Znaleziono 0 artykułów
09.01.2025

Jak tęczowy film „Moja piękna pralnia” z Danielem Day-Lewisem stał się kultowy

09.01.2025
Fot. Materiały prasowe

Film „Moja piękna pralnia” Stephen Frears nakręcił przed „Niebezpiecznymi związkami”. Kameralna produkcja z Danielem Day-Lewisem stała się kultowa. Opowiada o mieszkającym w Londynie Pakistańczyku, który prowadzi biznes, tytułową pralnię i zakochuje się w przyjacielu z dzieciństwa. 

Prawie wszyscy życzą Omarowi dobrze. Chcą, żeby poszedł na studia, ożenił się, spłodził potomków. W ten sposób podtrzymałby narodową tradycję. Ogólnie niech się chłopakowi wiedzie, byle za daleko nie odpłynął w swoich marzeniach i ambicjach. Omar jest pełnoprawnym Brytyjczykiem, ale pochodzi z odległych kresów byłego imperium – z Pakistanu. Paru pełnoetatowym oprychom z dzielni jego wygląd i korzenie nie spodobają się nigdy. Na rodaków z importu lubią zapolować, bo spokój to prerogatywa białych. Ponieważ Wielką Brytanią już od sześciu lat rządzi Margaret Thatcher, Omar zdążył się zorientować, że bardziej niż studia kalkuluje mu się biznes. Gdy odniesie sukces, kupi sobie szacunek innych. Stryjek Nasser jest za – sam ma myjnię samochodową, pralnię, białą jak kreda kochankę, a osobom koloru wynajmuje mieszkania. Jeśli nie płacą, wywala na bruk bez skrupułów, nawet swoich. – Jestem profesjonalnym biznesmenem, nie profesjonalnym Pakistańczykiem – tłumaczy. 

Film „Moja piękna pralnia” opowiada o mieszkającym w Londynie Pakistańczyku Omarze, który zakłada własny biznes 

Jest jeszcze jeden powód, dla którego Omarowi nie uśmiecha się bycie przykładnym synem, mężem i głową rodziny. Ten powód to Johny, kumpel ze szkoły, klasyk gatunku: łobuz, seksowny jak diabli. Bardzo dobrze się zapowiadał, miał potencjał, mógł zostać kimś, gdyby tylko się postarał. Ale wybrał życie pod prąd – zdążył już być ksenofobem, rasistą, rzezimieszkiem i punkiem. Dopiero pod wpływem Omara przyhamował. Na pytanie dziennikarza „Czy pani pali?” Violetta Villas udzieliła kiedyś najbardziej błyskotliwej odpowiedzi w historii telewizji: – Nie, wolę się całować. Z ust to wyjęła Johnowi, który pociąga z flachy po dwa łyki na raz, bo jeden zaraz przekaże Omarowi metodą usta-usta. Panowie otwierają najbardziej elegancką pralnię w tej części Londynu. Pralnia wygląda na instytucję premium: nad wejściem neon, na ścianach freski, gra muzyka, klienci przeglądają leciutko przechodzony numer „Vogue’a”. Gdyby wiedzieli, co się wyprawia na zapleczu, pewnie zamiast brudów do bębna wsadziliby głowę albo w butach cali weszli do środka i następnie włączyli program: niska temperatura, wirowanie na maksa. 

Fot. Materiały prasowe

Daniel Day-Lewis marzył o roli w filmie Stephena Frearsa. Jego kreacja w „Mojej pięknej pralni” to majstersztyk 

„Moja piękna pralnia” miała nigdy nie trafić do kin. Pieniądze na produkcję, całe 600 tys. funtów, wyłożyła telewizja Channel 4, której szef sam sobie zadał pytanie, po co komu potrzebny film o pakistańskim geju, który prowadzi pralnię. Scenariusz napisał Hanif Kureishi, wtedy początkujący („Buddę z przedmieścia” da światu dopiero w 1990 roku). Reżyser Stephen Frears na swoim koncie miał już wprawdzie „Gorączkę”, ale o gwarantujących mu nieśmiertelność „Niebezpiecznych związkach” z Glenn Close i Michelle Pfeiffer jeszcze nie zamarzył. Krytykom w „Mojej pięknej pralni” spodobało się wszystko, zwłaszcza spryt reżysera i operatora – cały film nakręcili w czterech wnętrzach, na jednym kawałku ulicy w proletariackim Vauxhall, uwinęli się w sześć miesięcy. Majstersztykiem jest też obsada, wszyscy wypadają niezwykle wiarygodnie, chociaż do udziału w filmie nie zaproszono żadnego Pakistańczyka. Omara gra Gordon Warnecke, jak sam mówi o sobie, „w połowie z Niemiec, reszta z Ameryki Południowej”. Ale nawet on blednie, gdy na ekranie pojawia się choćby cień Daniela Day-Lewisa w roli Johnny’ego. Daniel wtedy chodził jeszcze na castingi i sam podpytywał reżyserów, czy nie mają dla niego czegoś ciekawego. Od Frearsa chciał inną rolę w innym filmie, bo o kręceniu „Mojej pięknej pralni” nie miał pojęcia. Wkrótce po premierze, zanim film zaczął zarabiać i zyskał status kultowego, Daniel napisał do Stephena: „Gdybyś nie dał mi tej roli, musiałbym cię zabić”. Wspominając finałową scenę – obmywanie ran oraz sprawdzanie, czy do spodni nie dostała się woda – zapewniam, że Daniel ani trochę nie przeszarżował. 

Fot. Materiały prasowe

 

Piotr Zachara
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Jak tęczowy film „Moja piękna pralnia” z Danielem Day-Lewisem stał się kultowy
Proszę czekać..
Zamknij