Choć nigdy w historii nie było łatwiej o kontakt z drugim człowiekiem, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej czujemy się samotni. Świat nigdy nie był tak spolaryzowany i podzielony jak teraz. Odnalezienie się w nim dla wielu osób staje się coraz większym problemem. „Stulecie samotnych. Jak odzyskać utracone więzi” Noreeny Hertz wskazuje nie tylko oznaki pogłębiającego się kryzysu, lecz także rozwiązania – systemowe i jednostkowe.
Według badań przytaczanych przez Noreenę Hertz, brytyjską ekonomistkę i wykładowczynię, w międzynarodowym bestsellerze „Stulecie samotnych. Jak odzyskać utracone więzi” do samotności przyznaje się prawie jedna trzecia Duńczyków i co czwarty mieszkaniec Szwecji. W Szwajcarii dwie na pięć osób mówią, że odczuwają samotność czasami, często lub zawsze. Trzech na pięciu Amerykanów uważa się za osobę samotną, a co ósmy Brytyjczyk nie ma nawet jednego bliskiego przyjaciela. Problem stał się tak poważny, że w 2018 roku premier Wielkiej Brytanii ustanowił urząd ministra do spraw samotności. Dane dotyczące Azji, Australii, Ameryki Południowej i Afryki są podobne. „Miesiące lockdownów, dobrowolnej izolacji i społecznego dystansowania się dodatkowo pogorszyły tę sytuację. Młodzi i starzy, mężczyźni i kobiety, single i osoby żyjące w związkach, bogaci i biedni – na całym świecie ludzie czują się samotni, oderwani od społeczności i wyobcowani. Stoimy wobec globalnego kryzysu samotności. Nikt z nas, gdziekolwiek się znajdujemy, nie jest na to odporny”, pisze Noreena Hertz.
Razem, a jednak osobno: Skala samotności
„Jak często czujesz, że nie masz nic wspólnego z otaczającymi cię ludźmi? Jak często czujesz, że nie jesteś już nikomu bliski? Jak często czujesz, że tak naprawdę nikt cię nie zna?” – to tylko kilka z 20 pytań, dzięki którym można stwierdzić, czy nas też dotyczy problem samotności. To narzędzie do mierzenia subiektywnego odczuwania wykluczenia, wyizolowania i niezrozumienia, zwane „skalą samotności”, zostało stworzone przez trójkę badaczy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles w 1978 roku. Stulecie samotnych nie zaczęło się bowiem ostatnio. „Zanim pojawił się COVID-19, wielu z nas już od dłuższego czasu borykało się z samotnością, wyizolowaniem i atomizacją”, pisze Noreena Hertz w swojej książce. Tyle że w ostatnich czasach do wszystkich od dawna istniejących czynników doszły nowe, m.in. radykalne zmiany w stylu pracy i w naszym trybie życia.
Obecnie rzadziej robimy cokolwiek z innymi. Rzadziej niż 10 lat temu pojawiamy się na wywiadówkach w szkole, należymy do kółek zainteresowań, jemy albo mieszkamy z innymi. Rzadziej mamy bliskiego przyjaciela. Nawet kontaktów fizycznych mamy mniej: rzadziej się dotykamy nawzajem i rzadziej uprawiamy seks. „Od jakiegoś czasu trend jest taki, że nawet jeżeli robimy coś »razem«, dla coraz większej liczby z nas nie oznacza to fizycznej obecności innych osób: »uczęszczamy« na zajęcia jogi online, »rozmawiamy« przez telefon z obsługą klienta, ale nie z człowiekiem, tylko z automatem, »uczestniczymy« w nabożeństwie religijnym przez internet, znajdując się we własnym salonie, czy robimy zakupy w sklepach spożywczych, w których nie ma nawet kasjerów i można w ogóle nie wchodzić w jakikolwiek kontakt z żadną istotą ludzką. Jeszcze zanim znaleźliśmy się w obliczu pandemii, bezkontaktowość stawała się naszym sposobem życia, naszym świadomym wyborem”, tłumaczy Noreena Hertz.
Samotność w sieci
Kryzys samotności jest problemem złożonym i różnorodnym. Na to, że czujemy się wyobcowani, ma wpływ szereg czynników. Zarówno to, jak traktujemy siebie nawzajem, jakie decyzje podejmują firmy, w których pracujemy, jak i to, w jaki sposób traktują nas politycy i rządzący oraz jak projektowane są miasta. Czynniki te często są ze sobą powiązane. Jeżeli pracodawca nie da ci wolnego, żebyś odwiedził rodziców, to nie dasz rady podtrzymać z nimi bliskiej więzi, choćbyś nie wiadomo jak bardzo tego chciał. Jeśli nie znasz swoich sąsiadów, ponieważ nieustanne podwyżki wynajmu zmuszają cię do częstych przeprowadzek, trudno będzie ci poczuć się częścią lokalnej wspólnoty. Jeżeli jedyna ławka na twojej ulicy została celowo tak zaprojektowana, żeby była niewygodna i odstraszała „nieproszony element”, nie usiądziesz na niej, żeby pogawędzić z przechodniami. Jeżeli jesteś uzależniony od Instagrama albo po pracy ciągle sprawdzasz e-maile, w efekcie spędzasz mniej czasu na kontaktach z innymi, a nawet jeśli się zaangażujesz w ich sprawy, telefon prawdopodobnie cię od nich oderwie.
