Aktorski kolektyw Boginie wie, czego chce. Wolności, przyjaźni i szacunku dla tego, jakie są i co czują. Chcą mieć prawo wyglądać po swojemu, eksponować zmarszczki i fałdki. – Wolę mieć mniej, ale czuć więcej. Satysfakcji, spełnienia, miłości, zgody ze sobą – mówi Aleksandra Domańska, współtwórczyni, obok Marty Malikowskiej, Bogiń. W swój śmiały plan wciągają siostry i przyjaciółki. Odwiedziliśmy aktorki na planie ich pierwszego oficjalnego projektu – „Szmatki boskie”.
Początek lata, czwarta rano, podwarszawskie chaszcze nad Wisłą. Wśród łąk, wyjątkowo gęstych tego dnia mgieł, ptasiego jazgotu i pobliskiego stada beczących kóz kończy się Noc Kupały, zaczyna – Dzień Bogiń. Nadchodzą nimfy, rusałki, sylfidy, driady, menady. Na bosaka, bez makijażu i sukienek, jedynie w białych bawełnianych majtkach z praskiego bazarku i z naręczami rozkwitłych piwonii. Obszczekiwane przez suczkę Blankę, będą celebrować ten świt i swoje uwolnione od przymusów i ubrań ciała. Odprawiać rytuały dzikiej radochy i beztroskiego siostrzeństwa, zanurzone w naturze, piasku, trawie, wodzie. Żartować, gadać, popijać z termosu kawę z kardamonem i zjadać krówki (cukierki oczywiście).
Boginiami są aktorki: Agnieszka Frankel, Magdalena Koleśnik, Marta Malikowska, Magdalena Żak, Wiktoria Wolańska, Miriam Michalska z siostrą Weroniką – malarką i Aleksandra Domańska z siostrą Apolonią – modelką. Dziewczyny w różnym wieku (25-38 lat), o różnych kształtach i rozmiarach, na różnym etapie kariery i zaawansowania tzw. sukcesu. Łączy je potrzeba bycia w kobiecej wspólnocie, która propaguje cielesną samoakceptację, naturalność, szacunek dla siebie, przyrody i jej zasobów, wzajemną pomoc i wsparcie życiowe, ale też zawodowe. Na co dzień chętnie noszą ciuchy vintage, rzadko się malują, częściej tatuują, a łatwiej niż na drogą torebkę wydadzą kasę na ekologiczne kosmetyki lub schronisko dla zwierząt.
Boski kolektyw powstał rok wcześniej na tej samej wiślanej plaży, aktem założycielskim była spontaniczna sesja topless. Dziś dziewczyny wracają tu z zaprzyjaźnionym fotografem Maćkiem Nowakiem (a ja robię za rozanieloną, choć zaspaną asystentkę), by powtórzyć i profesjonalnie udokumentować tamten założycielski gest wolności.
Modna jest prawda
Na ujawnienie światu zdjęć z tego poranka przyjdzie jeszcze czas. Natomiast dwa tygodnie wcześniej powstała pierwsza oficjalna sesja zdjęciowa Bogiń: „Szmatki boskie”, którą pokazujemy właśnie w „Vogue’u”. To opowieść o siostrzeństwie, wolności i zabawie, ale też o antykonsumpcyjnej modzie ze szmateksu.
Dziewczyny, zmęczone pandemiczną izolacją, wyszły w kreszowych dresach na opustoszałe podwórka i place zabaw między blokami, zaprosiły przyjaciółkę – astrolożkę Kasię Bartoszewicz, czarodziejkę make-upu Olę Łęcką oraz fotografkę Adę Gruszkę, by znów poczuć siłę wspólnoty. Powstaje piosenka do zdjęć z tej sesji, a na razie Boginie tak piszą w tekście-manifeście:
„Wyłowione w zakamarkach małych miast, w szmateksach, ciuchbudach, ze strychów naszych matek, które szanują szmatki. Dajemy drugie, trzecie życie fatałaszkom, ciuchom, wdziankom, odzieży, która przecież dla nas jest bardzo ważna. Dla nas wszystko może być modne. Najbardziej modna jest prawda. Prawdą jest, że kochamy się przebierać i bawić. Baw się tak dobrze, jak tylko chcesz. Baw się ze sobą, w grupie, na chodniku, na podwórku, na trzepaku. (…)
Guma do skakania, kreda do rysowania, stół ping-pongowy, skakanka – tak bawiłyśmy się kiedyś. Fajnie byłoby, gdyby to przywrócić. Beztroski czas, tak potrzebny w przebodźcowanym świecie, gdzie wszystko zaczęło krzyczeć „Kup mnie! Kup!”. Co zostało Ci z dzieciństwa? Jakie ciuchy? Jakie zabawki? Ile tak naprawdę rzeczy potrzebujesz do szczęścia? Może warto docenić to wszystko, co masz”.
