Rzymskie wakacje w życiu Audrey Hepburn wydarzyły się naprawdę – tuż po ślubie z Melem Ferrerem, gdy razem udali się na miesiąc miodowy do stolicy Włoch. Wybitna włoska dziennikarka, Oriana Fallaci, opisuje je w książce „Uwielbiani. Miss Fallaci podbija Hollywood”. Publikujemy jej fragment.
Rzymskie wakacje Audrey Hepburn i Mela Ferrera rozpoczęły się o godzinie siódmej w środę 29 września 1954 roku, kiedy drżący i wystraszeni małżonkowie dotarli na dworzec Termini pociągiem, który wyruszył z Genewy. Pod daszkiem na peronie ustawiły się dziesiątki dziennikarzy i fotografów, nawet staremu Chaplinowi nie udało się zgromadzić ich tak wielu podczas swojej pierwszej wizyty w Rzymie. Byli tam wszyscy korespondenci europejskich i amerykańskich gazet, a także reprezentanci najważniejszych agencji prasowych. Z siedzib w Londynie i Nowym Jorku docierały nerwowe telefony oraz histeryczne komunikaty wzywające na miejsce najsłynniejszych fotoreporterów. Ślub aktorskiej pary był niespodzianką, korespondentom nakazano więc jak najszybciej i za wszelką cenę zgromadzić zdjęcia małżonków i wywiady z nimi. Jeden z dziennikarzy, bardziej gorliwy od pozostałych, poleciał do Genewy samolotem i zdołał zająć miejsce w wagonie sypialnym pociągu, który wiózł państwa Ferrerów do Włoch. Mężczyzna spędził dwadzieścia cztery godziny przed przedziałem młodej pary, błagając, by pozwolili mu podejść bliżej. Na granicy kupił kosz kwiatów i dwie butelki szampana – zamierzał przekazać je nowożeńcom razem z życzeniami; na próżno. Jego upór zdenerwował tylko nieśmiałych Ferrerów, którzy po przyjeździe do Rzymu schronili się w wagonie trzeciej klasy i ukrywali się w nim przez jakieś pół godziny. „Gdzie oni są?” – złościli się dziennikarze. „Polecieli samolotem”. „Żartują sobie z nas”. Wreszcie Dick Erman z Associated Press dostrzegł ich przez okienko. „Please – zawołał reporter. – Please, wyjdźcie do nas. Nie zrobimy wam przecież krzywdy”.
Zrezygnowani małżonkowie zdecydowali się wreszcie wysiąść z pociągu. Ona miała na sobie różowy płaszcz i apaszkę w tym samym kolorze. Była nieuczesana i nieumalowana, milczała. On ubrany był w szary, pognieciony garnitur i dla kurażu zażartował: „Mamy ze sobą psa obronnego. To nasz miesiąc miodowy i nie szukamy rozgłosu. Dacie nam spokój?”. „Nie” – odpowiedzieli dziennikarze, po czym śledzili ich aż do wyjścia z dworca. Na zewnątrz stał szary mercedes producenta filmowego Domenica Forgesa-Davanzatiego. Audrey i Mel wsiedli do niego pospiesznie i samochód pędem ruszył w stronę Vigna Sant’Antonio, willi położonej o trzy kilometry od Albano, którą małżonkowie wybrali na swój pobyt. Dziennikarze nie złożyli broni. Wskoczyli do samochodów i ruszyli za parą niczym orszak. Był to szalony pościg, jaki zazwyczaj można zobaczyć tylko w filmach. Co jakiś czas szary mercedes zatrzymywał się i wysiadał z niego wściekły kierowca. „Moglibyście dać sobie spokój?!” – wołał. „Nie” – odpowiadali tamci i pogoń ruszała dalej. Potem jednak Ferrerowie zdołali się wymknąć obławie i ich samochód niezauważony przemknął przez bramę prowadzącą na teren studia filmowego Cinecittà.
Przez kolejne dwie godziny Audrey i Mel przebywali zamknięci w studiu, gdzie dla kurażu popijali koniak. Następny etap podróży rozpoczęli w spokojniejszej atmosferze. I tylko we dwoje. Jednak w Vigna Sant’Antonio twarz Audrey znów pobladła, a oczy Mela zapłonęły: prześladowcy już tam na nich czekali. Ferrerowie weszli więc do domu, rozpakowali dwadzieścia trzy walizki, przebrali się i zwołali fotografów, dla których zapozowali w ogrodzie: sztywni, nieco zawstydzeni, pod rękę lub z dłońmi za plecami; byli niczym para książęca ogłaszająca zaręczyny. Mel nie odezwał się słowem, Audrey powiedziała tylko: „Jakże to ciekawe, co mi się przydarza. Kiedy dwa lata temu przyjechałam do Rzymu, nikt się mną nie interesował”.
