Trzy kobiety, przedstawicielki dwóch pokoleń, Niemka i Polki, wybrały różne drogi do sukcesu i różnie definiują sukces. Julia Wiesermann, Aleksandra Durdyn i Olga Półchłopek z Boston Consulting Group opowiadają o karierze w branży technologicznej.
Julia Wiesermann, Managing Director, BCG Platinion, Monachium: Szukaj pracy o pół rozmiaru za dużej
Dlaczego wybrała pani konsulting?
W domu słyszałam od mamy, że najważniejsza dla kobiety jest niezależność. Na studia ekonomiczne poszłam właśnie po to, żeby ją uzyskać. I po to, żeby zrozumieć mechanizmy rządzące światem. Nowe technologie spodobały mi się, bo stanowiły i stanowią fascynujące wyzwanie. Pracując w Deutsche Bank, przekonałam się, jak osoby z firm konsultingowych ułatwiają pracę organizacji.
Potem sama zostałam konsultantką, bo zaciekawiło mnie, że przedstawiciele tego zawodu widzą cały las, a nie tylko drzewa – mają szeroki ogląd na działanie instytucji. A ja chciałam zarządzać skomplikowanymi systemami.
W tej pracy uczysz się od każdego klienta. Po latach uczysz się pomagać klientom, bazując na doświadczeniach z poprzednimi.
Doświadczenie jest tu ważniejsze niż wykształcenie?
Na studiach uczysz się, jak myśleć. W pracy uczysz się stosować teorie w praktyce. Liczą się więc i wykształcenie, i staż pracy.
Ważne jest to, żeby na każdym etapie kariery pozostać skromnym. Osoby, które poczują się zbyt pewnie, tracą motywację do rozwoju.
Wierzę, że wysoki poziom można osiągnąć, tylko zajmując się czymś, co lubimy. Możesz polubić pracę ze względu na osobistą z nią relację, choćby przez to, czym zajmowali się twoi rodzice, albo dlatego, że pomaga rozwiązywać problemy, z którymi sama się borykasz.
Co jest trudne w pracy w konsultingu?
Łączenie ról wewnętrznych i zewnętrznych wymaga elastyczności, dynamizmu, łatwości w dostosowywaniu się do różnych oczekiwań. Praca z klientem bazuje na osobistej relacji. Zaufanie długo się buduje, a łatwo można je stracić.
Padła pani kiedyś ofiarą dyskryminacji?
Nigdy nie doświadczyłam dyskryminacji ze względu na płeć. Doświadczyłam natomiast gorszego traktowania ze względu na wiek. Zawsze byłam raczej najmłodszą niż najstarszą osobą w zespole. Nie doceniano mnie. Ale to przyniosło mi korzyści, bo mogłam swoimi umiejętnościami wszystkich zaskoczyć. Oczekiwania wobec mnie były niskie, więc osiągałam rezultaty lepsze niż spodziewane.
Spotkałam też sporo osób, które zwyczajnie nie są otwarte na ludzi, którzy się od nich jakkolwiek różnią – pochodzeniem, genderem czy kolorem skóry. Lubię pracować w różnorodnych zespołach, bo przecież tacy też są konsumenci – takie środowisko pracy reprezentuje pełen przekrój społeczny.
A jaką jest pani szefową?
Bycia szefową trzeba się nauczyć, jak każdej innej rzeczy. Na początku trudno się odpuszcza samej sobie. Delegowanie zadań jest problemem, bo wydaje ci się, że nikt nie zrobi czegoś tak dobrze jak ty.
Pracownicy lubią szefów, którzy dają im przestrzeń do rozwoju, nie pouczają, tylko wskazują kierunek. Jest jeszcze coś, o czym rzadko się mówi: żeby być dobrym szefem, wcale nie musisz robić rzeczy lepiej niż podwładni. Gdy ktoś przychodzi do mnie po radę, wskazuję mu ramy, w których powinien się poruszać, ale nie daję gotowej odpowiedzi na jego wątpliwości.
Wierzy pani w przyjaźń w pracy czy stawia granice, dzieli relacje na zawodowe i prywatne?
Nie stawiam granic. Uważam, że jesteś dobra w swojej pracy tylko wtedy, gdy przychodzisz tam całą sobą.
