Od kotków po kokietki w kokardkach. Internet przelewa się dziś od rozczulających treści. Dla niektórych kult słodyczy jest przejawem desperackiego eskapizmu ofiar późnego kapitalizmu, my natomiast dostrzegamy w nim przyjazne przejęcie obśmiewanych symboli. Bo moda na urocze jest nie tylko sposobem na oswojenie lęków zdziecinniałych dorosłych. Staje się również narzędziem w walce z całkowicie pozbawionym uroku patriarchatem. Fenomen estetyki słodyczy i jej wielowymiarowość znakomicie pokazuje wystawa „Cute” w londyńskim centrum artystycznym Somerset House, którą można oglądać do 14 kwietnia.
Weszło słodkie na salony. Ekspozycja zbiera prace współczesnych artystów: od grafik po instalacje, memy, zabawki i gry wideo, dowodząc, jak powszechny i złożony jest kult słodyczy. Dziś bez opamiętania gonimy za wszystkim, co pluszowe i milusie. W mediach społecznościowych kreujemy naszą tożsamość, korzystając z pełnych wdzięku awatarów i filtrów, które przerabiają nasze twarze na gładkie buzie księżniczek z kreskówek.
To fenomen, który definiuje współczesną kulturę i jest ważnym elementem tożsamości przynajmniej dwóch pokoleń, milenialsów i zetek – taki jest przekaz wystawy „Cute” i trudno z nim dyskutować. Na Instagramie i TikToku, w filmach, muzyce i serialach, w modzie i jedzeniu aż ulewa się od przeestetyzowanej słodyczy.
Kidult oswaja lęki i kompensuje frustracje
50 lat minęło od momentu, kiedy świat poznał Hello Kitty, a gadżety z jej podobizną wciąż sprzedają się świetnie. W 2022 r. firma Sanrio zarobiła prawie 4 mld dolarów. W tym zawrotnym zysku także upatruje się dowodów na to, że współczesny człowiek ma słabość do wszystkiego, co urocze. TikTok puchnie od filmików tagowanych jako #cute. Na YouTubie pojawia się dziennie 90 tys. nowych nagrań wideo z kotkami. I jest to podaż wymuszona przez popyt. Słodycz ma wzięcie. Na potęgę scrollujemy rozczulające treści ze zwierzakami: niektórzy preferują żwawe pieski, inni lubują się w nieporadnych pandach, a ostatnio dużą popularnością cieszą się kapibary.
Coś, co z pozoru uchodziło za niepoważną rozrywkę, wreszcie potraktowano serio i poddano analizie. Dlaczego ludzkość dała się oczarować kotkom i emotkom i jak dekodować niuanse tego masowego odurzenia? Na poziomie psychologicznym globalny zwrot ku słodyczy tłumaczy się potrzebą ucieczki. Kotki, pandy i bobasy izolują od rzeczywistości, która rani i uwiera, zabierają nas do cudownego uniwersum, w którym nie ma żadnej wojny, jest tylko brokat. W świecie coraz bardziej osuwającym się w zło i mrok dysocjowanie za pomocą uroczych treści jawi się jako skuteczna metoda przetrwania. Oczywiście w tym asekuranckim nakładaniu filtrów na rzeczywistość jest więcej niezdrowego unikania niż dojrzałej emocjonalnie konfrontacji. Dlatego też modę na urocze interpretuje się także jako manifestację panicznego strachu przed dorosłością i sposób pokolenia kidultów, zdziecinniałych dorosłych, na oswajanie lęków i kompensowanie frustracji.
Na poziomie kulturowym natomiast fenomen słodyczy ma obnażać smutny fakt, że znowu nabraliśmy się na cyniczne sztuczki marketerów. Słodkie i urocze jest wszędzie, bo się świetnie sprzedaje, a sprzedaje się świetnie, bo po raz kolejny bezwolnie się poddajemy merkantylnym manipulacjom. Zatem szczeniak reklamuje piwo (USA), animowana koala – papier toaletowy (UK), a firma produkująca Barbie finansuje pełnometrażową, pastelową i – a jakże – uroczą reklamę swojej lalki (cały świat).
