– Dążę do tego, by czytelnik nie tarzał się w moich książkach jak świnia w błocie, lecz by zbladł podczas lektury – mówi noblistka Elfriede Jelinek. W listopadzie 2022 r. ukazała się jej najnowsza, autobiograficzna książka „Angabe der Person”. Utrzymana w oskarżycielskim tonie powieść punktem wyjścia czyni śledztwo podatkowe wytoczone austriackiej pisarce. Niebawem rozpocznie się praca nad polskim przekładem, a już można nabyć wznowienie jej klasycznej „Pianistki”.
Kiedy 7 października 2004 r., w samo południe, austriacka pisarka Elfriede Jelinek dowiedziała się, że została laureatką Literackiej Nagrody Nobla, poczuła strach. – W tej chwili nie mogę znieść, że ktoś na mnie patrzy, nie potrafię zrezygnować z życia w zaciszu – mówiła. Szwedzka Akademia przyznała „zupełnie wyjątkowej, sytuującej się poza konwencjonalnymi nurtami” autorce wyróżnienie za „demaskowanie absurdalności i stereotypów w powieściach i dramatach”. Nagroda wywołała sporo kontrowersji. Zwłaszcza w ojczyźnie pisarki, którą od lat krytykuje za panujące tam stosunki społeczno-polityczne, historyczną amnezję wobec hitlerowskiej przeszłości, antysemityzm i nacjonalizm („cudzoziemcy do domu albo do gazu”). Jelinek zyskała dzięki temu, podobnie jak inny austriacki pisarz Thomas Bernhard, miano autorki kalającej własne gniazdo.
Marcel Reich-Ranicki, czołowy niemiecki krytyk literacki, pytany o opinię na temat Nagrody Nobla dla Jelinek, mówił: – Jest wspaniałą kobietą, która nie napisała jeszcze dobrej książki. Niemiecki tabloid „Bild” też nie oszczędzał pisarki: „Niech pani weźmie swoją nagrodę i wyda ją na terapeutów. Wtedy będzie pani szczęśliwa”. Jelinek odpowiadała: – Nie wydam miliona euro na terapeutów. Wolę kupić sobie japońską sukienkę. Cierpiąca od lat na agorafobię i fobię społeczną Jelinek postanowiła, że nie odbierze nagrody osobiście. Zrobił to za nią jej wydawca. – Jedyne, czego pragnę, to żyć w odosobnieniu. By zostawiono mnie w spokoju. Bardzo chciałabym tam jechać, ale nie umiem poruszać się tak szybko, jak mój język – mówiła.
Ta nagroda to prawdziwe przekleństwo
Nagroda Nobla była dla Jelinek ogromnym wyróżnieniem, ale i przekleństwem. Nagle stała się obiektem zainteresowania dziennikarzy. Wcześniej nigdy nie zabiegała o popularność, w końcu „pisała tylko dla siebie”. – Pisarzom nie wolno być sławnymi. To przekleństwo. Trzeba obserwować z ukrycia. I potem uderzać jak żmija – przyznała. Pisać zaczęła jako sześciolatka, od krótkich wierszy. – Pisanie było dla mnie ostatnią deską ratunku. Możliwością ucieczki – opowiadała w wywiadzie.
Autorka „Amatorek” uciekała przed traumatycznym dzieciństwem i rodzicami, którzy zgotowali jej piekło. – Historia mojej rodziny stała się cząstką mnie samej. Zawsze, gdy dostrzegam jakieś tendencje totalitarne lub autorytarne, od razu muszę krzyczeć. To chyba pragnienie pomszczenia ojca, które towarzyszy mi przez całe życie – mówi.
Urodziła się 20 października 1946 r. w Mürzzuschlag w Styrii w południowo-wschodniej Austrii. Jej matka miała wtedy 53 lata, ojciec 58. Friederich Jelinek był czeskim Żydem, chemikiem, bratankiem Trockiego. Wojnę przetrwał dzięki pracy na rzecz hitlerowców. – Razem z ojcem oglądaliśmy filmy dokumentalne z obozów koncentracyjnych, które kręcili alianci przy wyzwalaniu. Byłam przerażona. Z tego przerażenia wzięła się moja nienawiść i stała się motorem działania – wspominała. Elfriede cierpiała z powodu surowego wychowania: – Zostałam tak wychowana, że nie umiem się z niczego cieszyć. Najbardziej nacierpiała się w przyklasztornej szkole.
