Tematyczne wesele pod znakiem radości i panna młoda w sukience w kolorowe kropki
Gdy tematem przewodnim ślubu jest „rainbow chic”, biała suknia musi być niczym ozdobiona kolorowymi piegami od Pana Kleksa, bukiety ślubne przypominać tęczę, a ubrania druhen oszałamiać feerią barw.
Zack i ja poznaliśmy się w 2009 roku podczas czegoś, co lubię nazywać ,,pokazem rzemieślniczym”. Oboje pracowaliśmy wtedy w branży kreatywnej i nie miałam pojęcia, że mu się podobam. Po pięciu latach znajomości, kiedy zaprosił mnie na film, nie wiedziałam, że to randka, i pojawiłam się w moim roboczym stroju do przygotowywania sitodruku.
Oboje jesteśmy pracoholikami. Zack tworzy sztukę z papieru, a ja pracuję jako dyrektorka artystyczna – jestem stylistką, autorką i projektantką. Po wyjątkowo pracowitym roku, gdy dużo się mijaliśmy, zdecydowaliśmy zaplanować wakacje w Meksyku, by odpocząć od pracy. Porzuciłam pomysł zaręczyn po roku męczenia Zacka pytaniami o to, kiedy się pobierzemy, więc naprawdę mnie zaskoczył, kupując mi mały złoty pierścionek w lokalnym sklepie. Czekał aż do przedostatniego dnia, by zadać to najważniejsze pytanie podczas pełni księżyca na oszałamiającej plaży na wyspie Holbox. Właśnie z powodu księżyca nie widziałam pierścionka zbyt dobrze, jedyne, co mogłam dostrzec, to wielka świecąca bryła na niebie. Pierścionek zaprojektował wraz z Heidi Gibson. Był bardziej niż idealny – zupełnie nie tym, czego oczekiwałam, ale jak widać Zack zna mnie o wiele lepiej niż ja sama.
Niestety musieliśmy przełożyć datę naszego ślubu aż trzy razy. Kiedy po raz kolejny wysyłaliśmy maile z zaproszeniami, okazało się, że urząd cywilny ma braki kadrowe i ślub w ustalonym terminie nie jest możliwy. Nic nie mogliśmy zrobić. Planowaliśmy zacząć od ślubu w urzędzie cywilnym, a następnego dnia urządzić angielsko-hinduską ceremonię. Gdybyśmy kolejny raz przełożyli datę, możliwe byłoby nawet trzyletnie opóźnienie. Zdecydowaliśmy się więc oddzielić ślub cywilny od „kościelnego”, który przełożyliśmy na następny rok.
Po głównej ceremonii w Elmley Nature Reserve nie mieliśmy już zbyt wielu środków na drugą część celebracji, więc próbowaliśmy utrzymać koszty na tak niskim poziomie, jak to tylko było możliwe, organizując ślub i wesele w Hackney Town Hall oraz współpracując z lokalnymi dostawcami ze wschodniego Londynu. Zaprojektowałam zarówno wirtualne zaproszenia, jak i menu na nasze ślubne śniadanie w The Marksman Pub. Po napisaniu książki o zagrożonej sztuce, jaką jest marmurkowanie, zależało mi na weselnej papeterii w kamienny wzór. Kolorowe świeczniki i świece, które pochodziły „z recyklingu” – naszego pierwszego wesela – także pasowały do tematu imprezy, którym była ,,radość”. Wszystko pięknie ze sobą współgrało, a wisienką na torcie były tęczowe krzesła.
Moja sukienka była stworzona przez indyjskiego projektanta Ashisha, który pracuje we wschodnim Londynie. W momencie, gdy zobaczyłam ją na wybiegu, wiedziałam, że będzie idealna, ale nie była gotowa aż do jesieni 2021 roku, więc było to już po naszym pierwszym weselu. Zapomniałam o niej wtedy i przypomniałam sobie, gdy szukałam czegoś do założenia na moje urodziny w październiku. Została tylko jedna w moim rozmiarze i magicznym sposobem została wystawiona na sprzedaż. Naprawdę wierzę, że niektóre rzeczy nas znajdują. Ta sukienka była mi przeznaczona. Welon był za to zakupem last minute. Próbowałam znaleźć taki z masywną opaską i niemalże zrobiłam ją sama, ale znalazłam piękną wersję projektu Jennifer Behr, która świetnie pasowała do całości. W połowie naszego wesela po ,,prawdziwym ślubie” zmieniłam outfit i przebrałam się w różową cekinową sukienkę od Simone Rochy i obcasy Gucci.
Druhny miały na sobie kolorowe sukienki od Olivii Rubin, do których świetnie pasowały złote buty Sézane i torebki Shrimps i Originals Studio z mojej kolekcji. Niewiele brakowało, bym na swoim ślubie nie miała ani druhen, ani kwiatów, ale zgodnie z zasadą, że życie jest zbyt krótkie, by nie celebrować specjalnych momentów wspólnie z bliskimi ludźmi, zrobiłam wszystko, by to się udało. W końcu taki dzień zdarza się w życiu tylko raz… albo dwa, prawda?
