Znaleziono 0 artykułów
29.06.2024

„Obudź się” to mikrobudżetowy film, który zaskakuje pod wieloma względami

29.06.2024
(Fot. materiały prasowe)

Przemoc w „Obudź się” nie czyni z niego thrillera, reżyser Filip Dzierżawski nie sięga też po środki wyrazu horroru. Jest tu podtekst gry o seksualnym zabarwieniu, ale film go nie rozwija, skupiając się na chrześcijańskim wybaczeniu. Dobrze, że Dzierżawski dostosował rozwijany przez lata pomysł do pieniędzy, które udało się zdobyć. Jego kino ma w sobie dużo empatii i wiary w spotkanie między ludźmi.

Siostrzeństwo, braterstwo – jak nazwać relację pomiędzy siostrą a bratem? Płeć wpływa na charakter więzi, bo inaczej wychowywało się dziewczynki i chłopców. „Ustąp jej, jest młodsza” – słyszał brat. „Zajmij się nim” – słyszała siostra. Podręczniki z XIX wieku zalecały, by córka wspierała matkę w opiece nad pozostałymi dziećmi, przejmowała część jej obowiązków, rozsądzała spory między resztą rodzeństwa. Miała być dla nich jak „mała mama” – opiekuńcza i ofiarna. Jej dobro miało być podporządkowane dobru innych, w czym miała się wyrażać jej mądrość. Synów wychowywano na wojowników. Szukano w nich fizycznej krzepy. Uczono szanować słabszych (w domyśle również kobiety), nie nadużywając przewagi.

Wiele się zmieniło, ale wciąż siostra i brat nie są równi. Obsadzona w roli powiernicy, pocieszycielki i opiekunki rodziców jest najczęściej córka, syn ma spełniać ich niezrealizowane ambicje. Gdy jedno dziecko wyjeżdża, drugie zostaje przytrzymane w domu. Los jednego zależy od tego, co dostaje drugie. „Jesteście rodzeństwem, musicie się kochać”. „Kiedy nas zabraknie, będziecie mieli tylko siebie” – frazy tego rodzaju ciążą wielu dorosłym, których z bratem lub siostrą łączy niewiele więcej niż pokrewieństwo.

Role, najczęściej nie zdając sobie z tego sprawy, rozdają rodzice. Ich przekonania, często poza rodziną, wydają się abstrakcyjne. Dzieci wobec siebie plasują się na biegunach – jeśli jedno milczące, to drugie gaduła, jedno mrukliwe, drugie wzór pogody. Tymczasem dla obserwatorów z zewnątrz więcej widać między nimi podobieństw niż różnic. Oboje są jacyś, choć tego nie widzą – w rodzinie bowiem uwaga skupia się na odmienności. Jak grając zawsze w przeciwnych drużynach być blisko? Tego nie wiadomo.

Rodzeństwo zostaje zamrożone w relacjach, jakie ustawili dla nich rodzice. Nie umiejąc porzucić ról, konfliktują się, uciekają, dzierżąc zaszłości w zaciśniętych pięściach. Pielęgnują poczucie winy. Przecież  nawet po śmierci rodziców obawiamy się, że nie dorośliśmy do postawionych zadań bycia wzorowymi Jasiem i Małgosią.

Bohaterowie filmu „Obudź się”: Co to za rodzeństwo?

Bohaterów filmu „Obudź się” łączy mocna więź siostrzano-braterska. A przynajmniej taką się wydaje w chwili kryzysu, gdy siostra decyduje się podjąć radykalne kroki. Brat (Bajzel), pobity przez chuligana (Cygan) przeciwnej drużyny piłkarskiej, leży w śpiączce. Siostra wkracza z paralizatorem do mieszkania faceta winnego wypadku, związuje go trytytkami, puszcza techno na full i wprowadza terror, którego wynikiem ma być oddanie sztandaru. Działa w taki sposób, by brat był z niej dumny. Wierzy, że okryty flagą obudzi się i będzie żył. Magiczne myślenie jest odpowiedzią na szok, wynika z niemożności uświadomienia sobie straty.

Jakim byli rodzeństwem, zanim wydarzyła się tragedia? Zastanawiam się, gdy patrzę na zagraną przez Martynę Byczkowską Zosię. Po niej da się poznać, bo Bajzla (Karol Bernacki) widzimy tylko przez chwilę w szpitalu, podłączonego pod aparaturę. Podobnie Cygan (Piotr Żurawski) i jego siostra (Marta Ścisłowicz) – jak było, można próbować czytać tylko z jego zachowań, bo ona  pojawia się jedynie na moment.

