Portretował Królową Elżbietę II i Marylin Monroe. Dokumentował II wojnę światową, a przed jej wybuchem – pełne rozmachu przyjęcia organizowane przez brytyjską arystokrację. Właśnie te ostatnie kadry Cecila Beatona od 12 marca można oglądać na wystawie „Bright Young Things” w londyńskiej National Portrait Gallery.
Truman Capote napisał o nim: „Osoba pozująca Beatonowi czuje się, jakby dryfowała w przestrzeni. Nie była fotografowana, a malowana, i to malowana przez ledwie widoczną istotę”. Cecil Beaton pozostawił po sobie niezliczoną ilość zdjęć, ale fotografia nie była jego jedyną pasją. Był też malarzem, pisarzem, przez niemal całe dorosłe życie pisał dzienniki, realizował się jako scenograf i projektant kostiumów. Za te ostatnie aż trzykrotnie został nagrodzony Oscarem – za filmy „My Fair Lady”, „Gigi” i „Saratoga”. Jako oficjalny fotograf rodziny królewskiej wykonał portret koronacyjny Elżbiety II. W latach 70. królowa uhonorowała go tytułem szlacheckim. Ale Sir Cecil Beaton potrafił być równie czarujący, co złośliwy. W swoich dziennikach na wielu modelach nie pozostawił suchej nitki.
Młodzi, piękni, zepsuci
Cecil Walter Hardy Beaton przyszedł na świat w 1904 roku w londyńskiej dzielnicy Hampstead jako najstarszy syn bogatego handlarza drewnem. Zdjęcia zaczął robić już jako chłopiec. Wszystko dzięki niani, która fascynując się fotografią, zaraziła podopiecznego swoją pasją. Uzbrojony w jej aparat, Kodak 3A Camera, zamęczał prośbami o pozowanie matkę i siostry. Fotografie wysyłał anonimowo do brytyjskich magazynów. Na pierwszą publikację musiał jednak poczekać do czasów studiów na Cambridge. Wówczas zdjęcia Beatona – młodego studenta sztuki, historii i architektury – kilkukrotnie pojawiły się w „Vogue’u”. Magazyn wkrótce postanowił zatrudnić obiecującego młodzieńca, więc zrezygnował z dalszej nauki, by w pełni poświęcić się fotograficznej pasji.
Beaton przez kilka lat mieszkał w Stanach, gdzie pracował dla „Vogue’a” i „Vanity Fair”. Ostatecznie jednak zdecydował się otworzyć studio w Londynie. Początkowo fotografował głównie modę, ale potem jego zainteresowania zaczęły się skupiać wokół uprzywilejowanych przedstawicieli młodej arystokracji – grupie ludzi zwanych Bright Young Things. W 1930 roku Beaton wydał książkę zatytułowaną „Book of Beauty”, w której opisywał ich pełne szalonych imprez i oszałamiających kreacji życie. Częstym obiektem jego zainteresowania była samozwańcza przewodnicząca grupy, Elizabeth Ponsonby. Córka barona szokowała ówczesną opinię publiczną, organizując przyjęcia, na których dobrze urodzeni młodzi ludzie obojga płci pili szampana wprost z butelek. Ubrani jedynie w piżamy. Oczywiście nie miała najmniejszych oporów, by fety skrupulatnie dokumentował Beaton. Wręcz przeciwnie, zgorszenie, jakie wywoływała, było dla niej źródłem satysfakcji.
Na zdjęciach Beatona z okresu Bright Young Things nie brakuje też przedstawicieli literatury i sztuki, takich jak autor „Powrotu do Brideshead”, pisarz Evelyn Waugh, czy malarze Augustus John i Henry Lamb. Dzięki fotografiom Beaton zawarł przyjaźnie, które miały zaprocentować na kolejnych etapach jego kariery.