Ludzie w naszej branży wiedzą, na co się piszą – podróże, dostępność w różnych strefach czasowych, praca w weekend. Takie wyzwania wymagają wsparcia w zespole.
Kiedy mam problemy w domu, pewnie przyniosę je do pracy. Nie potrafię inaczej. Naiwnością byłoby myślenie, że wszystko może być równie ważne. W każdym momencie życia coś innego jest priorytetem.
Ustala pani dla siebie maksymalną liczbę godzin pracy?
Nie, ale planuję pracę z dużym wyprzedzeniem, tak by zagwarantować sobie dni wolne. W kalendarzu mam rzeczy nienaruszalne, pozostałe plany można modyfikować.
Podczas prezentacji na Women in Tech Summit w Warszawie podzieliła się pani radami dla kobiet w biznesie. Pierwsza z nich: szukaj pracy o pół rozmiaru za dużej. Co to znaczy?
Pracę porównuję do za dużych o pół rozmiaru butów – możesz w nich swobodnie chodzić, ale jak u dziecka, stopa może ci jeszcze urosnąć. Nieprędko je wyrzucisz.
Kobietom często się wydaje, że muszą spełnić wszystkie wymogi, by dostać jakąś pracę. A przecież wystarczy połowa albo dwie trzecie. Reszty można się nauczyć w trakcie. Nie trzeba wiedzieć wszystkiego. Nikt nie wie wszystkiego. Gdy uświadomimy to sobie, przestaniemy tak bardzo się stresować.
Młodzi pracownicy wątpią, czy podjęli dobrą decyzję odnośnie do pracy, bo jest coraz więcej możliwości. Czasem tych opcji jest za dużo. Moja dewiza jest prosta: rób to, co ci sprawia przyjemność. I rób to dobrze.
Trzeba pamiętać, że nie da się robić wszystkiego naraz. Nie mogę spotkać się co miesiąc ze wszystkimi przyjaciółmi. Tu sprawdza się zasada, żeby nie wymagać od siebie więcej niż od innych. Bądźmy takimi przyjaciółmi, jakich chcielibyśmy mieć. Niekoniecznie perfekcyjnymi.
Technologia wciąż idzie do przodu. W tej dziedzinie nie da się wiedzieć wszystkiego. Jak można poradzić sobie z tym w pracy?
Dobrze mieć zaufanych ludzi, którzy sprawdzają, co się dzieje. Ode mnie nikt nie oczekuje, żebym wiedziała wszystko, ale żebym wciąż się dokształcała.
A jak mama ma wytłumaczyć dzieciom, że chce pracować?
Czasy, w których matki miały trudniej niż ojcowie, już mijają. Każdemu rodzicowi jest przykro, gdy musi wyjechać w podróż służbową na kilka dni, zostawiając dzieciaki w domu. Społeczeństwo może mieć inne wymagania wobec kobiet i mężczyzn, ale emocjonalnie to takie samo wyrzeczenie dla obojga rodziców.
Już chyba nikt nie skupia się wyłącznie na karierze. Harmonijne życie wymaga także poświęcenia czasu rodzinie. Trzeba zadać sobie pytanie, co chcemy osiągnąć w najbliższym czasie. Każdy dzień można spędzić tylko raz, więc bądźmy ze sobą szczerzy w sprawie własnych potrzeb.
Aleksandra Durdyn, IT Consultant, BCG Platinion, Warszawa: Dziewczyna w świecie technologii nie jest już jednorożcem
Jak wygląda twoja codzienność w pracy?
Część pracy odbywa się w biurze, część zdalnie, część w podróży. Ostatnio pracowałam przy projekcie dla klienta w Rijadzie w Arabii Saudyjskiej.
Zaczęłam pracę niedługo przed pandemią, dlatego właściwie od razu wdrożyłam się w pracę online. Cieszę się, że przy okazji zaczęło się więcej mówić o work life balance, o efektywności pracy, o jej warunkach. Pracodawcy coraz bardziej troszczą się o dobrostan pracowników.
Moje pokolenie mocniej stawia granice. Ja też tak robię i to jest dobrze widziane. Kiedyś uważano, że nie poświęcasz się wystarczająco, jeśli nie dajesz z siebie 250 proc. To się zmieniło. Widzę różnicę w podejściu do pracy moim a moich starszych kolegów.