Co to za brat i siostra? Czy łączyła ich więź silna i wyłączna? Czy gdy byli w związkach, to zwierzali się sobie z tajemnic? A może lekceważyli się na co dzień, a tylko w chwili kryzysu okazywali się lojalni. Gdy byli dziećmi i coś się stało, nieważne które to zrobiło, karę ponosili oboje albo winne zawsze było tylko to starsze? Staram się wyczytać wzory, w jakie wepchnęli ich rodzice. Układ, jaki teraz Zosia samotnie odtwarza, specyficznie „opiekując się” Cyganem.

Zakłada kominiarkę, choć wstydzi się przed sąsiadką i szybko ściąga ją, by powiedzieć dzień dobry. Groźby i wymuszenia ćwiczy przed lustrem – wystarczy raz i przez telefon zabrzmi przekonująco. Dobrze, że ci po drugiej stronie nie widzą jej dziecięcej buzi. Niewinność jest najbardziej niebezpieczna, ponieważ nie zapowiada, do jakiego zdolna jest okrucieństwa. Ten kontrast wrażliwości dziewczyny i jej gangsterskich zamierzeń jest głównym motorem intrygi. Zosia nie jest brutalna. Umie użyć paralizatora, związać i przykuć silniejszego od siebie mężczyznę, potrafi grozić nożem, choć wbicie go w krtań ją przerasta. Nauczył ją tego Bajzel?

Prędzej ona bawiła się autami niż on lalkami, co też wynika ze stereotypów wychowania dziewczynek i chłopców. Zosia zna wszystkich jego kumpli, należy do tego kręgu. Ćwiczy boks, ale nie sprawia wrażenia, aby się kogoś bała. Wokół niej brak dziewczyn, zna tylko ziomków brata: Przykurcza, Suwaka, Ślepego i kolesia o ksywce Uśmiech (Mikołaj Chroboczek), który ma spuścić łomot Cyganowi – sprawcy wypadku. Czy mu się należy, skoro Bajzel sam wyzwał go na ustawkę? Nie wiem, jak ocenia to kodeks kibica. W każdym razie na planie zdjęciowym cios zemsty miał miejsce naprawdę i aktor trafił do szpitala, ale nie przerwał dubla. W ostatecznej wersji filmu znalazł się jednak gest udawany, bo wyglądał prawdziwiej – jak to w kinie.

„Obudź się” to film mikrobudżetowy, a kameralna skala służy tej fabule

Tempo wyznaczają tu szybkie cięcia montażowe, zbliżenia jedno za drugim i nieznośny, zapętlony bit techno. Pierwsze sekwencje mają wywoływać ból głowy, jakby nadciśnienie uderzało w skronie. Potem rytm się uspokaja, przychodzą halucynacje czy może fantazje, że wszystko jest inaczej: brat uniknął ciosów, wygrał walkę i żyje. Echa „Good Time” (2017) braci Safdie są słyszalne, przeniesione w realia polskich kibiców. Nie doświadczamy jednak przyśpiewek, szalików czy dęcia w wuwuzele; pozostają poza kadrem, w domyśle. Zostaje egzystencjalny smutek, psychologiczna gra.

Może dlatego, że „Obudź się” powstało w ramach programu produkcji filmów mikrobudżetowych (w tej kategorii nagrodzono film na 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni), nie starczyło pieniędzy na epickie inscenizacje na stadionie. I bardzo dobrze. Kameralna skala służy tej historii. Staje się bardziej uniwersalna, dotyczy nas wszystkich, którzy kogoś tracimy i możemy przyjąć wsparcie albo nie.

Reżyser Filip Dzierżawski zebrał nietuzinkowy zespół współpracowników

Ciekawie skomponowano kolorystykę filmu, którego akcja z krótkimi przerwami toczy się w zamkniętym wnętrzu. Cały kadr jest szary-brunatny-grafitowy, ale jątrzy go kropla koloru – żółci, oranżu, czerwieni. Z tej drobiny rozlewają się powstrzymane uczucia: gorycz, żal, nadzieja. Nad spopielałym światem wschodzi wreszcie słońce, widoczne nawet przez brudną samochodową szybę.

Zdjęcia nakręcił Adam Palenta – autor „Życia stylem dowolnym” o sportowcach z niepełnosprawnościami, zmontował Marcin Szymański z dokumentalnym doświadczeniem, utwory skomponował Michał Gorczyca – twórca wspaniałej muzyki teatralnej.        

Niekonwencjonalny zespół ludzi zwołany został przez nietuzinkowego reżysera – Filipa Dzierżawskiego, który w 2013 roku zabłysnął dokumentem „Miłość” o zespole, który próbuje wskrzesić łączące ich uczucia i muzykę. Legenda sceny jazzowej lat 90., gdzie wspólnotę stworzyli sami indywidualiści: Tymon Tymański, Mikołaj Trzaska, Leszek Możdżer, Jacek Olter i Maciej Sikała, została uchwycona tak autentycznie, że do dziś są ludzie, którzy oglądają ten film parę razy w roku, żeby przypominać sobie, co znaczy prawdziwa przyjaźń. Znam ich osobiście.

