Snoop Dogg, jeden z najsłynniejszych amerykańskich raperów, przejdzie do historii igrzysk olimpijskich. Raper zasłużył na medal za humor, luz i pozytywną energię. Jako korespondent telewizji NBC kibicuje amerykańskiej reprezentacji narodowej, przy okazji tworząc wiralowy kontent.
– Snoop, jest coś, czego nie potrafisz? – zagajał Elliott Wilson w wywiadzie dla „GQ”. – Nie umiem zatańczyć pod wodą tak, by się nie zmoczyć – odpowiedział raper. Śmieszki śmieszkami, ale od premiery wydanego jesienią 1993 roku kultowego debiutu Snoop Dogga „Doggystyle” minęło już ponad 30 lat, a raper w tym czasie dowiódł, że jest nie tylko wszechstronnym muzykiem (nawet jeśli nie wszystkie wcielenia były udane), lecz także sprytnym przedsiębiorcą, który na konsekwentnie rozwijanej marce osobistej zbudował imperium.
Snoop Dogg jest legendą amerykańskiego rapu, mentorem dla kolejnych pokoleń wykonawców, a od kilku lat również strategicznym doradcą w wytwórni Def Jam. Produkuje własne wino i chipsy oraz – wspólnie z Dr. Dre – koktajle alkoholowe w puszkach. Reklamował napoje gazowane, ubrania, ubezpieczenie samochodowe, słone przekąski, piwo, domowe systemy alarmowe. Eksperci od marketingu dalej zachodzą w głowę, czy Snoop naprawdę jest w stanie sprzedać wszystko. Tajemnica jego sukcesu? Jako jeden z niewielu raperów nie wzbudza kontrowersji, i to mimo zamiłowania do rekreacyjnych używek. Wszyscy znają Snoop Dogga, wszyscy kochają Snoop Dogga, a charyzma i dystans do siebie – tak rzadki w hip-hopie, który jest kulturą narcystycznych mężczyzn – zaprowadziły go na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Za udział w wydarzeniu inkasuje podobno pół miliona dolarów dziennie.
Snoop Dogg każdą relację z Paryża zamienia w zabawny wiral
Informacje o olimpijskich zarobkach rapera – choć niepotwierdzone – wzbudziły sensację. Podobno muzyk za cały turniej, na który przyjechał jako korespondent amerykańskiej telewizji NBC, może zgarnąć nawet 15 milionów dolarów (jeśli do wspomnianej wcześniej dniówki dorzucimy bonusy od wygenerowanych wyników oglądalności). Stacja jeszcze w połowie turnieju donosiła, że w tym roku relację z imprezy śledzi dwa razy większa widownia od tej, która włączała kanały NBC podczas igrzysk olimpijskich w Tokio. To duża zasługa rapera –entuzjastycznego komentatora, ekstatycznego kibica, kreatora kontentu, który zdominował media społecznościowe. Dyrekcja NBC doskonale wiedziała, kogo wysyła do Paryża i dlaczego ta inwestycja może jej się opłacić. Snoop Dogg komentował już zawody w Tokio dla platformy streamingowej Peacock, która należy do NBC. Spontaniczne zachwyty nad zawodami jeździeckimi poniosły się z wiralowym rozmachem. Ubawiony raper nie mógł uwierzyć, że widzi konia poruszającego się tanecznym krokiem. – Muszę go zatrudnić do teledysku! – emocjonował się. Kilka lat później, jadąc do Paryża, zadeklarował, że chętnie pozna Mopsie, choć boi się koni. Na spotkanie poszedł w towarzystwie ukochanej gospodyni domowej Ameryki, Marthy Stewart, prywatnie wieloletniej przyjaciółki rapera (w jej show kulinarnym przygotowywali purée i upiekli brownie). Oboje udali się do centrum treningowego w pełnym rynsztunku, ubrani w stroje jeździeckie.
Snoop Dogg podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu wiernie kibicował amerykańskiej reprezentacji narodowej
Stylizacje też zjednują mu fanów i fanki. Tańczy ze zniczem olimpijskim, dumnie demonstrując złote sneakersy ze spersonalizowanej kolekcji, która powstała specjalnie na wyjazd do Paryża. Nosi koszulki z twarzami zawodniczek i zawodników. T-shirt z Simone Biles założył na kwalifikacje w gimnastyce sportowej, ten upamiętniający tragicznie zmarłego koszykarza NBA, Kobe Bryanta, na bieg na 200 metrów, podczas którego zmierzył się z legendarnymi sprinterami, Ato Boldonem i Wallace’em Spearmonem. Po wszystkim śmiał się, że czas 34,44 sekundy, w którym pokonał dystans, „wcale nie jest taki zły jak na 52-latka”. Przed lekcją pływania z innym wybitnym sportowcem, Michaelem Phelpsem, zastanawiał się głośno, czy „starczy mu pary w płucach”, a po treningu prosił o brawa dla medyków, którzy zaraz podadzą mu tlen. Tańczył na trybunach z amerykańskimi gimnastyczkami, Simone Biles i Jordan Chiles. Dopingował pływaka Caeleba Dressela, stojąc obok jego żony trzymającej na rękach kilkumiesięcznego syna. – Dajesz, kochanie, dajesz! – krzyczała żona sportowca, Meghan. – Kochanie, dasz radę! – uzupełniał Snoop Dogg.
