Historia jednego zdjęcia: królowa Elżbieta II i Marilyn Monroe w 1956 roku
Czasami, niezbyt często, spotykają się żywe legendy. Pewnego pochmurnego popołudnia, 29 października 1956 roku, brytyjska monarchini Elżbieta II podała dłoń królowej kina Marilyn Monroe. – Jest przesłodka – zachwycała się Amerykanka. – Musiała być bardzo zdenerwowana – powściągliwie komentowała władczyni.
– Musiała być bardzo zdenerwowana, bo zlizała sobie z ust całą szminkę – komentowała Elżbieta II spotkanie z Marilyn Monroe z właściwą sobie ironią. W rzeczy samej królowa kina stresowała się konfrontacją z brytyjską monarchinią. Podczas gdy cały świat uważał blondynkę za boginię, ona za idolkę uważała właśnie Elżbietę II – młodą władczynię, z gracją i godnością noszącą koronę. Przed audiencją stresowała się do tego stopnia, że zrezygnowała tego dnia z pracy. Do Wielkiej Brytanii przyleciała na cztery miesiące na plan „Księcia i aktoreczki”. Aktoreczkę grała, oczywiście, MM, księcia – sir Laurence Olivier. Małżonce w podróży do Europy towarzyszył dramatopisarz Arthur Miller, ale nie został przez królową zaproszony na raut do Empire Theatre. Wydarzenie zostało poświęcone gwiazdom kina – Monroe musiała ustawić się w kolejce z Victorem Mature’em, Anthonym Quayle’em, Brigitte Bardot czy znienawidzoną konkurentką Joan Crawford. Wieczór wieńczył seans filmowy dramatu wojennego „Bitwa o ujście rzeki”, ale Marilyn tego dnia kino mało obchodziło.
Zajęła się raczej modą, a w każdym razie wyborem kreacji, która zrobi niezapomniane wrażenie na Elżbiecie II. Choć protokół dyplomatyczny przewidywałby raczej skromną suknię, Monroe nie zamierzała rezygnować z charakterystycznych dekoltów. Gorsetowa góra uwypuklała falujący biust aktorki, fason złocistej sukni uszytej z metalicznych nici lamé dopasowywał się do ciała jak druga skóra, a dodatki – operowe rękawiczki, sandały na platformach, peleryna księżniczki – miały zadbać o wzmocnienie efektu. Blask fleszy zgromadzonych przed budynkiem reporterów odbijał się od połyskliwego stroju gwiazdy. Monroe machała do skandujących jej imię tłumów, zachwycona ciepłym przyjęciem, jakie zgotowali jej Brytyjczycy. Wciąż jednak towarzyszył jej niepokój, jak zostanie odebrana przez tę najważniejszą z Angielek.
Dwie królowe: Marilyn Monroe i Elżbieta II
Marilyn poruszała się w syreniej sukni z trudem, na jej szczęście oczekiwanie na powitanie z monarchinią nie wymagało zbyt wielu kroków. Filmowcom kazano stać nieruchomo w rzędzie. Po dłuższej chwili zjawiła się królowa. Choć jej suknia też eksponowała dekolt, została utrzymana w czerni, miała obszerniejszy krój, kaskadami opadała w dół. Najważniejsza różnica w wizerunku? Połyskująca na głowie monarchini tiara z diamentami i szmaragdami.
Rozmowa między rówieśniczkami trwała kilka minut. Zaczęła się od dygnięcia, które Marilyn wielokrotnie przećwiczyła. Dyskutowały o ukochanym zamku królowej, Windsorze. – Dostaliśmy z mężem pozwolenie na wstęp do pałacowego parku. Jeździmy tam na rowerach – zdradziła Monroe. Okazało się, że MM i Elżbieta II są… sąsiadkami, bo hollywoodzkiej gwieździe wynajęto apartament w Englefield Green, w pobliżu pałacu.
Po spotkaniu Marilyn opowiadała dziennikarzom, że królowa okazała się „przesłodka”: – Ma wielkie serce, emanuje słodyczą. Elżbieta II, wiedząc, jakie wrażenie zrobiła na seksbombie kina, też określiła ją mianem „słodkiej”. A potem nadrobiła zaległości, oglądając wszystkie filmy z udziałem sławnej blondynki.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.