Ciało Bogini za nic się nie wini
Matki założycielki kolektywu to Marta Malikowska (znana choćby z roli Paziny w serialu „Ślepnąc od świateł” czy muzycznego duetu Malikowska i Brożek) oraz Aleksandra Domańska (m.in. „Podatek od miłości”, „(Nie)znajomi”). Spotykam się z nimi w dniu, gdy odebrały od portalu Ofeminin nagrodę dla influencerek w kategorii Power Duo. Głosujący docenili „siostrzeństwo i rozszerzanie miłości”. Na twarzach – zero makijażu. Ola w zwiewnej sukience przywiezionej z samotnej indyjskiej wyprawy, Marta – cała w jedwabiach ze szmateksu, jak przystało na autorkę profilu @szmatkapolka.
Dziewczyny poznały się na planie instagramowego serialu Zofii Krawiec „Łatwo płonę”, błyskawicznie się zakumplowały i przyprowadziły na wspólne spotkania przyjaciółki o podobnym do nich spojrzeniu na życie i na zawód.
Funkcjonują w świecie, gdzie wszystko zamienia się w produkt – uczucia, przeżycia, człowieka. Wszystko jest zredagowane, wystylizowane, a one szukają w sobie czegoś, co byłoby naturalne i szczere. Przecież kiedy nazywamy się Boginiami, wtedy doceniamy siebie, dajemy sobie akceptację. „Ciało Bogini za nic się nie wini”, hasło, które wymyśliła kiedyś Ola, stało się mottem ich grupy.
– Tęskno nam do czegoś tak prawdziwego jak… drewno – mówi. – Wczoraj byłyśmy z dziewczynami w parku Skaryszewskim, gdzie burza powaliła drzewa. Wszędzie leżały ogromne rozdarte gałęzie i można było dotknąć ich wnętrza. Ich drewno jest wilgotne, miejscami gładkie jak ludzka skóra, ma zróżnicowaną fakturę, rozmaite kolory. Pachnie, i to jak! Poczułam, że tej autentyczności nam brakuje. Dręczy nas nostalgia za bieganiem boso po trawie, grzebaniem w ziemi. Wszystkie poszukujemy tej wewnętrznej kobiety, która chce być dzika, wolna
– Niepoddana modom i systemowi – dodaje Marta. – Sama szuka swojego systemu, wydeptuje własną ścieżkę.
Aleksandra nie widzi żadnej mocy w kreowaniu się na kogoś, kim nie jest. Przecież moc działa tylko wtedy, kiedy jesteś sobą! – Staram się teraz zrozumieć, co to w ogóle znaczy – być sobą, istnieć ze sobą w zgodzie.
Pragnienie przyjaciółki
Niestety w zawodzie, który wykonują, zwłaszcza w odniesieniu do kobiet, liczy się często co innego: efektowna uroda, idealna figura, nieskazitelność i gładkość, choćby za cenę operacji plastycznych.
– Tak jest w sitcomach i reklamach, a my chcemy grać w dobrych filmach fabularnych – śmieje się Marta i już poważniej, mówi: – Chcemy móc pokazywać nasze zmarszczki, sińce, piegi, dodatkowe kilogramy czy cellulit, bo w tym jest prawda. Takie jesteśmy. Nie oceniam dziewczyn, które chcą sobie „poprawiać urodę”, ale sama czuję, że w świecie pojawiła się nierównowaga: przewaga sztuczności, laserów, wygładzania, pompowania, poprawiania nad naturalnością. Nie masz pojęcia, ile razy słyszałam, że jestem „brzydką aktorką”, bo np. mam normalne zęby zamiast sztucznego porcelanowego uśmiechu. Tymczasem coraz mniej rozmawiamy o poprawianiu siebie od wewnątrz, o rozwoju duchowym.
Dla niej rozwój duchowy to także umiejętność życia we wspólnocie. Kiedy przyjechała do Warszawy, bardzo brakowało jej grupy wsparcia, rodziny, więc ją, trochę mimochodem, stworzyła – tę swoją kobiecą bandę. – Zobaczyłyśmy, że nie musimy ze sobą walczyć – mówi. – Każda z nas pragnie wokół przyjaciółek. Jesteśmy aktorkami i w tym trudnym dla kobiet środowisku tym bardziej powinnyśmy się wspierać.