Raper wygrywa niewymuszonym humorem, nie przekracza granic dobrego smaku, nie porywa się na żenujące rubaszności. Nie jest też przypadkowym celebrytą wysłanym do Paryża z wykalkulowanej potrzeby mnożenia przychodów reklamowych. NBC sporo zapłaciło – ponad 7,5 miliarda dolarów – za prawa do transmisji z igrzysk (kontrakt obowiązuje do 2032 roku). Obecność Snoop Dogga w roli ambasadora dawała nadzieję, że część tego wydatku zwróci się już w tym roku. Raper przy okazji jest też wielkim miłośnikiem sportu. – Całą rodziną zbiegaliśmy się przed telewizor, gdy pokazywano igrzyska. Widzisz tych wszystkich zawodników i zawodniczki pierwszy raz od trzech, czterech lat. Reprezentują twój kraj. Za dzieciaka było to dla mnie naprawdę ważne – mówił w niedawnej rozmowie z magazynem „Time”. Prawie 20 lat temu Snoop Dogg założył też ligę futbolu amerykańskiego dla młodzieży z trudnych domów. – Dzięki nam 15 tysięcy dzieciaków skończyło liceum. 20 osób wysłaliśmy do NFL. Mamy w naszej lidze stypendystów Rhodesa [bardzo prestiżowe stypendium, które umożliwia naukę w Oxfordzie – przyp. red.], strażaków, policjantów, prawników, dentystów, lekarzy. Nie wszyscy, którzy wychodzą z naszej ligi, robią karierę w futbolu, ale wszyscy osiągają sukces w życiu. Bo jeśli chcesz u nas grać, nie możesz zawalać szkoły – opowiadał dwa lata temu w wywiadzie dla „GQ”.
Snoop Dogg od 30 lat należy do najważniejszych osobowości hip-hopu, ale w przeciwieństwie do wielu rówieśników potrafił dorosnąć
– Nie mam już 19 lat. Nie bujam się z gangsterami. Masz do czynienia z dziadkiem, z wujkiem rapgry. Ten facet jest dziś przeciwieństwem człowieka, którym kiedyś był. Właśnie za to go kochamy. Za to, że pokazuje, ile można osiągnąć – odpowiadał w rozmowie z magazynem „Rolling Stone” w 2016 roku, zapytany, czy nie boli go utrata reputacji ulicznego rozrabiaki.
Snoop Dogg, reprezentant kalifornijskiej sceny, nagrywał pierwsze albumy w apogeum konfliktu między raperami ze wschodniego i zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych, którego konsekwencją były zabójstwa Tupaca i Notoriousa B.I.G., kluczowych postaci w hip-hopie lat 90. XX wieku. W kolejnych dekadach świadomie podejmował decyzje artystyczne, które sukcesywnie oddalały go od środowiska gangsta rapu. Współpracował z gwiazdami popu, m.in. Justinem Timberlakiem czy Katy Perry. Z miłości do klasycznego soulu i R’n’B nagrał zmysłowy erotyk, a „Sensual Seduction” okazało się jednym z flagowych utworów rapera. – Ile trzeba było odwagi, że zrobić ten numer. I jeszcze pozwolić Melinie Matsoukas, by wyreżyserowała teledysk, w którym wyglądam jak Prince… – wspominał w „GQ”. Świetnie radził sobie na listach przebojów, zwłaszcza w stworzonym wspólnie z Pharrellem Williamsem nieśmiertelnym hicie „Drop It Like It’s Hot”. Był 16 razy nominowany do Grammy, choć nigdy nie dostał nagrody. Sukcesu Snoop Dogga nie mierzy się jednak statuetkami. Dorósł z godnością i przeżył w branży, która faworyzuje pyskatych smarkaczy. Przekonywał, że w Paryżu będzie właściwym człowiekiem na właściwym miejscu właśnie ze względu na drogę, którą przeszedł. – Nieważne, kto wygrywa, tu liczy się poczucie wspólnoty – mówił w radiu Capital FM. – Igrzyska są symbolem miłości i pokoju na świecie. A to przecież dokładnie to, co i ja sobą reprezentuję.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.