Znaleziono 0 artykułów
20.08.2024

Andrew Garfield triumfalnie powraca na ekrany. To będzie jego rok

20.08.2024
Andrew Garfield, czyli filmowy Spider-Man, powraca na ekrany. To będzie jego rok (Fot. Getty Images)

Trudno uwierzyć, że Andrew Garfield, który zasłynął rolą Spider-Mana, w 2023 roku świętował 40. urodziny. Wciąż wygląda jak chłopiec, choć przeżył niemało. Kila lat temu, po śmierci ukochanej mamy, rozpoczął poszukiwania duchowe. Teraz powraca na ekrany w kilku przebojowych filmach.

Wielu gwiazdorów kokietuje, że nigdy nie marzyło o sławie, choć promuje na Instagramie nowe stylizacje, nowe projekty, nowe związki. Andrew Garfield naprawdę ma alergię na popularność. Gdy 10 lat temu grał Spider-Mana w superbohaterskiej franczyzie, jego ówczesna narzeczona, Emma Stone, musiała go dopingować, by wyszedł z nią na czerwony dywan. Któregoś razu po prostu odmówił udziału w kolejnym evencie – źle się czuł, miał dosyć, męczył go jet-lag. Kierownictwo studia Sony postanowiło go ukarać – po „Niesamowitym Spider-Manie” (2012) i „Niesamowitym Spider- Manie 2” (2014) nie powstała trzecia część sagi. Aktor przebrał się znów w kostium Człowieka Pająka dopiero w 2021 r. na potrzeby filmu „Spider-Man: Bez drogi do domu”, gdzie tego „właściwego” Spider-Mana grał Tom Holland, a Garfield i Tobey Maguire, odtwórca roli z początku lat 2000., tylko wspierali młodszego kumpla. Udział Garfielda i Maguire’a trzymano w tajemnicy do czasu premiery. 

Andrew Garfield uchodzi także za jednego z najlepiej ubranych aktorów (Fot. Getty Images)

Andrew Garfield otwarcie przygląda się sławie

„Spider-Man: Bez drogi do domu” trafił na ekrany dwa lat po wydarzeniu, które zmieniło trajektorię losów Garfielda. W 2019 r. na raka trzustki zmarła jego ukochana mama. Andrew, którego zawsze ciągnęło do duchowości, na dobre pogrążył się w rozmyślaniach egzystencjalnych.

– Jestem na etapie nicnierobienia – mówił w wywiadzie dla „GQ” jesienią 2022 r. W czasie rozmowy z dziennikarzem kilka razy zalał się łzami. – Podróż duchowa to próba dotarcia do istoty rzeczy, tej niematerialnej, nieuchwytnej – tłumaczył, podkreślając, że żegnając matkę, przewartościował swoje życie. – Mamy naprawdę mało czasu – mówił. Mierzył się ze zbliżającą się wówczas czterdziestką (urodził się 20 sierpnia 1983 r.), kapryśnym Hollywood, które równie szybko winduje kogoś na szczyt, jak zrzuca z piedestału, lękiem przed stabilizacją (– Zawsze myślałem, że jako pierwszy z moich kumpli założę rodzinę, ale tak się nie stało – wyznaje). – Może nie wyglądam na czterdzieści lat, ale czuję ten wiek. Z moim zdrowiem jest coraz gorzej. Wciąż rozmyślam o tym, ile czasu mi pozostało. To, co możemy przekazać następnym pokoleniom, to ta prosta refleksja o ulotności – tłumaczył w rozmowie z „Interview”. „Nicnierobienie”, to „obserwowanie plakatów z innymi aktorami i zastanawianie się, dlaczego w tym filmie nie zagrałem” (– To nigdy nie mija – ten wstyd przegranej i ulga zwycięstwa – mówi), o którym wspomniał w „GQ”, nie trwało długo. Po nominacji do Oscara za „Przełęcz ocalonych” w reżyserii Mela Gibsona, gdzie wcielił się w lekarza polowego Desmonda T. Dossa, który w czasie bitwy o Okinawę uratował kilkudziesięciu żołnierzy, zrobił sobie małą przerwę od kina. W tym czasie zdobył najważniejsze laury teatralne, nagrodę Tony (wcześniej miał na koncie nominację za „Śmierć komiwojażera”), za rolę Priora Waltera w inscenizacji ośmiogodzinnej sztuki Tony’ego Kushnera – „Aniołów w Ameryce” – na deskach National Theatre (– Stawanie codziennie na scenie, i to po obu stronach Atlantyku, było prawdziwą szkołą życia – mówił). Na ekrany triumfalnie powrócił kolejną nominowaną do Oscara kreacją w „tick, tick… Boom!” (2021). Reżyser Lin-Manuel Miranda opowiedział o Jonathanie Larsonie, twórcy „Rent”, który nie dożył premiery swojego przebojowego musicalu. Garfield równolegle wystąpił u boku Jessiki Chastain w „Oczach Tammy Faye” i serialu „Pod sztandarem nieba”, za który dostał kolejne wyróżnienie – nominację do Emmy.

