Angielski scenarzysta Russell T Davies, odpowiedzialny ostatnio za dystopijny moralitet „Rok za rokiem”, wspomina scenę gejowską Londynu lat 80., by opowiedzieć o dekadzie emancypacji i AIDS, zabawy i cierpienia, miłości i straty. „To arcydzieło” – napisali krytycy „Guardiana” o pięcioodcinkowym serialu HBO GO.
Po premierze serialu Russella T Daviesa w angielskiej telewizji na Twitterze pojawiły się wpisy pracowników służby zdrowia. Pielęgniarki wspominały pracę na oddziałach dla chorych na AIDS w latach 80. XX wieku. „Zamiast obiadu pacjenci dostawali tost z masłem, bo łatwiej go było wsunąć pod drzwi izolatki”, „Rodziny wstydziły się odebrać rzeczy po zmarłych”, „Wszyscy moi pacjenci zmarli” – pisali w reakcji na wstrząsające sceny z „Bo to grzech”. Henry (Neil Patrick Harris) umiera w zupełnej samotności, zdiagnozowany jako nosiciel wirusa pochodzącego od papug. Rodzina innego zmarłego wyrzuca z pogrzebu przyjaciół – osoby LGBTQ+, bo wstydzi się sąsiadów. Rodzina Gregory’ego (David Carlyle) po jego śmierci pali cały jego dobytek, łącznie z albumami zdjęć z dzieciństwa. Jakby one też zostały zainfekowane tajemniczą chorobą. Jakby on nigdy nie istniał.
W 1981 roku w Los Angeles pięciu gejów, wcześniej zdrowych, zapadło na pneumocystozę, rzadką chorobę płuc. Równolegle w Nowym Jorku pojawiły się przypadki mięsaka Kaposiego, agresywnego nowotworu. Pierwszy przypadek śmierci spowodowanej zarażeniem wirusem HIV pojawił się w grudniu 1981 roku. Pod koniec roku odnotowano 270 przypadków ostrej niewydolności odpornościowej, 121 homoseksualnych mężczyzn zmarło.
Kim byli cudowni chłopcy z The Pink Palace
W 1981 do Londynu z wyspy Wight przybywa Ritchie (Olly Alexander z zespołu Years & Years). Zaczyna studia prawnicze, ale szybko okazuje się, że kocha scenę. O tym, że jest gejem, wiedział wcześniej, ale w konserwatywnym domu nie mógł się do tego oczywiście przyznać. Zaczyna więc kochać na potęgę – sceny erotyczne u Daviesa są dynamiczne, hedonistyczne, realistyczne. W każdej z nich widać euforię emancypacji. Ritchie nareszcie może być sobą. Na uniwersytecie spotyka Jill (Lydia West znana z „Roku za rokiem”, która zostanie jego najlepszą przyjaciółką, a potem opiekunką i aniołem stróżem wszystkich pięknych chłopców z HIV). Poznaje swojego pierwszego i ostatniego mężczyznę, Asha (Nathaniel Curtis). W klubie gejowskim wpada na Roscoe’a (Omari Douglas), którego pochodzący z Nigerii ojciec kaznodzieja chce odesłać do ojczyzny, gdzie gejów czekają tortury (ten sam ojciec udziela potem ostatniej posługi umierającym w londyńskich szpitalach), ale on nigdzie poza Londyn się nie wybiera – tu może kochać do woli. Pojawia się też wysoko postawiony polityk (Stephen Fry). Jako ostatni do ekipy dołącza Walijczyk Colin (Callum Scott Howells), który terminuje w zakładzie krawieckim przy Savile Row u boku Henry’ego – tego, który umrze w samotności. Ta śmierć jako pierwsza położy się cieniem na ekstatycznym życiu lokatorów The Pink Palace – mieszkania-imprezowni-oazy bohemy.
W takim mieszkaniu w latach 80. mieszkał w Londynie Davies. Miał też przyjaciółkę Jill Nalder – aktorkę i aktywistkę. W „Bo to grzech” zagrała mamę serialowej Jill. Najpierw świetnie się bawił, a potem jego najbliżsi zaczęli umierać. W Wielkiej Brytanii pod koniec 1984 roku udokumentowano 108 przypadków AIDS, 46 osób zmarło. Mówiono o zarazie z Nowego Jorku.