Latem 1952 roku dziewczyna, która rok później stanie się jedną z najsłynniejszych aktorek na świecie, wciąż była jeszcze niezbyt znana. „Rzymskie wakacje” miały być jej pierwszym poważnym filmem. O Audrey wiedziano tylko tyle, że Colette wybrała ją na odtwórczynię roli Gigi na Broadwayu, że pochodziła z zamożnej rodziny, że była zaręczona z młodym, dość nudnym londyńczykiem Jamesem Hansonem, dyrektorem agencji transportowej działającej w Anglii i Kanadzie. Matka Audrey, baronowa Van Heemstra, popierała ten związek, zwłaszcza odkąd dowiedziała się, że do jej córki zaleca się Gregory Peck. Według plotek krążących po Rzymie Peck zakochał się w Audrey i poświęcał jej znacznie więcej uwagi niż zwykłej koleżance z pracy. Pogłoski zyskały na wiarygodności, kiedy Audrey zerwała zaręczyny, żona Pecka zaś wyjechała z dziećmi do Paryża. W tamtym czasie aktorka nie znała jeszcze Mela Ferrera. Widziała go tylko raz, w filmie, w którym grał czarnego lekarza („Lost Boundaries”), i uważała go jedynie za „fine actor”, dobrego aktora – bynajmniej nie za przystojnego mężczyznę. Spotkanie musiało odbyć się rok później, kiedy Mel Ferrer planował wystawienie na Broadwayu sztuki Ondyna Jeana Giraudoux i zaproponował jej angaż. Ta delikatna i szczupła kobieta („half boy and half girl”, na wpół chłopak, na wpół dziewczyna – powiedział o niej) zdawała się idealna do roli Ondyny – wodnej nimfy zakochującej się w Hansie, rycerzu, który miłość do istoty nieśmiertelnej sam przypłaci śmiercią.
Audrey przyjęła rolę i odniosła wielki sukces. Krytycy prześcigali się w wynajdowaniu egzaltowanych i pełnych zachwytu określeń. Hepburn była „charmante, fashionable, stylish, soignée, ravissante”. Hepburn była wdzięczna i wytworna. Hepburn była artystką i ucieleśniała nowy typ urody: kobietę-dziecko, kobietę-elfa, kobietę pozbawioną krągłości, anty-Marilyn Monroe. W epoce, która szalała na punkcie kobiecości, Hepburn miała figurę chłopięcą i chudą, jej biodra były wąskie, biust – płaski. To właśnie jej typem sylwetki inspirował się Dior przy tworzeniu New Look. Gdy Hepburn zakochała się w Ferrerze, była na szczycie. Miała dwadzieścia cztery lata, nowy partner był od niej o dwanaście lat starszy. Chociaż od dawna pracował jako aktor i reżyser filmowy, teatralny czy radiowy, nie cieszył się szczególną popularnością. Był niezbyt przystojny i przedwcześnie łysiał, co stanowiło jeden z jego licznych kompleksów: kiedy „kręci”, musi wkładać perukę. Ferrer nie wyróżniał się zamożnością ani elegancją: często chodził w tym samym garniturze, z rozdarciem na klapie marynarki. Nie był wybitny, raczej konsekwentny, milczący, dziwnie „sztywny”, jak zarozumiały intelektualista. Poza tym miał żonę, choć zdążył się już dwa razy rozwieść, i czworo dzieci: trzynastoletnią Pepę, dwunastoletnią Melę, jedenastoletniego Christophera i dziesięcioletniego Marka. Wszystkie urodziła Frances Pilchard, którą poślubił dwukrotnie i z którą był w tamtym czasie w separacji. „A jednak – zwierza się Audrey – zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Biegałam za nim jak pensjonarka”.
Choć Ferrer jeszcze nie otrzymał rozwodu, para i tak wiedziała, że wkrótce weźmie ślub: to dlatego Audrey wyjechała do Szwajcarii pod pretekstem wycieńczenia, a Mel zgodził się nakręcić film na Sardynii. Co sobotę wsiadał w samolot i leciał do Bürgenstock, gdzie aktorka mieszkała z pisarką Anitą Loos, która odgrywała rolę przyzwoitki. Mówił wszystkim, że jedzie odwiedzić ciotkę. Romantyczną historię nowożeńcy opowiedzieli w środę wieczorem podczas konferencji prasowej, która odbyła się w rzymskim hotelu po wielu niepokojących opóźnieniach. Audrey weszła na salę z poważną miną, pod rękę z mężem. Miała na sobie obcisłą, odkrywającą szyję i ramiona sukienkę z szarej wełny, która sprowokowała falę komentarzy. Była dziewczynką? Nie: była wielką damą. Czy biła od niej ekstrawagancja? Nie: raczej prostota. Wyglądała jak efeb? Wręcz przeciwnie: prezentowała się bardzo seksownie. Mel podtrzymywał ją z niemal ojcowską czułością i razem usiedli na kanapie, jakby zaraz miała rozpocząć się jakaś ceremonia. „To wygląda jak konferencja prasowa z »Rzymskich wakacji«” – zauważył ktoś, zwróciwszy uwagę na sztuczne zachowanie pani Ferrer.
