycznym i prawami człowieka. Pracowała w zawodzie. Ukończyła prawo na Uniwersytecie Gdańskim, była mediatorką sądową, radczynią prawną i współprowadziła kancelarię. Wiedzę prawniczą wykorzystywała do działalności na rzecz praw kobiet i osób wykluczonych. Działała w organizacji Prawniczki Pro Abo, która opowiada się za zapewnieniem powszechnego dostępu do przerywania ciąży. W domu w Orłowie czekali na nią syn i córka (dziś mają 7 i 10 lat) oraz mąż, zawodowy żołnierz.
O tym, że to Aleksandra Kosiorek będzie kandydatką na prezydentkę Gdyni, zdecydował wynik prawyborów, w których pokonała Bartłomieja Austena. „Gdyniara”, jak mówi o sobie nowa prezydentka miasta, ruszyła do pracy. Podczas kampanii skupiła się na bezpośrednich spotkaniach z małymi grupkami potencjalnych wyborców i wyborczyń. Żadnych masowych przemów. Mówiono, że do polityki wnosi świeżość. Pomagała jej cała rodzina – rozdawała ulotki, wspierała.
Przeciwnicy nie spali. Kosiorek próbowano zdyskredytować przezwiskiem „dziewczynka z balonikiem”. – To miał być wyraz pogardy, że jestem kobietą i do tego młodo wyglądającą – wspomina w jednym z wywiadów. Na nic się to zdało. W II turze polityczka zdobyła ponad 62 proc. głosów. Mówi się, iż jednak jej płeć miała duże znaczenie. W polityce nadchodzi czas kobiet.
Katarzyna Kuczyńska-Budka, prezydentka Gliwic, walczy o prawa kobiet
„Razem zmienimy Gliwice na lepsze” – w swoich mediach społecznościowych napisała Katarzyna Kuczyńska-Budka, pierwsza w historii prezydentka Gliwic, która w ostatnich wyborach samorządowych pokonała ówczesnego wiceprezydenta miasta Mariusza Śpiewoka. Wyścig do ostatnich chwil był wyrównany. Przeważyło 482 głosy.
Gliwice to, jak mówi nowa prezydentka, „oś jej życia”. Tam urodziła się 53 lata temu, chodziła do podstawówki i liceum. Po ukończeniu studiów filologicznych na Uniwersytecie Śląskim zaczęła pracę jako reporterka w lokalnym Radiu Plus. Następnie przeniosła się do TVP i gliwickiego oddziału „Dziennika Zachodniego”. Poznała gliwiczan i gliwiczanki oraz ich problemy. Dlatego kiedy dziś pisze: „Do zobaczenia na ulicach!”, nie ma w jej słowach przesady. Katarzyna Kuczyńska-Budka chce być włodarką wszystkich mieszkanek i mieszkańców.
Do polityki wchodziła stopniowo. W 2004 roku została rzeczniczką Urzędu Miejskiego w Zabrzu. Trzy lata później przeszła do Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, którego biurem prasowym kierowała aż do 2013 roku. Wtedy to została zastępczynią dyrektora biura wojewody. W trakcie swojej kariery zarządzała też Wydziałem Dialogu w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Śląskiego. Gdy w 2018 roku przejął go PiS, Kuczyńska-Budka została zwolniona. Od tego też roku z ramienia PO zasiadła w gliwickiej radzie miasta.
Kiedy na początku 2024 roku Kuczyńska-Budka ogłosiła swój start w wyborach na prezydenta miasta, nie było zaskoczeń. Jest urodzoną gliwiczanką, miała 20-letnie doświadczenie pracy dla mieszkańców i mieszkanek. Postanowiła jeszcze skuteczniej dla nich działać i wiedziała, że żeby to zrobić, potrzebuje narzędzi, które są w zasięgu osoby piastujący najwyższy urząd miasta.
W swoim programie wyborczym Katarzyna Kuczyńska-Budka zawarła pięć priorytetów: jakość życia, partycypacja obywatelska i kultura, edukacja i młodzież, mieszkalnictwo i infrastruktura, zdrowie i opieka społeczna oraz przedsiębiorczość i praca. Co prawda nie ma w nim sprecyzowanych postulatów prokobiecych czy promniejszościowych, natomiast podczas kampanii nowa prezydentka dawała jasno do zrozumienia, że te kwestie są bliskie jej sercu.
– Starałam się, żeby kobiety były odpowiednio reprezentowane, także w polityce. Zabiegałam też o przestrzeganie praw kobiet, więc naturalne jest, że liczę na to, iż kobiety będą wspierały kobietę – powiedziała w jednym z wywiadów, z perspektywy patrząc na swoją 20-letnią polityczną działalność. W mediach społecznościowych wiele z postów koncentrowała na walce o równe płace i dostęp kobiet do tych samych stanowisk co mężczyźni. Uczestniczyła w marszach równości i antyrządowych protestach. Zdjęcia z jednego nich podpisała: „Maszerowałam dla moich córek. Chcę Polski normalnej, uśmiechniętej, uczciwej i wolnej. Polski, o jakiej marzę dla Misi i Leny. Tylko tyle i aż tyle”.