Znajomi martwili się, że skoro zaczynam pracę w konsultingu, przestaniemy się widywać. Tak się nie stało – wciąż mam czas na życie prywatne. Praca nie jest dla mnie jedyną wartością. W czasie wolnym uprawiam sport, jestem wolontariuszką w schronisku dla zwierząt na Paluchu, podróżuję śladami sztuki – najlepszych galerii i wystaw.
W którym momencie życia postanowiłaś zająć się konsultingiem technologicznym?
Studiując w SGH, dołączyłam do koła naukowego konsultingu. Wcześniej nic nie wiedziałam o tym zawodzie. Studiowałam na kierunku metody ilościowe w ekonomii i systemy informacyjne. Usłyszałam, że jest trudno – dostać się do koła, a potem do pracy. Spodobało mi się to wyzwanie.
Wszystko mnie interesowało. Nie chciałam zamykać się w jednej dziedzinie. Konsulting pozwala mi na wszechstronny rozwój, bo każdy projekt jest inny.
SGH też sprzyjało takiej wszechstronności?
Jak najbardziej. W SGH można wybierać przedmioty z innych kierunków, studenci mają też dużo możliwości wymian międzynarodowych. Ja miałam pojechać na stypendium na Sorbonę, ale plan pokrzyżowała pandemia. Musiały mi wystarczyć krótkie wyjazdy do Bratysławy i Wiednia.
Studia online, praca online – trudniej budować relacje na Teamsie i Zoomie?
Tak, bo po spotkaniu wystarczy wcisnąć guzik, żeby zakończyć rozmowę. Brakuje small talku ze współpracownikami o planach na weekend, rodzinie, sporcie. Powoli do tego wracamy. Piątki w biurze poświęcamy na budowanie relacji wewnętrznych. To niezbędne, zwłaszcza że każdy pracuje przy innym projekcie, więc prawie nie widujemy się na żywo.
Czujesz rywalizację?
Nie czuję rywalizacji, hierarchii ani ograniczeń, wyłącznie wsparcie. Wszyscy pracujemy nad wspólnym celem – żeby klient był zadowolony. W BCG jest miejsce na młodość. Nie mam wrażenie, że ktoś musi odejść, żebym ja mogła awansować.
BCG wspiera kobiety?
Zdecydowanie i ta reprezentacja jest niezmiernie ważna. Wciąż zdarza mi się odbywać spotkania z samymi mężczyznami, ale to się na szczęście zmienia. Ostatnio połączyłam się na Zoomie z BCG Platinion (technologiczny hub BCG) i w rozmowie o nowym projekcie były jeszcze dwie konsultantki. Popatrzyłyśmy na siebie z uśmiechem.
Reprezentacja jest ważna na każdym etapie kariery. Gdy jeszcze jako studentka aplikowałam do mojej pierwszej pracy w konsultingu, na spotkanie z przyszłymi stażystami przyszli sami mężczyźni. Nieobecność kobiet sprawiła, że zwątpiłam, czy to na pewno miejsce dla mnie. Powiedziałam im o tym. W rezultacie częściej pokazują, że kobiety też są obecne w szeregach firmy. Czasy, kiedy dojrzali mężczyźni tłumaczyli młodym kobietom świat, szczęśliwie mijają.
A technologia przestaje być męską domeną?
Uczestnicząc w warszawskim Women in Tech Summit, zobaczyłam, że coraz więcej kobiet interesuje się technologią. Trzeba im pokazywać, że jest dla nich miejsce w tej branży. Tłumaczyć, że kobieta wcale nie jest w tym świecie jednorożcem.
Dlaczego wybrałaś działkę technologiczną?
Bo to przyszłość. Wszystko przecież robimy przez internet – zakupy, płatności czy rozmowy. Technologia pozwala nam zrozumieć zmieniający się świat – jest nie tylko narzędziem, ale i językiem współczesności. Chciałam więc zajrzeć za kulisy.