Chorzy z nienawiści
Gdy leci tam serialowy Colin, koledzy przestrzegają go, żeby z nikim nie sypiał, a Jill prosi, żeby przywiózł wszystkie dostępne informacje o AIDS. W Londynie wszyscy milczą na temat tajemniczej choroby, a wiele osób LGBTQ+ zaprzecza jej istnieniu. Twierdzą, że to spisek ZSRR albo gorzej – wewnętrzna robota – wirus powstały w laboratorium, by unicestwić osoby LBGTQ+. Bo niby dlaczego mieliby paść ofiarą biblijnej plagi? Właśnie oni, którzy w opinii homofobów „grzeszą”.
Piosenka „It’s a Sin” zespołu Pet Shop Boys, od której Davies zaczerpnął tytuł, znalazła się oczywiście na ścieżce dźwiękowej serialu, obok dyskotekowych hitów epoki. Rytm zmienia się, gdy zachłyśnięcie wolnością przeradza się w zaprzeczenie, a w końcu w strach. Z pełnym przekonaniem zaprzecza istnieniu AIDS Ritchie. Nie ma zamiaru zmienić stylu życia, dopóki nie będzie już za późno. – To ludzie tacy jak wy, nienawidzący inności, zabijacie tych chłopców – mówi Jill do Valerie, matki Ritchiego, która do końca nie akceptuje syna. Zabijają w najlepszym razie obojętnością, w najgorszym – jawną nienawiścią.
HIV to nie wyrok
Świadomość dotycząca AIDS zaczęła zmieniać się dopiero w drugiej połowie lat 80. Wcześniej HIV kojarzono właściwie wyłącznie z osobami LGBTQ+ i narkomanami. Wbrew temu, co mówiono w BBC, nikt nie wierzył, że „to” może przytrafić się też osobom heteroseksualnym. Obawiano się, że wystarczy dotyk, by przenieść wirusa. W 1985 roku zmarł amerykański aktor Rock Hudson, pierwsza sławna ofiara AIDS. Gdy 9 kwietnia 1987 roku Lady Di bez rękawiczek uścisnęła dłoń chorego mężczyzny z Middlesex Hospital, wywołała skandal. Równolegle aktywiści działali pod hasłem Act Up, wytykając politykom hipokryzję. Badania nad lekiem na AIDS były niedofinansowane, a w efekcie czas znacznie się wydłużył. Niektórzy przedstawiciele establishmentu jawnie mówili, że nie warto dawać pieniędzy na leczenie gejowskiej plagi.
– Wszyscy zaprzeczaliśmy, że AIDS istnieje, potem stało się boleśnie realne – mówił Davies w BBC przy okazji premiery. Twórca przełomowego serialu o osobach LGBTQ+ – „Queer as Folk” – z przełomu wieków chciał powrócić do tamtych lat, bo „zaczynamy zapominać”. Ritchie przypłynął promem do Londynu 40 lat temu. Dziś w krajach zachodnich HIV nie jest wyrokiem. Leki wtedy zdobywane cudem, eksperymentalne, dziś są powszechnie dostępne. Prawie 20 mln osób otrzymuje regularne leczenie, by wirus HIV nie przerodził się w AIDS.
– Pink Palace był niesamowitym miejscem. Kiedyś imprezowaliśmy nieprzerwanie przez trzy tygodnie. Spaliśmy, z kim chcieliśmy, bo czuliśmy się wolni i dumni z tego, że jesteśmy gejami. Imprezy były częścią naszego życia – wspomina Davies, a sceny z jego serialu przypominają miejscami te z musicalu „Rent” z 1996 roku, opartego luźno na „Cyganerii”. Tam przyglądaliśmy się życiu East Village, tu Londynu. Mają w sobie młodość, muzykę, miłość.
Choć jawnie autobiograficzny, „Bo to grzech” nigdy nie osuwa się w czułostkowe wspominki ani w przyczynkarską publicystkę. To mistrzowski hołd złożony pokoleniu straconych chłopców.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.