Pochodząca z zamożnej, katolickiej rodziny matka, Ilona, wymagała od córki bezwzględnego posłuszeństwa. Pełna kontrola — ograniczenie liczby spotkań w tygodniu do absolutnego minimum, wyczerpujące ćwiczenia fizyczne, wspólne wyjścia z domu, analiza wydatków, czytanie pamiętnika. Elfriede przypłaciła to zdrowiem. Prawie roczny pobyt w szpitalu psychiatrycznym w wieku 18 lat, neurozy, brak przyjaciół, alienacja. „Matka mnie zniszczyła. (...) Kocham ją bardzo” – ich skomplikowana relacja została opisana w „Pianistce”. Bohaterka powieści, Erika, trzydziestokilkuletnia nauczycielka, jest uzależniona od swojej matki. Nie umie nawiązać relacji z innymi ludźmi. Wychowuje się bez ojca (umarł w szpitalu psychiatrycznym, tak jak Friederich Jelinek), uprawia podglądactwo, masturbuje się w kabinach peep show, kinach porno, regularnie okalecza swoje narządy płciowe. Nie jest zdolna do nawiązania podmiotowej relacji, czuje się wykluczona.
„Muzyka daje mi ukojenie”, mówi Erika. Pisarka, podobnie jak jej bohaterka, ukończyła z bardzo dobrym wynikiem Konserwatorium Wiedeńskie w klasie fortepianu, grała też na organach, gitarze, skrzypcach i wiolonczeli. Zapisała się na zajęcia z teologii i historii sztuki, ale przestała na nie chodzić ze względu na zaburzenia lękowe i emocjonalne. Codziennie po kilka godzin ćwiczyła w domu grę na fortepianie. Jej koncertom przysłuchiwała się matka i babcia, nazywane jadowitymi opiekunkami, ubranymi w kwieciste sukienki, żerującymi na swojej ofierze.
Ilona dbała o to, by Elfriede nie miała przyjaciółek, a wszystkich mężczyzn, których poznawała, traktowała jak wrogów. Do końca życia (zmarła w 2000 r., rok przed śmiercią całkowicie izolując Elfriede od świata) nie umiała zaakceptować związku Elfriede z mężem, informatykiem Gottfriedem Hüngsbergiem. – To był 1974 r. Ja miałam 27, on 29 lat. Poznałam wcześniej innych mężczyzn. Seksualność była, co dziwne, jedynym polem, na którym się wcześnie w pełni wyemancypowałam. Nasze małżeństwo rozgrywało się w dwóch miastach. To było jak powieść o dwóch miastach w dickensowskim sensie tego zwrotu – wspominała. Elfriede i Gottfried (do jego śmierci we wrześniu 2022 roku) spotykali się sporadycznie, zazwyczaj raz w miesiącu.
– Mąż jest skrajnym indywidualistą jak ja, niemalże autystykiem. No i nie mamy dzieci. Nie chciałam, aby niewinna istota musiała znosić moje nerwice – mówiła w wywiadzie telewizyjnym. Jelinek mieszka w domu, który przed laty zbudowała jej matka w wiedeńskiej dzielnicy Hütteldorf. Rzadko go opuszcza. Jeśli już, można ją spotkać w pobliskim muzeum lub na wystawie w galerii sztuki. W wolnych chwilach nałogowo czyta kryminały (tysiące tomów trzyma w piwnicy – nie chce mieć w domu żadnych książek, żeby się nie rozpraszać).
Nienawiść do siebie
W 1966 r. Jelinek wysłała swoje utwory do Austriackiego Towarzystwa Literackiego. Rok później ukazał się jej debiutancki tomik „Cień Lisy”. Po wydaniu pierwszej książki jej stan psychiczny drastycznie się pogorszył. – Nienawidzę siebie każdego dnia. Wiem, że pisanie nic nie zmieni. Moje pisanie składa się ze strzępów. Jestem kobietą z wiadrem na śmieci. Usuwam brud emocjonalny. To moje zadanie – przyznała.