Nie podchodzę do niej jednak wyłącznie optymistycznie. Gdy ludzie zobaczyli pierwszy film, myśleli, że te obrazki są żywe, naprawdę się ruszają. Czasami też czuję strach przed nieznanym, zwłaszcza przed tym, że jesteśmy śledzeni. Obawiam się utraty prywatności. Rozumiem osoby, które potrzebują uwolnić się od technologii. Na pewno trzeba ją kontrolować.
W twoim życiu prywatnym technologia odgrywa ważną rolę?
Nie szukałam miłości na Tinderze, ale mój chłopak też zajmuje się konsultingiem, i to od strony IT, więc technologia jest w moim życiu mocno obecna.
Jak widzisz ścieżkę swojej kariery?
Cieszy mnie, że nie jest jasno wytyczona. Pytania o plan pięcioletni nie mają już racji bytu. Mam nadzieję, że zawsze będę współpracować z inspirującymi ludźmi. Ale to wszystko, co wiem. Nie zastanawiam się, kiedy zostanę menedżerką. Nie wiem, czy będę wykonywała tę samą pracę do 40. czy 50. roku życia. Jeśli pociągnie mnie coś innego, pozwolę się oczarować.
Olga Półchłopek, Senior Data Scientist, BCG GAMMA, Sztokholm: Dla kobiet jest ważne, jeśli praca zmienia coś w świecie na lepsze
Jak trafiłaś do BCG?
Trochę przez przypadek. Studiowałam matematykę, ale nie widziałam się w roli nauczycielki, dlatego jeszcze na studiach próbowałam wielu innych dróg – od start-upu po ubezpieczenia. Ostatecznie praca dla Polskiej Akademii Nauk przekonała mnie do kariery naukowej. Aby ją kontynuować, wnioskowałam o granty, ale ich nie dostałam, dlatego zaaplikowałam o stypendium studenckie BCG. Tam dowiedziałam się o zespole poświęconym sztucznej inteligencji, czyli BCG Gamma.
Nie interesował mnie konsulting, nawet miałam z nim złe skojarzenia, ale postanowiłam spróbować – choćby po to, aby potwierdzić wybór Akademii.
Wyobrażałam sobie pracę do północy każdego dnia, brak czasu dla siebie i znajomych. Tymczasem okazało się, że choć w BCG Gamma zdarzają się tygodnie, kiedy pracuję do późna, to najczęściej potrafię je przewidzieć, zaplanować i przystosować się. W BCG wypracowaliśmy narzędzia, z których możemy skorzystać, jeśli poczujemy się przytłoczeni pracą. Jesteśmy też zachęcani do planowania czasu wolnego w tygodniu.
Miałaś problem z przestawieniem się na życie za granicą?
Nie, bo odkąd pamiętam, chciałam wyjechać z Polski. Gdy aplikowałam do BCG, byłam jeszcze w Warszawie, ale początek stażu przypadł już na studia w Amsterdamie. Spodobało mi się, że firma nie miała z tym problemu. W BCG nie ma żadnych granic – organizacja działa globalnie. Przeprowadzałam się jeszcze dwa razy, do Londynu i Sztokholmu. Mój transfer udało się załatwić jednym telefonem. Po dwóch tygodniach byłam już na miejscu.
Często odbywam też podróże służbowe. Kiedyś zdarzało mi się spędzać cztery dni w tygodniu u klienta, a tylko weekendy na miejscu. Częstotliwość wyjazdów służbowych zmieniła się jednak po pandemii – teraz więcej spotkań odbywa się online. Często pracujemy hybrydowo – tydzień w biurze, tydzień w domu. Żeby ograniczyć zużycie dwutlenku węgla, latamy mniej, częściej jeździmy pociągiem.
Jakie umiejętności z pracy naukowej wykorzystujesz w konsultingu?
Umiejętność krytycznego myślenia, szukania dziury w całym, dowodzenia tezy. I ogólniej, umiejętność uczenia się. Często musimy zająć się projektem z dziedziny, której jeszcze nie znamy. Wtedy trzeba szybko się podszkolić. A najbardziej podobają mi się zadania wymagające udowodnienia albo rozrysowania czegoś na papierze, bo przypominają mi czas studiów.
Czego musiałaś się nauczyć?