Dzierżawskiemu zajęło dekadę, żeby stworzyć kolejny pełnometrażowy obraz. Jak to często bywa w przypadku twórców, którzy rozwijają swój warsztat w telewizji, wolniejsze tempo pracy stawia inne wyzwania i przejście do twórczości kinowej okazuje się trudne. Po latach kręcenia odcinka programu w tygodniu przestawić się na czekanie miesiącami, czy zbierze się budżet, wydaje się niewyobrażalne. Dobrze, że Dzierżawski dostosował rozwijany przez lata pomysł do pieniędzy, które udało się zdobyć. Chętnie słuchałabym częściej, co ma do powiedzenia, bo jego kino ma w sobie dużo empatii i wiary w spotkanie między ludźmi.

Do końca filmu „Obudź się” trzymamy kciuki za brata i siostrę

Zabieg castingowy, który tworzy ciekawe napięcie w „Obudź się”, początkowo może wydać się pomyłką. Do Cygana dzwoni telefon i wyświetla się siostra – zdjęcie niewyraźne, zaraz potem słychać łomot do drzwi. Spodziewamy się, tak samo jak i on, że to będzie ona: namolna siostrzyczka, chcąca wyciągnąć go z chaty, by wreszcie spotkał się z matką. Tymczasem zza drzwi nadchodzi atak. Gdy napastniczka zwiąże go, zdejmie kominiarkę, Zosia i Cygan zdają się podobni jak brat i siostra. Stają się nimi dla siebie, zastępują sobie nieobecne rodzeństwo. Decyzja, aby obsadzić duet aktorski o podobnej urodzie wydaje się nieprzypadkowa. Są siostrą i bratem z wyboru, co odkrywają stopniowo, przestając być wrogami, godząc się, że los ich połączył w trudnej sytuacji, by mogli sobie pomóc. Gdy wreszcie pojawia się na ekranie jej rodzony brat lub jego siostra, okazują się rozczarowaniem. Niepodobni, dalecy, pochodzą z innych światów – tak silnie wiąże Zosię i Cygana intensywność aktu porwania.

Spędzają ze sobą długie godziny, jako że jedno staje się drugiego zakładnikiem. Więź między nimi ma szczególny rys poddania się ufności, że wszystko skończy się dobrze.

Cygan broni się tylko trochę, rzuci parę przekleństw i zaraz ustaje. Oglądamy go leżącego na podłodze bez koszulki, związanego, trochę spoconego i umazanego we krwi. Cierpi w milczeniu, jakby pogodził się, że zasługuje na tortury. Momentami na jego twarzy maluje się wręcz coś na kształt rozkoszy. Nawet pogrążony w bólu pozostaje piękny, jak w chrześcijańskiej ikonografii Święty Sebastian ugodzony strzałami albo Jezus na krzyżu – erotyzm udręczonego ciała zostaje podkreślony pełnym smutku, wyrozumiałym spojrzeniem. Piotr Żurawski sprawdza się w tej roli i pokazuje swoją nieznaną stronę.

Jego bohater wyrozumiały wobec bólu wiążącej go dziewczyny, odsuwa swoją mękę na drugi plan. Pozwala jej robić ze sobą, na co ma ochotę.

Słowa nacechowane erotycznym napięciem są na miejscu, bo ten odcień towarzyszy filmom o fizycznym cierpieniu i tajemnicy, którą skrywa męski bohater z obnażoną muskulaturą; przypomnę tylko Michaela Fassbendera w filmie „Głód” (2008) czy Tahara Rahima w „Proroku” (2009). Przemoc w „Obudź się” nie czyni z niego thrillera, nie sięga też po środki wyrazu horroru. Jednak nawet daleka od katuszy, jakie przeżywał Jay Hernández w „Hostelu” (2006), zawiera dawkę gry o seksualnym zabarwieniu. Film sugeruje taki podtekst, lecz go nie rozwija, skupiając się na chrześcijańskim wybaczeniu. Ostatecznie obojga – brata i siostry jest nam żal i trzymamy kciuki, żeby, gdy cały ten stres się skończy, byli dla siebie oparciem. To początek pięknej przyjaźni? Coś w ten deseń.

(Fot. materiały prasowe)

 

Adriana Prodeus
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. „Obudź się” to mikrobudżetowy film, który zaskakuje pod wieloma względami
Proszę czekać..
Zamknij