
Powieść 42-letniej Lisy Halliday znalazła się w zeszłym roku na liście dziesięciu najważniejszych książek „New York Timesa”, a także wśród ulubionych lektur Baracka Obamy. I to nie tylko dlatego, że autorka część książki oparła na swoim romansie z Philipem Rothem.
Gdyby debiutancka powieść „Asymetria” Lisy Halliday ograniczała się tylko do pierwszej jej części zatytułowanej „Głupota”, mogłabym powiedzieć, że to najwyższej klasy harlequin dla intelektualistów. Romans zaczyna się tak: dwudziestokilkuletnia Alice (właściwie Mary-Alice, ale Alice nie lubi tej „Mary”) czyta książkę w parku. Przysiada się do niej starszy mężczyzna (razem mają 97 lat) o cynowych lokach. Je lody i zagaduje. Alice jest początkującą redaktorką w dobrym nowojorskim wydawnictwie, a mężczyzna to niezwykły starszy pan, sławny pisarz Ezra Blazer, którego wierna publiczność co roku trzyma kciuki, by wreszcie dostał zasłużoną Nagrodę Nobla.

Dalej historia miłosna wciąga opisem relacji mistrz–uczennica. Na początku to on dyktuje warunki – dzwoni i wyznacza terminy randek, obsypuje ją prezentami, wręcza koperty ze studolarowymi banknotami: na klimatyzację, na płaszcz, na spłatę długu studenckiego. Poi ją winem i karmi czekoladowymi ciastkami z drogiej cukierni. Sam nie może jeść słodyczy ani pić alkoholu, bo na używki i przysmaki nie pozwalają mu lekarze. Podsuwa też dziewczynie lektury. Uczy ją, jak wymawia się poprawnie francuskie nazwisko „Camus”. Jeśli Alice chce się dowiedzieć o Zagładzie, niech przeczyta „Eichmanna w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła” Hannah Arendt, „W stronę ciemności. Rozmowy z komendantem Treblinki” Gitty Sereny oraz „Czy to jest człowiek” Primo Leviego. Gdy ona złamie rękę, będą wspólnie brali pigułki przeciwbólowe. Razem też oglądają mecze bejsbolowe. No i uprawiają seks. Ale tak, żeby jemu się nic nie stało. Ezra ma bowiem kłopoty z kręgosłupem, z sercem i parę innych fizycznych dolegliwości. To jednak nie historia z cyklu #MeToo. Mary-Alice sama się na nią decyduje, wyczekuje spotkań, tęskni. Pewnego dnia jednak ona staje się tą, która decyduje o swoim partnerze. Ezra niedołężniejąc, uzależnia się od jej obecności, pomocy, towarzystwa.
Okazuje się, że ta fikcyjna opowieść czerpie z prawdziwego doświadczenia pisarki. Lisa Halliday przez lata pracowała w prestiżowej agencji literackiej, w przeszłości przeżyła też romantyczną przygodę z Philipem Rothem. I jak sama opowiada w wywiadach, przyjaźniła się z nim do jego śmierci, dała mu do przeczytania swoją książkę i wspólnie konfabulowali, które fragmenty z życia Ezry Blazera czytelnicy przypiszą Rothowi (dziś Lisa Halliday jest mężatką i ma dwuletnie dziecko).
Ale to tylko jedna część. Czytając drugą – „Szaleństwo” – czułam zupełnie inne emocje. Narratorem jest Amar Ala Jaafari. Amerykanin i kurdyjski Irakijczyk, który urodził się w samolocie irackich linii lotniczych, ale nad amerykańską przestrzenią powietrzną, więc ma dwa paszporty i dwa obywatelstwa. Dreszcze mnie przechodziły, bo Halliday podjęła trudne wyzwanie: Jaafari opowiada swoją historię w pierwszej osobie. Ktoś mógłby powiedzieć: jakim prawem, co ona może wiedzieć o świecie kompletnie odmiennym od tego, w którym wyrosła. Ona odpowiada w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”: – Jak mam się dowiedzieć, co to znaczy być muzułmaninem we współczesnym świecie, jeśli nie spróbuję pisać z jego perspektywy? A poza tym: czym w ogóle jest literatura, jeśli nie takim właśnie patrzeniem z cudzej perspektywy?
Amar zostaje zatrzymany na lotnisku w Londynie. Przyleciał z Los Angeles, gdzie mieszka i właśnie doktoryzował się z ekonomii. Ma tam spędzić dwa dni, potem leci do Stambułu, a stamtąd chce się dostać do Iraku. Jego starszy brat Sami, lekarz, który nie zdecydował się na życie w Ameryce, właśnie został porwany w Bagdadzie. Kilka lat wcześniej porwano ich wujka, który został zastrzelony mimo negocjowanego okupu. Straż graniczna przesłuchuje Amara. Czyżby ze względu na śniadą skórę i arabskie nazwisko stanowił zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego? Gdy czeka na decyzję urzędników imigracyjnych, wspomina dzieciństwo, młodość, podróże do Iraku przez Amman, zwłaszcza tę na przełomie 2003 i 2004 roku, gdy Amerykanie złapali Saddama Husajna. Pojechał z rodzicami na zaręczyny Samiego. Sami w czasie kolacji z przyszłymi teściami opowiadał o amerykańskim zwyczaju formułowania postanowień noworocznych. Usłyszał: „Za kogo ty się uważasz, skoro wydaje ci się, że będziesz w stanie zapanować nad przyszłością?”.


Jest jeszcze ostatnia, trzecia część – „Rozmowa z Ezrą Blazerem” – audycja w stacji radiowej, której lubi słuchać Amar. Ale nie tylko audycja łączy dwa pierwsze rozdziały. Nasze życie jest kruche, jesteśmy zdeterminowani miejscem i czasem urodzenia, kolorem skóry, przeczytanymi książkami i religią – daje nam na każdym kroku do zrozumienia Halliday. Jak i to, że człowiek skazany jest „na ponury los bycia jedną i tą samą osobą”.
A mimo to autorka stara się, łącząc różne światy, dowieść, że ich relacja jest możliwa. Ale czy symetryczna? Tytułowe asymetrie – bo jest ich wiele – spina w powieści muzyka. Ważna w różnym stopniu zarówno dla Ezry, Mary-Alice, jak i dla Amara i jego brata Samiego. Jestem przekonana, że uzdolniony DJ mógłby z przytaczanych kawałków – musicalowych i filmowych piosenek, utworów Janáčka i Dvořáka – zrobić świetny miks ponad różnicami gustów.
Lisa Halliday, Asymetria, z angielskiego przełożył Maciej Świerkocki, Wydawnictwo Literackie
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.