Od lat wiadomo, że to właśnie media społecznościowe i internet znacznie przyczyniają się do poczucia samotności. W sieci kompulsywnie zabiegamy o lajki, komentarze, retweety i obserwatorów. Coraz bardziej się popisujemy, nieustannie zabiegamy o atencję. Powoduje to frustrację i podkopuje nasze umiejętności skutecznego, empatycznego komunikowania się z innymi. Internet z jednej strony odciąga naszą uwagę od bliskich nam osób, a z drugiej wyzwala w nas najgorsze instynkty. „Nie zmieniło się to nawet podczas lockdownu związanego z koronawirusem”, pisze Hertz. „Z jednej strony papież streamował swoją codzienną mszę świętą na Facebooku, didżej D-Nice urządzał na Instagramie imprezę taneczną, w której brało udział ponad 100 tysięcy osób, a na Facebooku jak grzyby po deszczu pojawiały się lokalne grupy sąsiedzkie skupiające ludzi, którzy nigdy dotąd nie zamienili ze sobą słowa, a teraz dzielili się poradami, jak nie dać się zwariować, użyczali sobie haseł do Wi-Fi czy wspólnie organizowali mleko dla dzieci, z drugiej zaś strony w mediach społecznościowych nastąpiła eskalacja rasistowskich ataków i mowy nienawiści, teorie spiskowe krążyły jeszcze intensywniej niż dawniej, a osoby zajmujące się poradnictwem małżeńskim donosiły o gwałtownym wzroście liczby klientów czujących osamotnienie, ponieważ ich partnerzy teraz znacznie więcej czasu spędzają, pochłonięci swoimi komórkami”.
Jak walczyć z samotnością?
Naukowcy już dawno udowodnili, że to bycie częścią wspólnoty daje nam korzyści zdrowotne, podczas gdy samotność może powodować niebezpieczne szkody. Dlatego właśnie Japończycy od lat pracują nad robotami, które w przyszłości będą pełnić funkcję towarzyszy osób mających problem z nawiązaniem relacji z innymi, szczególnie z pokolenia K [określenie, którego Noreena Hertz używa dla generacji ukrywającej się zazwyczaj pod metką „pokolenie Z”, odnosząc się do bohaterki dystopijnej sagi Hunger Games – przyp. red.], wychowywanego w towarzystwie zabawek Furby i przy asyście Alexy.
Zdaniem Noreeny Hertz problemu samotności nie da się rozwiązać w pojedynkę, potrzebne jest wsparcie ogółu. „Samotność nie jest pojedynczą siłą. Żyje wewnątrz ekosystemu. Jeśli więc mamy pokonać kryzys samotności, będziemy potrzebowali systemowych przemian gospodarczych, politycznych i społecznych, a jednocześnie każdy z nas musi przyjąć do wiadomości osobistą odpowiedzialność”, pisze w swojej książce naukowczyni. Ale póki co możemy zacząć od siebie, od nawiązania więzi nie tylko z osobami podobnymi do nas, lecz także ze społecznością, do której przecież przynależymy. Jak to zrobić? Rozwiązania wydają się banalne, ale z czasem pozwolą nam osiągnąć zamierzony cel. Starajmy się mniej pędzić, a częściej zatrzymywać się na rozmowę, czy to z sąsiadem, którego zazwyczaj mijamy bez słowa, czy z kimś, kto wyraźnie czuje się samotny – nawet jeśli sami jesteśmy przytłoczeni własnymi problemami. Otwórzmy się na ludzi, nawet jeśli odruchowo sięgamy po słuchawki i telefon. Zapytajmy kolegę, który zawsze jada obiad samotnie przy swoim biurku, czy nie ma ochoty zjeść z nami posiłku, nawet jeśli wolelibyśmy się posilać w pojedynkę. Okażmy wdzięczność tym, którzy się troszczą o bliźnich w społeczeństwie, częściej mówmy „dziękuję”, czy to do partnera, czy do kolegów w pracy. „Antidotum na stulecie samotnych ostatecznie mogłoby być nawet tylko jedno: nasza większa uwaga i troska o drugiego człowieka, bez względu na to, kim jest ten »drugi«. Jeśli mamy się zjednoczyć w rozpadającym się świecie, właśnie do tego trzeba nawoływać”, podsumowuje Hertz.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.