Bardzo przeżyła śmierć ojca, który zmarł w 1969 r. Po miesięcznym pobycie w szpitalu zamknęła się w domu na rok. Pracowała nad dwiema książkami – „bukolit” (wydany dopiero w 1979 r.) i „jesteśmy przynętą kochanie!” (inspiracją do napisania książki było uzależnienie od telewizji i seriali – powieść pozbawiona jest znaków przestankowych, czytelnik na pierwszej stronie sam może wpisać jej tytuł), a także nawiązała współpracę z awangardowym czasopismem literackim „Manuskripte”.. Później ukazały się jej inne powieści – „Wykluczeni”, „Amatorki”, „Pianistka” czy „Pożądanie”. Bohaterka tej ostatniej to kobieta wyzwolona, która traktuje swoje ciało jak maszynę do zaspokajania pragnień.
Wrogini publiczna numer jeden
Nad Dunajem wszyscy znają poglądy autorki „Pianistki”. Jelinek z pasją i zaangażowaniem komentuje bieżące wydarzenia polityczne w swoich utworach. Jej monodram „Das Lebewohl” to analiza fenomenu Jörga Haidera, zmarłego przywódcy skrajnie prawicowej Partii Wolności. – Nienawidzę siebie, nienawidzę Austrii, o czym mam pisać? – pytała retorycznie. Należąca przez niemal 20 lat do Komunistycznej Partii Austrii KP (w latach 1974-1991) pisarka z zaciekłością polemizuje ze wszelkimi objawami ksenofobii i faszystowskich sympatii (– Mogę być twórcza tylko dzięki negatywnym emocjom. Gdybym siebie lubiła, byłoby mi przyjemnie, ale bym nie pisała). I choć jako działaczka komunistyczna upatrywała w kapitalizmie głównej przyczyny upadku swojego państwa, dziś przyznaje, że jest „opętana konsumpcjonizmem” – uwielbia kolekcjonować drogie ubrania i biżuterię.
Najważniejsza w dorobku Jelinek jest powieść „Dzieci umarłych”. Ta licząca dokładnie, zgodnie z intencją autorki, 666 stron (667 strona jest nienumerowana) książka została uznana przez jeden z dzienników za najciekawsze niemieckojęzyczne dzieło XX w. Jelinek atakuje w niej Austriaków za zaangażowanie w hitleryzm. – Ten kraj potrzebuje u góry dużo miejsca, żeby jego błogosławione duchy mogły unosić się należycie nad wodami. W niektórych miejscach dochodzi do ponad 3 tys. metrów. Tyle natury zużyto na ten kraj, że on ze swej strony, być może aby spłacić dług naturze, zawsze dość rozrzutnie obchodził się ze swoimi ludźmi i, ledwo napocząwszy, zaraz ich wyrzucał – mówi.
Haider wielokrotnie publicznie krytykował Jelinek i jej czytelników. Jak ważny jest głos autorki w politycznej walce, świadczy też to, że przed wyborami w 1995 r. w Wiedniu pojawiły się plakaty z hasłem „Wolicie Jelinek, Turriniego i Peymanna czy kulturę i sztukę?”. Po wejściu Partii Wolności Pracy Elfriede ogłosiła nawet, że chce wyemigrować z Austrii. Nie pozwolił jej na to zły stan zdrowia matki. – Jelinek jest najsurowszą i bezlitosną moralistką, jaką Austria kiedykolwiek przeciwko sobie wydała na świat – twierdziła krytyczka Sigrid Löffler.
„Angabe der Person” to też krytyka opresyjnego systemu. Jelinek podczas podatkowej inwigilacji musiała okazać wiele osobistych dokumentów. To uruchomiło lawinę traumatycznych wspomnień – wypędzenie żydowskiej części rodziny z Austrii, ucieczka, prześladowanie, nazizm. Jelinek pisze jako oskarżona, ale też jako ofiara i obrończyni, imputując opętanemu konsumpcjonizmem austriackiemu społeczeństwu obłudę. Pieniądze stają się ważnym motywem tej książki – pozwalają na godne życie, ale też stają się pułapką, jednym ze sposobów sterowania światem. – Moje pisanie jest jak grzebanie patykiem w otwartej ranie. Boli i zostawia blizny – mówiła przed laty. I tak jest, każda jej książka zostawia po sobie ślad, uruchamia emocje, o które sami byśmy się nie podejrzewali.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.
Wczytaj więcej