Znaleziono 0 artykułów
22.12.2024

Bez „Last Christmas” Wham! nie ma świąt. Jak powstawał świąteczny hit?

22.12.2024
(Fot. materiały prasowe)

Kamera płynnie przesuwa się po ośnieżonych alpejskich szczytach, w tle słychać energetyczną muzykę i charakterystyczną wokalizację. Po chwili z samochodu wyskakuje uśmiechnięty George Michael w blond zaczesie na księżną Dianę. Śpiewa: „Last Christmas I gave you my heart”. My już wiemy – rozpoczął się okres Bożego Narodzenia. Trudno uwierzyć, że utwór zespołu Wham! zwiastuje święta już od 40 lat.

Jak bywa z wieloma największymi hitami, również „Last Christmas” powstało przez przypadek. W 1983 roku George Michael zaprosił kumpla z zespołu, Andrew Ridgeley’a, do swojego rodzinnego domu w Radlett, wiosce w Hertfordshire. Po obiedzie niezauważony zamknął się w pokoju, gdzie za dzieciaka, wraz z Andrew, nagrywali parodie ulubionych programów radiowych i śpiewali ówczesne przeboje. Po powrocie do salonu George wyglądał, jakby właśnie wygrał w totka. Możemy sobie wyobrazić ledwie dwudziestoletniego piosenkarza wymachującego kartką, na której kolejne słowa układają się we wpadające w ucho frazy. „Once bitten and twice shy, I keep my distance, but you still catch my eye…”, mógł radośnie intonować.

Próżny łowca popularności czy control freak?

Gdy Ridgeley usłyszał całą piosenkę, wiedział, że właśnie doświadczył czegoś niesamowitego. Lata później w wywiadzie wspominał: – George dokonał muzycznego cudu, bo uchwycił istotę świąt Bożego Narodzenia w jednym utworze. Dodanie tekstu opowiadającego historię zdradzonej miłości okazało się mistrzowskim posunięciem, które – jak to często bywało w jego twórczości – poruszyło serca słuchaczy. – Zanim jednak do tego doszło, „Last Christmas” musiało zostać wypuszczone w świat.

Nawet jeśli świąteczny utwór rokrocznie będzie przynosił tantiemy twórcom, może okazać się dla nich artystycznym strzałem w kolano. Gdy w muzycznym środowisku Wielkiej Brytanii rozeszło się, że panowie z Wham! planują dołączyć do grona muzyków i muzyczek śpiewem celebrujących Gwiazdkę, zawrzało. Pomysł nagrania „Last Christmas” był nazywany skokiem na kasę, a Michaela i Ridgeleya brano za „próżnych łowców popularności”. Czy zespół przejął się opinią innych? Nie wiadomo. Natomiast ze wspomnień wyłania się George, który z luzaka nagle przeistoczył się w control freaka.

 

George Michael – solowy artysta w zespole Wham!

Był sierpień 1984 roku, kiedy duet wszedł do londyńskiego studia Advison. Aby wzbudzić w muzykach bożonarodzeniowego ducha, udekorowano je papierowymi łańcuchami i świątecznymi lampkami. Mimo że Michael był przekonany do całego przedsięwzięcia, już wcześniej nie tylko zajął się doszlifowaniem „Last Christmas”, lecz także je wyprodukował, wykonał i zagrał na każdym instrumencie, który słyszymy w utworze – czego uczył się na bieżąco, bo nie był z wykształcenia muzykiem. – To był żmudny proces, ponieważ [George – red.] dosłownie grał na klawiszach dwoma lub trzema palcami – powiedział w wywiadzie Chris Porter, producent i inżynier dźwięku, jedna z nielicznych osób, które Michael wpuścił do studia nagrań. Porter wspomniał, że chciał zagrać chociaż na dzwoneczkach świątecznych, ale również one poruszane były wyłącznie przez piosenkarza.