Bo rodzina dla Kuczyńskiej-Budki jest bardzo ważna. Od 2011 roku jest żoną Borysa Budki, niedawnego ministra aktywów państwowych i jednego z liderów KO. Wychowują córkę Lenę. Prezydentka ma również córkę Michalinę z poprzedniego związku. W kulturze patriarchatu mąż polityk, do tego mocno osadzony w partyjnych strukturach, nie służy działalności żony polityczki. Hejterów i hejterek piszących o nepotyzmie nie brakuje. Tymczasem gdy Borys został posłem, Katarzyna nie dała namówić się do przeprowadzki do Warszawy. Wolała kursować między miastami, by nadal być blisko mieszkanek i mieszkańców Gliwic. Zdobyła ich zaufanie.
Agata Wojda, prezydentka Kielc, działa jak najlepsza aktywistka
„Wiele osób nie wierzyło, że Kielce są gotowe na prezydentkę – kobietę. Równie wiele osób ostrzegało mnie, że Kielce nie są gotowe na mój sposób uprawiania polityki: otwarty, bez zadęcia, bez barier i blisko mieszkańców. Okazało się, że jest inaczej” – Agata Wojda napisała w pełnym radości i wdzięczności poście na Instagramie. Na zdjęciu pozuje na tle grafu z wynikami wyborów. W II turze uzyskała ponad 56 proc. głosów, wygrywając z kandydatem PiS Marcinem Stępniewskim.
Wątpliwości, czy – jako kobieta – poradzi sobie na czele prawie 200-tysięcznego miasta, musiały być spore, skoro nawet dziennikarze lokalnej „Gazety Wyborczej” zapytali Wojdę: „Nie boi się pani rządzenia?”. Pierwsza w historii prezydentka Kielc przyznała, że „tylko osoba bez wyobraźni” nie miałaby obaw, ale też, jak zaznaczyła, zamierza wykorzystać swoje duże polityczne doświadczenie. 42-latka już w 2000 roku dołączyła do tworzących się struktur Platformy Obywatelskiej. Pełniła funkcję szefowej kieleckiego oddziału tej partii. Przez trzy kadencje była miejską radną i wieloletnią rzeczniczką wojewody świętokrzyskiego. Z kolei w latach 2021–2023 pełniła funkcję wiceprezydentki Kielc. Z wykształcenia jest politolożką, absolwentką Uniwersytetu Jana Kochanowskiego.
Kariera polityczna Wojdy charakteryzuje się prospołecznym podejściem. Apelowała do lokalnych polityczek i polityków, by wychylili czasem głowę ze swoich gabinetów, wsiedli na rower i spędzili czas z mieszkankami i mieszkańcami i w taki sposób bezpośrednio poznawali ich potrzeby. – Zakładam sportowe buty, bo jest mi po prostu w nich wygodnie, i dużo chodzę po ulicach naszego miasta. Jako wiceprezydentka byłam z urzędnikami w terenie, tam, gdzie trzeba było robić wizje lokalne, podejmować decyzje. Jeśli od kilkunastu lat ten model funkcjonowania jest sprawczy i skuteczny, to nie zamierzam z niego rezygnować jako prezydentka – powiedziała w wywiadzie.
W żyłach Wojdy płynie aktywistyczna krew. Jest znaną w Kielcach społecznicą miejską, współorganizatorką najróżniejszych lokalnych inicjatyw. Wreszcie też aktywnie i otwarcie wspiera osoby LGBTQ+. Współorganizowała Marsze Równości w swoim rodzinnym mieście.
Gdy w 2021 roku Agata Wojda obejmowała stanowisko wiceprezydentki, stowarzyszenie Miłość nie Wyklucza pisało o niej: „Oprócz działań sojuszniczych na rzecz osób LGBT+ niejednokrotnie opowiadała się za pełnią praw reprodukcyjnych w kontekście aborcji i finansowania dostępu do in vitro, zabierała głos w sprawie praw osób z niepełnosprawnościami, brała udział w licznych protestach, propagowała działania na rzecz poprawy klimatu”. Szła na czele marszów w obronie godności kobiet, uczestniczyła w protestach społecznych, m.in. przed sądami.
Również w czasie tegorocznej kampanii Wojda nie unikała tematów prokobiecych. Mówiła o potrzebie zwiększenia miejsc w żłobkach i innych placówkach zajmujących się opieką nad dziećmi do lat trzech, by kobiety miały szansę powrotu na rynek pracy. Skupiała się też na nierównościach płac między pracownicami a pracownikami. Przedwyborczy Dzień Kobiet stał się dla Wojdy pretekstem do mówienia o tym, że to głównie kobiety stają się ofiarami przemocy i że w dalszym ciągu nie mogą decydować o sobie i swoim ciele. Wspomniała o zaostrzeniu prawa aborcyjnego i jego konsekwencjach, śmierci wielu kobiet, m.in. Izy z Pszczyny, Dominiki z Niska czy Agnieszki z Częstochowy.
W dzień zaprzysiężenia Agata Wojda na Instagramie wrzuciła zdjęcie w prezydenckim łańcuchu na szyi. Podpisała: „Stanowisko prezydentki Kielc to przede wszystkim również szansa, aby spełniać Wasze marzenia. I obiecuję, że dołożę wszelkich starań, aby robić to najlepiej, jak to możliwe”. Przyznała, że właśnie spełniło się jej największe marzenie. Najważniejsze jednak, dodała, są otrzymane narzędzia, które pozwalają zmienić jej ukochane miasto na lepsze. W komentarzach posypały się gratulacje i słowa wsparcia. Ktoś napisał: „Jest moc!”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.