Olga Wysocka jest politolożką, doktorat napisała o populizmie. Ma bogate doświadczenie w zarządzaniu instytucjami kultury, z którego obecnie czerpie, kierując Instytutem Adama Mickiewicza. Jeśli nie jest w pracy, to o niej śni. Na przykład o tym, że Polska powinna być kulturalnym centrum Europy Środkowo-Wschodniej.
Deklarujesz, że jako szefowa Instytutu Adama Mickiewicza chcesz uprawiać kulturalną dyplomację. Jak rozumiesz to pojęcie?
Pozycję międzynarodową buduje się nie tylko dzięki polityce, sile czy twardym negocjacjom, ale również dzięki kulturze. Jest ona wspaniałym narzędziem do nawiązywania relacji, także tych dyplomatycznych, określanych mianem soft power, czyli miękkiej siły państwa. Nazywam ją „narodową charyzmą”. Przemyślana polityka kulturalna ugruntowuje pozycję kraju jako lidera na arenie międzynarodowej, sprzyja zawieraniu sojuszy.
Spójrzmy na mapę i wyznaczmy kierunki kulturalnej ekspansji Polski. Które rejony świata wydają ci się pod tym względem szczególnie interesujące?
Polska powinna być kulturalnym centrum Europy Środkowo-Wschodniej. Miejscem, w którym wiele procesów ma swój początek, w którym buzuje życie kulturalne z udziałem twórców i twórczyń z państw ościennych, ale też z innych krajów Europy czy byłych republik sowieckich. Naszą rolą dzisiaj jest przedstawiać różnorodność europejską, wzmacniać Europę i zapraszać do nas świat. Ważna jest dla nas również Azja, której rola w przyszłości będzie tylko rosła.
Po objęciu stanowiska dyrektorki podkreślałaś w wywiadach, że ważna jest dla ciebie otwartość, inkluzywność, pluralizm opinii. Jaką kulturę pracy chcesz promować? Jak przebiega restrukturyzacja instytucji, której przewodzisz?
Cierpliwość nie jest moją mocną stroną, ale pracuję nad nią, bo okazała się niezbędna. Zmiany, które mamy ambicję wprowadzić, wymagają czasu. Zwłaszcza że zależy mi na ewolucji, a nie rewolucji.
Pierwsze trzy miesiące mojego dyrektorowania były niesamowitym wyzwaniem. Po pierwsze dlatego, że IAM został połączony z Biurem „Niepodległa”, więc organizowaliśmy formalnie nową instytucję. Wszystkie procesy trzeba było poukładać od podstaw. Po drugie, tworzyliśmy programy prezydencji i dużych sezonów. Zwykle ma się na to lata, my mieliśmy miesiące. I najważniejsze – budowaliśmy wzajemne zaufanie w zespole. Na szczęście nie działam sama. Współtworzę nowy IAM z wicedyrektorami Olgą Brzezińską i Piotrem Sobkowiczem, ich kompetencje i wiedza są bezcenne.
Wspaniale jest robić rzeczy, które mają sens, ale też świetnie jest mieć sprawczość, wpływać na rzeczywistość. Co robisz, żeby nie zachłysnąć się władzą?
Tuż po tym, jak objęłam nową funkcję, ktoś mi doradził, żebym uważała, bo łatwo jest rozsiąść się w dyrektorskim fotelu i stracić kontakt z tak zwaną bazą. Mam nadzieję, że mi to nie grozi, ale oczywiście zachowuję czujność. Poza tym mam świadomość, że bycie dyrektorem kiedyś się skończy. Zamiast ekscytować się stanowiskiem, wolę skupić się na pracy. A tej nie brakuje. Instytucje kultury – zarówno w Polsce, jak i na świecie – wymagają rekonstrukcji, zmiany założeń. Muszą wymyślić siebie od nowa.
Cały tekst przeczytasz w nowym wydaniu „Vogue Polska Leaders”. Numer możesz zamówić już teraz. Jest też dostępny w kioskach przez trzy miesiące.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.