Obsługi narzędzi, języków programowania, dobrych praktyk w programowaniu. Bardzo ważna jest komunikacja. Nie inwestowałam w to wcześniej czasu, a dzięki pracy w zespole i temu, że dostaję konstruktywny feedback, nauczyłam się definiować problemy i tłumaczyć skomplikowane rozwiązania w prosty sposób.
Lekcja relacji międzyludzkich nie była łatwa. Choćby dlatego, że Polacy są bezpośredni, co w Londynie niekoniecznie się sprawdzało, bo rządzi konwenans – wszystko owija się w bawełnę. W Sztokholmie mogę bardziej być sobą, ale tu musiałam nabyć więcej świadomości społecznej.
Dodatkowym wyzwaniem dla mnie, introwertyczki, był także optymizm i wysoki poziom energii, które są częścią kultury BCG. Ale dzięki kilku trikom opanowałam i tę sztukę, a możliwość pracy z domu pomaga odzyskać energię.
Firma angażuje się w rozwój techniczny pracowników, ale też oferuje szkolenia z przywództwa, prezentacji, rozwiązywania problemów – umiejętności przydatnych we wszystkich obszarach życia. Dzięki oferowanemu coachingowi nie stresuję się już podczas prezentacji na spotkaniach z klientem, a nawet chętnie występuję publicznie na konferencjach.
Jak czujesz się w korporacji jako młoda kobieta?
Czuję się na miejscu. Moja płeć nie ma w pracy znaczenia. Jestem jednak przyzwyczajona, że wokół siebie nie widzę zbyt wielu kobiet. Na studiach miałam podobne doświadczenia.
Jestem jedyną kobietą w BCG Gamma we wszystkich krajach skandynawskich, więc często jestem twarzą naszej organizacji. Zachęcamy kobiety do aplikowania do nas – biorę udział w takich akcjach motywacyjnych, jak chociażby Women in Tech Summit w Warszawie.
A jak postrzegasz rolę kobiet w technologii?
Możliwości dla kobiet w technologii jest bardzo dużo. Potrafimy robić to samo co mężczyźni, ale robimy to w trochę inny sposób, bo myślimy trochę inaczej. Im więcej różnorodnych pomysłów mamy do wyboru, tym lepsze rozwiązania wspólnie znajdziemy.
Nie chcę generalizować, ale wydaje mi się, że dla wielu kobiet ma znaczenie to, czy ich praca ma wpływ na życie społeczne, czy zmienia coś w świecie na lepsze. Data science właśnie tak działa, gdy weźmiemy pod uwagę projekty związane ze zrównoważonym rozwojem.
Dlaczego zaangażowałaś się właśnie w tę dziedzinę?
Bo to przyszłość! Dwa najnowocześniejsze filary w BCG to AI i zrównoważony rozwój. Zostało nam przecież niecałe 30 lat, żeby zredukować emisję dwutlenku węgla do zera.
W pracy akademickiej zajmowałam się nierównościami społecznymi i zdrowiem. Najważniejszy w pracy był dla mnie zawsze social impact. Z czasem okazało się, że zajmowanie się klimatem ma równie duży wpływ na życie społeczne jak medycyna. Podoba mi się to, że nie motywuję ludzi do konsumpcji, a wręcz przeciwnie, namawiam ich do ograniczenia zużycia zasobów.
Misja jest niezbędna?
Tak, mam więcej energii, gdy realizuję projekty zgodne z moim światopoglądem.
Jakie wytyczasz sobie cele na przyszłość?
Nie wytyczam sobie celów, bo z doświadczenia wiem, że to się nie sprawdza. Cele, które sobie kiedyś wytyczyłam, się nie ziściły, za to wydarzyło się dużo innych rzeczy. Nie planowałam na przykład, oprócz ekonomii, studiować matematyki, a właśnie tam poczułam się spełniona. Nie wiedziałam nawet, w jakim kraju będę żyć. Teraz wiem, że jeśli będę podążać za tym, co mnie interesuje, dobrze na tym wyjdę.
Trzeba dać się życiu zaskoczyć?
Tak, mam zaufanie do siebie, że wybiorę właściwie. Wiem też, że zbyt długo nie da się funkcjonować na takim poziomie intensywności. Moim priorytetem jest zdrowie. Na pierwszym miejscu sen, na drugim trening, na trzecim praca. Na więcej na razie brakuje czasu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.