Aktor Elliot Page w brawurowej autobiografii opowiada o dorastaniu, wypieraniu prawdziwej tożsamości, hipokryzji Hollywoodu, wreszcie akceptacji siebie i poczuciu queerowej radości.
Elliot Page nie prowadzi swojej historii linearnie, bo, jak zauważa na początku książki, „queer jest nielinearny”. To przeskakiwanie po własnej biografii daje wrażenie dokładnego przyglądania się z pozoru nieistotnym momentom w życiu – jak gdyby aktor próbował w pełni odzyskać tożsamość. Page przypomina sytuacje, w których oczekiwano, by nie był sobą, kiedy sam nie potrafił się nazwać albo wypierał to, kim jest. W „Pageboy’u” te impresje są brutalnie szczere. Zabarwione poczuciem winy, wstydem, autodestrukcyjnymi zachowaniami oraz powątpiewaniem we własne możliwości. Z drugiej strony jest miejsce na radość, kiedy po trudach Elliotowi udaje się zaakceptować siebie i swoją transpłciowość.
Elliot Page: Transfobia utrudnia życie
W tym wymiarze to opowieść uniwersalna, w której odnajdzie się wiele osób LGBTQ+. Jednak to przecież zdobywca Oscara, celebryta, który zagrał w blockbusterach (m.in. w „Incepcji” i „X-Men: Przeszłość, która nadejdzie”), ma prywatną opiekę zdrowotną, fundusze i mieszka w krajach (USA i Kanada) z, jak na razie, pełnią praw dla niehetero osób. Page zdaje sobie sprawę z uprzywilejowania. Pisze: „Wiem, że jestem niezwykle szczęśliwy. Ale ta narracja, sugerująca, że osoby transpłciowe muszą czuć się szczęśliwe z powodu tych okruchów, o które tak ciężko walczyliśmy i wciąż walczymy, jest przewrotna i manipulacyjna”.
Te „okruchy” to chociażby możliwość tranzycji, coraz większa widoczność osób trans w mediach czy akceptacja (choć w regresie) osób queerowych przez zachodnie społeczeństwo. Elliot pisze, że nie tylko dostęp do tranzycji i pomocy specjalistów powinny być powszechnie dostępne. Potrzeba również propagowania wiedzy, iż bycie osobą trans czy niebinarną jest normalne. Tymczasem niezależnie od tego, czy jest się znanym hollywoodzkim aktorem czy osobą trans z polskiego miasta, transfobia i homofobia (ta zewnętrzna i wpojona) skutecznie utrudniają życie.
Elliot Page: W złotej klatce
Sława, która po sukcesie filmu „Juno” (2007) spadła na Elliota z dnia na dzień, nie pomogła w eksplorowaniu własnej tożsamości. Sprawiła, że aktor znalazł się w złotej klatce – musiał prezentować się wedle wytycznych producentów i agentów, w planach obsadzających go w rolach według nich pasujących do młodej i atrakcyjnej gwiazdy. Dlatego też Elliot na premiery zamiast w spodniach i koszulach chodził w sukniach i na obcasach. W „Pageboy’u” pisze, że ubrania te oplatały jego ciało, przyklejały się do niego, uciskały. Tak manifestowała się dysforia, której nie potrafił nazwać. Chociaż, jak przyznaje, od zawsze wiedział, że nie pasuje do płci przypisanej mu przy urodzeniu.
Elliot Page: Mamo, czy mogę być chłopcem?
Miał sześć lat, gdy zapytał matkę: „Mogę być chłopcem?”. Ona początkowo pozwalała wybierać „chłopięce” zabawki do zestawu Happy Meal, ścinać włosy na krótko, bawić się z kolegami. Gdy trochę dorósł, bycie chłopczycą przestało być akceptowane. Matka zabrała się za socjalizowanie Elliota. Wmuszała „dziewczęce” fryzury i stroje. Chłopak najlepiej czuł się w swoim pokoju. W swoim świecie. Choć dziś, jak pisze, ich kontakt jest już znacznie lepszy, trudno nie poczuć złości, gdy czytamy o homofobicznych i transfobicznych reakcjach.
„Mamo, myślę, że jestem lesbijką…” – zaczął 15-letni Elliot.
„To nie istnieje!” – wykrzyknęła, zanim skończył zdanie.
Aktor pisze: „Im stawałem się bardziej pewny swojej queerowości, ona żyła w coraz większym zaprzeczeniu”. Wtórowało jej Hollywood, dla którego tematy LGBTQ+ to zysk. Akceptacja jest tylko pozorna. Manifestuje się wtedy, gdy przyznaje się nagrody hetero aktorkom i aktorom za wcielenie się w niehetero osoby.
Elliot miał się nie wychylać. Dlatego w ukryciu wchodził w kolejne związki z kobietami. Choć media – z typową dla pierwszej dekady lat 2000. homofobią – i tak pytały: „Czy gwiazda „Juno” jest „lesbą”?”
Hipokryzja Hollywoodu jest jednym z najciekawszych wątków „Pageboy’a”. Uwypukla się jeszcze bardziej, gdy Elliot dokonuje pierwszego coming outu w 2014 roku. Świetne jest to, że autor nie daje odczuć osobom czytającym swojego gwiazdorskiego statusu. Jest tak samo zagubiony w pełnym nietolerancji świecie jak zwykli niehetero śmiertelnicy.
Elliot Page: Momenty radości
W autobiografii Page zastanawia się też nad tym, jak silnie zakorzeniony jest w nas strach przed transpłciowością i nieodwracalnością tranzycji. Mimo że czuł wielką radość i ulgę po pierwszym coming oucie, ignorował głosy, iż „to nie wszystko”. Ponownie bał się sobie zaufać.
Po raz pierwszy świadomie nazwał swoją transpłciowość w wieku 30 lat. Potrzebował kolejnych czterech, by powiedzieć o niej publicznie. Nie oznacza to, że wraz z tranzycją osiągnął pełnię szczęścia. Trudno o niej mówić zwłaszcza teraz, gdy do głosu dochodzą prawicowi populiści z transfobicznymi hasłami na sztandarach.
Mimo wszystko w „Pageboy’u” pełno jest momentów radości: pierwszy queerowy pocałunek, sceny pasjonującego seksu, usłyszenie poprawnych zaimków, spojrzenie w lustrze na płaską klatkę piersiową.
Euforia płciowa jak jasny promień słońca. Na końcu Elliot mówi: „Idę w dobrym kierunku”. Tym razem sobie zaufał.
W Polsce książka ukaże się w październiku 2023 nakładem wydawnictwa Marginesy. Tłumaczy Adam Pluszka.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.