Na dworze i na froncie
Fotografie, które Beaton zrobił na przełomie lat 20. i 30., są portretem epoki, która bezpowrotnie przeminęła wraz z wybuchem II wojny światowej. Wówczas Beaton, pracując na zlecenie brytyjskiego ministerstwa informacji, szybko stał się wiodącym dokumentalistą wojennych zniszczeń. W latach 1940–1945 wykonał przeszło 7000 zdjęć. Do najbardziej znanych należą przejmujące obrazy zbombardowanego Londynu oraz portrety ofiar niemieckich nalotów. Zdjęcie jednej z nich – trzyletniej Eileen Dunne, siedzącej na szpitalnym łóżku z bandażem na główce, kurczowo ściskającej ulubionego misia i smutno patrzącej w obiektyw – trafiło we wrześniu 1940 roku na okładkę magazynu „Life”. Uważa się, że w dużej mierze to właśnie dzięki tej fotografii Beatona udało się wpłynąć na amerykańską opinię publiczną w kwestii zgody na przystąpienie USA do wojny.
Beaton był niezwykle wszechstronnym fotografem. Równie dobrze jak na froncie odnajdywał się na królewskim dworze. Został mianowany oficjalnym fotografem rodziny królewskiej – uwieczniał na zdjęciach królową matkę, a następnie królową Elżbietę II. Wśród jego prac znajduje się m.in. oficjalny portret koronacyjny królowej Elżbiety II wykonany w 1953 roku, a także niezwykle intymne zdjęcia królowej z małymi dziećmi. Zdjęcia z powojennych lat pokazują, że Beaton był przede wszystkim wybitnym portrecistą, który potrafił błyskawicznie nawiązać z modelem kontakt.
Bohaterkami zdjęć Beatona były też gwiazdy – Audrey Hepburn, Elizabeth Taylor czy Greta Garbo, której przypisywano romans z fotografem. Ale choć Beaton potrafił zjednać sobie każdego, po sesji często zapisywał w swoich dziennikach obserwacje na temat modeli i modelek. Najczęściej niezbyt pochlebnie. Dzienniki w nieocenzurowanej wersji ukazały się w roku 2003. O Katharine Hepburn napisał, że: „Pomimo osiągniętego sukcesu, aury i naturalnej bezpośredniości jest paskudną, zepsutą żmiją”. Z kolei Elizabeth Taylor nazwał „grubą, wielką, toczącą się masą kobiecości w jej najgorszej postaci”.
Więcej niż fotografia
Twórczość Beatona wywarła wpływ na wielu kolegów po fachu, z Davidem Baileyem na czele. Ale wielu uważa, że osiągnąłby w fotografii jeszcze więcej, gdyby nie jego inne talenty. Wkrótce po zakończeniu wojny zaczął pracować na Broadwayu, projektując scenografię oraz kostiumy. W 1958 roku pracował przy musicalu „My Fair Lady” duetu Lerner & Loewe. Przedstawienie zebrało bardzo entuzjastyczne recenzje. Pochwały przyczyniły się do zaangażowania Beatona jako twórcy kostiumów również przy filmowej adaptacji musicalu w reżyserii Vincentego Minelliego z Audrey Hepburn w roli tytułowej, a potem także ekranizacji powieści Colette „Gigi”.
Cecil Beaton pracował też na Broadwayu przy sztuce „Harfa traw” opartej na książce jego wieloletniego przyjaciela, Trumana Capote. W 1969 roku pisarz poświęcił Beatonowi jeden ze swoich esejów. Napisał w nim: „Nadzwyczajna inteligencja wizualna przenikająca do jego zdjęć (…) czyni dzieła Beatona niespotykanie odrębnymi, czyni je środkiem konserwującym, za który historycy z przyszłych stuleci będą jeszcze bardziej wdzięczni niż my teraz”. Wystawa w londyńskiej National Portrait Gallery jest najlepszym dowodem na słuszność jego słów.
Wystawa „Bright Young Things” potrwa od 12 marca do 7 czerwca 2020.
Więcej szczegółów znaleźć można na stronie muzeum.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.