Miałam nadzieję, że uda nam się obejść bez potknięć, ale zawsze jest coś, co musi pójść nie tak. Zamówiona taksówka dla Zacka, którą miał przyjechać z Town Hall Hotel, gdzie zorganizowaliśmy przyjęcie ślubne na noc przed głównym wydarzeniem, nie przyjechała. Na miejsce dotarł dwie minuty przed rozpoczęciem. Zamówiliśmy także autobus ślubny w stylu retro, który miał zabrać naszych gości z miejsca ceremonii do The Marksman, ale po tym, jak Zack przyjechał, dostał od nich telefon, że kierowca utknął w korkach i ma dwie godziny opóźnienia. Co robisz, kiedy nie przyjeżdża twój autobus ślubny? Wsiadasz do miejskiego! Mieliśmy z tego niezły ubaw, gdy wszyscy wskoczyliśmy razem do linii 55.
Po długim oczekiwaniu w końcu mogliśmy sobie powiedzieć pełnoprawne ,,tak”. Najważniejsze chwile tego dnia spędziliśmy w otoczeniu przyjaciół oraz rodziny i w końcu byliśmy w stanie świętować razem. Ślub to świetna okazja, by zobaczyć ważne dla ciebie osoby, a my mieliśmy szczęście zrobić to dwukrotnie.
Zaplanowaliśmy nasz ślub w mniej niż trzy tygodnie. Oboje mieliśmy dużo pracy, więc wszystko było organizowane na ostatnią chwilę.
Nie jestem tradycyjną panną młodą i nie mieliśmy tradycyjnego ślubu, więc chciałam, by moja sukienka odzwierciedlała to, kim jestem. Warstwy tiulu i tęczowe cekiny pasowały idealnie!
Moją sukienkę od Ashisha na pewno założę jeszcze nie raz. Myślę, że będzie idealna na premierę mojej książki i przyjęcia bożonarodzeniowe.
Discobuty Louboutin znalazłam na evencie prasowym w marcu i zakochałam się. Musiałam je wytropić, bo wyprzedały się niezwykle szybko. W ciągu dwóch tygodni miałam szczęście znaleźć parę w moim rozmiarze w Selfridges.
Moja torebka to Shrimps. To ,,coś starego”, bo trochę się już rozpada, ale nie mogła być bardziej idealna. Zack kupił mi ją na urodzinowy prezent lata temu i teraz jest jednym ze skarbów, które uratowałabym z płonącego domu.
Zack miał na sobie garnitur, który był szyty na miarę na przekładany ślub z zeszłego roku. Miło było zobaczyć, jak ma go na sobie. Oboje uwielbiamy zieleń i świetnie pasował do mojej sukienki od Ashisha.
Motywem przewodnim był ,,Rainbow chic”. Lex Hamilton, która zajmowała się kwiatami na nasz pierwszy ślub, okazała się najlepszą osobą do tej pracy. Tak samo jak nasi ślubni fotografowie, The Shannons, którzy uchwycili w kadrach cały dzień, wspólnie z naszą przyjaciółką Carrie Santana da Silvą.
Laura Anne zajęła się moją fryzurą i makijażem.
Zdecydowaliśmy się na ślubne śniadanie i after party w The Marksman Pub, bo to jeden z naszych ulubionych pubów i ich jedzenie jest totalnie pyszne i sezonowe.
Nie ma lepszego sposobu na okazanie radości niż kolory.
Zostało nam trochę kolorowych papierowych wachlarzy, których użyliśmy jako prezentów dla gości. Mieliśmy szczęście, bo w dniu ślubu było gorąco, więc zdecydowanie się przydały.
Tęcza może być naprawdę okropna, jeśli kolory nie są odpowiednio dobrane, ale Lex Hamilton robi to dobrze.
Nasza zaprzyjaźniona cukierniczka Isobel przygotowała dla nas tort ślubny: trzy warstwy pistacjowych i malinowych pyszności.
Bycie z przyjaciółmi i rodziną to najcenniejszy czas.
Wszyscy w miejskim autobusie myśleli, że jesteśmy szaleni. Było dość chaotycznie i gorąco, ale nasi fotografowie uchwycili najlepsze momenty. Dziękujemy kierowcy, że pozwolił nam wszystkim się zmieścić.
Zack miał genialny pomysł, by nasza uroczystość ślubna była tego samego dnia co anglo-indyjska ceremonia. Podpisywanie oficjalnych dokumentów w naszą pierwszą „rocznicę ślubu” było najlepszym pomysłem i 11 sierpnia już na zawsze będzie naszym dniem.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.