Słowa producenta zwracają uwagę na zwiększającą się niezależność artystyczną George’a Michaela. Już na początku 1984 roku przejął on pełną kontrolę na Wham!, uwalniając zespół od niekorzystnego kontraktu płytowego. Zaczął też rozwijać karierę solową (jej przebiśniegiem był pamiętny hit „Careless Whisper”, który choć firmowany nazwą Wham!, był w rzeczywistości jego autorskim projektem). Chciał (sobie i innym) wiele udowodnić, więc szybujące ambicje nie powinny dziwić. Mimo że piosenki świąteczne często nie grzeszą oryginalnością, mają być proste, łatwe i przyjemne, Michael postawił na niejednoznaczność. Według specjalistów „Last Christmas” „brzmi jednocześnie jak nic innego i jak wszystko naraz”. Podkład muzyczny jest dość banalny, lecz stanowi dobrą bazę pod melodię i przede wszystkim charakterystyczny wokal piosenkarza. Uwaga osób słuchających skupia się właśnie na nim.

George nie chciał nagrać TYLKO popularnego utworu. „Last Christmas” miało być unikalne. I choć utwór wygrywa w liczbie odsłuchań, brzmi niemal identycznie jak „Joanna” Kool & the Gang z 1983 roku i „Can’t Smile Without You” Barry’ego Manilowa z 1978. Manilow poszedł nawet do sądu, ale ostatecznie wycofał oskarżenie.

(Fot. Michael Putland/Getty Images)

Skrywana samotność podczas beztroskiej zabawy na śniegu

Nie byłoby najsłynniejszej piosenki świątecznej bez teledysku. Na miejsce akcji wybrano szwajcarski resort Saas-Fee, do którego chłopaki z Wham! i zaproszone osoby (przyjaciele, członkowie rodziny, dziewczyny z chórków – Pepsi i Shirlie, a także modelka Kathy Hill, która w klipie gra byłą partnerkę George’a) polecieli w listopadzie 1984 roku. Michael ze swoją potrzebą pełnej kontroli nie podjął się jednak reżyserii „Last Christmas”. Za kamerę stanął Andrew Morahan, który wcześniej kilkukrotnie współpracował przy innych teledyskach Wham!. Na planie panowała swobodna, prawdziwie świąteczna atmosfera. Ekipa piła sporo alkoholu i bawiła się przednio. Tylko Michael nie marnował czasu na głupstwa. Po niemal każdym ujęciu sprawdzał nagrania.

W teledysku bohater grany przez George’a został zdradzony przez partnerkę, a następnie odrzucony. Mimo że spędza czas wśród przyjaciół, czuje się samotny i rozczarowany. Z perspektywy czasu trudno nie odczytywać fabuły „Last Christmas” jako odniesień do homoseksualności piosenkarza, która w tamtym czasie była przez niego pilnie strzeżoną tajemnicą. W klipie mężczyzna wiedzie podwójne życie – wśród innych jest beztroski i radosny, natomiast w samotności tęskni za utraconą miłością.

Do They Know It’s Christmas?

Z planu w Szwajcarii Michael wrócił do Wielkiej Brytanii na plan teledysku do innego świątecznego klasyka – „Do They Know It’s Christmas?”, który nagrywał z takimi gwiazdami, jak Bono, Sting, Boy George i Phil Collins. Co prawda „Last Christmas” od razu stało się hitem, ale to właśnie utwór Band Aid uplasował się na szczycie brytyjskiej listy przebojów. Musiało minąć przeszło 36 lat, by piosenka napisana w dziecięcym pokoju George’a trafiła na pierwsze miejsce zestawienia.

Co prawda utwór „Do They Know It’s Christmas?” powstał, by zebrać pieniądze na rzecz głodujących osób w Etiopii (panowie z Wham! tantiemy ze swojej świątecznej piosenki też przekazali na ten cel), lecz nie pozostawił wyraźnego śladu w światowej popkulturze. Trudno to samo powiedzieć o „Last Christmas”. Utwór był interpretowany m.in. przez Taylor Swift, Arianę Grande, zespół Coldplay czy duet The xx. W 2019 roku stał się też pretekstem do scenariusza (marnego) filmu „Last Christmas” w reżyserii Paula Feiga z Emilią Clarke i Henrym Goldingiem w rolach głównych.

1 grudnia 2024 roku „Last Christmas” stało się najczęściej odtwarzaną świąteczną piosenką na platformie Spotify. W ciągu jednego dnia słuchano ją 8,63 miliona razy. Upamiętnienie godne 40. rocznicy.

Jakub Wojtaszczyk
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Bez „Last Christmas” Wham! nie ma świąt. Jak powstawał świąteczny hit?
Proszę czekać..
Zamknij