Było to trafne porównanie, gdyż wielu dziennikarzy siedzących wówczas naprzeciwko aktorki z notesami i ołówkami w dłoniach, wystąpiło we wspomnianej scenie filmu jako statyści. Nagle Audrey rozpoznała Paula Hofmanna z „New York Timesa”, Billa Peppera z United Press, Reynoldsa Packarda z „New York Daily News” i wyraz jej twarzy się zmienił. Wybuchła dziewczęcym śmiechem i wskazując ich palcem, zawołała: „You! And you! And you! Oh, Mel, is it not exciting?”. Lody zostały przełamane, wszyscy ją otoczyli, padały kolejne pytania i odpowiedzi. Nie, nie obawiali się, że kariera utrudni im życie małżeńskie: zamierzali być zawsze razem i mieć dużo dzieci. Tak, umiała gotować, chociaż nie było to szczególnie istotne, bo oboje jedli bardzo mało. Mel ciemny chleb i omlety, ona – surowe mięso, warzywa i gotowane śliwki dla zachowania figury. Co sądziła o „linii H”? Że jest przepiękna, szalenie jej się podoba. Czy wiedziała, że Dior stworzył ją zainspirowany jej typem figury? Nie, naprawdę nie! Podejrzewała, że sobie z niej żartują. Jeśli tak nie jest, czuje się oczywiście „very much flattered”, szalenie jej to pochlebia. Jednak jej suknia ślubna nie została zaprojektowana przez francuskiego krawca? Nie, zaprojektowała ją sama. Projektuje wszystkie swoje sukienki, studiowała malarstwo. Chętnie jednak włożyłaby strój od pana Diora, gdyby nie były one tak drogie. Ile waży? Pięćdziesiąt kilo. Ile ma wzrostu? Metr siedemdziesiąt. Ile ma centymetrów w talii? Pięćdziesiąt jeden. Ktoś spytał ją nawet o opinię o sprawie Montesi. „O co chodzi?” – spytała zaskoczona.
Po nieśmiałości nie zostało ani śladu, była jak dziewczynka, która ze śmiechem unosiła swoją nieumalowaną buzię i przeczesywała ciemne włosy obcięte króciutko, na chłopaka. Mel patrzył na nią spokojnie, rzadko się odzywał. W kolejnych dniach w życiu Audrey i Mela nie wydarzyło się nic szczególnie emocjonującego. Willa w Vigna Sant’Antonio (ta sama, w której podczas pobytu w Rzymie mieszkał Gregory Peck z rodziną) została im udostępniona na miesiąc i państwo Ferrerowie zamierzali spędzić tam jak najwięcej czasu, zwłaszcza gdy dowiedzieli się, że wynajem posiadłości kosztuje pół miliona. Żadne z nich nie jest rozrzutne, rozsądnie pochodzą do swoich wydatków, a spokojne, wręcz mieszczańskie życie jest tym, o czym marzą. Rano wstają wcześnie: Mel wyrusza do Cinecittà, gdzie pracuje nad filmem „Zakazane”, Audrey zostaje zaś w domu, żeby czytać, rysować, porządkować pokoje. Nie chodzą do restauracji ani do nocnych lokali, nie przyjmują gości: policjant stoi na straży od siódmej rano do północy, pilnując, by nikt nieproszony nie przeszedł przez bramę. Zostaną w Rzymie jeszcze cztery tygodnie; 1 listopada wyruszą do Amsterdamu, gdzie urodziła się Audrey i gdzie mieszkają wszyscy jej krewni. Potem ona leci kręcić film w Anglii, a on – w Hollywood. Zobowiązania często zmuszą małżonków do rozłąki, nie wiedzą jeszcze, gdzie znajdzie się ich wspólny dom.
Książka Oriany Fallaci „Uwielbiani. Miss Fallaci podbija Hollywood” ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Koncept w tłumaczeniu Natalii Mętrak-Rudy i Anny Osmólskiej-Mętrak.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.