W kostiumie Spider-Mana (Fot. Getty Images)
Z byłą narzeczoną Emmą Stone (Fot. Getty Images)

Te role, jak i kilka poprzednich, łączy wspólny mianownik. W każdym projekcie Garfield szuka odpowiedzi na pytanie o sens życia. Jeszcze wcześniej – w „Milczeniu” Martina Scorsesego z 2016 r. – zagrał jezuitę. Razem z Adamem Driverem wybrali się w podróż do XVI-wiecznej Japonii, by odnaleźć źródła wiary. Zanim wszedł na plan, przez roku uczył się w szkole dla jezuitów, wybrał się na odosobnienie do Walii, a w Nowym Jorku wynajął pokój pozbawiony udogodnień. – Lubię postaci heroiczne, altruistyczne, poszukujące światła – tłumaczył w rozmowie z „Guardianem”. „Milczenie” widzowie i krytycy przyjęli raczej chłodno – podobnie jak wyciskacz łez „Pełnia życia”. Garfield wystąpił jako Robin Cavendish, który nie chce poddać się przewlekłej chorobie. Nie spodobały się też jego mroczne role w „Tajemnicach Silver Lake” i „Królu internetu”. Od lepszej strony pokazał się w „Oczach Tammy Faye”, gdzie zagrał męża telewizyjnej kaznodziejki. Temat wiary powracał jak bumerang także w „tick, tick… Boom!”, „Pod sztandarem nieba”, gdzie detektyw Jeb Pyre prowadzi śledztwo na temat morderstw w środowisku mormonów, a także w zapowiadanych przedsięwzięciach aktora. Ponoć zagra u Scorsesego w jego wersji ewangelii, „A Life of Jesus”. Zakocha się we Florence Pugh w „We Live in Time” i Daisy Edgar-Jones w „Voyagers”. Dostąpi zaszczytu grania u Luki Guadagnino w „After the Hunt”. – Grając u wielkich reżyserów, czuję się, jakbym był w kontakcie z kapłanami sztuki. Każdy z nas, artystów, tego potrzebuje – mówi Garfield, po raz kolejny odwołując się do religijnego imaginarium. Jego duchowość wydaje się jednak mocno eklektyczna. Szanuje swoje żydowskie korzenie (rodzina ojca pochodziła z Polski, Rosji i Rumunii), próbuje ayahuaski, uważa się za „panteistę, agnostyka, czasami ateistę”. – Grecy nazywają naszego boskiego bliźniaka daimonem. To nasze powołanie, nasz dar – wyraża Garfield swoje podejście do aktorstwa. 

Bezkompromisowość w służbie doskonałości nie przysparza Garfieldowi fanów w środowisku

O pracy w tym zawodzie decyzję podjął wcześnie – już na etapie szkoły podstawowej. Urodzony w Los Angeles, a wychowany w angielskim Surrey (mama była Brytyjką, tata pochodzi ze Stanów) Garfield uchodził za klasowego komika. – Chyba pójdziesz do college’u dla klownów – mówiła mi mama – wspomina Garfield. Humorem bronił się przed kompleksami, ostracyzmem, presją. W szkole śmiano się z jego drobnej postury. – Dorastałem w sportowym domu. Tata, trener pływacki, kazał mi rywalizować z moim starszym bratem. Sam ćwiczyłem gimnastykę, pływanie, rugby, krykieta i piłkę nożną – wspomina Garfield. 

Z przyjaciółką Florence Pugh, z którą wystąpi w „We Live In Time” (Fot. Getty Images)

Pierwsza dziewczyna poderwała go, śpiewając mu „Wannabe” Spice Girls. Po raz pierwszy pojawił się przed kamerą w reklamie Doritos kręconej w Hiszpanii. Pierwszą pracę dostał w londyńskim Starbucksie. – Marzyłem o pracy baristy, bo wyobrażałem sobie, że do kawiarni chodzi mnóstwo mądrych dziewczyn, które za ladą dostrzegą mnie, wymarzonego faceta – śmiał się Garfield. Z roboty wyleciał, ale wkrótce potem zaczął osiągać sukcesy aktorskie. Po ukończeniu Central School of Speech and Drama wystąpił na deskach Royal Exchange Theatre. Później taśma z castingu z udziałem Garfielda dotarła do Roberta Redforda, który obsadził go u boku Meryl Streep w „Ukrytej strategii” (2007). Grał też w Wielkiej Brytanii – „Chłopcem A” zasłużył na nominację do nagrody BAFTA. Prawdziwym przełomem w Ameryce okazał się udział w „Social Network” (2010). Za rolę Eduarda Saverina, dawnego wspólnika Marka Zuckerberga, którego założyciel Facebooka oszukał, Garfield otrzymał nominację do Złotego Globu. Hollywood natychmiast go pokochało, po Spider-Manie stał się supergwiazdą, a dzięki związkowi z Emmą Stone (– Jestem jednym z milionów ludzi, którzy ją kochają. Kibicuję jej na każdym kroku, jest wspaniała – mówił po rozstaniu) trafił do kolumn towarzyskich. – Nie idę na kompromis, a to może być trudne dla niektórych – skwitował rezygnację z roli Człowieka Pająka. Ta bezkompromisowość łączy go zresztą z najlepszymi kumplami, brytyjskimi aktorami, którzy zaczynali razem z nim: Robertem Pattinsonem, Eddiem Redmayne’em, Jamiem Dornanem.

Wsparcia u przyjaciół Garfield szukał po śmierci mamy, ale wie, że musi jej odejście przepracować sam. – Żałoba nigdy się nie kończy. Tak jak miłość – mówi. Matkę wspomina jako osobę, która dostrzegała we wszystkim piękno. Ojciec wspominając zmarłą żonę, uprawia ogród, po swojemu pielęgnując piękno. A Andrew? Dalej szuka. Ostatnio widuje się go z Kate Tomas, doradczynią duchową. Czy u jej boku odnajdzie odpowiedzi na nurtujące go pytania? 

Anna Konieczyńska
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Andrew Garfield triumfalnie powraca na ekrany. To będzie jego rok
Proszę czekać..
Zamknij