Znaleziono 0 artykułów
13.11.2020

„Branża”: Seks, kłamstwa i spekulacje giełdowe

13.11.2020
(Fot. materiały prasowe)

Czas japiszonów wcale się nie skończył. Bohaterowie nowego serialu HBO GO – absolwenci prestiżowych uczelni – walczą o pozycję w prestiżowym banku inwestycyjnym w Londynie. W krótkich przerwach od pracy uprawiają przygodny seks, biorą narkotyki i próbują odpowiedzieć sobie na pytanie, czy naprawdę warto tak się zarzynać dla kariery. W serialu maczała palce Lena Dunham, która od czasu „Dziewczyn” próbuje sił w różnych telewizyjnych gatunkach. Dlaczego warto zobaczyć jej najnowsze dzieło?

Wgląd w hermetyczny świat finansjery londyńskiego City

Telefony nie przestają dzwonić, ekrany migają cyframi, tabelkami i wykresami, wszyscy się przekrzykują. Obrazki znane z „Wall Street” z Michaelem Douglasem tym razem oglądamy w fikcyjnym londyńskim banku inwestycyjnym Pierpoint & Co., który po krachu w 2008 roku znów stanął na nogi. Spekulacje giełdowe, kupno i sprzedaż akcji, negocjacje z inwestorami – miliarderami. Kto marzy o karierze w finansach, po seansie „Branży” zmieni zdanie. Ekspresowe tempo, nieznośne napięcie i miażdżące ryzyko niszczą nawet najambitniejszych dwudziestolatków. A komu udało się wytrwać w branży do pięćdziesiątki, za najlepszą rozrywkę uważa gnębienie młodych, którzy mają jeszcze nadzieję na spektakularny sukces, wielkie pieniądze i satysfakcję wynagradzającą stres.

(Fot. materiały prasowe)

Lena Dunham za kamerą

Po uroczym filmie „Mebelki” z 2010 roku Dunham przez pięć lat kręciła „Dziewczyny”, jeden z najważniejszych seriali pokolenia milenialsów. Od jego finału szuka nowych sposobów ekspresji po obu stronach ekranu. Zagrała w „Pewnego razu… w Hollywood” u Quentina Tarantino, stworzyła sitcom „Kemping”, a teraz reżyseruje pierwszy odcinek „Branży”. Co spodobało jej się w pomyśle scenarzystów Mickeya Downa i Konrada Kaya? Zapewne przekonujący portret pokolenia. Dwudziestolatki z „Branży” bez sztywnych garniturków równie dobrze mogłyby wystąpić w „Kumplach” – z równą determinacją chcą osiągnąć sukces, co bawić się do utraty tchu.

Plejada młodych aktorów

Większość pracowników Pierpoint & Co. jest biała. Czarni mają tam wstęp właściwie tylko pod warunkiem wykształcenia w Eton i Oxfordzie. Po trupach dąży do celu Gus (David Jonsson), ale może mu w tym przeszkodzić romans z przełożonym. Czarnoskóra jest też Amerykanka Harper Stern (Myha’la Herrold), która nie skończyła nawet wyższej uczelni, ale ujmuje przełożonych ambicją, bezwzględnością i intuicją. Jej kumpel Robert (Harry Lawtey) woli balować, niż pracować, a współlokatorka Yasmin (Marisa Abela), księżniczka z Notting Hill, jest za ładna, żeby bankierzy po pięćdziesiątce mogli ją traktować poważnie. Jest jeszcze Hari (Nabhaan Rizwan), któremu zależy za bardzo… Większość aktorów to niemal debiutanci, dzięki czemu widz czuje się, jakby podglądał prawdziwych pracowników banku inwestycyjnego. Paradokumentalną konwencję przyjmuje też praca kamery, która nerwowo zbliża się do bohaterów, by przyjrzeć się każdemu grymasowi.

(Fot. materiały prasowe)

Odwaga obyczajowa

Bohaterowie łykają narkotyki, środki uspokajające i dopalacze, tak jak zjada się cukierki. Są w końcu jeszcze trochę dziećmi, a dorosłe otoczenia tylko uwypukla ich niedojrzałość. Na seks też zawsze znajdą czas, choćby tylko ukradkowy w toalecie, na jedną noc albo z samym sobą. Jak na milenialsów przystało, wysyłają sobie niegrzeczne zdjęcia, sexting jest u nich na porządku dziennym, a tabu już nie ma, chociaż w pracy żądze trzeba ukrywać pod białą koszulą. Ale młodzieńcze ekscesy nie czynią „Branży” obrazoburczą. To krytyka wymierzona w toksyczne środowisko pracy najbardziej wyróżnia serial. Twórcy podgryzają rękę, która ich karmi – siłą napędową „Branży” jest przecież obraz środowiska, które poddawane jest surowej ocenie.

(Fot. materiały prasowe)

Sprawdzona konwencja serialu o miejscu pracy

Trudno na ekranie pokazać pracę tłumacza, bo przecież wielogodzinne stukanie w klawiaturę nie jest telegeniczne. Co innego posterunek, oddział chirurgiczny w szpitalu lub sala sądowa – zawody policjanta, lekarza czy prawnika rozbudzają wyobraźnię. Twórcom „Branży” udało się oddać adrenalinę towarzyszącą spadkom i wzrostom na giełdzie. Nie razi nawet branżowy żargon, który sprawia, że znaczna część dialogów jest niezrozumiała dla laika. Dajemy się pochłonąć, bo chcielibyśmy zakosztować tego tempa. Choćby po to, by chwilę później wyłączyć telewizor, zgasić światło i spokojnie zasnąć. Bez ryzyka, że trzeba będzie rano wstać, ubrać się i spekulować milionami dolarów.

Anna Konieczyńska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. „Branża”: Seks, kłamstwa i spekulacje giełdowe
Proszę czekać..
Zamknij