Być miłym jak krzyżówka kotka z Instagrama i jelonka z bajki
Ale może w tym tendencyjnym kapitalistycznym żerowaniu na naszej słabej woli i sentymentalnej naturze jest coś pozytywnego? Wśród idealistycznych racjonalizacji pojawia się taka, że regularne wystawianie się na miłe zewnętrze sprawia, że uroku nabierają nasze wnętrza. Kompulsywne oglądanie filmów z kotkami, patrzenie na siebie i innych przez filtr z bajki Disneya (oczy wielkie jak u Bambi, cera nieskalana jak u Królewny Śnieżki) czy ciągłe korzystanie z emotikonek wyrażających pozytywne reakcje powodują, że sami stajemy się mili niczym krzyżówka kotka z Instagrama z jelonkiem z bajki.
Eksperci i ekspertki od neuronauk potwierdzają, że wszechobecna słodycz może nas zmieniać, widzą wręcz w niej obietnicę politycznej rewolucji. Czy kapibary wyleczą ludzkość z ksenofobii, a Hello Kitty okaże się niezwyciężoną wojowniczką o równość? Zdaję sobie sprawę, jak naiwnie brzmią takie wizje, ale już pojawiają się dowody, że estetyka słodyczy ma na nas duży wpływ.
Umieszczone przy japońskich autostradach znaki z rysunkami w stylu kawaii (czarujące postaci i przedmioty rysowane kreską z bajek dla dzieci) powodują, że w Japonii spadła liczba wypadków samochodowych, a naklejki z delfinami i żółwiami morskimi przygniecionymi furą plastikowych odpadów, które pojawiły się na przyplażowych śmietnikach, zachęcają do dbania o porządek na plaży. Gdy widzimy coś lub kogoś uroczego – zwierzątka, pluszaki, dzieci, część mózgu odpowiedzialna za odczuwanie przyjemności jest silnie stymulowana. W efekcie zmienia się nasze nastawienie wobec świata. Stajemy się niczym Troskliwe Misie – bardziej empatyczni, przyjaźni i otwarci.
Jak smakuje wolność?
Wystawa „Cute” w Somerset House w Londynie podejmuje próbę syntezy kultu słodyczy i pokazania wielowymiarowości tego niezwykle interdyscyplinarnego zjawiska, które nadaje ton współczesnej kulturze. Na ten temat powstało już także kilka książek, regularnie podejmują go również opiniotwórcze media od „The Economist” po „Dazed”. Tyle że w tej litanii utyskiwań na brutalny kapitalizm, wobec którego człowiek w kryzysie pozostaje bezradny, oraz w paternalistycznym pokpiwaniu z masowego zdziecinnienia wciąż zostaje niezauważana największa – bo autentycznie wywracająca zastany porządek – siła różowej rewolucji.
W pragnieniu kiczu i tęsknocie za niewinnością, w obezwładniającym nadmiarze kokardek, cukierków, pluszu i pasteli dokonuje się konieczny demontaż płciowych stereotypów. Powstaje piękna i budująca opowieść o emancypacji. Dzięki takim bohaterkom popkultury, jak Bella Baxter, złośnica w falbankach z filmu „Biedne istoty” w reż. Giorgosa Lanthimosa, czy Reality Winner, wytrawna sygnalistka w kolorowych trampkach z filmu „Reality” w reż. Tiny Satter, kobiety symbolicznie odzyskują kontrolę nad dominującą interpretacją dziewczęcości – jakości tożsamej ze wszystkim, co niewinne, ale i niedojrzałe, niemądre i niepoważne. Coquettes, czyli romantyczne kokietki w perłach i sweterkach w kolorze pudrowego różu, domagają się swobody w ekspresji kobiecości na przekór usztywniającemu przekazowi kultury – albo siła, albo koronki. Nie bez przyczyny rekordy popularności bije kolejne nowe zjawisko na TikToku – catboys,czyli stylizacja na hybrydę kota i chłopca, która jest wyrazem symbolicznego przekroczenia płci i wyzwala z ograniczającego myślenia binarnościami.
Estetyka słodyczy może stać się zatem wdzięcznym narzędziem w walce z całkowicie pozbawionym uroku patriarchatem. Bo słodycz jest smakiem wolności.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.