Ola przyznaje, że siostrzeństwo nie zawsze jest łatwe i słodkie, bywają emocjonalne wybuchy i starcia, ale warto spróbować. Przyznaje, że kiedyś była zazdrosna o role, które dostawały koleżanki, nie umiała sobie z tym poradzić. – Ale potem przeczytałam, że wszechświat jest tak wielki, że wszystkiego starczy dla wszystkich. Wałkowałam w kółko ten temat i to uleczyło moje serce. Dziś myślę, że naprawdę jest miejsce dla każdego, a jeżeli coś nie trafiło w moje ręce, to pewnie tamta osoba potrzebowała tego bardziej.
Więcej czuć, mieć mniej
Praca i przyjaźń z innymi aktorkami zmieniła Olę i jej listę priorytetów. Kiedyś ważne były wysoka pensja i sukces. Teraz jest na odwrót. – Czas jest dla mnie zbyt cenny, by go poświęcać na rzeczy nieznaczące, a czasem wręcz szkodliwe, jak np. sceny, w których aktorka traktowana jest przedmiotowo. Wolę mieć mniej, ale czuć więcej – satysfakcji, spełnienia, miłości, zgody ze sobą.
Marta nie ma już ochoty pracować z osobami, które nie chcą pracować z nią. Mówi, że kolektyw tak naprawdę powstał po to, żeby zrobić film o współczesnych kobietach i ten scenariusz już się tworzy. – Mam dosyć testosteronowego kina mówiącego o kobietach w sposób seksistowski. W głowie mam serial „Dziewczyny” i mocne składy kobiece producencko-reżysersko-aktorskie w Stanach. Nasze referencje to na przykład film „Ladybird” i wszystko, czego dotknęła Greta Gerwick. To jest nasza dziewczyna!
Przypomina, że polskie aktorki też zaczynają walczyć o swoje: – Gabrysia Muskała zrobiła z Agnieszką Smoczyńską doskonały film „Fuga” pokazywany w Cannes. Film zrobiła też Olga Bołądź, która z Magdaleną Lamparską założyła Fundację Gerlsy. Myślę, że teraz jest czas na wspólnoty i powrót do plemiennego życia. Nie korporacje, tylko małe spółdzielnie. Albo pójdziemy w to, albo wyginiemy.
Szmaciary zmienią świat
Jedwabiste, Pewex, Sort, Ufo, Waga, Tani Styl, Szmaty.
To nazwy polskich szmateksów, które Marta Malikowska znalazła w pracy magisterskiej poświęconej fenomenowi polskich ciuchlandów. To właśnie Marta wymyśliła sesję „Szmatki boskie” będącą opowieścią o powrocie do prostoty, do podstaw. Zamiast zbierania rzeczy – kolekcjonowanie relacji i emocji. – Nie widzimy sensu kupowania w sieciówkach wszystkich najmodniejszych ciuchów – mówi. – Postulujemy powrót do rzeczy sprzed lat, które niosą opowieść: ktoś je nosił, ktoś wyrzucił. W naszej sesji pojawiają się kresze z kolekcji mojej mamy, która trzymała je dla mnie ze 30 lat.
– Rzadko się zdarza, że można zrobić taką sesję w gronie przyjaciółek – zauważa Aleksandra. – Czułam się zupełnie swobodnie na tym podwórku, gadałyśmy sobie i nie zauważałyśmy, kiedy nasza cudowna fotografka robi zdjęcia.
Tytuł „Szmatki boskie” w patriarchalnym, katolickim społeczeństwie może brzmieć prowokacyjnie.
Marta: – Prowadzę na Instagramie profil @szmatkapolka i bawię się tym, robiąc zdjęcia na przekór rzeczywistości. Nie chcę być Matką Polką na krzyżu i już chyba żadna z nas tego nie chce. Boginie ogłaszają więc: możesz być matką i bawić się! Wrócić do dziewczynki w sobie. Nie musimy robić zabiegów laserowych, żeby czuć się młodo, dbajmy tylko o nasze wewnętrzne dziecko, karmmy je. Lodami, skakanką, spotkaniami z dziewczynami.
Nie wiem, jak wy, ale ja zamierzam tę moją wewnętrzną dziewczynkę karmić, regularnie głaskać i pozwalać jej bawić się z innymi dziewczynkami!
Sesja „Szmatki boskie”
Fotosy: Ada Gruszka
Make-up: Ola Łęcka
Na zdjęciach: Boginie: Aleksandra Domańska, Agnieszka Frankel, Magdalena Koleśnik, Marta Malikowska, Miriam Michalska, Weronika Michalska, Wiktoria Wolańska, Magdalena Żak
@boginie.official, z gościnnym udziałem @kos.moc Kasia Bartoszewicz
Stylizacje: @aga.frankel & @szmatkapolka
Ciuchy: @szmatkapolka
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.